Kwi 202413
Bieganie uzależnia! To słowa Bartka, który właśnie przebiegł 10 km w Krakowskim Biegu Nocnym, poprawiając swój rekord sprzed roku. Bieg odbywał się w dawnym grodzie Kraka, późnym wieczorem z 13 na 14 kwietnia.
Na starcie, którym był krakowski rynek, pojawiło się blisko 5000 fanów i entuzjastów biegania. Linię mety przekroczyło 4573 biegaczy.
Ruszyli równo o 21:30. Pogoda była wspaniała, a dodatkowo unoszący się w wieczornym powietrzu duch sportu ubierał to wydarzenie w wyjątkowy klimat i energię. To nie pierwszy bieg nocy Bartka. W tegorocznej edycji chciał (i taki miał plan) pobić poprzedni rekord, tak by tradycji stało się zadość. Jak już wiemy – udało się :)
Ale – nie uprzedzajmy faktów i wróćmy na start.
Start. Początek biegu. Wszystko pod kontrolą. Na 5 km pojawił się problem – Bartkowi rozwiązała się sznurówka w jednym z butów. Gonitwa w głowie szybsza niż ta w realu – przystanąć i zawiązać but, tracąc cenne sekundy, może nawet minutę, czy biec dalej jeszcze mocniej kontrolując sytuację?
Bartek wybrał opcję nr 2. Biegł dalej – z rozwiązanym sznurowadłem, nie schodząc z trasy.
Na 6. km nastąpił spadek sił. Jak wspominał Bartek – nie pierwszy raz obserwuje u siebie to, że tuż za połową trasy wskazówka na potencjometrze energii nagle zaczyna iść w dół. To temat, nad którym cały czas pracuje. Doskonaląc technikę biegu, a także myślenia o nim w kontekście kooperacji całego organizmu z tym, co w głowie.
Od tamtej chwili Bartek mierzył się z dwoma problemami. Biegł dzieląc swoją uwagę zarówno na regulację oddechu i koordynowanie pracy nóg i całego ciała, by nie tylko zachować energię i jak najlepiej nią gospodarować, ale też na to, by mimo rozwiązanego buta – dobrze biec dalej, utrzymując tempo i nie ryzykując przy tym wywrotki i kontuzji.
Czy to łatwe? Nie. W żadnym wypadku. Wie o tym każdy – nawet fotelowy kibic.
Bartek, stomik od dzieciństwa, od zawsze przyzwyczajony był do tego, że można (że trzeba) być przygotowanym na wszystko, co może się zdarzyć. Przy czym, pod słówkiem „wszystko” kryje się naprawdę każda, nawet nieprzewidywana sytuacja. I właśnie na taką okoliczność również trzeba się przygotować. Choć to bardzo trudne, bo tak naprawdę – nie wiadomo na co przygotować się należy.
Bartek powiedział mi kiedyś, że lubi biegać w ciszy. Biegnąc nie słucha podcastów, audiobooków ani muzyki. Słucha siebie. Rytmu serca, oddechu, uderzeń stóp o podłoże. Ta swoista biegowa mantra zarówno napędza, jak i uspokaja.
Powoduje wzrost świadomości ogromu własnych mocy sprawczych.
Właśnie ta konkretna sytuacja pokazała, że „stomik może” – tak przygotować umysł i ciało, by były one gotowe do wspólnej pracy w każdych warunkach i w każdych – nawet nieoczekiwanych, trudnych i stresujących sytuacjach.
Udało się – i to z naprawdę godnym podziwu efektem. Bartek, ze spadkiem mocy i rozwiązaną sznurówką, poprawił swój rekord sprzed roku o przeszło minutę (1:16).
A tak to, co działo się w Krakowie późnym wieczorem w tę pełną dobrej mocy sobotę, opisuje sam Bartek:
„Bieg Nocny na 10 km. Wziąć udział w biegu, którego wspomnienie przyprawia o dreszcze ekscytacji, to jest to coś! Się żyje i się leci! Do Krakowa się wraca, właśnie po to. Choć na piątym kilometrze rozwiązała mi się sznurówka... A na szóstym zacząłem opadać z sił, to i tak pobiłem siebie sprzed roku o 1:16, i to też jest coś. Może i chciałem szybciej, ale dziś to wydarzenie jest Wspaniałym Wspomnieniem.
Tyle w zupełności wystarczy. Poproszę o Replay ;)
Zająłem 67. miejsce na 4573 zawodników, którzy ukończyli bieg.
Czas 37:53. Miejsce 31 na 1132 w kategorii M30.”
Tekst: Iza Janaczek
Foto: Bartek Pisarski