Paź 202313

Ważne, że żyjesz...

No tak. Zrobiłem światu tę uprzejmość. I żyję. Żeby rodzice się nie martwili.

Cóż za ironia losu. Bo, czy sam proces oddychania można nazwać życiem? Czy to, że odczuwam głód i jem choć nie czuję smaku, albo to, że śpię wciąż śniąc to, co straciłem i budząc się z poczuciem strachu i pełnym workiem to jest właśnie to życie? To, że ciało pokazuje na termometrze książkową temperaturę 36,6, że poruszam rękami i nogami, że wyginam usta w uśmiechu, i mówię grzecznie – "dziś jest lepiej, dziękuję"...

2023_10_13-DZIEN-SCEPTYKA-Alex-czlowiek-ktory-obrazil-sie-na-zycie--kartka-z-pamietnika-1.jpg

Czy to oznacza, że żyję?

Serio?

Nawet nie wiem, po co to wszystko tu piszę... Mama powiedziała, żeby wyrzucać negatywne myśli z głowy... Mamo kochana, to nie myśli są problemem.... Ech..

Dobra. Zaraz obiad... Zakładam maskę. Show must go on! Let's celebrate the fuc**n life.

........

2023_10_13-DZIEN-SCEPTYKA-Alex-czlowiek-ktory-obrazil-sie-na-zycie--kartka-z-pamietnika-2.jpg

Zastanawiam się, jak długo tak wytrzymam. Od czasu operacji nie myślę o niczym innym, jak tylko o tym, by cofnąć czas i drugi raz nie wyrazić zgody na operację.

Mogłem jeszcze wytrzymać. Brać kolejne stoperany, sterydy, biologię. Jakoś by to się w końcu poukładało.

Dobra... Nie ma co się czarować. Nc by się nie ułożyło, ale też, nie byłoby dzisiejszej rozkminy. Jelito by zamanifestowało koniec życiowej wycieczki i już. Tylko rodzice, by mieli trudno.

To całe moje wspaniałe życie, to jakiś nieudany żart...

Najpierw chore flaki, teraz TO. Stomia... Co to w ogóle za słowo? Nie brzmi jak przypadłość zarezerwowana dla faceta.

Wszyscy mówią, że mam zacząć wychodzić z domu, wrócić na studia, że mam całe życie przed sobą.

Życie – co oni wszyscy mają z tym życiem?...

2023_10_13-DZIEN-SCEPTYKA-Alex-czlowiek-ktory-obrazil-sie-na-zycie--kartka-z-pamietnika-3.jpg

Życie to ja miałem przed TYM. Już sam fakt, że muszę TO ogarniać, budzi mój wewnętrzny sprzeciw, ale, nie ma opcji, by pokazać komuś mój brzuch i to bez worka. Żeby ktoś mnie obsługiwał i widział TO. To jedyny powód, dla którego zmusiłem się, by ogarniać te sprawy samemu. Rodzice myślą że to krok do przodu, a ja ich nie wyprowadzam z błędu.

Nie wiem, kiedy stałem się pesymistą.

Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że nim jestem. Ja po prostu nie umiem już patrzyć na życie inaczej, niż przez pryzmat porażki. Nie potrafię widzieć szklanki do połowy pełnej. Dobra, może rodzice mają rację – nawet nie próbuję. Ale sorry, chyba jestem usprawiedliwiony?

Ponoć obraziłem się na świat... I nie chcę współpracować. A, i jeszcze jestem sceptycznie nastawiony do każdej próby zintegrowania mnie na nowo ze światem.

2023_10_13-DZIEN-SCEPTYKA-Alex-czlowiek-ktory-obrazil-sie-na-zycie--kartka-z-pamietnika-4.jpg

Dziś mija pół roku od operacji i rodzicom się ulało. Jubileuszowo chyba.
Pesymista.
Nie współpracuje.
Nie chce spróbować.
Egoista
Obrażony na życie sceptyk.
Konformista.

Padło wiele słów. I wiecie co? Myślałem, że mnie to obejdzie jak zwykle, ale, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, nie obeszło. Nie wiem czemu. Może to coś w oczach mamy, a może ta bezsilność w postawie taty. Nie wiem.

Dziś nie zasnę. Poczytam o konformizmie i pesymistach. Jakoś mnie te słowa ubodły.

Zrobiłem tak jak radziła mama. Wziąłem kartkę, przedzieliłem ją linią, wzdłuż, na pół.
Po jednej stronie TAK, po drugiej NIE. Wrzuciłem na tę kartkę wszystko, co dotyczyło mnie w ostatnim czasie. Najpierw wywaliłem z wnętrza to co bolało. Myślałem, że będzie to cała litania, tymczasem okazało się, że to zaledwie kilka punktów.

Siedziałem i gapiłem się w to, co napisałem, odkrywając sens tych słów na nowo. Jakbym widział przed sobą kartę zdrapkę, która ma fajny, bajerancki obrazek, ale pod nim też się coś kryje i warto zobaczyć, bo i tak zaczyna przebijać.

Pod NIE wpisałem:

  • straciłem dawne życie,
  • straciłem kumpli,
  • straciłem czas ,
  • straciłem rok studiów
  • straciłem godność...
  • mam worek

Nagle spojrzałem na to wszystko tak, jak pewnie widzieli to moi rodzice i Wojtek, kumpel, który trwał przy mnie, znaczy, przedtem, zanim zerwałem kontakt.

Straciłem dawne życie. I żeby być sprawiedliwym, jak tak na to patrzę moimi nowymi - starymi oczyma – to chyba powinienem być za to wdzięczny wszystkim dobrym mocom...

Dawne życie to: szpital wiosną i jesienią, waga w dół, crp w górę, badania, o których nawet nie chcę wspominać, wlewy, lewatywy, kroplówki, transfuzje, tabsy, od których puchła twarz i stawy i bolał cały człowiek, bezsenność i toaletowe - love non stop.

Do tego, brak wyjść, bo wiadomo, musiałbym chodzić z toi toi'em, dieta kleikowa, warunek z 4 przedmiotów, bo zamiast na egzaminach byłem w szpitalu.

No rzeczywiście, Stary, jest za czym płakać...

Dobra lecimy dalej, skoro idzie mi tak dobrze.

Straciłem kumpli. Dobra - było ciężko. Przyszli odwiedzili mnie w szpitalu, wypytali co i jak, byli nienaturalnie wyluzowani, obiecywali, że jak wyjdę to zrobimy imprezę, to będziemy dalej śmigać na rowerach po górach i się wspinać. Mówili, że już na mnie czekają. A potem, okazało się, że są cholernie zajęci... Dalszym chodzeniem na imprezy i trekkingiem. Został Wojtas i Kinga z Olą, ostatnio pisał też Kuba, pytając jak leci... Tak, teraz sobie przypominam. Miałem zaproszenie na pizzę. Uprzejmie nie skorzystałem.,

Straciłem czas - no cóż... To akurat szczera prawda. Od operacji mogłem żyć inaczej, bo obiektywnie mówiąc, choć ogólnie jest do bani, to nic mi dodatkowo nie dolega. Prócz sh*t-wora w pasie, rzecz jasna. Ale od czasu operacji nie chcę wychodzić. Nie czuję potrzeby, dobrze mi w domu.

- Prrr, Stary, serio? - włączył się inny głos w mojej nowej-starej głowie.

- Twoje życie było jedną wielką chorobową stagnacją. W zasadzie to wtedy nie miałeś życia. Od czasu wora nie jesteś chory bardziej, niż człowiek zdrowy, który zasiedział się w swoim problemie... Bo mu w nim... wygodnie?

"Konformista" – wróciło usłyszane dziś słowo i zrobiło mi się głupio... Nie pierwszy dziś raz w sumie.

Straciłem rok studiów, bo patrz punkt wyżej...Worek wiszący na brzuchu i zszyty na okrętkę zadek znokautował mnie totalnie. Nie byłem w stanie podnieść się psychicznie. Zrobiłem sobie dziekankę. Czułem się upokorzony, gorszy, śmieszny, dziwny... Tak, wiem, wciąż ja, ja, ja... ale w końcu, do cholery to nie moi kumple nie mają jelita, tylko ja, nie moi rodzice mają dyndający u pasa wór, tylko ja, nie moi wykładowcy nie mają zadka, tylko ja.. Choć, tego to do końca nigdy nie wiadomo. Niektórzy zachowują się jakby im ktoś tam włożył kij i zaszył. Mnie zaszyli bez kija, to chyba dobrze? - pomyślałem z wisielczym humorem...

Straciłem godność. Z flashbacków kojarzę coś, że podobne wnioski przychodziły mi do głowy już wcześniej. Gdy wracałem do domu w trybie express, zostawiając koszyk z zakupami na środku sklepu i bibliotekarkę w połowie recenzji książki, którą chciałem wypożyczyć. Cóż, siła wyższa... mimo starań 2 na 3 razy i tak nie zdążyłem, mimo, że drzwi były otwarte na oścież, nawet te do łazienki. Bilans takiego kamikaze rajdu? Zmiana spodni, bokserek, a nawet w porywach skarpetek i trzeci w ciągu dnia prysznic. I to z tego samego powodu. Prysznic, który nawet za trzecim razem nie potrafił zmyć tego, co kotłowało się w mojej głowie. Ja wiem, to nie była moja wina, ale czułem się strasznie. I już wtedy po głowie chodziło mi, że gów***na ta moja godność, tak jak i życie. Dosłownie i w przenośni..

Chyba serio coś jest z tym pesymistą na rzeczy.

Dobra, ostatnie NIE na mojej liście – WOREK.

Jego główna wada? Że w ogóle jest. I trzeba go zmieniać. I że się czasami rozszczelnia, choć w sumie to, nie pamiętam kiedy się to ostatnio zdarzyło.

Szukam, co jeszcze wymyślić. Przecież jeszcze wczoraj wór ciążył mi, jak kamień młyński i było tysiąc powodów, by go nienawidzić... Póki co, jak przyszło je wszystkie spisać, to nie znalazłem więcej niż te które umieściłem na kartce. Dziwne.

2023_10_13-DZIEN-SCEPTYKA-Alex-czlowiek-ktory-obrazil-sie-na-zycie--kartka-z-pamietnika-5.jpg

Trochę mi zajęło przeanalizowanie tego, co się stało... Zacząłem zapisywać drugą stronę wyrysowanej tabelki.

Wyszło mi dziwnie znajomo...

Straciłem dawne życie - zyskałem nowe. W tym życiu, jem wszystko, jestem sprawny, mogę uprawiać sport, bez strachu wychodzić z domu. Sęk w tym, że nie chcę.

Straciłem kumpli, - zyskałem wypróbowanych przyjaciół. Może spróbuję ich odzyskać?

Straciłem czas – zyskując nową perspektywę

Straciłem rok studiów – a w zasadzie, tylko zrobiłem roczną przerwę – to zmienia postać rzeczy. Czyżby szklanka zaczynała być do połowy pełna?

Straciłem godność – zyskałem świadomość, że nigdy jej nie straciłem, a wręcz przeciwnie.

Mam worekMAM WOREK – tak, a to oznacza, że na toalecie siadam nie, jak normalny człowiek - tyłem do spłuczki, lecz jak kowboj na rodeo – przodem. Przy czym – nie muszę ściągać spodni ;)

Swoją drogą, jak ktoś chciałby zajrzeć do takiej toalety w kinie czy knajpie, którą akurat ja zajmuję, to miałby niezłą rozkminę. Co się wydarzyło, że gość w tej konkretnej kabinie trzyma nogi odwrotnie do kierunku jazdy? ;)

Nie wiem, jak długo siedziałem i patrzyłem w tę kartkę. Myślę, że długo. I teraz chcę te wszystkie wrażenia spisać. Obiecałem mamie ;) A tak serio, chcę to wszystko poukładać, a jako aspirujący inżynier AGH (tak, chcę wrócić na studia) lubię mieć porządek.

Emocje, jakie targały mną przez ten ostatnie rok były trudne. Wyniszczające i osłabiające fizycznie i psychicznie. Czułem się źle. Nadal nie uważam, że jest genialnie. Jednak, myślę, że jest coś na rzeczy, w tym co powiedzieli rodzice. Konformizm i sceptycyzm trzymał mnie za twarz i za umysł. Było mi źle, bez dwóch zdań. Nadal uważam, że miałem pecha jednocześnie skłaniając się ku opinii, że stomii zawdzięczam życie i będę frajerem, gdy, mimo sceptycyzmu, nie zobaczę, co z tego wyjdzie.

Miałem poczucie wielkiej krzywdy. Nadal mam, i nie oszukujmy się, nie doznałem objawienia a tylko oświecenia.

Tak, zamknąłem się w domu. Tak, obraziłem się na cały świat. Bo on obraził się na mnie, jak sądziłem.
I dodatkowo uparł. Nie chciałem chodzić na terapię, choć rodzice proponowali i prosili. W końcu sami poszli. Czy ten dzisiejszy roast był jej efektem? Nie mam pojęcia, ale, zdecydowanie, przebił się przez mój sceptycyzm.

Wczoraj, po tym katharsis zasnąłem i spałem bez snów... To chyba dobry znak, choć nadal jestem sceptyczny.

............................

2023_10_13-DZIEN-SCEPTYKA-Alex-czlowiek-ktory-obrazil-sie-na-zycie--kartka-z-pamietnika-6.jpg

Wróciłem na studia. Mam swoją wypróbowaną paczkę znajomych. Stomia, tak, już nie "wór", i nie "to coś" – to część mojego życia. Nadal się nie kochamy, ale mamy szorstką sztamę. Ona daje mi żyć, bez niespodzianek i wpadek, ja uczę się patrzeć na świat mniej sceptycznie, a pesymistyczne myśli i lęki, które gdzieś tam nadal tkwią w nieprzepracowanej do końca krzywdzie, przegaduję z terapeutką.

Tak, zrobiliśmy zmianę. Teraz ja chodzę. Rodzice czują, że już nie muszą ;)

Wróciłem na rower. Wspinam się. Na wiosnę jedziemy z Wojtasem na kilka dni w Alpy. Planujemy mały trekking przed większą i dłuższą wyprawą.

Nadal jestem sceptykiem, no c'mon, ludzie się tak szybko nie zmieniają, ale Martyna, moja terapeutka pomaga mi zrozumieć, jak bardzo negatywne myśli paraliżują wolę i demonizują to, co przy odrobinie współpracy ze strony psychiki, jest dużym krokiem do przodu.

Nie chwalę się stomią. To nie tak, że zakrywam ją i noszę swetry nawet w lipcu. Po prostu wybieram odzież, która ją kamufluje, bądź odciąga od niej uwagę. Nie przeszkadza mi to morsować czy chodzić na basen.

W dziedzinie zaufania ludziom chyba już na zawsze pozostanę pesymistą. A w najlepszym wypadku, sceptykiem. W sumie, to ale trochę się tym ludziom nie dziwię. Byłbym hipokrytą piętnując ich zachowania, podczas gdy sam byłem wielkim przeciwnikiem stomii. Mimo, że de facto stała się moją przepustką do normalności, co zrozumiałem, tylko dlatego, że moi rodzice wciąż o mnie walczyli, mimo przykrości jakich im przysporzyłem odsuwając się od nich. Dlatego uważam, że ludzi trzeba edukować, wtedy coś drgnie. Nie można odpuszczać, trzeba mówić i pokazywać, że stomicy to zwykli ludzie, którzy chcą nadal żyć tak, jak kiedyś. Ja nie mam jeszcze takiej siły i odwagi, choć uczę się jej każdego dnia. Kto wie, może kiedyś zdecyduję się wypowiadać na temat stomii szerzej i głośniej. Teraz – sam ją wciąż oswajam.

2023_10_13-DZIEN-SCEPTYKA-Alex-czlowiek-ktory-obrazil-sie-na-zycie--kartka-z-pamietnika-7.jpg

Stomia to... stomia. Nie dorabiam już do niej ideologii, która budowała mi w głowie mury i piętrzyła pytania – dlaczego ja? Dlatego, że zachorowałem ale dzięki temu, że mam stomię nie muszę pędem wracać do domu w trakcie zakupów. Mogę też wyjść do kina i jeździć na rowerze po górach. Mogę żyć. I znów chcę.

Spisałem to wszystko, tak na wszelki wypadek, gdyby "mój wewnętrzny wielki pesymista", jak czasami żartują moi staruszkowie, znów zaczął brać górę. Ale na razie odpuszczam pisanie pamiętników. To nie dla mnie. Zrobiłem to dla mamy. Dobra, dla siebie trochę też :)

......................
Tekst Iza Janaczek
Foto pixabay.com.

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na