24 Grudzień 2024
Lis 202325
Trudno powiedzieć, kto dał początek temu miłemu, misiowemu świętu.
Według niektórych, to sam Teodor Roosevelt jeden z prezydentów Stanów Zjednoczonych, który w roku 1902 ocalił małego niedźwiadka postrzelonego podczas polowania, w którym ów prezydent brał udział. Na pamiątkę tego wydarzenia jedna z amerykańskich firm stworzyć miała misia - zabawkę, która za zgodą szanownego imiennika, otrzymała jego imię, występujące tu w zdrobnieniu - Teddy. I tak ponoć powstał kultowy Teddy Bear.
Inna historia mówi o tym, że pierwszy misiu - przytulanka powstał w Niemczech, w XIX wieku. Jego twórczynią była ponoć Margarete Steiff, która szyła różne pluszowe zabawki, w tym - oczywiście także niedźwiadki. Na pomysł, by ten mocno lokalny biznes przenieść na większe, szersze wody wpadł jej siostrzeniec. Udoskonalił on więc pluszaki cioci i pokazał je na Targach w Lipsku w 1903 roku, gdzie z miejsca zyskały uznanie – także klientów mieszkających za oceanem.
Fenomenalnie wyjątkowy miś
Bez względu na to, czyj pomysł był pierwszy – faktem pozostaje, że w pluszowym niedźwiadku – przytulance zakochały się i dzieci i dorośli :)
Pluszowy miś szturmem zdobył serca małych i dużych odbiorców. Tym samym zamieszkał, nie tylko w wielu domach, ale też stał się obecny w literaturze. Tej tradycyjnej i tej przeniesionej na ekrany.
Najsławniejszym misiem wszechczasów chyba już na zawsze pozostanie miś o bardzo małym rozumku czyli bohater cyklu powieści dla dzieci, autorstwa A.A. Milne. Opisywały one przygody Misia Puchatka i jego przyjaciół.
Niemal równie znanymi misiowymi celebrytami byli Miś Paddington, Rupert a także Yogi – który kradł piknikowe koszyki w Parku Yellystone. Nam jednak pewnie bardziej swojsko kojarzą są misie z rodzimego podwórka – Koralgol, Uszatek lub - ten z Okienka.
Pluszowy miś uczy, bawi, edukuje i daje poczucie bezpieczeństwa
To niezwykłe, jak wielki ładunek dobra ma w sobie ta niepozorna pluszowa zabawka. I trudno typować kupując ją dziecku, że to właśnie ta konkretna będzie tą ukochaną i najważniejszą.
Dzieci częściej niż dorośli patrzą sercem. Nie kierują się wyglądem przytulanki, a już na pewno nie jej ceną czy marką. Dla nich bardziej ważne jest z jakim momentem życia się ona kojarzy oraz – kto ją podarował.
Miś - przytulanka daje poczucie bezpieczeństwa. Można ją tulić, zwłaszcza w chwilach niepewności, smutku, w ciemny wieczór, gdy wiatr zawodzi za oknem – lub leżąc w szpitalnym łóżku. Oczekując na badania lub operację.
Według badań, najsilniejsza potrzeba posiadania przytulanki kreuje się w przedziale wieku 6 miesięcy do 6 lat. To jednak tylko statystyki. Wiadomym jest przecież, że przytulanki nierzadko są nadal mocno obecne także w życiu starszych dzieci, również - nastolatków.
Przytulanka w miejscach obcych dla dziecka daje mu poczucie czegoś stałego i pewnego. Czegoś, co kojarzy się z bezpieczeństwem, domem, własnym łóżkiem i pokojem. To ważne mieć ją, gdy każde wsparcie jest na wagę złota.
Z drugiej strony miś, króliczek, małpka, kangurek lub ukochana szmaciana lalka uczy dziecko odpowiedzialności, troski i empatii.
Najpierw, maluszek dba o to, co ma wokół – o misia, króliczka i ulubioną lalę. Wyrabia sobie nawyk pamiętania, by ukochanej zabawki nie zostawić na placu zabaw lub w przedszkolu. Dba, by nie poplamić jej budyniem podczas wspólnego jedzenia podwieczorku. Troskliwie kładzie do łóżka i otula kołderką tak, jak w stosunku do niego samego robią to rodzice.
W warunkach szpitalnych przytulanka staje się kompanem w niedoli - druhem, który jest zawsze pod ręką i pachnie domem.
Życie zna przypadki, gdy do szpitala przytulanki zabierają także starsze dzieci. Nawet nastolatkowie. W warunkach innych niż domowe, gdy psychika tych młodych ludzi robi niebezpieczne fikołki, dobrze jest mieć coś, co skupia w sobie same dobre wspomnienia i moce.
A kim jest Omir?
Jako, że podopiecznymi naszej Fundacji są też dzieci – i te małe i te całkiem duże, naturalnym jest, że i my mamy swoją maskotkę. Jest nią Omir. Kangurek z kolorową torbą w której chowa się stomijny woreczek. Mimo, że Omir nie jest misiem - to zdecydowanie jest przytulanką-pocieszanką i towarzyszem, z którym można się utożsamić, gdy dziecku zaczyna brakować pewności siebie.
Dlaczego akurat OMIR?
Ponieważ to słowo po kazachsku oznacza ŻYCIE. A w stomii chodzi przede wszystkim o życie. Dobre, bezpieczne, jakościowe, godne i takie, na jakie zasługuje każdy stomik . Także mały kangurek, czyli dziecko z wyłonioną stomią.
Omir to wyjątkowa maskotka. Nie została zaadoptowana do naszej wizji wsparcia dzieci ze stomią ale – została z tej wizji stworzona.
Maskotka Fundacji z zasady ma przybliżać dzieciom temat stomii. Zarówno tym, bez woreczka jak i tym, które go posiadają.
Omir często więc przełamuje lody gdy, na zaproszenie szkół i przedszkoli, odwiedzamy najmłodsze dzieci opowiadając im o ich rówieśnikach, którzy są odrobinę inni, bo noszą przyklejony do brzuszka woreczek.
Ale to nie jedyne zadanie jakie przed nim stoi. Omir to wszak pluszowy kangurek z kolorową torbą, w której kryje się zdejmowany woreczek "chroniący" stomię. Dokładnie, jak w prawdziwym życiu, w którym dzieci ze stomią również taki woreczki mają.
Ten niezwykły pluszak jest więc pocieszanką, która "rozumie" stan dziecka z woreczkiem, stając się jednocześnie jego towarzyszem. Na dobre i złe.
I z informacji, jakie do nas napływają, właśnie tak Omir jest postrzegany przez małe Kangurki.
Dzieci, zwłaszcza te najmłodsze często za swych największych przyjaciół i towarzyszy uważają ukochane zabawki – przytulanki. Dlatego właśnie kangurek Omir jest stomikiem. W ten sposób, "jadąc, niejako na tym samym wózku" pokazuje małemu człowiekowi stojącemu przed nowym wyzwaniem, że nie jest z tym wyzwaniem sam.
Na przykładzie Omira łatwiej też pokazać kolegom, jak wygląda temat stomii i do czego jest potrzebny stomijny woreczek.
Przytulanka ma działanie terapeutyczne
Przytulanka to coś, co dziecko chce mieć przy sobie nie tylko wtedy, gdy zasypia.
Przytulanka to towarzysz jego codzienności. Tej zwykłej domowo-przedszkolnej i tej trudnej - szpitalnej.
Z przytulanką dziecko zasypia i przy niej się budzi. Dlatego, jeśli takie jest życzenie dziecka, powinna być z nim także w miejscach, w których chce się ono poczuć pewniej. Dlatego właśnie maluszek zabiera ją do przedszkola, do dentysty, do lekarza lub - do szpitala. I choć dziecko dba o swojego przyjaciela, to czasami w ferworze zabawy, znika mu on z oczu. Warto wtedy dopilnować, by z placu zabaw, przedszkola czy gabinetu stomatologicznego bezpiecznie wrócił z dzieckiem do domu.
Warto też pozwolić dziecku zabrać przytulankę tam, gdzie zdecydowanie czuje się ono obco i niekomfortowo. Takim miejscem jest szpital, czyli przestrzeń, w której dla dziecka nowe, obce i straszne jest niemal wszystko.
Przyjaciel potrzeby od zaraz
Dzieci, zwłaszcza te mniejsze, w wieku przedszkolnym nawiązują z przytulankami swoistą więź. Co ciekawe, do przytulanki, tak ukochanej w dzieciństwie, nigdy nie znika pewien sentyment. Nawet, gdy maluszek staje się już dorosłym człowiekiem. Z czasem ta więź łącząca dziecko z przytulanką nieco słabnie. To zrozumiałe, wszak, każdy dorasta, mężnieje i zaczyna wyrastać z pluszowych zabawek. Jednak - sentyment do tej jednej, jedynej rzeczy, często pozostaje w wielu dzieciach już na zawsze.
Z resztą, także my sami nierzadko przechowujemy swoje przytulanki. Trzymamy je w pudle na strychu lub na półce, jako ozdobę. I czekamy, by przekazać je młodszemy pokoleniu. Być może własnemu dziecku – a nuż się spodoba?
Także Omir, to doskonały przyjaciel. Zwłaszcza, że jest bardzo niezwykłą przytulanką. Pokazuje, że inność to inność a nie wykluczająca wada. Jest wyjątkowym towarzyszem dziecięcej codzienności. Także tej trudnej, pełnej łez, bólu i rozczarowań. Towarzyszy dzieciom na dobre i złe. W domu, w przedszkolu, w podróży, gdzie "zbiera" wraz z nimi wiele pozytywnych, dobrych wrażeń i wspomnień, a także w szpitalu, gdzie te wspomnienia bardzo się przydają.
Przytulanki, zarówno misie, małpki, dinozaury jak i kangurki – także te ze stomią, to ważni towarzysze w procesie dorastania naszych dzieci. Uczą troski i czułości. Dodają odwagi i pewności siebie. Bywają podusią pachnącą domem a także dobrym, milczącym wsparciem, do którego można przytulić zapłakaną buzię.
Tak więc, cytując Helenę Bechlerową, pisarkę i autorkę wierszy dla dzieci: „czy to jutro, czy to dziś, wszystkim jest potrzebny miś!” ... albo – kangurek ;)
Bo najważniejsze, to mieć kogoś na całe długie, trudne dziecięce – "zawsze" :)
.......................
Tekst i foto Iza Janaczek