Autor: Krzysztof Bielecki
Kto to jest Człowiek? Czy Człowiek to tylko elementy somatyczne, materialne, komórki, tkanki, narządy? Czy aby zbiór tkanek i narządów nazwać Człowiekiem musi jeszcze być ta część niematerialna, duchowa? Niewątpliwie tak.
Widzimy, co się dzieje z Człowiekiem po Jego śmierci. Jak szybko ta istota, która za życia była uosobieniem piękna, mądrości staje się zupełnie czymś innym. I słusznie powiedział kiedyś J.S. Lec „Bądźmy ludźmi, choćby tak długo, dopóki nauka nie odkryje,
że jesteśmy kimś innym”.
Ta część niematerialna Człowieka to psychika, świadomość, uczucia, myślenie, umiejętność podejmowania wyborów, sumienie, wolna wola itd.
W chorobie chorym jest nie tylko narząd ale cały człowiek, ze względu na ścisłą relację ciała i psychiki. Chory człowiek ma przede wszystkim poczucie uciekającego czasu. Chory, zwłaszcza na śmiertelną chorobę, ma coraz mniej czasu. Często do chorych mówię
„zamień ból i cierpienie na siłę, masz tyle jeszcze w życiu do zrobienia”. I to pomaga. Mobilizuje chorego. Pomaga w leczeniu i rehabilitacji. Wielu mądrych ludzi w chorobie zaczyna inaczej patrzeć na siebie. Zadaje sobie pytanie: jestem egoistą czy
społecznikiem? Czy moje sprawy, moje zdrowie jest najważniejsze? A może dobro społeczne jest ważniejsze? Suprema lex – salus publica!!!!
Człowiek w chorobie szybciej dojrzewa emocjonalnie. Widziałem to na własne oczy pracując w Rabce Zdroju, w Dziecięcym Ośrodku Chorób Płuc. Kilkuletnie dzieci operowane, chorujące na nowotwory rozmawiały, myślały jak dorośli. Młodzi ludzie chorujący na
chorobę Leśniowskiego-Crohna często już po kilku operacjach, byli dojrzali psychicznie. Niewątpliwie choroba sprawia, że młody człowiek inaczej, bardziej poważnie traktuje życie i dane Mu zdrowie. Choroba i przeciwności losu wzmacniają każdego z Nas.
Często skarżyłem się mojej Ukochanej Mamie, że mam takie a takie to problemy, a Ona z uśmiechem mówiła „to dobrze, że masz problemy, one Cie tylko wzmocnią”. Mój Katecheta, Ks. Jan Twardowski, zwykł mówić, że „jak w życiu jest stale dobrze to niedobrze,
ale jak jest dobrze i niedobrze, to dobrze”.
Choroba uczy pokory. Nawet najbardziej butni, pewni siebie ludzie zaczynają być pokorni, niepewni swego losu
Choroba uczy pokory. Nawet najbardziej butni, pewni siebie ludzie zaczynają być pokorni, niepewni swego losu. Ci, co często decydowali o losach innych, zaczynają inaczej myśleć, będąc niepewnym swego własnego losu. Dotyczy to także pracowników ochrony
zdrowia. Lekarz, pielęgniarka chorując, przebywając w szpitalu czy będąc operowanym inaczej postrzegają własną pracę przy łóżku chorego. Własna choroba zmienia stosunek do innego chorego człowieka. Często choroba wywołuje u człowieka bunt, wręcz agresję.
Chory zadaje sobie pytania, pozostające często bez odpowiedzi. Taki zbuntowany pacjent pyta dlaczego to właśnie ja jestem chory a nie sąsiad czy sąsiadka? Jaki ma sens moja choroba? Co ja takiego zrobiłem/łam, że los mnie pokarał chorobą?
Chory najczęściej w chorobie i umieraniu pozostaje sam .Można żyć w rodzinie, w gromadzie, w społeczności a choruje się samotnie. I to jest bardzo przykre. Dopóki jestem zdrowy i bogaty, to jestem wszystkim potrzebny. W chorobie pozostaję sam. Ale pamiętajmy,
że najpiękniejszym prezentem człowieka dla drugiego człowieka jest czas Jemu poświęcony. Państwo, ani struktury administracyjne nie odwiedzą chorego w szpitalu ale każdy z Nas może to uczynić.
Choroba w wielu z Nas zabija marzenia i kolorowe sny. Nasze plany i przemyślenia stają się nieaktualne. Woody Allen bardzo trafnie powiedział,że „jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga opowiedz Mu o swoich planach na przyszłość”
Chory w chorobie często wymaga wiele od otaczającego świata. I wtedy dobrze jak przyjdzie do Niego taka prosta refleksja, teraz ja wymagam wiele od świata a co ja takiego zrobiłem dla otaczającego mnie świata? Trzeba wtedy zrobić taki osobisty rachunek
sumienia i rozliczyć się ze swego życia. Czy realizowałem w swoim życiu zasadę „dając otrzymujesz”?
Wielu ludzi w chorobie staje się lepszymi, wzrasta empatia do innych ludzi. Ludzie sami chorując zaczynają pomagać innym. Chory staje się społecznikiem, Judymem naszych czasów, staje się wolontariuszem. W opiece stomijnej najlepszymi wolontariuszami stają
się pacjenci, którzy sami mają stomię.
Wobec choroby, cierpienia i śmierci wszyscy jesteśmy równi. Podczas mego 53-letniego okresu bycia lekarzem widziałem jak chorują biedni i bogaci, ważni i mniej ważni, mądrzy i mniej mądrzy, profesorowie i studenci, partyjni i bezpartyjni. Choroba szybko
niweluje wszelkie nierówności społeczne i materialne. Niestety mam jedną smutną refleksję, że bogatym jest łatwiej chorować bo mając pieniadze mogę więcej kupić z elementów opieki nad sobą. Szczególnie zaczyna to być aktualne w dobie obecnej, kiedy
rozwija się medycyna prywatna. Mnie osobiście to bardzo smuci. Co prawda istnieje coś takiego jak solidaryzm społeczny w służbie zdrowia ale nie zawsze on działa i nie zawsze zdąży na czas. Kończąc te osobiste rozważania jeszcze raz chcę podkreślić,
że najwyższym prawem dla każdego Człowieka jest poszanowanie dobra powszechnego.