Stoma-frustracja - co robimy nie tak?

Sie 202416

Będzie fajnie - mówili. Będzie lepiej – mówili. Zobaczysz, będzie inaczej – odczujesz różnicę – mówili.

No i rzeczywiście. Wielu stomików odczuwa różnicę. Tylko polega ona na tym, że jest tak samo źle, jak było, tylko teraz – z innego powodu. I to cała różnica.

To frustrujące uczucie bezsilności odbiera motywację i chęć do tego, by patrzeć w przyszłość z optymizmem. Miało być lepiej, a jest źle, tylko z innej przyczyny.

STOMA-FRUSTRACJA-1.jpg

Co robię nie tak?

Kiedy nie ma u nas fajerwerków, a u innych są, i pojawia się nam w głowach takie pytanie, to znak, że jesteśmy na właściwej drodze, by i u nas były.

Pytanie: „co robię nie tak?” to dobra, solidna podstawa do tego, by życie ze stomią było życiem, a nie zaledwie funkcjonowaniem. Bo niezbywalnym faktem jest to, że stomia to nowe, lepsze i jakościowe życie... Tylko czasami, by to dostrzec i poczuć, trzeba trochę więcej cierpliwości. I trochę więcej pracy własnej.

U sporej grupy stomików start nowego życia, tego ze stomią, to bardzo trudne doświadczenie. Zarówno dla nich samych, jak i dla ich bliskich.

Wielu stomików przed operacją wyłonienia dołącza do grup wsparcia. Mogą tam obserwować życie stomików, dowiadywać się, jak ono wygląda, i zdobywać informacje, jak może wyglądać u nich samych. I owszem, to wstępne przygotowanie jest nie do przecenienia, pamiętajmy jednak, że to tylko teoria. Prawdziwe życie z prawdziwą stomią bazuje na praktyce, a tę trzeba przyswoić sobie jak najszybciej, z uwagi na fakt specyfiki tego nowego życia.

I tu zaczyna się problem, bo nie wszyscy potrafią tak szybko się przestawić i wejść w nową rutynę pełną nowych słów, rzeczy i tematów do zapamiętania.

I wtedy, nierzadko okazuje się, że na monitorze komputera i potem – w głowie, zmiana woreczka była rzeczą prostą i do zrobienia migusiem, jednak gdy trzeba było testować temat już na serio, okazywało się, że jest jednak ciut inaczej niż w internecie.
Bardziej prawdziwie.

Gdy więc pojawia się pytanie – „co zatem robię nie tak”? Pierwszą odpowiedzią jest – nie dajesz sobie wystarczającej ilości czasu.

Dajmy więc sobie czas i nie porównujmy się do innych. Każdy w innym tempie dochodzi do stoma-równowagi. Każda stomia jest inna, każda historia, która do niej doprowadziła – także. Inny jest każdy człowiek, u którego ją wyłoniono i inną ma odporność psychiczną, poczucie humoru i podejście do życia.

STOMA-FRUSTRACJA-2.jpg

Stomia uczy cierpliwości

I to jest najprawdziwsza prawda. Uczy też pokory i dystansu do siebie. Poczucie humoru na własny temat to coś, co pomaga przetrwać wiele ciężkich i krępujących momentów. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy nie jest nam do śmiechu, warto pozwolić dojść do słowa odrobinie optymizmu. Dystans do siebie ratuje głowę i sytuację. Z kolei jego brak powoduje, że każdy problem staje się przeszkodą nie do sforsowania.

Choć dla wielu może to brzmieć niedorzecznie, warto w każdej życiowej sytuacji patrzeć na siebie z większym dystansem. Dlaczego?

Ponieważ jego brak powoduje poczucie bycia obnażonym. Podchodząc do tematu woreczka i siebie z nim z ogromną powagą i (nad)wrażliwością, często jesteśmy święcie przekonani, że wszyscy o nim wiedzą i wszyscy go widzą.

STOMA-FRUSTRACJA-3.jpg

 

STOMA-FRUSTRACJA-4.jpg

 
 

Z reguły osoby dopiero co po wyłonieniu ubierają się tak, by nic, absolutnie nic nie sugerowało, że mają coś, czego nie mają inni.

I naprawdę – bywają w tym kamuflażu mistrzami. Jeśli jednak z jakiegoś powodu okaże się, że woreczek będzie się odznaczał pod ubraniem i ktoś to zauważy, to – czy od tego, faktu niebo spadnie nam na głowy? Zwłaszcza, gdy będzie to

ktoś zupełnie nam nieznany, ktoś spotkany przypadkowo na ulicy, w restauracji lub w kinie?
No właśnie :)

STOMA-FRUSTRACJA-5.jpg

Obserwujmy siebie, ale też – obserwujmy innych, patrzmy, jak patrzą na nas (jeśli w ogóle to robią). Dajmy sobie czas na ugruntowanie się w przekonaniu, że nasza stomia jest nasza i tylko nasza. I, pamiętajmy, że nawet jeśli ktoś zauważy woreczek czy wypukłość pod ubraniem, nie będzie to oznaczać niczego strasznego. Będzie to jedynie oznaczać, że ktoś zarejestrował jakiś szczegół w okolicy naszego pasa. I, nawet jeśli zawiesił na nas dłużej wzrok, zupełnie nic z tego nie wynikło.

Takiego podejścia do swojej stomii można się nauczyć. I jest to absolutnie wykonalne. Potrzeba tylko czasu i - dystansu do siebie.

STOMA-FRUSTRACJA-6.jpg

Stomia. Oczekiwania vs rzeczywistość

Ze stomią miało być lepiej, tymczasem nie jest. Mamy żal, że ograniczyła nam życie, że miała być antidotum na to, czego doświadczyliśmy. Tymczasem teraz też jest źle, lecz dla odmiany – z innego powodu.

Jesteśmy rozżaleni, zniechęceni i pełni zahamowań.

Skoro inni dali radę i - mimo stomii - ruszyli do przodu, warto zastanowić się, co tak naprawdę stoi za zamkniętą postawą wobec zmian, jakie wraz ze stomią nastąpiły w naszym życiu.

Lubimy uważać, że za wszystko, co się dzieje, odpowiada stomia.

Że to jej wina. Że przez nią się nic nie da. Że miało być normalnie, a nie jest... Stomia definiuje wszystkie porażki i niemożliwości. Czy jednak na pewno to właściwa ocena sytuacji?

STOMA-FRUSTRACJA-7.jpg

Spójrzmy na to z innej strony:

  • Inni nie wstydzą się nosić bikini, mimo woreczka. Nas paraliżuje sama myśl założenia białego t-shirtu i jasnych spodni. My i strój plażowy to kompozycja, która nie istnieje nawet w sferze marzeń.
  • Inni bez skrępowania podróżują, uprawiają sporty, nie martwiąc się tym, że woreczek przecież może się odkleić. My siedzimy w domu, bo perspektywa zmiany woreczka w miejscu publicznym odbiera resztki odwagi.
  • Inni nie stronią od życia towarzyskiego. My ograniczyliśmy je do wyjść do sklepu po pieczywo albo tylko do pracy. Bo co, jeśli ktoś zobaczy?
  • Inni sami zmieniają sobie woreczek, a nas blokuje nawet myśl, że moglibyśmy. Albo umiemy i zmieniamy, lecz – nawet z wzorowo zaopatrzoną stomią tak profilaktycznie trzymamy się na uboczu życia. Blokuje nas strach. Że woreczek się odklei. Że stomia zacznie wydawać dźwięki. Że wszyscy się dowiedzą. Że nie wytrzymamy ciekawskich spojrzeń.

Wraz z wyłonieniem stomii, wielu z nas oczekiwało, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nasze życie się zmieni. Samo. I bez naszego udziału. A kiedy się okazało, że zmiany będą potrzebować architekta i wykonawcy - odpuściliśmy.

Czy zatem to stomia jest głównym winowajcą, czy jest nim raczej nasza psychika, zupełnie niepotrafiąca zaakceptować myśli, że każda zmiana wymaga czasu i pracy własnej?

STOMA-FRUSTRACJA-8.jpg

 

STOMA-FRUSTRACJA-9.jpg

 
 

A co by się stało, gdybyśmy się odważyli?

Wyjść z domu, pójść nad jezioro, spędzić weekend na łódce, bądź na rowerach, albo w spa?

No właśnie? Co nam szkodzi spróbować? Iść do przodu, we własnym tempie i na własnych zasadach?

Czego się boimy? A może to nie strach, a konformizm? Tę stronę mostu wszak znamy. Idealnie nie jest, ale jest stabilnie… A gdyby tak zajrzeć, co jest dalej? Niebo na pewno nie spadnie nam na głowy od tak zdrowej ciekawości :)

STOMA-FRUSTRACJA-10.jpg

Skoro tyle przetrwaliśmy, skoro tyle wytrzymaliśmy, skoro tak bardzo marzyliśmy o tym, by znów czuć się dobrze, co nas ogranicza, by sprawdzić, czy - tak jak inni - i my sami możemy z tą stomią tak po prostu normalnie żyć?

Może warto zaufać tym, którzy pokazują, jak zwyczajne i dobre może to być życie.

By to sprawdzić, wystarczy (tylko i aż) - odważyć się i – spróbować.

Tekst: Iza Janaczek
Zdjęcia: archiwum Stomalife, w których nasi Przyjaciele Stomicy
dokumentują efekty swojej stoma-cierpliwości :)

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na