17 Listopad 2024
Kwi 202418
To dzień planowanego wjazdu do Turcji. Po skróceniu pobytu w Iraku, Szymon postanowił jak najszybciej dotrzeć do Turcji. Zwiedzanie Iraku okazało się trudne, wręcz niemożliwe, przemieszczanie się po nim – czasochłonne i nie do końca bezpieczne. Z tych powodów 59. dnia swojej wyprawy Szymek był już w drodze do Turcji.
Z hotelu wymeldował się rankiem, kierując się na Mosul. To miasto, w którym do dziś widać zniszczenia dokonane podczas jego okupacji przez bojowników Państwa Islamskiego. Choć minęło już wiele lat od tamtych wydarzeń, (przejęcie Mosulu przez ISIS w 2014, odbicie go z rąk ekstremistów w lipcu 2016 roku) rany zadane miastu widać do dziś.
Już chyba zawsze Irak najbardziej kojarzyć się będzie Szymkowi z masą wojskowych kontroli, dokonywanych na tak zwanych checkpointach, które ustawione przy drogach zatrzymywały kierowców do rutynowych kontroli. I dziś zatem – by tradycji stało się zadość, Szymek został zatrzymany tuż przed wjazdem do Mosulu. Tym razem – nie było tak służbowo i nieprzyjemnie. Tym razem było tak, jak Szymon pamiętał z innych miejsc – gościnnie i sympatycznie. Panowie w mundurach zaprosili go do koszar i ugościli czym chata, hmmm, czym koszary bogate – czyli kaszą z kurczakiem. Na tym obiedzie w niecodziennym dość miejscu Szymek nie był sam, wraz z nim zaproszenie otrzymał także Szwed - Pelle Duveblad, przemierzający bezdroża Bliskiego Wschodu na rowerze - jadąc z Bagdadu do Szwecji. Po wspólnym posiłku panowie ruszyli dalej, choć każdy w innym tempie.
Wjazd do Mosulu to przygnębiające doświadczenie. Po cudach Dubaju i Abu Dabi, a także tych widzianych w Katarze czy Bahrajnie, smutne, zniszczone budynki ze śladami kul domagały się powagi i refleksji. Tak jak wspomniał kilka razy Szymek - Irak to nie jest kraj do uprawiania komercyjnej rekreacyjnej turystyki i pewnie długo jeszcze nie będzie. Zniszczony konfliktami zbrojnymi, nieufny i mocno niedoinwestowany, nie ma oferty dla turystów oczekujących tego, co dostać mogą na przykład w ZEA.
Bliski Wschód to miejsce zróżnicowane pod wieloma względami, widać to na przestrzeni kolejnych przejechanych przez Szymona kilometrów i kolejnych odwiedzonych miejsc. Daleki Orient to nie tylko zapach kadzidła, śpiew, taniec i biesiady, to także niedostatek, smutek, niedostępność i surowość rysów, którą aż za dobrze widać było na ulicach Iraku. Jak podkreślił Szymon, Irakijczycy to ludzie przyjaźni, ale – on sam zdecydowanie częściej spotykał żołnierzy, niż cywilów, a z żołnierzami trudno było o jakąś mniej oficjalną interakcję. Ta w koszarach przed Mosulem należała do absolutnych rzadkości i tym bardziej cieszyła.
Z Mosulu do granicy był już tylko przysłowiowy rzut beretem. Tuż przed przejściem granicznym Szymek spotkał motocyklistę z Australii, który jechał w odwiedziny do mamy. Okazało się, że panowie mają wiele wspólnego – to miłość do dalekich wypraw w nieznane. Matthew, poznany na granicy Australijczyk, na dwóch kołach przemierzył niebagatelny kawał świata. Wyjechał z Sydney, przejechał przez Afrykę, Bliski Wschód, zmierzając przez Azję do Europy, a ściślej mówiąc do mamy mieszkającej w Wielkiej Brytanii.
Panowie przekroczyli razem granicę z Turcją i ruszyli dalej razem, w myśl zasady – że w towarzystwie jest bezpieczniej, a w ciekawym – milej.
Jak wspomniał Szymek, to była najszybciej pokonana granica podczas całej tej podróży. Takie miłe pożegnanie ze strony mało gościnnego Iraku.
Jako, że zaczęło się ściemniać, panowie postanowili poszukać miejsca na obozowisko, w którym mogliby rozbić namioty i pozostać w nich do rana, by dalej ruszyć już z dziennym światłem. Znaleźli, wydawać by się mogło, idealne miejsce, lecz gdy zjechali z asfaltu na szutrową boczną drogę, Matthew najechał na drut kolczasty. Zatrzymali się więc, próbując uwolnić koło motocykla od tej niespodziewanej blokady. W chwilę później zostali otoczeni przez uzbrojonych wojskowych żądających wyjaśnień.
Nerwową sytuację udało się opanować, ale nocleg na dziko nie był już możliwy. Wojskowi nakazali Szymonowi i Matthew udać się do pobliskiego miasta i poszukać hotelu. Te względy bezpieczeństwa spowodowane były niestabilną sytuacją przygraniczną. Według wojskowych, właśnie w tej okolicy, niedaleko granicy z Syrią, często dochodzi do porwań i ataków terrorystycznych. To były argumenty, z którymi się nie dyskutuje, i panowie dyskutować nie zamierzali.
Na szczęście, do cywilizacji nie było daleko i dość szybko udało im się znaleźć miasteczko i hotel.
Tekst: Iza Janaczek
Foto: Szymek Bogdanowicz