Bratnie dusze w Bydgoszczy czyli cztery osoby, dwie stomie i mnóstwo śmiechu.

Bydgoszcz. Miejsce, gdzie miało być spokojne spotkanie przy herbacie, a wyszła terapia śmiechem, czarnym humorem i życiową szczerością bez filtra. Spotkały się cztery osoby, z czego dwie ze stomią – i uwaga: nikt nie narzekał. Ani trochę.

360ca130bd382bee2fddf7025764a7c9.jpg

Choć tematów do narzekań nie brakowało: rak, kolonoskopia znienacka, przypadkowo wycięta nerka („bo akurat była pod ręką”), karta DiLO i inne niespodzianki, które funduje życie. Ale zamiast żali były żarty, zamiast westchnień – śmiech. Niekoniecznie z przepony, bo dwie osoby mają trochę inne priorytety w dolnych partiach brzucha, ale za to prosto z serca i z tego miejsca, gdzie siedzi człowiekowi siła do życia mimo wszystko.

Rozmowy płynęły jakbyśmy znali się od lat – o badaniach, o reakcjach lekarzy, o systemie zdrowia (który działa jak działa), o tym, że czasem jedyne, co można zrobić, to zaakceptować sytuację, nawet jeśli masz wrażenie, że ktoś ci wetknął palec … – dosłownie i w przenośni.

Były anegdoty, trochę absurdu, i ta ulga, że można mówić o rzeczach trudnych bez zbędnego patosu.

Stomia? Owszem. Ale nikt się nie wstydził, nikt nie ukrywał, nikt nie trzymał dystansu. Bo kiedy masz podobne doświadczenia, to worki stają się drugorzędne, a liczy się to, że można się razem pośmiać z rzeczy, które kiedyś wydawały się końcem świata. A teraz są po prostu… częścią życia.

I choć śmialiśmy się różnie – jedni z przepony, inni z dystansem do własnego ciała – wszyscy śmialiśmy się razem. A to najlepsze, co może się wydarzyć.

Bydgoszcz, 11 kwietnia 2025

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na