17 Listopad 2024
Lis 202401
Dzień 1 listopada to dzień, do którego każdy z nas podchodzi inaczej. Jedni neutralnie i trochę z obowiązku, inni z nutką melancholii i lekkiego żalu, a jeszcze inni z ogromnym ładunkiem cichej rozpaczy, bezsilności i pustki.
To, jak przeżywamy ten bardzo nastrojowy dzień, w dużej mierze zależy od tego, kogo wspominamy i jak długo nie ma go już wśród nas.
Czas leczy rany?
Nie zawsze i nie do końca. Sentencja, zarówno ta, jak wiele podobnych, ma za zadanie podnieść nas na duchu, nakierować na lepszy i bardziej optymistyczny tok myślenia.
Jednak, czy „czas leczy rany” lub czy „to, co nie zabija - wzmacnia”, zależy tylko i wyłącznie od wrażliwości każdego z nas. Podobnie temat przedstawia się z podejściem do ciężkiej choroby. Jedni podchodzą do niej zadaniowo, używając nomenklatury wojskowej i uważając, że należy z nią walczyć, inni traktują ją jak długą i często nadludzko trudną podróż, którą praktykują codziennie.
Ktoś powie, że to „semantyka”, ktoś inny, że to „nadmierne przywiązywanie wagi do słów”, tymczasem jak pokazuje życie, dla wielu z nas słowa mają ogromne znaczenie. A w dniu 1 listopada, gdy stoimy nad grobami ludzi dla nas ważnych, często to właśnie one do nas wracają. Słowa. Te wypowiedziane zarówno w miłości, jak i gniewie. Te nigdy niewypowiedziane – również.
Czy czas leczy rany, czy tylko znieczula lub przyzwyczaja do odczuwanych codziennie emocji? – to rzecz indywidualna i niebywale intymna. I warto uszanować każde na nią spojrzenie.
Warto też wyciągnąć wnioski, by nie żałować słów, które nie padły, lub które paść nie musiały, bo choć 1 listopada obchodzimy dzień pamięci tych, którzy odeszli, nad miejscem ich doczesnego spoczynku gromadzimy się wraz z innymi, wciąż żyjącymi osobami, dla których, gdy jest na to czas, bardzo często czasu nie mamy.
Także stomik może odejść… choć najczęściej odchodzi zbyt wcześnie
Dla bliskich, którzy zostają po tej stronie życiowej bramy, każde odejście kogoś dla nich ważnego jest zbyt wczesne, za szybkie i nie w porę. Przecież tyle jeszcze można było powiedzieć, przekazać, razem zrobić, zobaczyć i przeżyć.
Zwykło się mówić, że Dzień Wszystkich Świętych to dzień refleksji nad przemijaniem.
Być może, choć bardziej do syta będzie, gdy myśl tę uzupełnimy o obserwację, że jest to też dzień snucia pięknych wspomnień ale i wyciągania wniosków.
Większość z nas chyba nigdy tak do końca nie przygotuje się na pożegnanie kogoś bliskiego. Bo jak przygotować się na to, że nigdy więcej nie poczuje się ciepła dłoni kogoś dla siebie ważnego i nie zrobi już razem ani jednej rzeczy? Że nie usłyszy się śmiechu swojej mamy, córki lub siostry i że nie przytuli się już nigdy syna, brata lub taty?
Każdy dany nam czas na cieszenie się bliskością tych, o których upomina się wieczność, jest zbyt krótki. I dlatego tak mocno go strzeżemy.
Nieuchronność to niechciany bonus, który wraz z życiem dostaje każdy z nas. Z tego samego powodu doświadczamy również bólu nieludzko trudnej asysty podczas odchodzenia kogoś nam bliskiego.
Ryzyko za szybkiego odchodzenia to coś, z czym mierzą się także stomicy i ich bliscy, z uwagi na fakt, często dramatycznego powodu wyłonienia stomii. Co roku w tym czasie jeszcze dobitniej uświadamiamy sobie, jak mocno nas wszystkich dotyka przemijanie. Często o fakcie tym rozmawiamy także nad grobami tych, którzy tu byli, a teraz uporczywie ich nie ma, parafrazując słowa Wisławy Szymborskiej.
W ten sposób dochodzimy właśnie do odpowiedzi na pytanie, dlaczego tłoczymy się na cmentarzach w tym jednym konkretnym dniu, żywym gwarem na chwilkę odbierając śpiącym na wieki ich wieczny spokój.
Wszystko to po to, by spotkać tych, z którymi być może na nowo możemy się po ludzku emocjonalnie „zabliźnić”. Póki jest na to czas.
Zamiast kolejnego dnia – wspomnienie poprzednich...
Dla (zbyt) wielu naszych Przyjaciół ze stomijnym workiem nie będzie już kolejnego wschodu słońca, porannej kawy, uśmiechu i czułego: „cieszę się, że cię widzę”.
Wielu naszych Przyjaciół i Bliskich dziś jest z nami już tylko w wymiarze duchowym, we wspomnieniach słów i gestów. I by zaznaczyć, że pamiętamy, iż Byli kiedyś także fizycznie, palimy dla Nich dziś symboliczny znicz pamięci.
Bycie obok to wspólne przeżywanie szczęścia i dramatów. To wspólne plany, marzenia ale i rozczarowania. To targowanie się z losem i żarliwe modlitwy, o więcej czasu razem. To wzajemne się oswajanie, a jak pisał w swej powiastce filozoficznej, Antoine de Saint-Exupéry – „decyzja oswojenia niesie z sobą ryzyko łez”.
Wspomnijmy więc dziś ciepło tych, którzy odeszli zbyt szybko. Być może w takiej chwili wielu nam zakręci się w oku łza, a być może zadrży ręka zapalająca znicz. Być może też załamie się głos, lecz mimo to, co chcemy wyrazić wybrzmi wyraźnie i z mocą: „drodzy Przyjaciele, dziękujemy Wam za wspólny czas. Jak to dobrze, że byliście”.
Dzisiejszy artykuł dedykujemy naszym Przyjaciołom, którzy przemierzają już zupełnie inne ścieżki i drogi. Szczególnie ciepło myślimy dziś o Tych, którzy odeszli w tym roku. A są nimi:
„Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych” - Gabriel García Márquez (dziennikarz, powieściopisarz, działacz społeczny)
Tekst Iza Janaczek
Zdjęcia: archiwum Fundacji STOMAlife oraz pixabay