24 Grudzień 2024
Mar 202407
STOMIK MOŻE przekraczać granice. W przenośni i dosłownie.
Dziś Szymon przekroczył kolejną fizyczną granicę.
Opuszczał Iran i wjeżdżał do Iraku.
Celem tego dnia była iracka Basra, jednak, by się tam dostać trzeba było przejechać przez granicę państwa, a to, jak się okazało, było żmudnym i długotrwałym procesem.
Szymek strategicznie przenocował jeszcze po irańskiej stronie, zjadł wczesne śniadanie i ruszył w kierunku granicy. Gdy wszedł do budynku odprawy paszportowej, zastał tam kilkaset osób czekających w tym samym celu. Jak się okazało, poszło szybciej niż na granicy Armenii z Iranem, bo po otwarciu drugiego okienka do obsługi pasażerów – już po około 30 minutach Szymek miał w paszporcie kolejną pieczątkę i już jedną nogą był w Iraku.
Jeszcze tylko Carnet de Passages, czyli pozwolenie wjazdu motocyklem z tablicami rejestracyjnymi innymi niż lokalne. Carnet de Passage (CDP). To międzynarodowy dokument celny umożliwiający podróżowanie, albo tylko przejazd przez kraje, których listę warto poznać, by nie płacić wysokich kosztów wjazdu na teren państwa, które takiego dokumentu wymaga. By był on ważny, należy go podbić wjeżdżając i wyjeżdżając z kraju, gdzie jest wymagany.
Po wbiciu właściwej pieczątki pozostało tylko zdobyć wizę umożliwiającą wjazd do Iraku. I o ile do tej pory wszystko szło w miarę szybciutko, o tyle temat wizy nieco wydłużył czas przebywania na granicy.
By zdobyć wizę trzeba było czekać na otwarcie właściwego okienka. A było ono zamknięte. Tak po prostu. Bez tłumaczenia ani informacji, kiedy zostanie otwarte. By bezczynnie nie czekać, Szymek postanowił poszukać innej opcji, innego okienka lub chociaż kogoś, kto będzie wiedział, gdzie jest ktoś, kto wie, w jakim jeszcze miejscu można załatwić ten temat. Niestety - bezskutecznie. Na szczęście – los tego dnia okazał się dla Szymona łaskawy. Wreszcie się udało – okienko zostało otwarte, a wiza - zdobyta.
Teraz jeszcze tylko odprawa paszportowa już po stronie irackiej i voilà! Przygodo, trwaj!
By zdobyć kolejną pieczątkę Szymek ustawił się w długiej kolejce. Były dwie – jedna dla mężczyzn, druga dla kobiet.
Minęło jakieś kilkadziesiąt kolejnych minut i Szymon miał w paszporcie następną pieczęć do kolekcji. Ostatnim krokiem do opuszczenia granicy było znalezienie irackiego urzędu celnego, otrzymanie stosownych dokumentów, opłacenie ubezpieczenia motocykla, podbicie karnetu i już. Po wszystkim.
Celnicy podeszli do Szymka ze znaną już mieszanką życzliwej ciekawości i empatii. Otrzymał szklankę wody i został poproszony o to, by poczekać aż oni wypełnią odpowiednie dokumenty. To tu, od irackiego celnika Szymon dostał drugi naszyjnik, czy też amulet. Pamiętacie Szahrama, irańskiego znajomego, który w Tabriz ugościł Szymona we własnym domu, pomógł ogarnąć tematy z ubezpieczeniem motocykla i ofiarował mu na drogę amulet chroniący przed złem?
Gdy iracki celnik dostrzegł charakterystyczny wisiorek i poznał jego historię, ofiarował Szymonowi inny, mówiąc, że skoro ma już jeden z Iranu, teraz dla równowagi ma drugi – z Iraku.
Jeszcze tylko rutynowa kontrola bagażu, w której udział brał pies i Szymon mógł jechać dalej. Na terenie granicy zatrzymano go jeszcze raz. Był pewien, że to kolejna kontrola, ale okazało się, że pogranicznicy chcieli Szymona po prostu zaprosić na obiad. Kolejny wspaniały gest w tym surowym świecie.
Na obiad był ryż, kurczak i warzywa. Co ciekawe – wszystko to spożywa się wprost rękami. Takie dość fantazyjne podejście do tematu higieny może dziwić nas, Europejczyków, lecz w Iraku jest czymś zupełnie naturalnym. By nie obrazić swoich gospodarzy, Szymon zasiadł do stołu, dopasowując się do panujących tu zwyczajów.
Irakijczycy byli ciekawi Szymona i jego podróży.
Kolejne kilometry i kolejne poznane osoby stające na drodze Szymona i wchodzące z nim w jakąś życzliwą interakcję, uświadamiają nam, entuzjastom jego szalonej podróży, jak rzadko wspominamy i myślimy o Szymku w kontekście samej stomii, a jak często – w kontekście kolejnych cełow, które osiąga. W Gruzji, Armenii, Iranie, a teraz Iraku, Szymek to podróżnik, samotny motocyklista podróżujący, by udowodnić sobie, że kiedy się czegoś bardzo chce, można spróbować, po to sięgnąć. Napędza go chęć życia tak, jak marzył, by żyć, gdy, przez chorobę, żyć tak nie mógł. Więc dziś, kiedy wreszcie może, a może dzięki stomii, – próbuje robić to najpiękniej i najpełniej, z każdym przejechanym kilometrem, przesuwając swoje własne granice.
Bo stomia, choć nierzadko częściej wkurza niż cieszy, pozwala wciąż mierzyć się z życiem, negocjować kompromisy, robić plany i snuć marzenia. I - jak pokazuje Szymek – przy odrobinie szczęścia, determinacji i odwagi - można je spełniać.
Jutro kolejna granica i wjazd do Kuwejtu. A wraz z kolejnymi przejechanymi kilometrami i kolejnymi przekraczanymi granicami pisze się kolejny rozdział tej wspaniałej historii :)
Tekst Iza Janaczek
Foto Szymek Bogdanowicz