Autor: Małgorzata Kalicińska

 

No, stomia. Peripherals. Urządzenie peryferyjne, używając określeń komputerowych. Tak mi to opisał mój znajomy stomik, kiedy pierwszy raz się z tym zetknęłam. Krzysiek. Silny, wielki mężczyzna, po wypadku samochodowym paraplegia i sto problemów. Jeden
z nich, to sprawy związane z wydalaniem. Dla każdego człowieka to rzecz wielce intymna, osobista i nagle trzeba się jakoś zupełnie inaczej obsłuży. On najpierw nie ruszał się z domu, kilka lat! Spięty tym właśnie problemem, ale kiedy przekonał się,
że na wszystko jest rada, z pomocą lekarza dał się namówić na stomię. Później dał się namówić na pierwsze wyjście z domu i… zaczął. Dzisiaj żyje normalnym życiem. (Na tyle, na ile pozwalają bariery architektoniczne – sarkam razem z nim i wieloma innymi,
ale to jest zupełnie inny temat).

Następna była Mania, Majeczka, moja sąsiadka, która stała się pierwowzorem bohaterki mojej książki „Lilka”. Majka była moja sąsiadką „przez ogródek”. Nie raz rano wychodziłyśmy boso na trawę, w koszulach nocnych, z kawą w ręku i gadałyśmy budząc się powoli.
– Patrz, mszyce – mówiła Majka – No…. – odpowiadałam jeszcze senna – biedronki by się zdały.

Majka zachorowała na raka szyjki macicy. Po brachyterapii i pierwszej chemii lekarz zlekceważył bóle pleców. Powstały nacieki na kości i na jelita. Trzeba było wykonać stomię. Pamiętam jak razem to oswajałyśmy, jak jej tłumaczyłam, że to „urządzenie zewnętrzne”,
że to zmiana miejsca aparatu wydalania, ale może nawet to będzie wygodniejsze od obecnie zepsutego?

Ważna jest rozmowa. Czasem potrzeba długo rozmawia, rozganiać uprzedzenia i lęki. Opisałam to. Majka wkrótce zaakceptowała woreczki i rytuały.

Później był program, w którym razem z Michałem Wiśniewskim, Marysią Rotkiel, Dominiką Kraśko – Białek i Kazią Szczuką spotkałyśmy niezwykłego Jerzego Truchanowicza – mężczyznę silnego, radosnego, zwycięskiego, który ze stomii nic sobie nie robi. Znaczy
to – nie rozczula się nad faktem jej posiadania. Żyje pełnią życia, zdobywa góry, łazikuje bez najmniejszych problemów, podkreślając, że na wypadach to nawet wygodniejsze, bo toalet w Polsce jak na lekarstwo, a on nie musi szukać krzaczka… Uroczy,
męski.

A niedawno Misiek – młody chłopak, „wózkers”, czyli jeżdżący na wózku. Od urodzenia paraplegik. Mój korespondencyjny kumpel. Skończył osiemnaście lat i zadecydował – STOMIA!

Jak sam pisze, to bardzo zmieniło jakość jego życia i dało większy komfort. Zwłaszcza, że zaczął studia. Cytat „Informuję Cię, że jestem zupełnie innym człowiekiem. Nawet nie wyobrażałem sobie, jak ten malutki drobiazg może podnieść samoocenę, spowodować,
że będę tak szczęśliwy! Budzę się rano i nie ukrywam, w końcu mogę poczuć bez pampersa, że mam coś poniżej pasa, hehe… a mówię to, w końcu jako facet! Szwy mi zdjęli i powiedzieli, że wszystko wygląda dobrze, a stomia wygląda bardzo dobrze… Nawet
worki zamówiliśmy na koszt NFZ… dostaliśmy zlecenie!” Miło się to czyta.

Mieszka już sam, bez opiekuńczej Mamy. Czuje się tak dobrze, że nie podejmuje tematu o stomii: „(…) pisałem przecież, że jest super! Aaaa! Chcesz żebym coś o mojej stomii tak najaktualniej? Proszę!

Do decyzji o założeniu stomii zmusiło mnie marzenie opuszczenia domu rodzinnego i wizja, a raczej chęć usamodzielnienia się choć w tej sferze (jestem na wózku). Z kilkumiesięcznej perspektywy (tyle minęło od operacji) mogę powiedzieć, że była to moja
najlepsza decyzja w życiu! Pozbyłem się dyskomfortu i życia w wiecznej obawie: ,,Boże! Żeby w towarzystwie nie doszło do żadnej wpadki! Teraz mogę cieszyć się wielogodzinnymi spacerami, większą pewnością siebie, studiami w wymarzonym mieście, a nawet
częstszym uśmiechem (kto by pomyślał). Jeśli masz taki problem jak ja, jeśli jesteś chory lub odczuwasz dyskomfort z przyczyn fizjologicznych – zdecyduj się na stomię! Będziesz NOWYM, a przede wszystkim INNYM człowiekiem!”

Lubię Michała za siłę, za optymizm i radość życia. Za to, że ma poczucie humoru, zapas autoironii i odwagę rozmawiania ze mną na bardzo różne tematy, a przecież ani my rodzina, ani ja chrzestna czy co. Ot, pani pisarka, starsza o… wiele lat.

Ustaliliśmy z Miśkiem, że takie internetowe „przyjaźnie”, (cudzysłów zamierzony) są na tyle kruche, że MOGĄ się rozpaść, rozmyć, więc nic w tym dziwnego, że po naszym pierwszym spotkaniu na Dniach Książki na Mazurach popisaliśmy do siebie „gęściej”, a
teraz piszemy rzadziej. Ale serdeczność i chęć powiadamiania o życiowych ciekawostkach pozostała. Plotkujemy też!

Stomia Miśka, to małe miki w porównaniu z przepukliną oponowo rdzeniowo wózkową, czy co tam jeszcze mu Matka Natura zafundowała.

Tak, jest wózkersem, stomikiem, ale power ma jak młode cielę. I za to go autentycznie podziwiam. Przydałoby mu się też jakieś miłe bzykanko, ale w Polsce to jest tabu przez wielgachne T, nie ma trenerek wolontariuszek, czy odpłatnych, które w innych krajach
(Australia, Niemcy, Stany) potrafią, wiedzą jak, sprawić erotyczną frajdę osobom mającym problemy głównie z samoakceptacją, a czasem ze zwykłą fizjologią. Mało kto wie, że gdy po złamaniu kręgosłupa ciało odmawia frajdy tam, gdzie do tego nawykliśmy,
okolice erogenne „przenoszą się” i trzeba ich poszukać. Pamiętacie słynny film Nietykalni? Philippe miał tę frajdę z masowania… uszu. Mam nadzieję, że i Miśkowi ta sfera życia też się poukłada. Na razie studia, nowy rozdział jak widać przynoszący
mu radość, choć oczywiście przynudza, że trzeba zakuwać.

Czasopisma o stomii, jako jedyne pokazują, że życie codzienne, erotyczne, sportowe, zabawowe i na innych płaszczyznach jest właściwie niezaburzone. A Jerzy Truchanowicz twierdzi nawet, że lepsze. Jeden z bohaterów książki Lilka uświadamia Mariannie, że
stomików nie widać, nikt z nas nie wie, kto w otoczeniu ma stomię, bo to temat niekonwersacyjny, niewidoczny i stąd tak mało znany. Edukacja! To takie ważne!

Jako była pani od biologii uważam, że w szkole średniej na biologii właśnie zbyt wiele uczniowie wkuwają rzeczy mniej ważnych, niż ludzkie ciało. Za mało wiedzą o własnym organizmie, o ułomnościach i chorobach. Stąd taki poziom niezrozumienia, zdumienia
faktem, że ktoś z najbliższego otoczenia albo pojawiający się nagle w otoczeniu jest nieco odmienny.

A stomia to dobre wyjście przy problemie niemożności defekacji, albo braku nad nią kontroli. Potrzebny jest dobry sprzęt, dokładne szkolenie i pozytywne nastawienie, skoro na cuda liczyć się nie da. To jest wyjście z kłopotliwej sytuacji, ratunek, alternatywa.
Jak wskazują liczne przypadki – ze stomią da się żyć. . Może potraktować to „komputerowo”? Jak powiedziałam na początku – peripherals?

Tak, wiem: „Łatwo ci mówić”. Przerobiłam te nastroje z Majką, ale jeśli to jest jedyne, sensowne wyjście, to albo się z tym pogodzić, zaufać, nauczyć, albo zamartwiać się. Majka podjęła decyzję szybko. Krzysiek i Michał też. No, bo jak inaczej?

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na