Stomia jest moją siłą

Stomia jest moją siłą mówi stomiczka z Chełma, jedna z uczestniczek sesji zdjęciowej Stomia to symbol zwycięstwa

Nazywam się Joanna Bonecka. Mam 27 lat i pochodzę z Chełma. Stomiczką jestem od 2015 roku. W sesji zdjęciowej chciałam pokazać sobie, ale też innym dziewczynom, że ze stomią można normalne żyć i wyglądać fajnie. Chciałam pokazać innym, że nie trzeba się bać i chować w czterech ścianach, ponieważ takich osób jak my jest w Polsce coraz więcej.

Niektórzy chorzy myślą, że są sami ze swoim problemem. Nie zawsze można trafić na osoby szczere i otwarte na takie tematy jak stomia, więc pokazanie, że jest nas dużo i że można spokojnie działać w tym temacie było dla mnie bardzo ważne.

Szczerze mówiąc, na początku było mi bardzo ciężko z tym, żeby czuć się naprawdę kobieco, ale teraz czuję się tak w 100 procentach. Czasami myślę, że czuje się lepiej ze sobą niż osoby, które są w pełni zdrowe. Stomia daje mi nowe możliwości i też dużo pewności siebie. Historia mojej stomii buduje to kim i jaka jestem.

Kto mnie wspiera? Mam kochanego męża, który właśnie podkreśla, że jest fajnie, że w czymś wyglądam dobrze, że jestem super i żebym nic w sobie nie zmieniała. I właśnie takie odważne sesje są taką wisienką na torcie, ponieważ można tu pokazać całą swoją kobiecość.

Innym dziewczynom stomiczkom z pewnością powiedziałabym, żeby się nie bały, bo to nie jest powód do płaczu i zamartwiania się, tylko symbol naszej wygranej walki. To jest pokazana nasza siła. Manifestujemy to w trochę w inny sposób od kobiet, które swoja wygraną pokazują byciem fit, czy robieniem sobie tatuaży. Dla nas to ten worek jest symbolem prawdziwego zwycięstwa podkreśla Joanna.

Historia Joanny

Choruje od 2001 roku i przeszłam najróżniejsze perypetie, ale nie mam czasu się smucić i zastanawiać nad tym, co przeszłam. Żyłam jak każde normalne dziecko urodzone w latach dziewięćdziesiątych zabawy na dworze z przyjaciółmi i rodzeństwem. Na komunię prezent w postaci wyjazdu do Rzymu. Pojechałam z rodzicami, nie pamiętam dzisiaj ile czasu tam spędziliśmy, ale pamiętam, że to właśnie wtedy choroba się uaktywniła.

Zaczęłam strasznie chudnąć, wyglądałam jak cień siebie sprzed kilku miesięcy. Wróciliśmy do Polski i zaczęło się. Codziennie byłam z rodzicami u innego lekarza. Każdy niestety mówił co innego. Diagnoz usłyszałam chyba z tysiąc, a żaden z przypisanych leków nie działał, było tylko gorzej.

W końcu trafiłam do miejscowego szpitala, tam wstępnie rozpoznali co mi jest i kazali natychmiast jechać do szpitala do Lublina. Lekarz na izbie przyjęć jak mnie zobaczył był przerażony. Pytał czym mnie leczyli, a wtedy mama całą reklamówkę leków wysypała mu na biurko. Trafiłam na oddział gastroenterologii.Zaczęło się leczenie.

Po około 2 tygodniach od włączenia leczenia nastąpiły ogromne zmiany w moim wyglądzie. Sterydy zrobiły swoje. Bardzo bałam się wrócić do szkoły, bo moi rówieśnicy znali mnie inną. W końcu 3 klasę skończyłam w domu. Do 4 klasy poszłam już do innej szkoły. Wspaniali nauczyciele i dzieciaki. Te trzy lata skończyłam już normalnie.

Potem już sporadycznie trafiały się wizyty w szpitalu. Niestety w liceum stan moich jelit pogorszył się. W drugiej klasie LO musiałam wrócić do zajęć indywidualnych tym razem w szkole. Znów trafiłam do szpitala dziecięcego w Lublinie. Po badaniach, uzupełnieniu hemoglobiny i jako takim postawieniu na nogi zostałam przekazana do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Diagnoza choroba Leśniowskiego-Crohna. Zostałam włączona do programu leczenia biologicznego, niestety mogłam przyjąć tylko trzy dawki ze względu na wiek. Zbliżała się moja osiemnastka.

Do Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie trafiłam w czerwcu. Okazało się, że leczenie na mnie nie działa, a stan mojego organizmu pozostawia wiele do życzenia. Antybiotyki załagodziły stan zapalny praktycznie do minimum, a odżywki w kroplówkach postawiły mój organizm na przysłowiowe nogi, żeby można było dalej działać. Dalsze działania to kolejna operacja. Tym razem już całe jelito grube poszło do kosza. Miałam nadzieję, że dadzą mi sterydy, niestety okazało się, że jak w przypadku alkoholika czy narkomana, gdy organizm jest już czysty, podanie środków odurzających spowoduje nawrót problemu, tak samo było ze mną i sterydami.

Byłam jednak spokojna. Za 6 miesięcy miałam wziąć ślub z najlepszym i najukochańszym facetem na świecie i nie miałam czasu na chorowanie i głupoty, miałam jest jeszcze tyle spraw do ogarnięcia!

Po tym wszystkim doszłam do wniosku, że lepiej wcześniej poddać się operacji, a nie walczyć do ostatniej chwili, gdy organizm jest mega zmęczony walką o remisję. Może gdybym odważyła się wcześniej na operację nie miałabym takich przebojów.

Ślub się odbył, mąż mnie wspiera, pracuję ze świetnymi dzieciakami, stomia mi nie przeszkadza, czego chcieć więcej? dodaje Joanna.

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na