Nasze dzisiejsze spotkanie Bratnich Dusz w Krakowie zaczęło się z wielkim hukiem – dosłownie i w przenośni. Kiedy wszyscy zbierali się w kawiarni, a rozmowy dopiero nabierały tempa, drzwi otworzyły się z impetem, a w progu stanął… smok wawelski. No dobrze, nie całkiem prawdziwy, ale nasz kolega, który postanowił wprowadzić trochę smoczej magii w szare, smogowe popołudnie. W pełnym kostiumie, z ogonem i dumną smoczą miną, od razu rozkręcił atmosferę.
Zaczęliśmy jednak od bardziej przyziemnych tematów – dosłownie, bo smog w mieście to wyzwanie. „Jak żyć?”, pytaliśmy z humorem, ale i powagą. Ktoś sugerował zakup domowych oczyszczaczy powietrza, inny podpowiadał, że najlepsze są maseczki, a jeszcze ktoś dodał, że w zasadzie smog to świetna wymówka, żeby unikać joggingu.
Nie zabrakło też rozmowy o „półeczkach”. Tak, o dużych biustach. Były chwile śmiechu, gdy jedna z nas powiedziała, że jej biust to niemal podręczna półka na kawę (gdyby tylko kubek stał stabilnie!), ale i refleksji – bo przecież to nie tylko zabawny temat. Kręgosłupy cierpią, a odpowiednia bielizna to czasem wyzwanie na miarę walki ze smokiem.
Potem rozmowa potoczyła się w różnych kierunkach – od przeprowadzek („czy jest możliwa przeprowadzka bez chaosu?” – odpowiedź: nie) przez wspomnienia operacji i brachyterapii, aż po kwestie życia z ileostomią. Dowiedzieliśmy się, że płyn do kontrastu przy ileostomii przelatuje tak szybko, że trzeba pić go tuż przed badaniem, a nie godzinę wcześniej, jak to jest w standardowych przypadkach. „Życie na czas – dosłownie” – skomentował ktoś z uśmiechem.
Smok wawelski (czyli nasz kolega) dumnie wędrował między krzesłami, zahaczając ogonem o kubki z gorącą czekoladą. A ta była tak pyszna, że nawet gdyby smok ją wylał, pewnie i tak zamówilibyśmy drugą porcję. No i czego się nie robi dla pamiątkowych fotek.
Na koniec pojawił się temat parków z wodami leczniczymi – dokładniej w Sforzowicach. Ktoś zachwalał, ktoś inny wspominał zapach „zgniłych jajek”, a my zaczęliśmy planować wspólną wycieczkę. Bo przecież woda zdrowia doda – przynajmniej teoretycznie.
Po spotkaniu nie rozeszliśmy się od razu. Wybraliśmy się jeszcze razem do szpitala, odwiedzić koleżankę. Tam przenieśliśmy trochę śmiechu, trochę rozmów na poważnie – bo przecież tak już jest u nas. Zawsze z sercem i zawsze razem.
Smog, smoki i półeczki – w Krakowie było dziś wszystko, co trzeba, żeby poczuć, że jesteśmy jedną wielką smoczą rodziną.
14 grudnia 2024