24 Grudzień 2024
Mar 202404
Z wyspy Keszm, Szymon wydostał się tak samo, jak się na nią dostał – promem. Droga do kolejnego miasta, gdzie planował nocleg, przerywana była kolejnymi kontrolami dokonywanymi przez uzbrojonych żołnierzy. W pierwszym punkcie kontrolnym brak możliwości płynnej komunikacji spowodował, że przebiegła ona nad wyraz szybko – machnięcie ręki oznaczało tu: "jedź dalej", z czego Szymon skwapliwie skorzystał.
W punkcie drugim wojskowy pokusił się o próbę konwersacji. Po kilku minutach rutynowych pytań – Szymon znów był w trasie. Warto w tym miejscu dodać, że stomijny sprzęt nie budzi tu większych podejrzeń i sensacji. Podczas kontroli Szymon, pokazuje swój bagaż, tłumacząc, w jakim celu taszczy z sobą tyle małych woreczków wyglądających jak bukłaczki i to wystarczy, by spokojnie jechać dalej.
Kolejną miejscówką było niewielkie miasteczko Darab, w którym Szymon za 15 dolarów spędził noc i kolejnego dnia zjadł pyszne śniadanie.
Jako, że samotny jeździec – gość na motorze przybywający z dalekiej Europy, od początku budzi w tamtych okolicach niemałą sensację, właściciel hosteliku, miły Irańczyk, poprosił Szymona o parę słów do mikrofonu i polecenie jego skromnych progów innym podróżnym, na co Szymon się zgodził, jak zaznaczył - z wielką radością.
Rano gospodarz żegnał go pysznym śniadaniem, a by uhonorować pobyt tak znakomitego i niecodziennego gościa – udekorował salę, dodając polski akcent, jakim była flaga w naszych narodowych barwach.
Po śniadaniu Szymon, jak przystało na prawdziwego rasowego moto-celebrytę, wszedł w rolę super zadowolonego turysty, który zachwalał uroki małego rodziennego hostelu, gdzie zjeść można świeżo wyrabiany pyszny lawasz.
Według wikipedii, lawasz to tradycyjny ormiański chleb, wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Choć chlebek ten wywodzi się z Armenii, wypiekany jest również w Libanie, Syrii, Gruzji, Azerbejdżanie, Turcji a także – właśnie w Iranie.
Z tego co zdradził mi Szymon, wcale nie musiał naginać prawdy podczas tej mini reklamy lokalu. Miejsce, w którym spędził noc było miłe, ciepłe i wygodne, a posiłek i sposób, w jaki Szymon został ugoszczony – absolutnie bez zarzutu. Rekomendacja więc była szczera i pełna entuzjazmu.
Przy tej okazji, zapytałam Szymona, jak teraz wygląda jego dieta. Odpowiedział, że... często lepiej niż w Polsce, gdzie przez pośpiech nierzadko jadał tak zwane "byle-co".. Tu, na Bliskim Wschodzie, choć nie zawsze jest przestrzeń, by zapanować nad warunkami higienicznymi (o czym więcej napiszę w kolejnych sprawozdaniach), jedzenie jest smaczną przyjemnością i czasem spędzonym z innymi ludzmi. Taka kombinacja działa podwójnie prozdrowotnie - posiłek wspomaga ciało, rozmowa – ducha.
Jak to często podkreśla Szymon, Iran to nie jest kraj dla introwertyków, ale - skoro ta ekstrawertyczna filozofia lokalsów działa tak bardzo ożywczo i na dodatek sprawdza się w praktyce, to chyba warto zaimplementować ją sobie na stałe, w myśl zasady, że podróże kształcą (i kształtują) najlepiej?
Kolejny cel podróży to Persepolis. Miasto, które w czasach starożytnej Persji było jedną z kilku stolic kraju. To miasto Dariusza Wielkiego i jego syna Kserksesa, władców, których rządy mocno wpłynęły na jego świetność i znaczenie. Ten stan rzeczy, z lepszym lub gorszym efektem podtrzymywany był także przez ich następców.
Niestety, wszystko uległo zmianie po podboju Persji i zdobyciu Persepolis przez Aleksandra Wielkiego, który nakazał zburzyć pałac Kserksesa.
Dziś, po wielu, wielu wiekach, wiele znaczące, starożytne Persepolis to zaledwie ruiny. Jednak, wrażliwe ucho usłyszy tu echo dawnej świetności tego potężnego niegdyś miejsca.
Po takiej magicznej wyprawie przez odmęty historii, Szymon zaparkował na dwa dni w Sziraz (Shiraz). Przyszedł czas na kolejny przegląd motocykla oraz zebranie sił przed dłuższą trasą, której metą – na krótko, miał stać się Irak.
Ale zanim to nastąpiło – Sziraz i jego skarby. Ale o tym już w kolejnym dzienniku :)
Tekst Iza Janaczek
Foto Szymek Bogdanowicz