Maj 202225
Podczas podróży duchowej przeszłam transformacje wewnętrzną. To pchnęło mnie do wielu zmian w życiu. Jedną z nich jest nadanie sobie nowego imienia. Zamiast Paulina noszę teraz imię Yonina. Oznacza to z hebrajskiego gołębicę, czyli symbol pokoju, życia i miłości. Zaś nazwisko przyjęłam rodowe matki, czyli zamiast Kaszuba dziś nazywam się Leloch.
Ono idealnie pasuje mi do mojej nowej, życiowej drogi, bo to nazwisko we Francji ma swoje korzenie, a właśnie tam urządzam swoje życie z partnerem – Francuzem i naszą córeczką – Dianą.
Od 9 roku życia choruje na chorobę Leśniowskiego-Crohna. W wieku 13 lat miałam totalną kolektomię, a jako 14-latka miałam wyłonioną stomię. To były pierwsze z wielu operacji, które ratowały mi życie. Ze stomią żyję praktycznie od dzieciństwa, wiele miesięcy spędzając w szpitalu zamiast w szkole, więc nie za bardzo znam inne życie, po prostu innego nie pamiętam.
Moim celem jest nie chorować i robić już teraz wszystko, by wokół siebie mieć harmonię , przyjazne relacje, poczucie bezpieczeństwa. Miłość i szacunek to dla mnie siła napędowa, bez tego gasnę.
Właśnie Diana rozpaliła we mnie światło swoim nadejściem i zamierzam je w sobie pielęgnować, by nie zgasło.
Choroby jelit mają w sobie wpisaną skłonność do depresji. Mnie też to nie ominęło. Upadłam wielokrotnie, do dziś mam depresję i biorę leki, bo życie naprawdę mocno mnie doświadczało, ale wychodzę na prostą i wracam do swych pasji. Jestem projektantką wnętrz, podróżniczką, napisałam książkę. W tej chwili piszę pracę magisterską z psychologii, wydaję drugą książkę i wybieram się wraz z córką na Festiwal Yogi, który odbędzie się we francuskim zamku.
Paulina, jesteś mamą. Jakie to uczucie? Odnalazłaś się już w nowej roli, czy nadal się z nią oswajasz?
Na początku wszystko jest nowe, więc jest wielka niepewność wynikająca z braku doświadczenia. Pierwsze dziecko, brak siły po cesarskim cięciu. Zaraz potem te emocje się zmieniają, kiedy obok jest tata, babcia, położne i każdy wspiera młodą mamę w nowej roli. Z każdym dniem nabiera się pewności siebie. Macierzyństwo to bardzo piękna rola. Mogłam ją porównać do innych w moim życiu, bo przed urodzeniem Diany miałam ich wiele. Biegałam w życiu za sukcesem, karierą i sporo udało mi się osiągnąć, aczkolwiek potem często czułam pustkę i nie miałam swojego miejsca, do którego bym przynależała. Choć jest to duża odpowiedzialność dziś wiem, że jako matka czuje się spełniona, a córka to moja największa miłość. To właśnie rola matki nadała sens mojemu życiu.
Jaka była Twoja reakcja, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży? Radość, strach, niepewność?
Jednocześnie czułam przerażenie i ogromną radość. Chciałam zajść w ciążę i świadomie zdecydowałam się na ten krok, ale kiedy to już się wydarzyło zastanawiałam się, jak to będzie? Jak zmieni się moje życie? Czy poradzę sobie w nowej roli? O założeniu rodziny pomyślałam, kiedy przeniosłam się do Paryża i zawiesiłam studiowanie psychologii. Ten plan się udał. Mój partner Jean był obok, dzięki niemu czułam się silna. Jego praca jako wychowawcy dzieci odebranych tymczasowo od rodziców dawała mi poczucie, że będzie on dobrym ojcem. Kiedy zobaczyłam chłopca, który byłby odrzucony przez społeczeństwo ze względu na swoje zaburzenia, z jaką miłością patrzy na Jeana, to wiedziałam, że chcę mieć dziecko z tym mężczyzną, bo moja córka będzie miała cudownego tatę.
A jak na wieść o ciąży zareagowała rodzina i znajomi? Odradzali, kibicowali martwili się?
Moja mama, podobnie jak ja, odczuwała radość i niepokój, przede wszystkim o moje zdrowie. Prosiła, abym zachowała ostrożność i nie planowała zbyt dużo nowych zadań w tym okresie, bo ciąża jest dużym ryzykiem.
Czy ze względu na stomię, musiałaś w jakiś szczególny sposób przygotowywać się do zajścia w ciążę?
Moje życie to pulsujący tygiel. Po latach spędzonych w szpitalach, kiedy dzięki stomii w końcu poczułam się lepiej, byłam bardzo głodna wrażeń, Chciałam realizować się życiowo, poukładać problemy rodzinne i wzmocnić zdrowie. Przez dwa lata podróżowałam, zwiedzając 12 krajów azjatyckich, na dłużej zatrzymując się na Bali. Tam postawiłam zamknąć przeszłość i napisać książkę, która nosi tytuł „Z Workiem Przez Życie „
To właśnie wtedy oczyszczałam organizm, leczyłam się niekonwencjonalnie u szamanów, znachorów, stosowałam ziołoterapię , ajuwerdyjską medycynę Wschodu, medytację, kontemplację z naturą oraz jogę. To były moje działania na rzecz zdrowia. Cała podróż i napotkani ludzie to był rodzaj szukania szczęścia oraz autoterapia. Po drodze poukładam sprawy rodzinne i nauczyłam się kolejnej roli, bo poza byciem projektantką musiałam nauczyć się zarządzać nieruchomościami. W tamtym czasie dodatkowa rola matki na pewno by mnie przerosła, więc przed taką życiową decyzją w miarę możliwości poukładałam swoje życie.
W finale poszłam na badania usłyszałam, że mam dobre wyniki, nie mam przetok związanych z chorobą Leśniowskiego Crohna . Uznałam, że wystarczająco się napodróżowałam, a także w sercu poczułam gotowość do zostania mamą , tylko musiał przyjść ten właściwy moment oraz właściwe miejsce i tak to się stało w Paryżu..
Jak przebiegała Twoja ciąża? Czy stomia stanowiła jakieś szczególne wyzwanie w tym okresie?
Sama ciąża i rozwój dziecka? Wszystko przebiegało prawidłowo, można rzec bez zarzutów. Miałam objawy podobne jak w przypadku zdrowej osoby. Mdłości i anemia to były największe niegodności, ale po podaniu kroplówki z żelaza i po urodzeniu córki anemia się cofnęła.
Czy byłaś pod opieką jakichś specjalistów podczas ciąży ze względu na stomię, poza ginekologiem?
Lekarze ze sobą współpracowali, ginekolog z gastrologiem pozostawali w stałym kontakcie, jak i również neurolog, który podejmował decyzje co do znieczulenia ze względu na przebyte operacje wcześniej.
Jakie były wytyczne dotyczące sposobu urodzenia dziecka – naturalny czy cesarskie cięcie?
Cesarskie cięcie to była decyzja gastrologa oraz ginekologa, a cięcie w pionie od samego dołu do pępka, nie standardowo, ze względu na przebyte operacje. Również konsultacja była z prof. Piotrem Kalicińskim, który mnie wcześniej operował w Polsce, wykonując usunięcie jelita grubego, a następnie wyłaniając stomię.
W jakim stopniu musiałaś zmienić swoje codzienne przyzwyczajenia oraz co na nie wpłynęło bardziej – fakt bycia w ciąży, przebyte/posiadane choroby czy fakt posiadania stomii?
Nie mogłam już trenować wyczynowo jogi ani akrobatyki, sport musiał być dostosowany do sytuacji. Wykonywałam ćwiczenia takie, przy których się nie przemęczałam. Dieta również się zmieniła, miałam zakaz jedzenia surowych mięs i surowych ryb, a sery jadłam tylko pasteryzowane. Podczas ciąży jadłam dużo owoców: maliny, borówka amerykańska i ciasto tarta tatin czyli jabłecznik w wersji francuskiej. Te zasady obejmują wszystkie kobiety w ciąży.
Stomia czy inne choroby w tym przypadku nie wpłynęły na zwiększenie restrykcji, bardziej był to koronawirus, bo zamknęli siłownie, szkoły dla przyszłych matek i ojców. Więc ze wszystkim byliśmy zamrożeni, w szpitalach restrykcje, które nie raz wywoływały łzy, strach i niepewność czy będę sama rodzić, czy ktoś będzie obok….
Czy w trakcie ciąży miałaś problemy ze stomią – np. wypadanie, obrzęki, podciekanie?
Skóra wokół stomii się rozciągała, co nie sprawiało mi bólu, ale dookoła były lekkie zaczerwienienia.
Jak szybko ustąpiły te problemy po urodzeniu dziecka?
Stomię smarowałam dookoła pastą silikonową oraz używałam pudru i wszystko szybko wróciło do normy. W zasadzie zaraz po urodzeniu problem zniknął.
Jak wyglądała pielęgnacja stomii przy tak szybko zmieniającym się ciele?
Jeśli chodzi o sprzęt stomijny, płytki musiały być bardziej elastyczne, jak i również zmieniłam rozmiar, aby była większa powierzchnia plastra. Poza tym pielęgnacja jest taka sama: mycie skóry itd.
Polecam używanie pasty silikonowej oraz pudru, żeby nie dopuszczać do zaczerwienia dookoła.
Czy musiałaś zmienić dotychczas używany sprzęt stomijny? Z czego wynikała ewentualna konieczność modyfikacji sprzętu? Czy używałaś go więcej?
Tak, ilość też się zmieniła wymieniałam go częściej jak i również to był czas testowania.
Nie miałam pielęgniarek stomijnych na ten czas przez pandemii, ale najlepiej przygotować sobie różnorodny sprzęt wcześniej, taki co jest w miarę elastyczny i zobaczyć jaki sprzęt się sprawdza na naszej skórze i mieć w domu jego zapas.
Wiele kobiet po porodzie ma problemy z powrotem do kontaktów intymnych z partnerem. Jak ta relacja wygląda w Waszym przypadku?
U nas sprawy się wydłużyły niestety. Opuściłam szpital we wtorek, a w czwartek byłam w ciężkim stanie na pogotowiu. Doszło do infekcji nerek. Z kontaktami intymnymi czekaliśmy, aż będę zdrowa w pełni i wówczas wszystko wróciło do normy.
Czy kobiecie, która musiała już przejść przez etap akceptacji własnego ciała na nowo po operacji wyłonienia stomii, łatwiej jest zaakceptować zmiany, jakie zachodzą w ciele kobiety w trakcie i po ciąży?
Niekoniecznie w moim przypadku, bo stomię miałam wyłonioną jako dziecko. Zawsze miałam dość smukłe ciało oraz uprawiałam dużo sportu, więc było to dość dla mnie szokujące, jak rosnę w oczach. Dopiero pod koniec zaczęłam to kochać i spostrzegać siebie jako kobietę w ciąży. Pomogła mi w tym sesja zdjęciowa, bo zrozumiałam, że to stan wyjątkowy i szczególny moment w moim życiu. W środku mnie jest życie, a za to jest też cena, bo dzielę swoje ciało z kimś innym. Wielkim wsparciem był Jean, który rozmawiał przez brzuch z Dianą, puszczał muzykę, oswajał mnie, że to My nie tylko już Ja.
Mówił : „Ty masz fajnie, bo nigdy nie jesteś sama”
Jak sobie radzisz z codzienną opieką nad córeczka? Taka mała istotka jednak swoje waży. Czy stomia stanowi tu jakąś barierę?
Radzę sobie w miarę swoich możliwości, nie udaję super bohaterki, kiedy trzeba, to śpię, kiedy byłam w z złym stanie, serce mi pękało, że nie mogę się zając córką, bo sama ledwo daje radę, ale pogodziłam się z tym i zawierzyłam dziecko babci i ojcu, które odwiedzało mnie podczas kolejnego pobytu w szpitalu na tyle, ile miałam siłę. Ważne jest mieć wsparcie. Mała swoje waży, to fakt, takie są uroki macierzyństwa. Co do stomii , co mogę rzec?
Jeśli worek będzie pełny i mała się na nim położy, to będzie jak w filmie o Jasiu FasoliJ
Dla wielu związków pojawienie się dziecka paradoksalnie łączy się z pojawieniem kryzysu. A jak Twój partner odnajduje się w roli ojca? Czy ta nowa sytuacja wzmocniła Was jako parę, czy musicie jednak na nowo odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
Już od narodzin nas do wzmocniło, a Jean i córka mają silną więź, to on ją pierwszy trzymał na rękach, kiedy to ja jeszcze byłam na sali pooperacyjnej. Dziecko nas mocniej połączyło, nie było łatwo, ale głownie jego mama oraz jego siostry nas mocno wspierają.
Musiałam znów powalczyć o siebie, bo mój stan tego wymagał a Jean miał pod opieką nas obie.
Nasza córka jest naszym łącznikiem miłości, mimo, że pierwsze dni, bo urodziła się trochę wcześniej i chwilę po zniesieniu pandemii mieliśmy lekkie zawirowanie, dużo rzeczy nam brakowało, ale po tych szalonych dwóch tygodniach już wyszliśmy na prostą.
Jakich rad udzieliłabyś dziewczynom, które mają wyłonioną stomię i planują powiększenie rodziny? Powinny się w jakiś specjalny sposób do tego przygotować?
Uważam, że dobrze jest oczyścić organizm, emocjonalnie mieć gotowość. Co do sprzętu, warto przetestować, co pasuje i być otwartym na zmiany, objętość brzucha rośnie więc trzeba mieć gotowość, aby mieć inne rozmiary i elastyczne płytki. Joga wzmacnia mięśnie głębokie kręgosłupa i brzucha. Nawilżanie intensywne oliwkami, ujędrnia skórę, co może zminimalizować rozstępy. Suplementacja jest dość ważna, aby zbalansować organizm.
Czy, jest dla Ciebie hasło „Stomia to symbol zwycięstwa”?
Jak najbardziej stomia dała mi życie, a dzięki niej ja dałam życie Dianie.
Nigdy nie spotkałam nikogo piękniejszego niż moja córka. Diana sprawiła, że jestem pełna miłości, a moje złamane serce rozpoczęło drogę uzdrowienia Ostatnie lata były dla mnie bardzo ciężkie pod względem fizycznym, mentalnym i emocjonalnym. Kamienie nerkowe – permanentny ból przez rok rozsadzał mi głowę. Ciąża to była duża radość, a potem wulkan nie tylko miłości, ale i cierpienia- nieusunięte łożysko, sepsa, nieustanne kolki Diany, brak snu.
Walka i tęsknota za zrozumieniem w związku toczy się we mnie od wielu lat.
Jedno wiem na pewno, jeśli upadnę, to się podniosę, bo mam w sobie naturę wojownika. Wiem, że rzeczywistość skrzeczy, ale tak naprawdę nigdy nie jestem „ tam w środku” sama. Zawsze jest ze mną mój wojowniczy duch. Powrót radości życia jest procesem i właśnie teraz ten proces u mnie trwa (oby bez zakłóceń).
Diana to moja Największa Miłość, Największy Dar, za który jestem wdzięczna. To najcudowniejszy współtowarzysz mojej życiowej podróży. Moje życie stało się pełne, odkąd pojawiła się w nim Ona. Dzięki Niej zupełnie zmieniły się moje życiowe priorytety. Są oczywiście dni, kiedy się zapadam, ale potem odpoczywam i znowu wstaję, poprawiając na głowie koronęJ
Crohns nie opuści mnie nigdy. Staram się, by nie był widoczny na mojej twarzy, ale doświadczam ogromnego bólu. Skóra wokół stomii, aktywna przetoka, ból kręgosłupa po dyskopatii. Cierpienie jest częścią mojego życia i szarej rzeczywistości. Stawiam jej czoła każdego dnia, ale jest coś, czego nikt mi nie odbierze. To mój uśmiech i piękne życie, którego scenariusz sama sobie piszę. To moje życie- pełne wrażeń, podróży i pięknych ludzi wokół mnie. Chcę moje spełnione życie dzielić z jego sensem-moją córeczką Dianą.
Dzień Matki, Maj 2022
Tekst Mirela Borniowska
Fotografia Tomasz Wienskowski