Mar 202421
Dziennik podróży. Kolejny dzień to podróż do miasta Nizwa i pobyt w nim.
Mija miesiąc od daty wyjazdu z Polski. Szymon aktualnie przebywa w Omanie. Właśnie wymeldował się z hotelu w Salala i ruszył w kierunku Maskatu. Na dziś zaplanował trasę długości 900 km. Planował dojechać do miejscowości Nizwa, w której ma już umówiony nocleg. Znalazł go przez używaną przez siebie aplikację iOverlander. Darmowy nocleg w swoim ogrodzie zaoferował mu Ahmad, członek jednego z klubów motocyklowych.
Nizwa to miasto, które w VI i VII wieku było stolicą kraju. Wzniesione zostało setki lat temu w bardzo strategicznym miejscu, na przecięciu dawnych szlaków handlowych łączących wszystkie strony kraju. Zanim oddała palmę pierwszeństwa Maskatowi, to właśnie Nizwa była głównym ośrodkiem handlu, rzemiosła, religii i kultury.
Dziś to miasto tętniące życiem, choć raczej spokojnym, nie wielkomiejskim. To tu znajduje się historyczny fort uwieczniony przez Szymona na zdjęciu oraz wielki suq (jeden z największych w kraju) – na którym w piątki odbywa się, przyciągający także licznych turystów - targ kóz.
Ale zanim Szymon dotarł do tego miasta, po 500 km "w siodle", postanowił zrobić mały postój. Była 15:00, czyli pora, w której szanujący się muzułmanie w czasie ramadanu nawet nie wspominają głośno o jedzeniu. Jako że jazda motocyklem zaostrza apetyt, Szymon postanowił zaryzykować i w najbliższej restauracji zapytał, czy jest szansa zjeść coś przed zachodem słońca, jeśli się nie jest muzułmaninem. Udało się.
Jak to Szymon sam określił, właściciel restauracji "w dużej konspiracji" podał mu jedzenie na zapleczu, z dala od ciekawskich, czujnych i mocno religijnych oczu.
Po kolejnych 5 godzinach Szymon osiągnął swój cel. Dotarł do Nizwy i odnalazł domostwo Ahmada, w ogrodzie którego miał spędzić noc.
Swoją drogą to niesamowite, jak (nawet) dziś łatwo trafić na dobrego człowieka. Tak, to trochę przekorne stwierdzenie, zważywszy, że media bombardują nas raczej odwrotnie brzmiącymi wiadomościami. Może problem polega na tym, że tak mało mówi się o dobru? Patrząc na podróż Szymona i ogrom życzliwości, jaka go spotyka, człowiek (znów) zaczyna nieśmiało wierzyć, że, jak śpiewał Czesław Niemen, "ludzi dobrej woli jest więcej".
Po przyjeździe do Ahmada okazało się, że ma on dla Szymona ciekawszą miejscówkę na nocleg – w domu pod dachem.
Ahmad okazał się równie zapalonym podróżnikiem. Swego czasu odwiedził na motorze Europę, a także Polskę i – Katowice!
Kolejnego dnia w Nizwie Szymon skorzystał ze wskazówek nowego znajomego i odwiedził miejsca, które będąc w tym mieście po prostu trzeba zobaczyć.
Na pierwszy ogień poszła Jabal Akhdar - góra należąca do pasma Hadżar. Wznosi się ona na wysokość 2980 m n.p.m. Co jest trochę niesamowite, bo Oman to kraj pustynny i raczej płaski. Tym bardziej to wypiętrzone, jakby z przypadku, górskie pasmo robi niesamowite wrażenie. Z wysokości Jabal Akhdar można podziwiać zapierające dech w piersiach formacje skalne, a także ułożone tarasowo sady moreli, granatów i...róż.
Temperatura na szczycie wynosiła przyjemne 25 stopni, co było miłą odmianą po 36 stopniach, jakie panowały na niższych partiach.
Rzutem na taśmę w tym samym dniu, Szymon dotarł jeszcze do Wadi Ghul, zwanego także Wielkim Kanionem Arabskim. Patrząc na zrobione przez Szymona zdjęcia, nie sposób nie zgodzić się z tym, że miejsce to robi ogromne wrażenie.
Wadi Ghul nie jest tak ogromny jak Wielki Kanion Kolorado, do którego nazwy nawiązuje, ale i bez tego prezentuje się bardzo majestatycznie i kusi do pieszych wycieczek, zwłaszcza miłośników trekkingu..
Po uczcie dla zmysłów przyszedł czas na tę dla ciała. Tę noc Szymek spędził w hostelu. Wykupił miejsce w pokoju kilkuosobowym, ale – że nie było innych podróżnych – był w nim sam. Pokój, choć estetyką i wystrojem nieco odstawał od dotychczasowych miejscówek, okazał się wygodny i noc w nim upłynęła spokojnie.
Mija miesiąc w tej pasjonującej, ale jednocześnie trudnej i wymagającej podróży. To miesiąc z dala od rutyny, od domowej diety i starych nawyków. Miesiąc ciągłych zmian, niewygód i niepewności.
Jak ma się Szymek, podróżnik i motocyklista? Jak wiele razy podkreśla, podczas naszych rozmów - z każdym kilometrem i z każdym zakrętem tej wyjątkowej drogi - coraz lepiej.
Jak ma się Szymek - stomik? Absolutnie tak samo.
Z każdym dniem Szymon udowadnia coraz mocniej, że stomik może. Nie, nie sobie. Sobie już nie musi. Udowadnia to nam wszystkim – śledzącym tę szaloną wyprawę. Właśnie nam - często mającym obawy przed, o wiele mniej skomplikowanymi aktywizacjami (takimi jak wyjście do kina czy wyjazd na urlop). Szymon pokazuje, że można, że się da i że wypracowana rutyna to tylko przyzwyczajenie, które – zawsze można zmienić.
On sam uważa, że stomia w niczym go nie ogranicza. Wręcz przeciwnie, tak naprawdę, to dzięki temu, że "się mu zdarzyła", może dziś być tam, gdzie jest i na własne oczy oglądać to, o czym wielu ludzi, także tych zdrowych - tylko marzy.
Kolejny przystanek to Maskat – stolica kraju, ale o tym już w kolejnej relacji :)
Tekst Iza Janaczek
Foto Szymek Bogdanowicz