Lip 202331
W weekend, a dokładnie w ubiegłą niedzielę świat celebrował Międzynarodowy Dzień Przyjaźni.
I my więc świętujemy, bo, jak wiadomo, Fundacja STOMAlife całe swe działanie oparła właśnie na idei przyjaźni połączonej z szeroko pojętym wsparciem udzielanym przez Bratnie Dusze wszystkim tym, którzy z różnych powodów bardzo go potrzebują.
Stomicy i ich Przyjaciele to wciąż powiększająca się społeczność ludzi dobrej woli. Ludzi, którzy choć nierzadko sami potrzebują wsparcia i przyjaźni, gdy tylko poczują się wystarczająco silni – niemal od razu ofiarują przyjaźń, zdobytą wiedzę i wsparcie kolejnym potrzebującym. W ten sposób moc przyjaźni rozprzestrzenia się, jak kręgi na wodzie. Wciąż i wciąż powiększając obszar, w którym panują doskonale warunki do tego, by dobro rozwijało się i przynosiło wymierne efekty liczone ni mniej ni więcej lecz… w zadowolonych z życia Stomikach. Pogodnych, spełnionych i pełnych wiary w swoje własne możliwości
Właśnie z powodu tego skromnego wkładu w szerzenie dobra, jakim zdecydowanie jest przyjaźń, to także nasze święto. Święto tym bardziej ważne, że pokazuje, jak istotna i potrzebna w życiu codziennym każdego człowieka jest przyjaźń.
Choć Dzień Przyjaźni oficjalnie ustanowiony został dopiero w XXI wieku, święto to, ma o wiele dłuższą historię. Już bowiem w roku 1935 Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki ustanowił dzień 30 lipca Narodowym Dniem Przyjaźni. Z każdym rokiem do tego w sumie, tylko lokalnego na tamten czas, święta przyłączyło się coraz więcej krajów. Temat przyjaźni z roku na rok stawał się coraz bardziej dostrzegany i doceniany. Jasnym dla wszystkich było, że tylko kwestią czasu jest, by Dzień Przyjaźni stał się świętem rangi międzynarodowej.
W roku 1997 ONZ ogłosiła Kubusia Puchatka Światowym Ambasadorem Przyjaźni, a w roku 2011 Zgromadzenie Ogólne ONZ ogłosiło dzień 30 lipca Międzynarodowym Dniem Przyjaźni.
To, że Dzień Przyjaźni stał się świętem wielu narodów, świat zawdzięcza Paragwajczykowi Ramonowi Astemio Bracho, który w roku 1958 założył Fundację na rzecz Przyjaźni. To dzięki jego staraniom ONZ zwróciła uwagę na to, jak ważną i potrzebną rzeczą jest przyjaźń, finalnie ustanawiając dzień, w którym będzie ona szczególnie celebrowana.
Ideą, jaka od zawsze przyświeca temu świętu jest budowanie więzi międzyludzkich opartych na pomocy i wzajemnym wspieraniu się. Te bezinteresowne, silne więzi potocznie nazywane są przyjaźnią. Przyjaźnią między pojedynczymi ludźmi a także między całymi narodami. Przyjaźnią, która nie widzi granic, ani tych między państwami, ani tym bardziej – między ludźmi.
Bo w przyjaźni wszak nie chodzi o to, by dzielić, segregować i gatunkować lecz by pięknie łączyć, choćby nawet pozornie niepasujące do siebie elementy. Bez względu na to, jak na pierwszy i drugi rzut oka, mogą się one wydawać niedopasowane, to przyjaźń i tak spowoduje, że w sposób niepojęty wprost, idealnie będą się uzupełniać.
Przyjaźniących się ludzi może dzielić wszystko. Pochodzenie, wychowanie, mentalność płeć, zasobność portfela, stan zdrowia i wiele, wiele innych rzeczy. Jednak jest coś, co mimo wszelkich przeciwności przyjaźniących się ludzi – łączy. I to najpiękniej jak się da. To pasja w odkrywaniu w drugim człowieku dobra i chęć jego rozwijania.
Według Słownika Języka Polskiego, przyjaźń to: „bliskie, serdeczne stosunki z kimś, oparte na wzajemnej życzliwości, szczerości, zaufaniu i możliwości liczenia na kogoś w każdej sytuacji”.
Tyle definicji, a co to oznacza w praktyce?
Ni mniej ni więcej, przyjaźń to wyjątkowa relacja oparta na bezinteresowności i zaufaniu. Uwaga! Ma właściwości terapeutyczne
Choć to ostatnie zdanie napisane zostało z dużym przymrużeniem oka, faktem jest, że posiadanie swej bratniej duszy buduje i ubogaca nasz wewnętrzny dobrostan. Wzmacnia poczucie bezpieczeństwa oraz uruchamia potrzebę wzajemności.
Dla przyjaciela, który potrafi poświęcić coś dla nas, chcemy zrobić to samo. Często wychodząc z własnej bańki komfortu. Krok po kroku przemierzając pola, na które nigdy nie chcieliśmy już wrócić. Jednak w imię przyjaźni, jakoś łatwiej i lżej. Bo o to właśnie w przyjaźni chodzi, by wyzbyć się poczucia osamotnienia i iść – razem, wspólnie pokonując przeszkody, wzajemnie się przy tym wspierając.
Warto zwrócić uwagę, że przyjaźń to nie tylko więź, jaką pamięta się ze szkolnej ławy, czy z czasów studiów lub wczesnej dorosłości. Przyjaźń to coś więcej. To zarówno trzon jak i spoiwo wielu mocy sprawczych, takich, które nie tylko sprawiają, że życie jest jakieś lżejsze i pełniejsze ale też czasem – wręcz fizycznie lub psychicznie je ratują.
W tym szczególnym dniu i w tym konkretnym kontekście nie może zabraknąć kilku refleksji na temat przyjaźni w praktyce. I to tej, z najbliższego nam otoczenia. Bo tu mówić możemy absolutnie jako długoletni praktycy i zaprawieni w boju wojownicy walczący o dobrostan każdej potrzebującej przyjaciela, bratniej duszy.
W Fundacji STOMAlife praktykujemy przyjaźń już od wielu lat. Zachęceni sukcesami i głodni kolejnych wspaniałych doznań, jakie dzięki przyjaźni stają się naszym udziałem, dzień po dniu staramy się ją rozwijać, pielęgnować, a także – zarażać nią tych, którzy tak jak my, uważają, że jest lekiem na wiele zła, smutku i tragedii, jakich nie brakuje na życiowej drodze każdego człowieka.
Amerykański pisarz Mark Twain powiedział, że „przyjaźń to coś, co czyni drogę życia mniej wyboistą.” Z kolei jego rodaczka, żyjąca wiele lat później, dziennikarka i pisarka Edna Buchanan, że „przyjaciele są rodziną, którą sobie wybieramy.” Te dwa cytaty idealnie oddają to, co przyświecało nam i nadal przyświeca w fundacyjnym dziele, które powstało i działa po to, by otaczać wsparciem stomików i ich bliskich, na ich, często, bardzo wyboistej drodze.
Bez względu na jakość tej życiowej drogi, warto podczas wędrówki mieć dobre towarzystwo. Takie, które nie ocenia, nie przyspiesza, nie szydzi, że za wolno idziemy, że marudzimy, bądź że przez łzy nie widzimy trasy… Przyjaciel poczeka cierpliwie i bez zbędnych komentarzy poda chusteczkę, a potem, wyjmie mapę i kompas i pokaże, że jak tylko połączycie siły, to trasa nie będzie taka straszna. Że dacie radę.
Czasami człowiecza droga życia jest autostradą. Szeroką, dwu lub nawet czteropasmową. Wygodną i z gruntu nie problematyczną. Pasy na jezdni, po bokach barierki i latarnie, by w nocy lepiej oświetlać trasę. Taka życiowa droga to sama przyjemność i zero przykrych niespodzianek. Można nią wręcz jechać na autopilocie i nie pilnować zbytnio drogi… Są jednak i inne…
Mogą przybrać postać zwykłej polnej, malowniczej dróżki. Takiej, którą da się przejść, ale trzeba uważać, bo czasami pojawiają się w niej mniejsze lub większe, niezabezpieczone niczym, dziury, które, gdy w nie wpadniemy, mogą spowolnić lub zatrzymać na bardzo długi czas.
Czasami życie jest jeszcze trudniejsze i przypomina wąską, krętą ścieżkę biegnącą tuż przy samej przepaści. A wokół tylko najeżone, nagie szczyty pionowych skał, które nie dość, że nie dają oparcia i alternatywnej drogi, to jeszcze przysłaniają błękit nieba. W chwili gdy trudno i strach paraliżuje przed kolejnym krokiem, warto mieć u boku kogoś, kto wesprze, gdy w mroku zgubimy cel tej trudnej podróży.
Trudno sklasyfikować przyjaźń, bo jej spektrum działania jest nieprawdopodobnie szerokie. Można jednak przyjąć, że prawdziwa przyjaźń zbudowana jest na mocnych fundamentach, które powstały nie z kalkulacji i wielu planów lecz często spontanicznie i z potrzeby serca. Wszystkie one opierają się na pomocy, wsparciu, ofiarności, poświęceniu i na czymś, co gwarantuje że razem są w stanie zdziałać rzeczy wielkie. Na wzajemności.
Zanim zamkniemy się we własnej bańce, izolując od świata zewnętrznego, zanim okopiemy się we własny bólu i tragedii, jaką często jest utrata zdrowia, wyłonienie stomii a co za tym często idzie absolutna zmiana życiowych planów i priorytetów, pamiętajmy, że przyjaźń, choć nie rozwiąże wszelkich naszych problemów to zdecydowanie sprawi, że ich ciężar nie będzie już tak absolutnie nie do udźwignięcia. Pomoże szerzej, jaśniej i bardziej obiektywnie spojrzeć na świat . Pokaże problem, z jakim się zmagamy, z zupełnie innej perspektywy.
Bo prawdziwa, dobra, mądra przyjaźń potrafi sprawić, że często na nowo zaczynamy widzieć sens i zbierać plony w miejscu, które już dawno spisaliśmy na straty, przyjmując, że nic już na nim nie urośnie.
I to w przyjaźni jest właśnie najwspanialsze, że wierzy w nas, choć my sami przestajemy w siebie wierzyć i widzi możliwości, choć my sami – często tylko czarną ścianę niemocy.
Przyjaźń ma różne oblicza i objawia się na wiele sposobów. Nie zawsze głaszcze po głowie. Częściej wymaga i zmusza do pracy, bo tylko ponowna aktywizacja może spowodować, że człowiek zamknięty we własnym cierpieniu znów poczuje potrzebę, by skierować się ku światłu.
Bez względu na to, jakich metod używa, najważniejsze są efekty. A te bywają imponujące, choć okupione wysiłkiem obu stron,
Przyjaźń dodaje sił fizycznych i psychicznych, nawet tam, gdzie wydaje się, że baterie są już całkowicie wyczerpane i nie ma szans na ich ładowanie.
Obecność, wsparcie i wiara drugiego człowieka powoduje, że na nowo mobilizujemy się i podnosimy mozolnie z poziomu, do którego sprowadziło nas życie. Bez względu na to, czy to ból psychiczny, fizyczny, czy oba na raz, bardzo trudno walczyć z nim w pojedynkę.
W tak trudnych sytuacjach, przyjaźń, bezinteresowne wsparcie i obecność drugiego człowieka, bądź w przypadku Bratnich Dusz, wielu ludzi dobrej woli – pomaga zrozumieć siebie i zaakceptować to, co trudne do zaakceptowania. Mocno dopinguje też w powrocie do normalnego życia, pomagając na nowo zbudować silną wiarę we własne siły i możliwości.
Przyjaźń to nie tylko lek pomagający ogarnąć i oswoić często trudną rzeczywistość. To nie tylko plasterek na wiele ran i latarnia oświetlająca wyboistą drogę. To też wielka odpowiedzialność a także – dar. A jak można przeczytać w jednej z opowieści o misiu Puchatku: „sztuka dawania podarunku polega na tym, aby ofiarować coś, czego nie można kupić w żadnym sklepie.”
I tak jest w istocie. Przyjaźni nie da się kupić. Można ją zdobyć, znaleźć, ofiarować. Można się nią podzielić lub ją pomnożyć. Ale nie można jej kupić. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza, że my ludzie zabiegani acz przedsiębiorczy, zaradni i samowystarczalni lubimy w gotowe rozwiązania. Takie wycenione i dostępne od ręki – wprost ze sklepowej półki. Nic to nowego, bo już lata temu podobną obserwację poczynił Lis przedstawiając ją Małemu Księciu, w powiastce filozoficznej autorstwa Antoine de Saint-Exupéry. Powiedział mianowicie: „ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół.” To bardzo surowy osąd, choć mocno zbliżony do faktycznego stanu rzeczy.
My ludzie, w przeważającej i – przerażającej większości, rzeczywiście nie mamy przyjaciół. Brak nam do tego wytrwałości, uważności, ofiarności, a przede wszystkim – czasu. Jednak, przy odrobinie dobrej woli, możemy ten stan rzeczy zmienić. I zmieniamy – co pokazuje chociażby nasza fundacyjna rzeczywistość. Bo odkryć i poznać swoją Bratnią Duszę to trochę jak wygrać los na loterii, tylko że tu nagroda jest o wiele bardziej cenna.
Choć Międzynarodowy Dzień Przyjaźni imiennie świętuje się tylko raz w roku, to myślę sobie, że dla ludzi, dla których przyjaźń jest chlebem powszednim, święto to trwa cały rok. A nagrodą za poświęcenie i uważność są nie tylko lody, dyplom i tort truskawkowy ale, co ważniejsze – uśmiech, wdzięczne spojrzenie i mocny uścisk człowieka, który w przyjaźni dostrzegł szansę, by znów stanąć twarzą w twarz ze światem i wejść – dosłownie i w przenośni, na wysoką górę. I zupełnie traci znaczenie fakt, że być może w troszkę innej już odsłonie, bo ze stomijnym woreczkiem przyklejonym do ciała.
…………………….
Uzupełnieniem dzisiejszego felietonu są zdjęcia dokumentujące, jak w praktyce ćwiczymy przyjaźń.
Te szybkie migawki z gór, znad wody i zrobione podczas serdecznych kaw – mówią jedno, ćwiczymy stale, pilnie i – z sukcesem
Tekst Izabela Janaczek
27.07.2023