Moc sprawcza zaczyna się w miejscu, w którym człowiek dostrzega, że ją ma. Bo ma ją każdy, tylko nie każdy potrafi w to uwierzyć. Moc sprawczą tracimy z różnych powodów. Sprawiają one, że przestajemy w siebie wierzyć. Zamykamy się wtedy w sobie, zaprzestając spierania się i mocowania ze światem i odsuwając, w jego najdalszy, najciemniejszy kąt. Od momentu utraty mocy sprawczej stajemy się widzami własnego życia. Ludźmi, którzy oglądają je tylko przez pancerną szybę.
Moc sprawcza zanika z różnych powodów. Jednym z nich jest wyłonienie stomii.
Jak "mocożerny" to powód mówią statystyki, informujące, że około 87% wszystkich stomików nie akceptuje swojego życia po wyłonieniu stomii. Tylko 13% oparło się niemocy i postanowiło o siebie zawalczyć. I szczególnie o tych ludziach chcemy tu mówić wierząc, że przykład życia stomików, którzy ze stomią chcą i mogą żyć dobrze, godnie i do syta, zadziała lepiej niż jakiekolwiek zapewnienia "na sucho".
By wciąż wątpiącym stomikom ukazać, że naprawdę "mogą" – wraz z naszym patronem, Siecią Sklepów Medycznych Med4Me, stworzyliśmy projekt, który nazwaliśmy po prostu: STOMIK MOŻE. Słowa te idealnie oddają motto, wszystkich tych, którzy w nie uwierzyli.
Nadszedł czas, by przedstawić Wam kolejnego wyjątkowego człowieka, który życiu ze stomią powiedział: "mogę, chcę i będę".
Bartosz Pisarski
bo o nim tu mowa, to nasz fundacyjny przyjaciel, Bratnia Dusza i sportowy motywator. Człowiek wielu talentów i zainteresowań, o czym wiemy z rozmów z nim, a także z dwóch wywiadów, których udzielił Fundacji, opowiadając o swoim życiu i ojcostwie. Bo Bartek, to nie tylko Bratnia Dusza, człowiek czynu i sportowiec. To także człowiek czynny zawodowo, mąż, tata, i stomik. I to w tej kolejności, co podkreślił podczas naszej rozmowy.
Bartek jest stomikiem od wielu lat. Wszystko zaczęło się, gdy był dzieckiem. To wtedy dowiedział się, że samotność (zwłaszcza ta szpitalna) w długie, czarne, pachnące sterylnym wręcz smutkiem noce, boli tak samo, jak okrucieństwo rówieśników, bezrefleksyjnie czerpiących satysfakcję z "bycia lepszymi" od smutnego, niepewnego siebie chłopca z woreczkiem na brzuchu. W tamtym okresie także Bartek był człowiekiem oglądającym świat zza pancernej szyby. Bał się konfrontacji z nim, choć jednocześnie świat ten go mamił i nęcił, kusił i zachęcał do wyjścia z tego mentalnego bunkra.
To wtedy pojawił się pierwszy bunt wobec życia, na jakie się godził, po wyłonieniu stomii. Bartek zawsze był waleczny, mimo społecznego ostracyzmu, który go spowalniał w marszu do normalności. Wbrew przeciwnościom starał się żyć tak, jak inni. Niestety, czasy, w jakich został stomikiem (był to rok 1997), nie dawały żadnych forów ludziom, w takiej jak on sytuacji. Brak wiedzy otoczenia i niechęć do jej poznania, nie poprawiały sytuacji.
Mimo to starał się żyć jak zwykłe dziecko, chodzić do szkoły i ćwiczyć na wf-ie, choć z uwagi na niedopasowany i nienajlepszej jakości sprzęt, nierzadko kończyło się to awarią, czy wręcz katastrofą, dziejącą się publicznie, na forum klasy.
Młody chłopiec, szkoła podstawowa, rozpaczliwa próba życia jak inni i czasy, gdy każda inność była piętnowana. Do wybory były dwie drogi – powrót do bunkra lub pozostanie poza nim. Dla Bartka wybór był prosty, choć droga do niego - niezwykle trudna.
Mogę!
Przełom przyszedł w wieku dojrzewania. To wtedy miłość do sportu, która tliła się w tym odrzucanym chłopcu, jako niespełnione marzenie, pokazała się w wielkim stylu. Mimo stomii, Bartek "dawał radę". W biegach i w siatkówce. Był sprawny, zwinny i szybki.
I to bardzo. Jak bardzo? Bardziej niż jego "normalni" rówieśnicy. I tego nie dało się nie zauważyć, zwłaszcza że w tamtych czasach, na podwórku szacunek miał ten, kto był dobry w sporcie.
Wtedy, jak powiedział mi Bartek, zmieniło się wszystko. Przede wszystkim - pojawiło się słowo "mogę".
Ten wrażliwy nastolatek zrozumiał nagle, że przyklejony do jego ciała woreczek nie ograniczał go, nie spowalniał i nie czynił gorszym od kolegów. Wtedy też zdał sobie w pełni sprawę, że nie chce myśleć o sobie w kategoriach "ofiary stomii". Przecież, nie był żadną ofiarą, był tylko i aż - zwykłym chłopakiem z niezwykłą historią, którą bardzo chciał wykorzystać do budowania nowego, lepszego życia. Jak mu poszło – zobaczcie sami.
"U mnie jest moc...Przywykłem do niej już"
jak powiedział mi Bartek, te słowa piosenki śpiewanej przez zespół Daab, mają dla niego duże znaczenie. Podobnie jak refren utworu, ale – po kolei. Jak mocno słowa te zainspirowały nastoletniego Bartka, niech świadczy fakt, że dziś ten utalentowany sportowiec, mówiący o sobie skromnie: "amator dążący do ciągłej sprawności", biega długie dystanse, pobijając swoje życiowe rekordy – i to mając stomię.
Zatem, patrząc na drogę i dokonania Bartka, czy stomię można albo – czy należy rozpatrywać w kategorii hamulca i pancernej szyby odgradzającej od świata?
Oczywiście, odpowiedzi będzie tyle, ilu stomików, bo to bardzo subiektywny temat, ale, dla własnego dobra, zdecydowanie warto stawić opór negatywnym myślom.
I choć bywa to bardzo trudne, najważniejsze, to zdać sobie sprawę, że także stomik zasługuje na to, by przekonać się, gdzie leżą granice jego mocy sprawczej.
Nie przyjmujmy z góry, że ona nie istnieje. Istnieje, trzeba tylko ją w sobie odkryć. A to nierzadko - proces długotrwały.
Jak powiedział mi Bartek, stomik to najpierw i przede wszystkim - człowiek, istota ludzka zdolna do czynów wielkich –zarówno względem innych jak i wobec siebie.
Warto
To małe słówko idealnie uzupełnia inne, równie niewielkie słówko, brzmiące: "mogę".
I właśnie te dwa krótkie słowa puentują drogę Bartka do miejsca, w którym go spotkałam i w którym wszyscy dziś go poznajemy. Dziś nie ma śladu po tym smutnym, oszołomionym cierpieniem i samotnością chłopcu. Jest mężczyzna, który ma wiele do przekazania tym, którzy dziś czują się tak, jak on kiedyś.
Małego Bartka napędzał wewnętrzny głód życia. Ktoś powie, że było mu łatwiej, bo dzieci mają ten głód życia wpisany w wewnętrzne ustawienia fabryczne. Nic bardziej mylnego. Różnica polega na tym, że my, dorośli, prawie nigdy nie oglądamy naszego, z definicji, trudnego świata w pastelach. Częściej wystarczają nam odcienie szarości. Natomiast dzieci z reguły patrzą na świat wielowymiarowo i to częściej niż rzadziej – widząc go w żywych kolorach. To sprawia, że odrzucenie i niezrozumienie boli jeszcze mocniej.
A mimo to – Bartek dał radę. Dziś jest z tego niezwykle dumny.
Żyje z całych sił i w pełni świadomie. Biega, bo może, bo to sposób na stres, powód do radości i przypomnienie, jak daleką drogę pokonał, by dziś świadczyć swoją osobą o tym, że warto móc. To niesamowite uczucie.
Walcz!
Gdy zapytałam Bartka, co go napędza, powiedział, że sprawczość i chęć pozostania sprawnym (właśnie to, a nie stomia). Chce tego dla swoich dzieci, dla swych bliskich i dla siebie samego.
Sprawczość napędza zdrową głowę, a zdrowa głowa pozwala osiągać życiowe rekordy. Wszystkie, nie tylko w biegach na 10 km.
Bartek zdradził mi, że chciałby przekuć tę wypracowaną sprawczość w coś dobrego, a bieg w koszulce z napisem #stomikmoże to świetna okazja, by zaintrygować i zaciekawić. A jest kogo! Wierząc napływającym ze świata medycyny informacjom, stomików przybywa i przybywać będzie. I to zwłaszcza, tych młodych, dla których stoma-pauza oznaczać może wyrok i mentalny bunkier - z pancernymi szybami.
Co chciałby powiedzieć im Bartek? Wiele ważnych, cennych i motywujących rzeczy. Mnie zdradził, że warto zacząć od jakiegoś mocnego hasła. Od czegoś, co włącza myślenie o możliwości działania. Idealnie pasują tu słowa refrenu wspomnianej wcześniej piosenki zespołu Daab, ponieważ jak zdradził Bartosz, i jego mocno one motywowały, gdy potrzebował przypomnienia, że może i że jest w stanie.
Zatem, w ramach puenty - przesłanie na dziś, dla wszystkich stomików, którzy nie wierzą jak bardzo mogą. A mogą i to naprawdę – bardzo.
Z dedykacją od Bartka, człowieka czynu, biegacza, taty, męża i stomika – zespół Daab i "Przesłanie z daleka":
"Walcz, walcz, walcz
Mój bunt przewyższy nawet bogów gniew
Walcz, walcz, walcz
Do końca dni..."
Tekst Iza Janaczek, na podstawie rozmowy z Bartkiem Pisarskim
Foto Bartosz Pisarski i archiwum Fundacji Stomalife
Dzień 12 października 2024 w biegowym kalendarium wspomnień zapisze się Bartkowi wyjątkowo pięknie. To w tym dniu pobił swój życiowy rekord na tej właśnie trasie, biegnąc przez wrocławski Las Osobowicki i na dystansie 5 km uzyskując czas 18 minut i 11...
Po ostatnim półmaratonie gdzie podczas Krakowskiego Biegu Nocnego, mimo „problemów technicznych”, Bartek spektakularnie pobił swój własny rekord sprzed roku, przyszedł czas na kolejne wydarzenie potwierdzające, w jak doskonałej biegowej formie aktualnie się...
Bieganie uzależnia! To słowa Bartka, który właśnie przebiegł 10 km w Krakowskim Biegu Nocnym, poprawiając swój rekord sprzed roku. Bieg odbywał się w dawnym grodzie Kraka, późnym wieczorem z 13 na 14 kwietnia. Na starcie, którym był krakowski...
STOMIK MOŻE ach, co to był za bieg! Kolejne wydarzenie sportowe z udziałem Bartka i kolejne emocje z tym związane już za nami. Cross Krotoszyński, który odbył się w niedzielę 24 marca – choć z uwagi na datę bardziej "wgłąb wiosny"...
STOMIK MOŻE – dziś Bartek zmierzył się z pierwszym biegiem sezonowym. Była to Wrocławska Dycha i bieg na dystansie 10 km. Tygodnie, miesiące przygotowań i bycia stale w formie – nie, nie tylko z okazji wiosennych sportowych wydarzeń, lecz tak po prostu -...