17 Listopad 2024
Lut 202422
Dziennik podróży. Dziś miał być Iran, bo do granicy z miejsca, z którego tego dnia ruszł Szymon byo zaledwie około 270 km. Mialo być więc szybko i bezroblemowo. Tymczasem – zamiast Iranu nadal jest Armenia.
Podróż, zwłaszcza taka na dwóch kołach, gdzie człowiek zależy całkowicie od dobrego humoru matki natury – uczy pokory.
Po przemiłym wieczorze w ciepłym i gościnnym domu Ormian, Szymon ruszył dalej.
Po drodze – z polecenia miłych gospodarzy odwiedził Norawank - XIII-wieczny klasztor z zapierającym dech widokiem na góry.
Zdjęcia z tej małej wycieczki zdobią dzisiejszą kartę dziennika. Warto się na nich na chwilę zatrzymać, bo tchną cudownym spokojem. Patrząc na nie, niemal słychać echo minionych czasów, które zatrzymało ich szept pośród tych wysokich gór.
Nie bez znaczenia jest tu fakt, że Armenia to najstarsze państwo chrześcijańskie na świecie. Klasztor, który możemy podziwiać na zdjęciach Szymona, to Norawank, ormiańska budowla z XIII wieku. Położony jest niezwykle malowniczo, w wąwozie rzeki Arpa, w otoczeniu wspaniałych gór i w pobliżu wsi Amaghu. Dziś, nadgryzione zębem czasu jedynie daje wyobrażenie dawnego prestiżu. Na przełomie wieków XIII–XIV miejsce to było siedzibą biskupów Sjuniku.
Będąc w tym tchnącym spokojem miejscu, Szymek być może nie zdawał sobie jeszcze sprawy z faktu, że już niedługo będzie musiał zweryfikować swoje ambitne plany.
Iran był w zasięgu ręki. Zważywszy na fakt, że miejsce, w którym nocował w dniu poprzednim, dzieliło od granicy zaledwie 270 km, wydawało się, że cel jest absolutnie do zdobycia w ciągu kilku godzin. Niestety, pogoda miała inne plany. Podróż przez wysokie góry Barguszati, których szczyty pną się ku niebu, osiągając nawet powyżej 3000 m, wymusiła na Szymku zwolnienie tempa. Po przepięknych panoramicznych widokach, nie zdradzających, że aura może tak diametralnie się zmienić, Szymon wjechał w burzę śnieżną. Choć "stomik może" – to niekoniecznie zawsze musi.
Gwoli ścisłości, Barguszeti, góry tak piękne, jak niebezpieczne, ciągną się monumentalnym pasmem, wznosząc się aż do 3000 metrów n.p.m. Najwyższy ich szczyt wynosi 3399 m n.p.m.
Pogoda w górach zmienia się błyskawicznie. Pogoda w tak wysokich górach – zmienia się wręcz dramatycznie. Śnieżyca, wiatr, gęsta mgła i spadająca poniżej zera temperatura, to coś, z czym się nie dyskutuje. Szymon to kierowca, który widział już niejedne warunki atmosferyczne, ale jak sam wspominał przed podróżą – z potęgą natury się nie dyskutuje, trzeba przycupnąć z boku i przeczekać.
Zapadła decyzja. Dziś, jeszcze nocleg w Armenii. Iran trzeba po prostu przesunąć.
Wyobraźcie sobie, jak to jest czekać na coś z całych sił i w ostatnim momencie, znów musieć uzbroić się w cierpliwość, bo plany uległy zmianie i nic nie można zrobić.
To tak, jak zdobywać wysoki szczyt, a tuż przed jego wierzchołkiem nie móc na niego wejść, choć w marzeniach już człowiek na nim stał, oglądając położony niżej świat.
Podróż to nie tylko przemierzanie kilometrów, to także próba sił, wytrzymałości, cierpliwości i pokory.
Iran to pierwsze z dużych marzeń w obrębie wielkiego marzenia, jakim jest dotarcie do Omanu. Granica z Iranem, jak powiedział mi Szymek, to dla niego podwójna granica – jedna – tradycyjna, druga, prywatna, własna i bardzo ważna.
Zatem – dziś, choć w planach był Iran – wciąż jest Armenia. Co będzie jutro? Dowiemy się jutro.
Tekst Iza Janaczek
Foto Szymek Bogdanowicz