Autor: Agata Dąbrowska
Bakterie są wszędzie. Bez nich nie ma życia. Od prawidłowej kolonizacji jelit na samym początku naszego życia zależy, jak wykształci się nasza odpowiedź immunologiczna, czyli jaką będziemy mieć odporność, jak będziemy radzić sobie z czynnikami chorobotwórczymi,
z alergenami, a także, czy nasz układ odpornościowy będzie skłonny atakować własne tkanki. Innymi słowy – zależy od niej nasze zdrowie. Kiedy po raz pierwszy w naszym życiu spotykamy mikroorganizmy? W jaki sposób konstytuuje się nasz ekosystem jelitowy?
Co ma do tego sposób porodu, pożywienie i otoczenie, w którym dorastamy? Jaki wpływ ma na nas mikrobiom naszej mamy?
Poród
Do niedawna sądzono, że pierwszy kontakt dziecka z bakteriami następuje w momencie narodzin. Jednak badania wykazały, że łożysko ma swój własny, niepowtarzalny mikrobiom, nieco zbliżony do mikrobiomu jamy ustnej (co jest jednym z powodów, dla których
warto zapewnić dziecku swobodny kontakt z pępowiną i łożyskiem po porodzie). Prawdopodobnie bakterie ustne pojawiają się tam poprzez krew. Badacze twierdzą także, że zaburzenia tego ekosystemu (np. przez choroby przyzębia u matki) mogą mieć związek
z zaburzeniami okołoporodowymi oraz przedwczesnymi porodami. W taki oto sposób następuje pierwsze spotkanie dziecka ze światem maleńkich stworzeń, które mają wpływ na całe jego życie. Niedługo potem, podczas przejścia przez drogi rodne, dziecko jest
kolonizowane już przez całe zastępy błyskawicznie mnożących się mikrobów, które żyją w pochwie jego mamy. Jest to niezwykle istotny dla zdrowia moment w życiu. Co się natomiast dzieje, gdy dziecko na skutek cięcia cesarskiego nie przejdzie przez drogi
rodne? Jest wówczas kolonizowane przez bakterie zamieszkującymi głównie dłonie personelu medycznego, sprzęt szpitalny oraz skórę matki, a także staje się podatne na zakażenia Clostridium difficile oraz Escherichia coli. Cięcia cesarskie się zdarzają,
nie zawsze mamy na to wpływ, jednak warto wiedzieć, że tak czy inaczej możemy wspomóc dobry start dziecka, np. poprzez potarcie jego twarzy wacikiem, który włożono wcześniej do pochwy matki. Niestety jest to praktyka rzadko stosowana w naszych szpitalach.
Mikrobiom mleka kobiecego
Według wszelkich źródeł naukowych mleko matki jest dla dziecka najzdrowszym i siłą rzeczy najbardziej naturalnym pokarmem. Wpływa na kształtowanie się odpowiedzi immunologicznej oraz wspiera rozwój prawidłowego mikrobiomu niemowlęcia. Okazuje się, że
naturalne karmienie jest w stanie zapobiec także martwiczemu zapaleniu jelit u wcześniaków, a karmienie piersią zdrowego dziecka dłużej niż 12 miesięcy, okazuje się być czynnikiem, który istotnie obniża ryzyko rozwoju choroby Leśniowskiego-Crohna
oraz wrzodziejącego zapalenia jelita grubego. Co takiego ma w sobie mleko kobiece, że jest tak nieocenioną substancją? Między innymi własny, unikalny mikrobiom.
Skład mikrobiomu kobiecego mleka jest zależny od bardzo wielu czynników. Przede wszystkim od czynników genetycznych matki. Geny matki wpływają na liczebność bakterii z rodzaju Bifidobacterium w jelicie dziecka, ponadto nie każda z kobiet jest zdolna wyprodukować
tę samą ilość charakterystycznych tylko dla mleka kobiecego oligosacharydów, będących pożywką dla mikrobiomu oseska.
Drugim czynnikiem wpływającym na skład mleka jest sposób porodu. Szczególnie ważne wydaje się zaistnienie naturalnej czynności skurczowej. Prawdopodobnie na skutek działania wydzielanych wówczas hormonów, matki rodzące przez cięcie cesarskie jako powikłanie
braku postępu porodu naturalnego, mają mikriobiom mleka znacznie bardziej zbliżony do mikrobiomu mleka matek rodzących naturalnie, niż te, które urodziły dzieci przez planowane cięcie cesarskie (przed fizjologicznym rozpoczęciem porodu). Różnice między
mlekiem kobiet rodzących przez planowane i nieplanowane cesarskie cięcie utrzymują się nawet do 6 miesięcy.
Na mikrobiom pokarmu ma też wpływ czas, jaki upłynął od porodu. W siarze, czyli pierwszym mleku, które jest produkowane po porodzie, dominują bakterie fermentacji mlekowej, czyli Weissella, Leuconostoc, Streptococcus oraz Lactococcus, a także gronkowce
(Staphylococcus). Wraz z długością karmienia zwiększa się w mleku ilość bakterii występujących w jamie ustnej, ponieważ bakterie z ust dziecka (Veillonella, Leptotrichia, Prevotella) kolonizują sutek matki i w ten sposób zasiedlają także pokarm.
Istotny jest również fakt, że matki otyłe mają mniej zróżnicowany mikrobiom, niż matki o wadze prawidłowej. Taki stan rzeczy może predestynować do otyłości także ich dzieci. Jednak dzięki wyżej wspomnianemu procesowi kolonizacji pokarmu przez bakterie
z ust dziecka, różnice między pokarmem matek szczupłych i otyłych, w dużym stopniu ulegają zatarciu po dłuższym czasie karmienia.
Warto również wiedzieć, że już tydzień od porodu widać różnicę miedzy mikrobiomem dzieci karmionych naturalnie i sztucznie.
U dzieci, którym podawano mieszankę, występuje o połowę mniej bakterii z rodzaju Bifidobacterium, za to rozwijają się znaczne ilości Bacteroides, Escherichii coli oraz Costridium difficile.
Dzieci karmione naturalnie mają wprawdzie mniej różnorodny mikrobiom od dzieci karmionych sztucznie, ale pytanie brzmi, czy to faktycznie coś złego? Przecież dziecko do pewnego wieku je wyłącznie mleko i zupełnie nie są mu potrzebne bakterie, które są
niezbędne do trawienia innych produktów spożywczych. Stymulacja układu odpornościowego przez mikroby jest oczywiście niezwykle istotna, ale tak jak nie prowadzi się noworodka do przedszkola, tak nie należy stawiać przed jego układem odpornościowym
nadmiernie wygórowanych zadań – i tak ma co robić: już siara zawiera około tysiąca różnorodnych mikroorganizmów, a w jelicie oseska zamieszkuje nawet ponad setka gatunków, które należy zasymilować.
Otoczenie
Bez bakterii jelitowych trawienie nie istnieje. Człowiek w żadnym wieku nie jest w stanie strawić około 10% składników mleka kobiecego. Pierwszymi mikroorganizmami, które zasiedlają jelita noworodków właśnie w tym celu, są bakterie z rodzaju Bifidobacterium.
Poza zdolnością do trawienia pokarmu kobiecego mikroby te wspomagają wypieranie czynników chorobotwórczych. Ponadto mają geny, dzięki którym produkują kwas foliowy. Wraz z wiekiem geny te ulegają zanikowi i kwas foliowy musi zacząć być uzupełniany
przez dietę, natomiast w ich miejsce pojawiają się geny odpowiedzialne za produkcję witamin B1, B7 i B12.
Z czasem wpływ mikrobiomu matki zaczyna maleć. Dziecko natyka się na kolejne mikroorganizmy, z którymi musi się w jakiś sposób zżyć. W wieku 3-7 lat następuje jednak pewna stabilizacja ekosystemu jelitowego i stopniowo zaczyna on przypominać mikrobiom
osoby dorosłej. Środowisko to na przestrzeni lat będzie ulegało gwałtownym zmianom pod wpływem różnych czynników, jednak warto wiedzieć, że zawsze próbuje wrócić do punktu wyjścia, czyli do składu, który mieliśmy właśnie w tym okresie życia. Jest
to swoisty stempel, który natura zostawia na naszym jelicie. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że układ odpornościowy w tym okresie stabilizuje swoją tolerancję na poszczególne mikroby. Bardzo ważnym czynnikiem, kształtującym prawidłowy mikrobiom
dziecka właśnie w tym okresie, jest środowisko, w którym dorasta. Brak rodzeństwa oraz zwierząt domowych ogranicza jego kontakt z mikrobami, których obecność będzie odpowiednio stymulowała układ odpornościowy. Gdy dołożymy do tego wzrost spożycia
antybiotyków, jałowe pożywienie, nadmierną sterylizację mieszkań, niedopuszczanie do kontaktu dziecka z szeroko pojętym brudem, okaże się, że jego układ odpornościowy jest bardzo podatny na stymulację czymkolwiek, np. jedzeniem czy własnym ciałem.
Jak widać, sposób narodzin oraz forma karmienia są niezwykle istotne dla dalszych losów mikrobiomu jelitowego dziecka, a co za tym idzie – dorosłego człowieka. Nie bez wpływu pozostaje także stan zdrowia mamy. Dlatego też, mimo że hasła typu: „Przygotuj
się do ciąży” wydają się oklepane, warto się nad nimi zastanowić i nie ograniczać się do łykania kwasu foliowego. Żyjemy w takim świecie, w którym to, co kiedyś było całkowicie naturalne, dziś wymaga szczególnej troski. Tak jak nasz mikrobiom. Warto
się nad nim pochylić, aby zapewnić dziecku najlepszy możliwy start.