RAK, czyli straszne słowo na "R" - jak pomóc, by pomóc?

Lut 202404

RAK, czyli straszne słowo na "R" - jak pomóc, by pomóc?

Słowo "rak" zawsze kojarzy się i brzmi tak samo. Strasznie i ostatecznie.

Jakby sprawy nie przedstawiać, jakby nie łagodzić, to słowo, które nigdy nie wybrzmi lepiej i milej.

straszne-slowo-1.jpg

A co potem?

Co dzieje się gdy słowo to już wybrzmi i wciąż wibruje zarówno w pomieszczeniu jak i głowie?

Potem jest szok. I brak możliwości nabrania choć płytkiego oddechu. Suchość w ustach i niemożliwość wyartykułowania pełnego zdania, choć w głowie może wiruje tysiąc słów. Niedowierzanie i poczucie, że ziemia usuwa się spod stóp, a w dole przepaść...

Czy właśnie tak wyglądają pierwsze sekundy po otrzymaniu diagnozy?

Być może. Choć nie zawsze. Bo też i każdy, kto taką diagnozę otrzymuje, ma własny unikalny poziom przyswajania, zarówno stresu jak i wiadomości. Tych złych i tych z gatunku "nie do ogarnięcia". To samo dotyczy osób towarzyszących w chwili diagnozy tym, których życie zmienia się nieodwołalnie. Oni, tak jak i chorzy, wraz z ich diagnozą nabywają tej samej niebywałej kruchości. Warto o tym pamiętać.

straszne-slowo-2.jpg

Co oznacza diagnoza?

Zmiany. Dużo. Szybko. I często bez możliwości ich negocjacji.

Nową rutynę.

Utratę intymności.

Bezwzględnie "pomimo", zamiast "za".

Długotrwałe niże, burze, huragany. A także dzwoniącą ciszę, w której słychać bicie własnego serca.

I wszystkie te stany pogody nie są słyszalne dla innych. One dzieją się, dzień po dniu, w głowach osób mierzących się z tym, o czym inni wiedzą tylko z luźnych przekazów.

straszne-slowo-3.jpg

O raku można mówić i mówić. Można silić się na mądre słowa i określenia. Można domniemywać i podejrzewać. Można dawać rady, co powinno zadziałać, by się choć trochę lepiej poczuć psychicznie. Bo wiadomo, jak w głowie jasno, to jakoś łatwiej dostrzec i niebezpieczeństwa i szanse na ich ominięcie.

Napisano wiele rzeczy na temat raka. Powiedziano też. I zdecydowanie nie wszystkie i nie zawsze były w punkt i w porę. I nie chodzi tu o leczenie i strategię działania, by się fizycznie drania z organizmu pozbyć – to działka fachowców.

Chodzi o radzenie, jak sobie poradzić z szokiem, z wyparciem i z całym tym złem, którego, mimo woli walki, nie da się do końca wziąć na klatę. Ono oblepia człowieka tak szczelnie, że odbiera mu światło i tlen.

Bo rak taki jest. To trudny temat. To zły, wredny alien, który bez pytania ładuje się w cudze głowy, wątroby, trzustki, płuca, macice czy jelita. I dlatego osoba zmagająca się z nim wymaga (tak,wymaga, choć zazwyczaj nawet nie prosi) solidnego wsparcia i bycia obok.

straszne-slowo-4.jpg

I chodzi tu o odpowiedzialne bycie, a nie zaledwie bywanie.

Gdy czyta się w sieci komentarze w stylu: "trzeba myśleć pozytywnie, trzeba działać, trzeba się wziąć w garść. Ja to bym... Mój szwagier poradził sobie, ale on się tak z sobą nie cackał... Musisz o siebie zawalczyć, musisz być silny... musisz......musisz....MUSISZ..."

...to ma się ochotę zadać pytanie:

- ludzie, co z wami nie tak? Jak można tak po prostu, bez głębszej refleksji, z grubej rury, nie znając skali bólu, skali problemu i rokowań? Rak rakowi nie jest równy. Tak jak i odzew organizmu na agresywne leczenie. U jednych leczenie to zakończy się sukcesem i będzie wspominane, jako koszmar, który minął, podczas, gdy u innych zakończy się owszem, sukcesem lecz z powikłaniami. Na przykład takimi jak stomia.

Tylko pomyślcie - w nagrodę za wygranie z rakiem – stomia. Dla wielu, to żadne zwycięstwo, to tylko to przedłużenie koszmaru, tylko że w innej scenerii.

W takim momencie, niewiele jest mniej trafionych rzeczy, niż zdawkowe: "no trudno stało się, musisz myśleć pozytywnie"

straszne-slowo-5.jpg

O czym powinno się pamiętać?

W Dniu Walki z Rakiem, gdy więcej i głośniej mówimy o chorobach nowotworowych, warto głośniej wspomnieć też – że zdawkowa uwaga to nie uważność.

Że powierzchowne komentarze to nie wsparcie. Że "rady prawie-dietetyczne i prawie- psychologiczne" bez wiedzy, na jakim etapie jest leczenie i dlaczego nie ma efektu "wow", nie są radami, a komendami, którymi wielu "pomagających" zapewnia swojemu sumieniu alibi, a sobie - lepsze samopoczucie.

straszne-slowo-6.jpg

Człowieku,

jeśli nie stać cię na myślenie empatyczne – odpuść sobie mentorskie komentarze i złote myśli. Nie pomagają – ranią i szkodzą.

Jeśli nie potrafisz wczuć się w rolę osoby opiekującej się kimś w stanie terminalnym, daruj sobie uprzejme i pełne współczucia – "może lepiej dla wszystkich, gdyby umarła?"

Jeśli nie masz pojęcia, jak może czuć się człowiek bez piersi, macicy i perspektyw – nie mów mu, co u ciebie słychać, pokazując zdjęcia swojej żony w ciąży i bobasa na nocniczku.

Wsparcie i pomoc to także mądre i taktowne milczenie.

Serio.

A także zrzutka na lek, albo perukę. To pomoc w opłaceniu rachunków.

Wzięcie na spacer lub do zoo, dzieci koleżanki lub bratowej, która ma ciężkie dni po kolejnej chemii.
To odciążenie jej partnera lub męża, który nie ma głowy do regularnych posiłków i sam wygląda, jakby się miał przewrócić ze zmęczenia.

Osoba zmagająca się z rakiem martwi się wieloma sprawami. Często to nie tylko to, że wypadną jej włosy i że będzie wyglądać jak zombie. Także nie tylko to, że utną jej pierś i że, choć daje z siebie wszystko, to być może nie przeżyje leczenia. Pomimo tego, że tak bardzo się stara wytrwać.

Osoba zmagająca się z rakiem martwi się też o to, że jej partner źle wygląda i że znów nic nie jadł. Że dzieci żyją nienaturalnym życiem. Że ogród totalnie zdziczał, bo nie ma kto o niego dbać. Że okna nieumyte a tu już wiosna. Że pies zaniedbany i smutny. Że książki nieoddane do biblioteki i narośnie kara.

Mądre wsparcie to odciążenie ludzi, których głowy pełne są lęku i niepewności. To sprawienie, by się nie martwili, nie spalali na troskach o to, co bez problemu można ogarnąć ludźmi dobrej woli.

straszne-slowo-7.jpg

Człowieku, nie wiesz, co powiedzieć, a chcesz pomóc? Nic prostszego.

Weź na spacer psa przyjaciółki lub synowej, która jest po kolejnej chemii i źle to znosi. Niech odetchnie i ona i pies, który nie chce jej odstąpić na krok. On też przeżywa tą trudną sytuację.

Nagotuj obiadu na cały weekend dla jej partnera i dzieci, bo przecież przez weekend w szkole nie zjedzą. Albo pomóż ogarnąć im jakiś uczciwy catering. Rak rakiem, ale muszą mieć siły codziennie wstawać, by trwać przy kimś, kto toczy właśnie walkę swojego życia.

Posiedź z nią i potrzymaj za rękę. Zrób herbaty. Powiedz, że będzie dobrze, choćby nie wiem co – że jest dzielna, że jesteś z niej dumna i że świetnie jej idzie.

I taką samą terapię czułością i wsparciem przeprowadź z jej partnerem. On też tego potrzebuje.

Na raku najlepiej znają się praktycy. Ci, których dopadła diagnoza i ci, którzy w tej trudnej drodze z rakiem towarzyszą komuś dla siebie ważnemu. Dzień pod dniu.

Nie jesteś praktykiem, a chcesz pomóc? Zamknij buzię, otwórz oczy i przygotuj się na szybki kurs mądrego bycia obok.

Nie zawsze trzeba w złote myśli – owszem, to wygodne i szybko poprawia samoocenę – niestety, nie chorującego - a przecież o to powinno tu chodzić?

Dawanie wsparcia to coś, co wymaga wielkiej pokory. To stawianie się niżej, w roli słuchacza i obserwatora, a nie wszystko wiedzącego znawcy. To uważność, troska i cierpliwość. To także bycie pod ręką. To wreszcie stworzenie przestrzeni, w której człowiek zmagający się ze śmiertelną, nierzadko, chorobą, ma realną szansę tej trudnej sztuce zdrowienia w pełni się poświęcić.

To komunikat – jestem tu i zadbam o wszystko. Nie martw się i skup na tym, by do nas wrócić.

Nie myślcie, że to łatwe. To niebywale trudne. Ale przy odrobinie pokory i dobrej woli – osiągalne. Wystarczy być i słuchać. A jeśli już trzeba coś powiedzieć, niech to będzie pytanie:
Czego potrzebujesz? Jak mogę poprawić Twój nastój? Co mogę dla Ciebie zrobić, by naprawdę pomóc?

...................................
Tekst Iza Janaczek
Foto unsplash

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na