autor: Adam Dziki i Michał Fiedorowicz

 

Zebrania i konferencje w Zoomie, nauka w Teamsach – po ponad roku obserwowania twarzy w kamerkach komputerów – dostrzegamy nawet najmniejsze mankamenty urody. Podczas gdy w innych specjalizacjach chirurgicznych trwa zapaść, chirurdzy estetyczni przeżywają prawdziwy „Zoom Boom”.

„W kamerce mój nos nagle wydaje się za duży, taki nieproporcjonalny”, „Zauważyłem, że moje włosy się przerzedziły, stały się jakieś cienkie”, „Przez tę pandemię przestałam chodzić na siłownię, tłuszcz wylewa mi się z twarzy”, „Nie mogę się skupić, na zebraniach zamiast słuchać współpracowników, gapię się na moje kurze łapki” – tego typu skargi coraz częściej słyszą chirurdzy estetyczni. Po ponad roku obserwowania twarzy w kamerkach komputerów – coraz krytyczniej spoglądamy na swoje rysy i dostrzegamy nawet najmniejsze mankamenty urody. Chirurdzy estetyczni przeżywają prawdziwy „Zoom Boom”.

W kolejce po botoks

Chirurgia na całym świecie przeżywa zapaść. Z powodu pandemii COVID-19 w 2020 roku mogło zostać odwołanych lub przełożonych niemal 30 milionów planowych operacji – to szacunkowe wyliczenia, które w maju 2021 roku przedstawili na łamach „British Journal of Surgery” badacze z University of Birmingham. Badania wykazały, że pacjenci zakażeni wirusem SARS Cov-2 ciężej znoszą zabiegi chirurgiczne (szczegółowo o sprawie pisaliśmy w tegorocznym numerze wiosennym „Po Prostu Żyj” w tekście Chirurgia w dobie pandemii). Ale problem ten, jak widać, nie dotyczy chirurgii plastycznej – zwiększone zainteresowanie zabiegami obserwują specjaliści z całego świata – od USA, Japonii, Korei Południowej po Australię. Z szacunków British Association of Aesthetic Plastic Surgeons (Brytyjskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej) wynika, że liczba konsultacji on-line z zakresu medycyny estetycznej wzrosła w ciągu ostatniego roku o 70 proc., Amerykańskie Towarzystwo Chirurgów Plastycznych zaobserwowało wzrost na niewiele niższym poziomie – 64 proc. Wzrost dotyczy nie tylko wirtualnych konsultacji, ale i przeprowadzanych faktycznie operacji: American Academy of Facial Plastic and Reconstructive Surgery (Amerykańska Akademia Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej) szacuje, że pandemia doprowadziła do dziesięcioprocentowego wzrostu wykonywanych zabiegów, we Francji, jak wynika z danych French Society of Aesthetic Plastic Surgeons, liczba zabiegów wzrosła o 20 proc. Najchętniej wybierane zabiegi to: powiększenie ust, podkreślenie kształtu żuchwy, wolumetria policzków i korekcja nosa.

Trend ten obserwowany jest także w Polsce. W przeprowadzonym w marcu 2021 roku badaniu Laboratories Vivacy Poland na próbie 103 lekarzy, zajmujących się medycyną estetyczną w całej Polsce, prawie 50 proc. ankietowanych lekarzy specjalistów z zakresu medycyny estetycznej przyznało, że pomimo pandemii utrzymało lub zwiększyło poziom przychodów, a 38 proc. zanotowało wzrost zainteresowania oferowanymi zabiegami. Polacy, jak wynika z raportu, najczęściej decydowali się na zabiegi z wykorzystaniem toksyny botulinowej (83 proc.) i kwasu hialuronowego (70 proc.), a także mezoterapię (52 proc).

Izolacja sprzyja rekonwalescencji

Co sprawia, że w dobie światowego kryzysu zdrowotnego ludzie tak chętnie poddają się ingerencji chirurgów plastycznych? Pandemia przyczyniła się do pojawienia się zjawiska zwanego lockdown face, czyli zaburzonego postrzegania (związanego m.in. z częstymi rozmowami przez kamerkę w laptopie albo telefonie) swojego wyglądu. Z raportu opublikowanego w czasopiśmie naukowym „Facial Plastic Surgery & Aesthetic Medicine” wynika m.in., że standardowa odległość ludzkiej twarzy od ekranu komputera sprawia, że nasz nos wydaje się aż o 30 proc. większy niż jest w rzeczywistości, twarz wygląda na okrąglejszą, a oczy wydają się szerzej rozstawione. I choć większość z nas ma świadomość, że obraz naszej twarzy w kamerce czy na ekranie smartfona jest zniekształcony, coraz częściej chcemy „coś z tą twarzą zrobić”. Wynikający z pandemia obowiązek noszenia maseczek przyczynia się też do częstszego występowania problemów skórnych twarzy, takich jak trądzik lub wysypka. Specjaliści mówią o tworzeniu się nowej jednostki chorobowej, jaką jest MASKNE (ang. mask&acne, czyli maseczka + trądzik).

Ta sama praca zdalna, która wpędza nas w kompleksy, ułatwia też decyzję o dokonaniu korekty urody. Z badania przeprowadzonego przez Laboratoires Vivacy Polska wynika, że prawie 20 proc. pacjentów decyduje się na zabiegi wymagające dłuższego okresu rekonwalescencji, gdyż mogą po takim zabiegu spokojnie dojść do siebie w domowym zaciszu. Nawet jeśli zaistnieje potrzeba wyjścia z domu, mamy możliwość ukrycia szwów, siniaków bądź opuchlizny – pod maseczką.

Osobną kwestią są finanse; wiele osób w czasie pandemii rezygnuje z wyjazdów wakacyjnych, posiłków w restauracji, a nadwyżkę finansową decyduje się przeznaczyć na zabiegi z zakresu medycyny estetycznej.

Dysmorfofobia niejedno ma imię

Zdaniem specjalistów zjawiska Zoom Boom nie należy lekceważyć, ponieważ zbyt krytyczne podchodzenie do swojego wyglądu może prowadzić do rozwinięcia się poważnych zaburzeń psychicznych, takich jak cielesne zaburzenie dysmorficzne. Cielesne zaburzenie dysmorficzne (ang. Body Dysmorphic Disorder, BDD) to, jak definują autorzy tekstu Body dysmorphic disorder opublikowanego w „Postgraduate Medical Journal”, „zaburzenie psychiczne charakteryzujące się występowaniem ciągłych obaw związanych z przekonaniem o nieestetycznym wyglądzie lub budowie ciała”. Kryteria diagnostyczne zaburzeń psychicznych [Diagnostic and statistical manual of mental disorders] podręcznik American Psychiatric Association do kryteriów diagnostycznych dysmorfofobii zalicza m.in.:

  1. zaabsorbowanie jednym lub kilkoma spostrzeganymi defektami lub wadami w wyglądzie, które są niezauważalne lub uważane za niewielkie przez innych;
  2. powtarzające się zachowania (np. przeglądanie się w lustrach, nadmierne dbanie o wygląd, uszkadzanie skóry, ciągłe upewnianie się co do wyglądu) lub powtarzające się myśli (np. porównywanie swojego wyglądu z wyglądem innych);
  3. zaabsorbowanie powodujące klinicznie znaczący dystres lub upośledzenie w społecznej, zawodowej lub innej ważnej sferze funkcjonowania osoby.

W 2018 roku zespół dr Neelam A. Vashi, dermatolog z Boston University School of Medicine, opisał na łamach czasopisma „JAMA Facial Plastic Surgery” niepokojące zjawisko, które nazwał „snapchatową dysmorfią”, polegające na obsesyjnym dążeniu przez pacjentów do wyglądu, jaki udaje się uzyskać dzięki aplikacjom filtrującym nasze zdjęcia np. na Snapchacie. Filtry te umożliwiają m.in. wygładzenie twarzy i poprawę jej owalu, wybielenie zębów bądź korekcję nosa. „Jakkolwiek filtry, które dodają kwiaty lub uszy zwierzęcia do fotografii, są po prostu ozdobą, efekty innych wywołują presję, aby wyglądać w określony sposób. Można sądzić, że powoduje to, że tracimy kontakt z rzeczywistością, ponieważ spodziewamy się doskonałego i przefiltrowanego wyglądu w prawdziwym życiu. (…) Dla lekarzy ważne jest zrozumienie wpływu mediów społecznościowych na wizerunek ciała i samoocenę, aby skuteczniej leczyć pacjentów” alarmowali autorzy badań w tekście Living in the Era of Filtered Photographs. Wpływ zjawiska „snapchatowej dysmorfii” obserwowali chirurdzy w wielu krajach. Z przeprowadzonej przez American Academy of Facial Plastic and Reconstructive Surgery ankiety wynika, że 55 proc. chirurgów plastycznych miało w roku poprzedzającym publikację w JAMA pacjentów, którzy chcieli poddać się operacji, by „lepiej wyglądać na selfie”.

To, jak zgubny wpływ mają nowe media na samoocenę ich użytkowników, pokazał eksperyment „Selfie Harm” przeprowadzony przez brytyjskiego fotografa Johna Rankina dla agencji M&C Saatchi. W serii zdjęć fotograf sportretował 15 nastolatek w wieku od 13 do 19 lat. Następnie poprosił je, by za pomocą filtrów i aplikacji do obróbki zdjęć poprawiły swoje portrety tak, by można je opublikować w mediach społecznościowych. Większość uczestniczek wprowadziło dość radykalne zmiany w wyglądzie, m.in. powiększając oczy i usta, wygładzając cerę. Żadna z nich nie zdecydowała się na publikację zdjęcia bez zmiany swojego wyglądu. „Filtry, które umożliwiają poprawianie urody, są czymś niezwykle niebezpiecznym. Narzędzia, które działają jak Photoshop, powinny być przedmiotem większej debaty etycznej” – komentował swój projekt Rankin.

Leczenie osób z zaburzeniem dysmorficznym powinno, zdaniem ekspertów, obejmować terapię kognitywną, pomocne jest także włączenie antydepresantów. Chirurdzy przestrzegają przed wykonywaniem u osób, u których podejrzewa się BDD – kolejnych operacji. Z badań wynika, że mniej niż 10 proc. osób z BDD poddanych operacji jest zadowolonych z jej efektu. Zabiegi mają skutek wręcz odwrotny, chory jest coraz mniej zadowolony w własnego wyglądu.

Może więc zamiast obsesyjnie wypatrywać w kamerce laptopa kolejnej, zmarszczki lepiej czasem wyłączyć wizję podczas spotkania i spokojnie napić się kawy w piżamie?

Bibliografia

  1. Rajanala, M.B.C. Maymone, N.A. Vashi, Selfies Living in the Era of Filtered Photographs, https://www.liebertpub.com/full/doi/10.1001/jamafacial.2018.0486.

K.A. Phillips, The Broken Mirror: Understanding and Treating Body Dysmorphic Disorder, Oxford University Press, 2005.

COVIDSurg Collaborative, Global guidance for surgical care during the COVID‐19 pandemic, „British Journal of Sourgery” vol. 107, 15 kwietnia 2020, https://academic.oup.com/bjs/article/107/9/1097/6120694.

  1. Veale, Body dysmorphic disorder, „Postgraduate Medical Journal”, 80 (940), 2004, s. 67–71, https://pmj.bmj.com/content/80/940/67.

American Psychiatric Association, Diagnostic and statistical manual of mental disorders: DSM-5, Arlington, VA, American Psychiatric Association 2013, s. 235–264, https://tule.pw/hihy.pdf.

Body Dysmorphic Disorder Foundation (fundacja pomagająca osobom zmagającym się z dysmorfofobią), https://bddfoundation.org.

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na