Kwi 202409
Dziennik podróży. Wyjazd z Arabii Saudyjskiej – kierunek Jordania. Podróż Szymona trwa w najlepsze, choć już zdecydowanie minęła półmetek.
Podróżując przez Arabię Saudyjską Szymek wpadł na szalony pomysł, by wraz z motocyklem przeprawić się do Egiptu, by zobaczyć, czy jego Honda Tenere będzie się prezentować na tle piramid tak pięknie, jak sobie to już wcześniej zwizualizował w głowie.
Niestety okazało się, że wizja ta nie może zostać zrealizowana, a już przynajmniej – podczas tego wyjazdu – z uwagi na to, że żadna z pytanych osób nie wiedziała, gdzie można kupić bilet na prom, który kursował między tymi dwoma państwami.
W związku z tym Szymek postanowił trzymać się pierwotnego planu, który na kolejny etap podróży wyznaczył Jordanię.
Ostatnią noc w Arabii spędził on na plaży, nocując w namiocie, pod gołym niebem.
Kolejnego dnia wstał około 9 i niespiesznie ruszył w kierunku granicy z Jordanią. Do granicy nie było daleko, Szymkowi nie spieszyło się z jej przekraczaniem, zboczył więc z trasy, by z bliska obejrzeć wrak hydroplanu, który znajduje się na plaży, na wysokości egipskiego Szarm-el-Szejk. Jak udało mi się przeczytać na stronie smartage.pl, to wrak łodzi latającej, który znajduje się na saudyjskiej plaży już od roku 1960. Samolot należał do Amerykanina, który wraz ze swoimi towarzyszami (m.in. żoną i czwórką dzieci) odbywał nim lot dookoła świata. Na saudyjskiej plaży,Thomas Kendall wraz z towarzyszami podróży znaleźli się, ponieważ postanowili na niej przenocować i rano ruszyć dalej. Niestety podczas tego pobytu Kendalla i jego towarzyszy zaatakowała grupa uzbrojonych osób, która dosłownie podziurawiła samolot jak sito, chcąc dosięgnąć chroniących się w środku podróżników. Napastnicy atakujący z wody nie zdecydowali się na wejście na pokład hydroplanu.
Podczas ataku nikt nie zginął. Kendall i jego towarzysze, mimo początkowego oskarżenia o szpiegostwo, bezpiecznie wrócili do Ameryki, jednak samolot nie nadawał się już do dalszej drogi. W skutek mało sprzyjającego politycznego klimatu pozostał na saudyjskiej plaży do dnia dzisiejszego.
Niedaleko tego miejsca znajduje się ogromny plac budowy, na którym powstaje miasto przyszłości o nazwie The Line. Skąd taka nazwa? Ponieważ wg Wikipedii, budowane w miejscowości Neom miasto będzie inne niż wszystkie i jedyne (dosłownie) w swoim rodzaju. The Line będzie inteligentnym, podłużnym miastem, które będzie zamknięte w szklanym prostokącie o długości 170 km, szerokości 200 m i wysokości 500m. Wewnątrz tej konstrukcji znajdować się będą drapacze chmur o wysokości Empire State Building, zielone parki. żłobki, przedszkola, kina, teatry i – zero samochodów. Projekt zakłada, że w tej futurystycznej przestrzeni mieszkać i pracować będzie około 9 milionów osób, nie będzie tam samochodów, a do pokonywania odległości (170 km w linii prostej) służyć będzie szybka kolej. The Line - futurystyczne eko miasto pełne zieleni, z założenia opierać się będzie w zupełności na energii odnawialnej. Planowe uruchomienie miasta wyznaczono na rok 2030.
Do zakończenia budowy tego nowatorskiego projektu jeszcze daleko, jednak, patrząc na inne inwestycje na Półwyspie Arabskim, które z małych rybackich miejscowości zrobiły tętniące życiem nowoczesne miasta, i tu nie ma wątpliwości, że efekt będzie spektakularny, choć na razie to wielki wielki plac budowy na środku niczego.
Niedługo po opuszczeniu tej okolicy Szymon dotarł do granicy. Jak sam wspominał, nie jest to miejsce tchnące nowoczesnością. Po dopełnieniu wszelkich formalności oraz opłaceniu karty pojazdu (carnet de passage) Szymek oficjalnie stanął na jordańskiej ziemi. Przekraczanie granicy trwało około półtorej godziny i przebiegało w przyjaznej atmosferze. Pogranicznicy obejrzeli bagaż Szymona, a nie widząc w nim niczego podejrzanego – zezwolili na wjazd na teren Jordanii.
Za pierwszy cel w nowym miejscu Szymek wybrał hotel, w którym zamierzał odświeżyć się i spędzić najbliższą noc. Los zdecydował jednak, że w Akabie, w której się on mieścił, Szymon został na dłużej, a to za sprawą łańcucha, który po przejechaniu około 40 000 km, wymagał wymiany.
W lokalnym warsztacie mechanik nie dysponował nowym, więc pasujący do Yamahy łańcuch został zamówiony, i jego dostawa z Ammanu trwać miała 2 dni.
W tym czasie Szymon zmuszony był zostać na miejscu.
Jak sam mówił, Jordania przywitała go życzliwością i doskonałą pogodą. Wobec takich miłych okoliczności nie sposób było martwić się nieprzewidzianą w grafiku pauzą. Podróż trwała, choć teraz, „przez chwilę” bez pojazdu.
Fakt ten Szymek postanowił wykorzystać w inny sposób. Jako, że podczas pobytu w Jordanii, w planach miał Wadi Rum, Petrę, górę Nebo oraz miejsce chrztu Jezusa Chrystusa, z listy wybrał to miejsce, do którego najłatwiej mógł dotrzeć – inaczej niż na motorze.
Obecnie Szymon przebywa w Wadi Rum. Nie ma z nim kontaktu aż do dnia następnego. W kolejnej relacji, zajrzymy wraz z nim do tego wyjątkowego miejsca, które w języku arabskim nosi nazwę „Wysoka Dolina” ze względu na surowe formacje skalne, w środku których jest zamknięte. Ponoć w Wadi Rum można poczuć się jak na Marsie – ze względu na pustkę, ciszę i kolor, jaki dominuje w dolinie. A jakie wrażenie z pobytu tam będzie miał Szymon? Tego dowiemy się już wkrótce.
Tekst: Iza Janaczek
Foto: Szymek Bogdanowicz