Jestem szczęściarą bo jestem posiadaczka dwóch żyć. Dwóch fajnych żyć…. Teraz to wiem i tak mogę to powiedzieć.
Do 8 września 2021 roku żyłam sobie całkiem zwyczajnie (a jednocześnie niesamowicie!) jako mama dwóch kochanych, cudownych dziewczyn - teraz 23 letnich bliźniaczek.
Pracowałam, miałam trochę fajnych zajęć, z których chętnie korzystałam, uwielbiałam być z ludźmi, czy to poza domem, czy w nim….
U mnie zawsze był dom otwarty, dla moich znajomych ale również dla znajomych moich córek. Nie wyobrażam sobie życia, w którym nic się nie dzieje…..lubię gdzieś chodzić, jeździć, coś robić, spotykać się z ludźmi.
8 września 2021 roku wracałam samochodem z córkami z babskiego wyjazdu. Byłyśmy zadowolone, ja jeszcze wciąż na urlopie, dziewczyny też jako studentki miały trochę wolnego, przejechałyśmy pół Polski, byłyśmy praktycznie na miejscu, ale….. widocznie to był ten dzień, który miał rozdzielić moje jedno życie na dwa.
Miałyśmy bardzo poważny wypadek,
I stało się, że moje życie pękło na pół. Przeszłość była tylko wspomnieniem, teraźniejszości nie czułam, będąc w śpiączce, o przyszłości nikt nie wiedział nic.
Każda z nas po długim pobycie w szpitalu wróciła do domu w innym czasie i każda z bagażem bynajmniej nie wakacyjnych wrażeń…..
Moje ukochane córeczki, młode osóbki w swoje dorosłe życie weszły już jako osoby nie do końca sprawne, z niepełnosprawnością, której być może nie widać na pierwszy rzut oka, ale która jest …i będzie już na zawsze.
Jestem osobą wierzącą i mocno wierzę w to, że Bóg daje każdemu tyle, ile jest w stanie udźwignąć. Nie uważam się za osobę silną i tak też pewnie uznał Najwyższy, dlatego dał mi pospać półtora miesiąca, W tym czasie masa ludzi, począwszy od mojej rodziny, bliskich, przyjaciół, koleżanek z pracy, sąsiadów itd pokazywali (każdy na swój sposób), że jestem dla nich kimś ważnym, że chcą, żebym jeszcze z nimi była, pracowała, bawiła się, spotykała….
Wiedziałam, że mam wokół siebie wspaniałych ludzi, ale nie wiedziałam, że jest ich aż tylu!.
W tej chwili mogę powiedzieć, ze ja nie znam złych ludzi !
Obudziłam się w trochę innym ciele, okazało się, że moje jelita zostały mocno pokiereszowane, większą część trzeba było usunąć, zostało niewiele….a jelita to przecież drugi mózg ! Bez nich nie da się funkcjonować, więc żebym mogła żyć wyposażono mnie w trzy worki przyczepione na brzuchu (obecnie mam już tylko jeden) oraz cewnik tzw browiak dzięki, któremu byłam karmiona.
Śpiączka, długie leżenie w szpitalu spowodowały, że musiałam się uczyć siadać, chodzić, po prostu funkcjonować. Dobrze, że miałam przy sobie cudowną drugą Mamę (mama byłego męża), która dosłownie uczyła mnie od nowa podstawowych czynności. Pomoc wielu cudownych ludzi, godziny rehabilitacji sprawiły, że zaczęłam wracać do prawie normalnego życia. Dobrze, ze żyjemy w dobie Internetu. Poczytałam , popatrzyłam i wypatrzyłam grupę ludzi, którzy podobnie jak ja mają kibelek zawsze przy sobie. Z częścią Torbaczy dane mi było poznać się osobiście, z wieloma koresponduję, jest to taka druga rodzina, do której zawsze można się zwrócić z pytaniem, na które ktoś zawsze odpowie.
Poza rodzinką Torbaczy są jeszcze” Kroplojadki”, do których też przynależę z racji mojego żywienia pozajelitowego.
Ktoś mi kiedyś powiedział: dobrze, że są takie grupy, zawsze można porozmawiać, spotkać się, podzielić swoimi problemami….To też, ale przy tych wszystkich wspaniałych Ludziach, ja uważam, że naprawdę jestem szczęściara…
Prawie pół wieku żyłam sobie spokojnie, nic mnie nie bolało, moi bliscy byli zdrowi, praca, znajomi, przyjaciele…….
A później zdarzył się wypadek i „trochę” się pozmieniało
Ale przecież wciąż żyjemy, jesteśmy troszkę niepełnosprawne ale funkcjonujemy, żyjemy prawie normalnie a ludzie naprawdę cierpią…
Teraz zupełnie inaczej postrzegam świat, widzę i cieszą mnie takie rzeczy, których wcześniej nie zauważałam, potrafię rozróżnić, które problemy są ważne i trzeba je rozwiązać, a jakie w ogóle problemami nie są. Wypadek sprawił, że moja relacja z córkami, która zawsze była dobra, teraz stała się jeszcze lepsza, jesteśmy jeszcze mocniej ze sobą związane, pilnujemy się nawzajem. Stosunki w naszej rodzinie ogólnie rzecz biorąc były w porządku, mimo, że z mężem nie jesteśmy razem, to utrzymujemy bardzo dobre relacje ze względu chociażby na córki, ale nie tylko. Po prostu czasem tak wychodzi, że ludziom się nie układa razem, ale można całkiem dobrze funkcjonować osobno. Każde z nas ułożyło sobie na nowo życie, ale fajne jest to, że wiemy, iż możemy na siebie liczyć, kiedy trzeba, jedno pomoże drugiemu. Mało tego, partnerka mojego byłego męża bardzo pomogła naszym córkom i mnie, kiedy tego potrzebowałyśmy. Mam to szczęście, że mój partner też stanął na wysokości zadania. Kiedy się poznaliśmy, byłam całkiem, zdrową, sprawną kobietą, początek piątego roku naszej znajomości przyniósł wiele niepewności co do mojego stanu zarówno życia jak i zdrowia. Lekarze do końca nie wierzyli, najpierw, że przeżyję, później, jak będę funkcjonować, czy będę chodzić?
Była Teściowa to nadal moja druga Mama, to ona właśnie bardzo mocno pomagała mi w ciągu pierwszych miesięcy po wypadku. Spokojnie więc mogę powiedzieć, że teraz mam drugie życie, takie, w którym otaczają mnie wspaniali ludzie, którzy pokazali mi, że mogę na nich liczyć, znów mogę robić to co lubię, wróciłam na tańce, chodzę z moimi psiakami na spacery, zapraszam i odwiedzam znajomych, mam czas na takie babskie sprawy jak fryzjer, kosmetyczka, zakupy i takie tam ….
Za chwilę wracam do pracy (nie wiem jak ja to wszystko pogodzę)
No i mam czas tylko dla siebie, wieczorkiem zasiadam przed laptopem, serialem albo z książką, podłączam kroplówkę i odpoczywam…..
Tamto pierwsze życie było fajne ale to , które jest teraz to ja prostu uparcie i wcale nieskrycie
KOCHAM !!!
zdjęcia Piotr Trojanowski
tekst Magdalena Łyczko
Sierpień 2023