28 Listopad 2024
Mar 202119
Fundacja STOMAlife: Jest pani szczęśliwą mamą małego Antosia, a teraz po raz kolejny spodziewa się pani dziecka. Czy ciąże przebiegają podobnie, czy też jest między nimi jakaś różnica?
Monika Osadnik: Początek obydwu ciąż przebiegał w strachu i obydwie były… niespodzianką. Planowaliśmy z mężem powiększenie rodziny, ale w zupełnie innym czasie. Choruję od 5 lat, na początku moją chorobę zdiagnozowano jako wrzodziejące zapelanie jelita grubego, jednak po dodatkowych badaniach specjalistycznych okazało się, że jest to choroba Leśniowskiego-Crohna. W pierwszą ciążę zaszłam w okresie zaostrzenia choroby, brałam bardzo dużo leków, których teoretycznie w ciąży brać nie można, m.in. sterydy. Gdy okazało się, że spodziewam się dziecka, pojawił się ogromy strach o jego życie i zdrowie. Moje obawy rozwiał dopiero specjalista. Byłem wtedy pod opieką bardzo dobrego ginekologa, który wszystko mi wytłumaczył i rozwiał mój strach. Dzięki niemu poczułam się bezpiecznie, a to bardzo ważne dla kobiety w ciąży. Robiłam badania prenatalne, które dodatkowo mnie uspokoiły. Okazało się, że nie muszę rezygnować ze wszystkich leków, które pomagały mi funkcjonować. Druga ciąża to także była niespodzianka i ogromny strach. Dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka dwa tygodnie po operacji wyłonienia stomii. Wkładka domaciczna nie spełniła swojej funkcji. Założyłam ją, ponieważ wiedziałam, że nie powinnam zajść w ciążę przez rok od operacji. A tu taka niespodzianka! Byłam załamana, pełna obaw.
FS: Jaka była opinia lekarza?
MO: Gdy dowiedziałam się o ciąży, przepłakałam cały dzień, dopóki nie skontaktowałam się z chirurgiem. Jego słowa były bardzo pocieszające: „Spokojnie, czym się pani przejmuje? Urodzi pani”. Te słowa były mi bardzo potrzebne. Wróciła nadzieja. Teraz jestem szczęśliwa, ponieważ chcieliśmy mieć w przyszłości córeczkę, marzyliśmy o niej.
FS: Czego się pani najbardziej obawiała?
MO: Miałam wiele czarnych myśli, na przykład, że rana na brzuchu mi pęknie. Przeczytałam także, że jak najszybciej powinna być wyjęta wkładka domaciczna, ponieważ może zaszkodzić ciąży. Niestety, nie udało mi się trafić do mojego prowadzącego ginekologa. Zostałam przyjęta przez innego specjalistę, który mnie nastraszył, podsycił moje obawy. Powiedział, że może dojść do poronienia, nastawił, że na pewno wszystko będzie źle. Musiałam w wielkiej niepewności czekać kolejny tydzień na wizytę u ginekologa prowadzącego, który opiekował się moją pierwszą ciążą i któremu ufam. Dopiero gdy do niego trafiłam, uspokoiłam się. Lekarz ten zna mnie, moje choroby, śmiejemy się z mężem, że wybierzemy go na ojca chrzestnego.
FS: Jaki jest Antoś, wasz starszy synek?
MO: Antoś ma rok i osiem miesięcy. Jest zdrowy, wspaniały, bardzo żywy. Jest wcześniakiem, urodził się miesiąc przed terminem, w 35 tygodniu ciąży. Mieliśmy trochę problemów, ponieważ trzy dni po porodzie wdała się sepsa i długo byliśmy w szpitalu. Bardzo baliśmy się o życie Antosia, ale teraz nie widać po nim, że tyle przeszedł. Wspaniale się rozwija.
FS: A jak przebiega obecna ciąża? Czy tak „świeża” stomia stanowi jakieś dodatkowe problemy?
MO: Wszystko jest na razie w porządku. Jedyne, co się teraz dzieje, to wokół stomii pojawiły się maleńkie ranki. Pielęgniarka stomijna twierdzi, że to wynik działania hormonów, wynikających z ciąży. Bałam się, że pojawią się przetoki, ale na szczęście nic takiego się nie dzieje. Nie odczuwam innych dolegliwości.
FS: A jak na wieść o ciąży zareagowała rodzina i znajomi? Odradzali, kibicowali, martwili się?
MO: O pierwszej ciąży, tak jak poradził nam ginekolog, powiedzieliśmy po trzecim miesiącu. Tylko z dziadkami podzieliliśmy się szczęśliwą nowiną, bo nie mogli doczekać się wnuka. O tej ciąży powiedzieliśmy wcześniej. Zorganizowaliśmy grilla po mojej operacji, ponieważ chcieliśmy podziękować tym wszystkim, którzy nas tak bardzo wspierali, pomagali nam w opiece nad Antosiem. Zaprosiliśmy rodziców, przyjaciół, rodzeństwo. Przygotowaliśmy kartkę z napisem: „Projekt Hania”. Podczas podziękowań mąż oznajmił, że spodziewamy się drugiego dziecka. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni. Tylko dwie osoby na kilkanaście obecnych podeszły, aby nam pogratulować. Reszta była w totalnym szoku. Moja mama popłakała się, rodzice męża zaniemówili. Wcale się im nie dziwię, wszystko stało się tak krótko po operacji. Moja mama dzwoniła przez kilka kolejnych dni codziennie, zamartwiała się, pytała, co teraz będzie. Odpowiadałam jej: „Nie wiem, lekarze mówią, że będzie dobrze, i ja się ich słucham”.
FS: Jakie są wytyczne dotyczące sposobu urodzenia dziecka – naturalny czy cesarskie cięcie?
MO: To było jedno z pierwszych pytań, jakie zadałam lekarzowi. Chciałam wiedzieć, czy jestem skazana na cesarskie cięcie, bo zależało mi na porodzie naturalnym. Pierwsze dziecko także rodziłam naturalnie. Ostatnio jednak pielęgniarka stomijna powiedziała mi, że w moim przypadku lepsze będzie cesarskie cięcie. Powodem są możliwe komplikacje podczas porodu ‒ u około 95 procent kobiet ze stomią rodzących naturalnie występuje przepuklina okołostomijna. Nie chciałabym z tym później walczyć. Ale jeszcze ostatecznej decyzji nie podjęłam. Na pewno nie będę myślała tylko o sobie, ale przede wszystkim o dziecku.
FS: Jest pani młodą kobietą. Czy trudno było pani zaakceptować stomię?
MO: Z podjęciem decyzji o stomii zwlekałam tak długo, jak było to możliwe. Pierwszą rozmowę z lekarzem na temat operacji odbyłam w styczniu 2020 roku. Trafiłam do szpitala w bardzo złym stanie, nie działały żadne leki, nawet dożylne sterydy. Leżałam w szpitalu przez trzy tygodnie. Lekarze wyjaśnili mi, że w moim przypadku najlepszym wyjściem jest stomia. Byłam załamana taką opcją, trudno było mi się pogodzić z myślą o worku na brzuchu. Miałam obawy, że mąż mnie nie będzie chciał, że mnie odrzuci, ponieważ będę miała worek. Na szczęście mam wspaniałego męża, który mnie wspierał, zapewniał, że worek nie jest żadnym problemem, że go to nie ogranicza. Takie wsparcie było bezcenne.
FS: Co, oprócz wsparcia męża, przekonało panią do stomii?
MO: Pewnego dnia spotkałam kuzyna, który miał stomię już od kilku miesięcy. Wszystko mi wyjaśnił, pokazał samą stomię i cały potrzebny sprzęt. Dużo rozmawialiśmy, okazało się, że stomia była dla niego wybawieniem. Nastawił mnie pozytywnie. Drugim, bardzo ważnym czynnikiem, który przekonał mnie do stomii, była grupa wsparcia dla stomików. Czytałam wpisy chorych, a w końcu sama odważyłam się opisać swoją chorobę. Dostałam ogromne wsparcie od członków tej grupy, doszło do tego, że nie mogłam się doczekać operacji [śmiech].
FS: Czy zmieniło się pani życie po operacji?
MO: Bardzo. Przed operacją nie mogłam się spokojnie pobawić z dzieckiem, nie wychodziłam na spacery, bywało, że nie mogłam nawet synka spokojnie nakarmić. Bez przerwy biegałam do toalety – w ciągu dnia, w nocy. Byłam uwięziona w domu. Oczywiście miałam także wielkie ograniczenia związane z dietą. Był taki czas, że w ogóle nie wiedziałam, co mam jeść. Jadłam coś z listy rzeczy zalecanych – biegałam do toalety, z listy zakazanej – było dobrze. Teraz mogę spokojnie zajmować się synkiem, wyjść z nim na spacer, bawić się.
FS: Można powiedzieć, że pomimo stomii żyje pani teraz pełnią życia?
MO: Tak, dopiero teraz żyję normalnie. Wracam do kontaktów z ludźmi. Wcześniej z nich rezygnowałam, ponieważ czułam się mało komfortowo, gdy nie mogłam nic jeść. Krępowało mnie, że jadę do kogoś w odwiedziny i ciągle muszę biegać do toalety, zamiast usiąść i pogadać. Teraz mogę jeść wszystko, co podają. Przyjaciele mówią: „Monia w końcu normalnie je. Nie trzyma diety”. Pamiętam pierwszą taką sytuację, kiedy poczułam się bardzo komfortowo ‒ jechałam do szpitala na zdjęcie szwów po operacji i po raz pierwszy od dawna, jadąc samochodem, nie musiałam rozglądać się za stacją benzynową, aby skorzystać z toalety. To był pełen komfort psychiczny. Bardziej przejmowałam się tym, czy dojadę na czas, bo były korki, niż toaletami. Wcześniej zawsze myślałam o tym, na ile wcześniej musimy wyjechać, aby po drodze zaliczyć kilka stacji benzynowych.
FS: Jakich rad udzieliłaby pani kobietom, które mają wyłonioną stomię, i planują powiększenie rodziny? Powinny się w jakiś specjalny sposób do tego przygotować?
MO: Ja się do tej sytuacji nie przygotowałam, ponieważ obydwie ciąże były niespodzianką. Radziłabym jednak wcześniej skonsultować swój przypadek z dobrym, zaufanym ginekologiem. Moja historia pokazuje też, że nie zawsze pierwsza diagnoza jest słuszna. Nie zawsze trzeba odstawiać wszystkie leki. Dlatego też w trudnych przypadkach, warto konsultować się u różnych lekarzy. Wybrać złoty środek, myśleć o sobie i o dziecku. Nie poddawać się.
Fundacja STOMAlife: Czy miał pan jakieś obawy, gdy żona zdecydowała się na operację wyłonienia stomii?
Łukasz Osadnik: Tak. Jest to poważna operacja, więc bałem się o jej życie. Nie do końca wiedziałem, jak ma to wyglądać. Moja kolejna obawa dotyczyła kondycji psychicznej żony. Zastanawiałem się, jak Monika sobie z tym poradzi. Przed operacją była załamana, miała wiele obaw, wahań. Na szczęście po operacji okazało się, że poradziła sobie doskonale. Szybko doszła do formy, także psychicznie radzi sobie świetnie. Cieszę się, bo w końcu może zjeść coś smacznego, co do tej pory było dla niej zakazane.
FS: A czy ma pan jakieś obawy związane z drugą ciążą żony?
ŁO: Planowaliśmy drugie dziecko, ale w innym momencie. Ta sytuacja była wielkim zaskoczeniem, ponieważ mieliśmy nadzieję, że jesteśmy na tyle zabezpieczeni, że ciąża nie jest możliwa. Pierwsza myśl – co dalej, skoro żona jest świeżo po operacji, a lekarze mówili, aby przez najbliższy rok nie planować ciąży. Mieliśmy obawy, jak to będzie wyglądała? Co zdecydują lekarze? Jedna wielka niewiadoma. Po konsultacjach z chirurgiem i ginekologiem byliśmy spokojniejsi. Wiedzieliśmy, że nim zacznie rosnąć brzuch, stomia się wygoi. Teraz jestem szczęśliwy, że będziemy mieli drugie dziecko. Pierwsze dni były naprawdę ciężkie, teraz jest tylko radosne oczekiwanie.
FS: Jak ojcostwo pana zmieniło?
ŁO: Doszło więcej obowiązków, więcej myślenia o przyszłości. Tak o sprawach przyziemnych – ubezpieczenie, bezpieczeństwo, jaki i poważnych: jak dobrze wychować dziecko, co z tego dziecka wyrośnie? Na pewno bardziej dbam o swoje bezpieczeństwo, gdy jadę do pracy, muszę z niej wrócić.
FS: Stał się pan bardziej empatyczny, łatwiej się pan wzrusza?
ŁO: Zawsze łatwo się wzruszałem. Teraz właśnie wracam z delegacji, nie było mnie w domu dwa dni i na samą myśl, że gdy wejdę do domu, synek natychmiast przybiegnie z krzykiem „tati”, już mi gardło się ściska ze wzruszenia.
FS: Żona powiedziała, że dał jej pan wielkie wsparcie.
ŁO: Starałem się. Z reguły towarzyszyłem żonie podczas jej lekarskich wizyt. Byłem pierwszą osobą, jaką widziała po wyjściu z gabinetu. Pierwszą, której relacjonowała zalecenia lekarza, wyniki badań… To na pewno bardzo zbliża do siebie ludzi. Rodzi okazje, aby się wspierać. Moja żona przeszła przez wszystko dzielnie. Miałem szczere obawy, że nie poradzi sobie tak szybko. Widzę teraz, że jest dobrze.
FS: Jakich rad udzieliłby pan partnerom osób ze stomią?
ŁO: Aby nie przejmowali się tym. Muszą przyjąć to „na twardo”, ponieważ to nie koniec świata, a poprawia jakość życia partnera. Jeśli nasz partner długo choruje i jego stan zdrowia się pogarsza, to operacja jest potrzebna. Bardzo poprawia jakość życia – a to przecież jest najważniejsze. Trzeba okazać wsparcie, zwłaszcza gdy partner ma czarne myśli. Ukochana osoba musi wiedzieć, że stoimy obok i zrobimy wszystko, aby było dobrze…
FS: Dziękuję za rozmowę.