Wywiad z Kamilą Raczyńską-Chomyn
Rozmawia: Agnieszka Fiedorowicz
„Jak ci nie wstyd?!”, słyszymy od dzieciństwa na każdym kroku. W efekcie wychowania w kulturze wstydu, jako dorośli wstydzimy się wszystkiego: własnego ciała, seksualności, chorób, poglądów… Jak przestać się wstydzić i nie dać się zawstydzać, pokochać na nowo swoje ciało i nabrać pewności siebie – rozmawiamy z Kamilą Raczyńską-Chomyn, doulą, pedagożką i edukatorką seksualną, współautorką napisanej wraz z Pauliną Klepacz i Aleksandrą Nowak książki Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu.
Agnieszka Fiedorowicz: „Jak ci nie wstyd?!”, słyszymy od dzieciństwa na każdym kroku…
Kamila Raczyńska-Chomyn: Kultura zawstydzania ma się niestety w Polsce świetnie, zwłaszcza w przypadku dziewczynek. Te, dorastając, na każdym niemal kroku słyszą: „To nie wypada” i „Jak ci nie wstyd?”.
AF: Obiektem zawstydzenia najczęściej jest nasze ciało.
KR-CH: Tak, ciało jest postrzegane jako coś brudnego, grzesznego, coś, co trzeba zasłaniać nie tylko przed obcymi, ale także przed rodziną i – co gorsza – przed samą sobą.
AF: Ja jako córka internistki i ginekologa zostałam wychowana zupełnie inaczej. Tematy ciała, nagości, seksualności nigdy nie były tabu dla moich rodziców. Mogłam pytać o wszystko i dostawałam na moje pytania kompetentne odpowiedzi.
KR-CH: Rozumiem cię. Ja też wychowałam się w podobnym, choć nie lekarskim, domu. Z jednej strony bardzo szanowano moją intymność, nikt bez pukania nie wszedł do mojego pokoju, nie czytał mojej korespondencji, ale z drugiej – rodzice uczyli mnie, że nagie ciało nie jest czymś, czego trzeba się wstydzić. Uczyli mnie też, że pod prysznicem na basenie trzeba się rozebrać, żeby dokładnie się umyć.
AF: Możemy się podśmiewać, ale to nie jest polska norma. Kiedy ja myję się z córką na polskim basenie pod prysznicem nago – nieraz widzę te karcące spojrzenia innych kobiet.
KR-CH: Mycie się w kostiumie jest niehigieniczne, podobnie jak siedzenie w kostiumie w saunie – to jest dodatkowo niebezpieczne, bo możesz się poparzyć gorącym kostiumem. I powie ci to każdy…
AF: Poza Polską. Nam na przykład zwrócono uwagę w saunie w Czechach.
KR-CH: Wystarczy wyjechać za bliską granicę, do Czech czy na północ, by zrozumieć, że to, co my uznajemy za normalne, nie wszędzie jest normą. My z mężem mamy doświadczenie saunowania w krajach skandynawskich. Tam widoczne jest zupełnie inne podejście, wychodzące z założenia, że nagość w pewnych sytuacjach, takich jak sauna, badanie lekarskie czy poród – jest naturalna. I kropka. Ja sama tego doświadczam, gdy towarzyszę w porodach jako doula. Rodzimy się nadzy i zaraz po porodzie jesteśmy kładzeni na nagiej skórze mamy. Co więcej, jak wynika z badań, ten kontakt skóra do skóry – jest kluczowy dla prawidłowego rozwoju dziecka, sprawia, że wydzielają się hormony, takie jak oksytocyna, które poprawiają nam samopoczucie, relaksują, obniżają ciśnienie krwi, wspomagają tworzenie więzi. W pierwszych miesiącach życia dziecko najlepiej rozwija zmysły, dotykając swoich rodziców, wąchając ich, a nawet smakując. W miarę, gdy maluch dorasta, uczy się najpierw rozumieć odrębność własnego ciała od ciała mamy, a następnie uczy się, jak poznawać i akceptować swoje ciało, obserwując innych domowników i ich stosunek do nagości oraz ciała w ogóle.
AF: Ale w Polsce to wciąż wyjątek, a nie reguła. Według badań SPBS 75 proc. z nas nie rozebrałoby się w domu w obecności najbliższych. Aż 94 proc. badanych po 45. roku życia w żadnym wypadku nie pokazałoby się nago swemu dziecku.
KR-CH: Wielu rodziców reaguje nerwowo, gdy dziecko na przykład wejdzie do łazienki i zobaczy ich nago. Ale pamiętajmy, że dziecku nagie ciało nie kojarzy się z seksem. Dla dziecka nagość i ciało są neutralne. To my – dorośli – seksualizujemy ciało i wszystko, co z nim związane. Ten efekt jest dodatkowo wzmacniany w procesie wychowania i socjalizacji do ról płciowych. Polskie dzieci, a szczególnie dziewczynki, wciąż słyszą, głównie od matek: „Zasłoń się”, „Nie wypada, abyś się tak ubrała”, „Prowokujesz” itp. Wstyd jest świetnym narzędziem kontroli społecznej, ale skala tego zjawiska, jest większa, niż przypuszczałam.
AF: Piszecie o tym z Pauliną Klepacz i Aleksandrą Nowak w swojej najnowszej książce Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu.
KR-CH: Zszokowała nas nie tylko skala zjawiska, ale też fakt, że najczęściej dziewczynki zawstydzane są nie przez mężczyzn, ale przez inne kobiety: matki, ciotki, nauczycielki. W jednym z badań przeprowadzonych na potrzeby książki Ola Nowak zapytała o doświadczenie wstydu studentki SWPS-u. Okazało się, że były one zawstydzane już od najmłodszych lat. Przykładowe zdarzenie: nauczycielka kazała uczennicom podnosić ręce do góry i jeśli widać było choć kawałek nagiej skóry pod bluzką – wstawiała im uwagi.
AF: Inna z opisywanych przez was dziewczynek została nazwana „niewdzięczną” przez pedagożkę szkolną, gdy zgłosiła, że nie podobają jej się zaczepki kolegi z klasy. Zaczepki te, jak piszecie, miały „wyraźnie seksualny charakter. Było to łapanie za pasek od stanika, ocieranie się, cmokanie, a nawet przyciskanie dziewczynki całym ciałem do ściany i obłapianie”.
KR-CH: I najgorsze jest to, że kiedy poszła do pani pedagożki, by poskarżyć na tę przemoc i otrzymać pomoc, usłyszała, że „powinna być wdzięczna za takie zainteresowanie”. Dano jej do zrozumienia, że chłopcy mogą robić z jej ciałem, co chcą, że reagowanie na przemoc jest niegrzeczne i że uroda – atut kobiety – kiedyś przeminie, a ona pożałuje wtedy, że była wybredna.
AF: Nie dość, że mamy się wstydzić, to jeszcze mamy się czuć winne temu, że nasze ciało jest…
KR-CH: Naszym ciałem! Ale słyszymy, że to ciało „prowokuje”, „kusi”. I same jesteśmy winne, że nas zgwałcono lub molestowano, bo chodziłyśmy ubrane „zbyt wyzywająco”. Tymczasem badania pokazały już wielokrotnie, że strój ofiary nie ma żadnego znaczenia w kontekście napaści seksualnej. Zwłaszcza że do przestępstwa zgwałcenia dochodzi najczęściej w domu, a sprawca w trzech na cztery przypadki doskonale zna ofiarę, ponieważ jest jej (byłym) mężem lub partnerem, szefem, kolegą z pracy… Ale winę zrzuca się na kobietę – jest to właśnie klasyczny slut-shaming.
AF: Czym jest slut-shaming? Jak go zdefiniować?
KR-CH: Slut-shaming to zawstydzanie, ocenianie, szydzenie i karanie, najczęściej dziewcząt oraz kobiet, z powodu wyglądu i/lub ekspresji seksualnej. Przeciętna nastolatka w tym kraju prędzej czy później usłyszy, że jest „dziwką” niezależnie od swojego zachowania. Zgodzi się pocałować chłopaka na imprezie – dowie się, że jest „puszczalska”, ale jeśli odmówi, też zostanie wyszydzona. Brytyjska psychoterapeutka pracująca z młodzieżą, Stella O’Malley, mówi nawet, że zdzirą lub puszczalską może zostać nazwana każda osoba, bez względu na swoje zachowanie, wystarczy, żeby… miała waginę.
AF: Zjawisko to ma opłakane skutki. Z zawstydzanych, wyszydzanych dziewczynek…
KR-CH: Wyrastają straumatyzowane kobiety. Kobiety, które nie umieją bronić się przed przemocą seksualną. Brzydzą się siebie i swojego ciała. Trafiają do mnie klientki, które nie znoszą swojego ciała, nie są w stanie spojrzeć na siebie nagiej w lustrze. Widok nagiego ciała tak je paraliżuje, że nie są w stanie czerpać przyjemności z seksu, często cierpią na takie schorzenia jak pochwica bądź anorgazmia. Bywa, że nawet zabiegi higieniczne są dla nich trudne; genitaliów dotykają tylko po to, aby się podmyć – i to koniecznie przez gąbkę. Dla tych kobiet połóg, a czasem zwykła miesiączka, są trudne i bardzo nieprzyjemne, bo „zbyt fizjologiczne”.
AF: Albo myją się wręcz obsesyjnie.
KR CH: Właśnie. Jakby chciały zmyć z siebie ten „brud”, wstyd. Z moich doświadczeń pracy w gabinecie fizjoterapii uroginekologicznej wynika, że takie kobiety często cierpią z powodu infekcji intymnych, ponieważ mają całkowicie wyjałowioną z dobrych bakterii pochwę, na skutek kompulsywnego mycia się. Przykład z ostatnich tygodni? Dwudziestoparoletnia pacjentka, która irygowała pochwę wodą z mydłem.
AF: Wciąż zdarzają się kobiety, stosujące w tym celu płukanki octem.
KR-CH: Niestety tak. Odzyskanie zdrowia i prawidłowej flory bakteryjnej w takich przypadkach może trwać miesiącami, a nawet dłużej. O tym, jak trudno im odczuwać przyjemność, a nie ból w czasie stosunku, nawet nie wspomnę. Bez rozluźnienia i prawidłowego nawilżenia nie będzie mowy o orgazmie.
AF: Badanie przeprowadzone przez Millward Brown SMG/KRC na zlecenie Fundacji MSD dla Zdrowia Kobiet wykazało, że 6 proc. respondentek nigdy nie było u ginekologa. Jeszcze gorzej wyglądają statystyki mammografii czy kolonoskopii.
KR-CH: Wstydzimy się badać. Mamy jeden z najwyższych w Europie wskaźników zachorowań na takie nowotwory, jak na przykład rak jelita grubego czy sromu. Rodzice wstydzą się rozmawiać z dziećmi o ich ciele, o dojrzewaniu, o seksualności, o zdrowiu.
AF: Więc dzieci tej wiedzy poszukują gdzie indziej – najczęściej na stronach porno.
KR-CH: Niestety to sprawia, że mają kompletnie spaczony obraz ciał i seksualności. Kiedy prowadziłam zajęcia wychowania do życia w rodzinie w szkole, na jednych z nich odkryłam, że chłopcy sądzą, że krew menstruacyjna wypływa przez cewkę moczową, tą samą drogą, co mocz. Gdy zaczęłam drążyć temat i zapytałam, ile kobieta ma otworów w ciele poniżej pasa i do czego służy każdy z nich, usłyszałam, że odbyt służy do „analu”. Czyli zobacz – młodzież nie ma podstawowej wiedzy z zakresu anatomii i fizjologii własnego ciała, ale ma „wiedzę” na temat technik seksualnych. Kiedy pracowałam w telefonie zaufania grupy edukatorów seksualnych „Ponton”, regularnie odbierałam telefony od chłopców, którzy skarżyli się, że w czasie kontaktu intymnego z dziewczyną odkryli, że ona ma włosy łonowe. Jak to? Przecież te panie na filmach były wygolone. Wprost mówili, że ich to obrzydza. Dzieciaki nie wiedzą, że ich ciała mogą być różnie zbudowane, że penisy czy wargi sromowe mogą mieć różny rozmiar, kształt. Wchodzą w dorosłe życie z potwornymi kompleksami.
AF: A te kompleksy są dodatkowo nakręcane przez lansowane w mediach, poprawione przez filtry wizerunki idealnych męskich i kobiecych ciał.
KR-CH: Za sprawą edukatorów i edukatorek seksualnych aktywnych w social mediach oraz mądrych influencerek powoli do mediów przebija się inna narracja, „ciałopozytywna” lub – jak wolą niektórzy – „ciałoneutralna”, pokazująca normalne ciała, zarówno kobiece, jak i męskie. Na Instagramie można znaleźć np. sesje kobiet po porodzie z hasztagiem #postpartumbody, z rozstępami, obwisłym brzuchem. Wiem, że te zdjęcia są dużym wsparcie dla innych kobiet, bo widzą, że to jest naturalne, tak właśnie może wyglądać ciało – po wydaniu na świat dziecka. Bo ciała są różne: grube, chude, z fałdkami, zmarszczkami, z obwisłymi pośladkami. Nie wstydźmy się ich, ale zaakceptujmy, polubmy, a może nawet pokochajmy.
AF: Z badań dr Keona Westa, psychologa z londyńskiego Goldsmiths University, wynika, że osoby, które nie mają problemu z nagością np. saunują, opalają się nago na plażach dla naturystów – są bardziej zadowoleni z własnych ciał i po prostu szczęśliwsi.
KR-CH: Nie każdy z nas od razu przełamie wstyd i rozbierze się w saunie i ja to rozumiem. Ale można zacząć od stanięcia nago przed lustrem i spojrzenia na siebie neutralnym okiem, bez oceny. Albo od położenia się spać bez piżamy/bez majtek, co samo w sobie jest bardzo zdrowe, również dla naszych wagin.
AF: W ankiecie przeprowadzonej w 2014 roku na zlecenie firmy Cotton USA zapytano o to ponad tysiąc Brytyjczyków. Bycie szczęśliwym w związku zadeklarowało aż 57 proc. osób, które sypiają razem nago, w porównaniu do 48 proc. śpiących w piżamach.
KR-CH: W ogóle mnie to nie zaskakuje. Pamiętajmy, że jesteśmy ssakami. Mniej wrażliwymi na zapachy i feromony niż np. naczelne, ale nadal. Nagość nas zbliża, rozluźnia i koi. Z mojego doświadczenia w pracy z kobietami w różnym wieku i stanie zdrowia wynika, że dobrym pomysłem, w celu oswojenia się z własnym ciałem, może być zrobienie sobie pięknej sesji fotograficznej nago bądź w bieliźnie. Zwłaszcza w przypadku osób, których ciało przeszło radykalną zmianę, np. operację lub chemioterapię. Może to dać bardzo dobry, wręcz terapeutyczny, efekt.
AF: Fundacja „STOMAlife” pomaga w ten sposób osobom przechodzącym zabieg wyłonienia stomii. Siedem lat temu wystartowała pierwsza kampania „STOMAlife. Odkryj stomię”. Jej ambasadorka Paulina Kaszuba zdecydowała się wystąpić w odważnej sesji zdjęciowej, w której pokazała swoje ciało z workiem stomijnym. Jak sama mówiła, chciała pokazać, że ze stomią można żyć normalnie, że trzeba pokochać siebie i zaakceptować swoje ciało takim, jakie jest. Na łamach „Po Prostu Żyj” regularnie publikujemy też zdjęcia innych stomików i stomiczek – niedawno grupa pań pozowała w bieliźnie, mieliśmy też sesję stomiczki w ciąży.
KR-CH: Jestem ogromną zwolenniczką takiego przełamywania tabu (o ile do niczego się nie zmuszamy, oczywiście). Cieszy mnie, gdy ludzie pokazują „zobacz, ciało może wyglądać też tak i nadal jest tak samo godne szacunku, miłości i akceptacji”. Dla innych chorych osób może to być bardzo leczące, zobaczyć, że nie są ze swoim schorzeniem sami. Sama miałam niedawno klientkę, u której zdiagnozowano raka piersi – zrobiła sobie sesję przed operacją i po niej – bardzo jej to pomogło w powrocie do zdrowia i zaakceptowaniu na nowo swojego ciała. Jeśli my nie będziemy się wstydzić, to nikomu nie uda się nas zawstydzić. I wspierajmy w tym innych.
Kamila Raczyńska-Chomyn: pedagożka resocjalizacyjna, edukatorka seksualna i menstruacyjna, absolwentka Szkoły Warsztatu i Treningu Psychologicznego INTRA oraz Wychowania Seksualnego na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowała jako pedagożka i nauczycielka wychowania do życia w rodzinie w szkołach gimnazjalnych oraz ponadgimnazjalnych, prowadziła szkolenia i warsztaty dla dzieci, młodzieży, studentów, kadry pedagogicznej oraz rodziców w całej Polsce. Ukończyła kursy i szkolenia dotyczące kobiecej miednicy (m.in. BeBo Trening Mięśni Dna Miednicy – metoda rekomendowana przez Polskie Towarzystwo Uroginekologiczne), jest certyfikowaną instruktorką treningu mięśni dna miednicy, masażystką kobiet oraz doulą (towarzyszką porodów). Pracuje w gabinecie fizjoterapii uroginekologicznej Renort – Słuchając Ciała w Warszawie. Prowadzi projekt Dobre Ciało.