24 Grudzień 2024
Gru 202312
Przedsmak magii świąt zalewa nas już od listopada.
Choinki, reniferki i świąteczne ozdoby wjeżdżają na sklepowe półeczki i regały w miejsca, gdzie jeszcze dzień wcześniej stały znicze i lampiony na Dzień Wszystkich Świętych.
Wszystko błyszczy i migocze. Wszędzie świąteczne promocje, świąteczne okazje i świąteczne reklamy zachwalające lukier na piernik, nowy telefon, foto-książkę, karpia w galarecie, leki na wzdęcia z powodu zbyt dużej ilości karpia w galarecie i te na dobry sen, kiedy głowa pęka od całej tej magii.
By dopełnić tego szczęśliwego świątecznego obrazka, ze sklepowych głośników lecą świąteczne szlagiery. Wciąż i wciąż od nowa te same, a po galeriach snują się dekadenccy Mikołaje i zmęczone życiem aniołki, wypatrujące końca zmiany. Podsumowując krótko - jest na miarę naszych czasów, czyli głośno, nachalnie i - zdecydowanie za wcześnie.
I oto magia świąt w całej swej nowoczesnej rozciągłości i krasie. Jednak, jak głoszą legendy, mimo tej dość nachalnej promocji: "nowoczesnych świąt po nowemu", można je przeżyć inaczej czyli: "po swojemu". I choć trudno oprzeć się pokusie, przyspieszenia, gdy inni też pędzą – da się. Naprawdę.
Magia świąt a statystyki
Utarło się, że w okresie przedświątecznym wydajemy pieniądze chętniej, częściej i z lżejszym sercem. W końcu – to raz do roku, więc można zaszaleć. Co ciekawe, tak samo tłumaczymy sobie większe wydatki z okazji wakacji lub urodzin dziecka. I nie ma w tym nic złego – pracujemy – wydajemy. Proste, zwłaszcza kiedy cieszy. Tylko.. Czy wciąż cieszy?
Według badań przeprowadzonych przez Amazon, we współpracy z Instytutem Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS, tegoroczne święta bez wielkiego rodzinnego ucztowania pokoleniowego chce spędzić aż 70% pytanych.
Co mogło wpłynąć na tak radykalną zmianę trendów? Według badanych:
- błędnie pojęta magia świąt rozpoczynająca się za wcześnie,
- presja narzuconej przez media sztucznej, chwilowej szczęśliwości,
- imperatyw bycia dla wszystkich, który niszczy ducha jaki, tak naprawdę powinien przyświecać wspólnemu świętowaniu.
Magia świąt czy szał magii w porządkach?
Mikołajki, czyli dzień świętego Mikołaja nieoficjalnie rozpoczyna czas przygotowań do świąt. Wtedy też rozpoczyna się prawdziwa świąteczna gorączka. Ostatnia prosta zanim "Bóg się narodzi". To już tuż tuż a my w proszku. Jest dokładnie tak, jak w kolędzie: "mizerna cicha, stajenka licha" – czyli podłogi nie umyte, okna nie wypucowane, kafle nie nabłyszczone, a i firanki wołają o pomstę do nieba. Całe szczęście, że to zima, i odpada koszenie trawnika.
Rzucamy się więc w wir prac domowych, jakbyśmy przez całą resztę roku totalnie nic w tym temacie nie robili. Wciąż pracując i wcale nie zwalniając tempa, wrzucamy sobie, do już przepełnionego terminarza, kolejne tematy, które trzeba będzie zrealizować przed świętami, by było magicznie. Budujemy logiczny, ułożony w punktach plan - jak ze wszystkim zdążyć. Obmyślamy i kupujemy prezenty. Często takie z efektem "wow", bo święta spędzamy z całą rodziną i nie można wypaść na tle innych tak po prostu słabo. Robimy listę potraw i koniecznych do ich przygotowania wiktuałów. Dokańczamy remonty, sprzątamy, szorujemy parkiety, polerujemy rodowe srebra, trzepiemy dywany i myjemy okna – choć pogoda taka, że w piętnaście minut efekt jest taki sam, jak przed tą karkołomną, w grudniowy ziąb, operacją. Kolejnego dnia wstajemy z tępym bólem głowy, zatkanym nosem i stanem podgorączkowym. I trudno powiedzieć, czy to skutek uboczny mycia okien w zimie czy efekt magii świąt.
Kiedy już dom lśni i błyszczy, że perfekcyjna pani domu nie znalazłaby ani odrobiny kurzu, może wreszcie przyjść Sanepid... To znaczy, maleńki Jezus, oczywiście. Choć przy skali działań porządkowych, wielu nie ma stuprocentowej pewności, czy aby na pewno.
Bo tak naprawdę, smutne jest to, że rok w rok powtarzany rytuał obsesyjnego sprzątania na święta, powoduje, że człowiek się zastanawia, na kogo my tak naprawdę czekamy i czyje urodziny obchodzimy, rozstawiwszy uprzednio wszystkich po kątach i sprzątając jakbyśmy zacierali ślady zbrodni, a nie - szykowali dom na wyjątkowy czas.
My, pokolenie świętujące swe pierwsze Gwiazdki w czasach słusznie minionych, ten porządkowy imperatyw wynieśliśmy z własnego dzieciństwa. Wynieśliśmy też, co w zasadzie stoi w mocnym konflikcie z szałem świątecznych porządków - dbanie o swoje otoczenie. Z reguły jest więc u nas względnie czysto i schludnie, co najwyżej trzeba zetrzeć kurze, poodkurzać dywan i umyć naczynia. Skąd więc ten szał odsuwania mebli i sprzątania za nimi, trudno tak naprawdę zrozumieć. Najgorsze jednak, że tym przymusem infekujemy młodsze pokolenie. które ni jak nie odnajduje się w potrzebie sprzątania w spiżarce tylko dlatego, że goście przyjdą i będą siedzieć w salonie.
Magia świąt – nie rusz, to na święta!
Nie chodzi nawet o to, czy to wszystko zjemy. Ważne, by było w domu. Bo prawdziwa i ogarnięta pani domu jest przygotowana na każdą okazję. Na większy apetyt domowników, na spontaniczny najazd gości i na wizytę kolędników, w ilości sztuk: zbyt wiele.
I choć na co dzień nie jesteśmy specjalnymi tradycjonalistami, bywamy nimi od święta, to znaczy – na święta. Dlatego 12 dań + coś słodkiego to absolutny świąteczny must have. Do tego jeszcze pierniczki, ciasteczka kruche, orzechowe rogaliki i takie fikuśne cudeńka z kokosem.
Zaprzęgamy do roboty całą rodzinę bądź same ślęczymy w kuchni do późnych godzin nocnych, pilnując tych wypieków aż do świąt jak Cerber dostępu do Hadesu, tylko po to, by po świętach wpychać te pyszności, cokolwiek już drugiej świeżości, wszystkim i każdemu z osobna zmieniając mantrę z przedświątecznej "nie rusz to na święta" na "no jedz, bo się zmarnuje"...
Ale zanim do tego dojdzie, dopisujemy do listy sprawunków rzeczy, z których te wszystkie cuda powstaną i upychamy konieczność stania w kolejkach do już i tak za ciasnych rubryczek terminarza.
Magia świąt czyli rodak rodakowi - rodakiem
Co rok już w listopadzie wielu z nas zaczyna odczuwać stres przed grudniem. Pogarsza się nam nastrój na samą myśl o tym, że trzeba będzie jakoś godnie i w ogóle – jakoś przeżyć cały ten świąteczny magiczny czas.
Choć wiemy, jak się to skończy, podejmujemy wyzwanie i, co gorsza, infekujemy tą misją innych. Ten przymusowy świąteczny wspólny czyn skutkuje często skutkiem odwrotnym do zamierzonego. Nie jest świątecznie, magicznie i tak jak w reklami - a wręcz przeciwnie. Jest żal, pretensje, zniecierpliwienie i wygórowane oczekiwania. Nie wytrzymujemy presji i nie potrafimy przejść do porządku dziennego nad tym, że inni też.
Święta to czas, w którym wszystko musi być idealne. Bez względu na skutki uboczne.
Tkwimy więc w niekończących się kolejkach, czekając na koszyk i potem, w kolejce do kasy. Słuchamy niewybrednych komentarzy i doświadczamy, na własnej skórze, ludzkiej, nieskrępowanej, bezinteresownej złośliwości, która swój początek ma już na parkingu, gdy pani w wozie znanej marki staje na dwóch miejscach parkingowych, mówiąc żebyś to ty wyluzowała, gdy grzecznie zwracasz uwagę, że można zaparkować inaczej.
Potem tylko jeszcze walka o ostatni płat karpia, szyneczkę w ziołach i o swoje miejsce w kolejce, które nie wiedzieć czemu według innych to im się należy.
I już... Kolejny etap przygotowań odhaczony. Pozostaje czekać na finał, który według statystyk, z początku tych rozważań, także ma w sobie niewiele z magii.
Magia świąt czyli co my tak właściwie robimy nie tak?
Absolutnie wiemy, co robimy nie tak. I choć mamy świadomość, że w tym roku będzie dokładnie tak samo, jak w zeszłym i poprzednich, wielu z nas przywdziewa świąteczną maskę i wpada w świąteczną rolę - generała i...ofiary. Dla rodziców, dla dzieci, dla krewnych. Rzadko kiedy, lub nigdy – dla siebie.
Potrzeba zadowolenia wszystkich gasi wewnętrzne światło i zabija entuzjazm. Sprawia, że czujemy się niewystarczająco dobrzy i nie dość zaradni. Chcąc stworzyć święta jak z bajki, jak z reklamy i jak z romantycznej komedii, zapominamy, że bez nas, choćbyśmy jak się starali - wcale takie nie będą.
Bez nas – to znaczy bez naszej energii, dobrego nastroju, szczerego, a nie – zmęczonego uśmiechu i świadomej obecności.
Magia świąt i co zrobić, by ją poczuć
Mówiąc najprościej – wyluzować i pozwolić na to samo innym.
Ponadto:
Magia świąt istnieje w nas
Zewsząd zalewa nas poczucie, że musimy jak w reklamie, jak w filmie i tak, jak mają inni... Choć oni często myślą tak samo zerkając ukradkiem na nas. Chcemy lepiej, piękniej i tak, by było magicznie.
I w tym pędzie zapominamy o istocie tego wyjątkowego czasu.
O celebrze niezwykłych urodzin Niezwykłej Dzieciny. Bez względu na to, czy w Niego wierzymy czy nie, historia potwierdza, że Był, Żył i Pokazywał, że najważniejsza jest bliskość, troska o siebie nawzajem i miłość.
Nic nie wspominał o karpiu, makowcu czy myciu okien. Jeśli więc już świętujemy te Niezwykłe Urodziny, zróbmy to tak, by naprawdę były niezwykłe i byśmy tę niezwykłość mogli poczuć.
Bo faktem jest, że ta magiczna niezwykłość świąt naprawdę istnieje. Jest w normalności, pozbawionej komercyjnej wrzawy. W cichym tańcu ognia w kominku. We wspólnym uścisku i zwykłej rozmowie. W grze w scrabble, w statki i w grzybobranie. W kolacji przy świecach i dźwiękach nastrojowej muzyki.
Jest i w spokoju i w radosnym gwarze. W kojącej ciszy i w życzliwym rozgardiaszu. W tłumie bliskich gości i w kameralnym gronie.
Magia świąt jest tam, gdzie ją czujemy. Tak naprawdę i po swojemu.
............................................
Tekst Iza Janaczek
Foto pixabay