Stomia nie lubi słowa: "kiedyś"

Lut 202428

- Oj, już nie marudź. Pójdę do lekarza...
- Kiedy?
- Kiedyś. Niedługo. Jak tylko znajdę czas.

  • Kiedyś odpocznę
  • Kiedyś ogarnę zdrowszą dietę
  • Kiedyś rzucę palenie
  • Kiedyś wejdę na Giewont
  • Kiedyś pojadę do Rzymu...

Chyba nie ma człowieka, który by chociaż raz nie użył tego mało mierzalnego sformułowania. "Kiedyś" to słowo-pułapka. Po prawdzie to najsprytniejsze oszustwo świata. Jest tym bardziej perfidne, że częściej wierzą w niego ci, którzy słówko "kiedyś" wypowiadają, niż ci, do których jest kierowane.

Słówko "kiedyś" traktujemy jak coś wymiernego, coś, czego można się uchwycić, tymczasem równie dobrze można próbować złapać w dłonie wiatr. "Kiedyś" może oznaczać "niebawem", albo "za rok". Najczęściej oznacza jednak – "nigdy".

kiedys-1.jpg

Słowo "nigdy" to "lustrzane" odbicie "kiedyś"
To nie przesada, choć, zdecydowanie – metafora. W życiu kierujemy się kalendarzem – w poniedziałki angielski córki, we wtorki joga, w środy warsztaty szkicowania, w czwartki wieczór z poezją, w piątki judo syna, w sobotę, wiadomo, sprzątanie domu, a w niedzielę obiad z obowiązkowym rosołem.
Każdego 15. dnia miesiąca płacimy rachunek za prąd, gaz lub wodę, 20. - za mieszkanie.

Nie "kiedyś" – lecz w konkretnych terminach. Na ogół jesteśmy karni i zdyscyplinowani, jeśli chodzi o tematy materialne i nie wymagające jakiegoś głębszego wchodzenia w intymną relację z własną głową. Kiedy jednak trzeba w tym skrupulatnie ułożonym grafiku wcisnąć gdzieś cytologię, mammografię, kolonoskopię lub psychologa – włączamy termin "kiedyś".

"Kiedyś" to także najlepsza szufladka dla wszystkich marzeń i planów. I kiedy już sobie te marzenia ładnie w niej ułożymy, tak, że nic nie wystaje i szufladę znów można zamknąć jednym zdecydowanym ruchem, okazuje się, że trudno to "kiedyś" sprecyzować.
A dlaczego? To proste. Bo nie ma takiego dnia tygodnia.

kiedys-2.jpg

"Kiedyś", czyli: jest ryzyko jest zabawa
Wierząc #Książkopedii, którą znaleźć można na portalu Twoja Księgarnia, w języku polskim występuje około 200. tysięcy słów. Z kolei podpierając się informacjami podawanymi przez Instytut Polski w Wiedniu, przeciętny Polak zna czynnie około 30 tysięcy słów, a biernie – nawet 100 tysięcy. Do komunikowania się wystarczy ich ponoć tylko 1200. I wśród tych słów, które nam wystarczą do komunikacji, znajduje się "kiedyś". Słowo nie mające większego znaczenia.

A jednak, lubimy to słówko i często z niego korzystamy. Prawie zawsze świetnie pasuje, lecz, co pokazuje czas, nie zawsze pozostawia dobre wrażenie. "Kiedyś umówimy się na kawę" – mówimy, gdy chcemy zakończyć rozmowę, świadomie wprowadzając rozmówcę w błąd. Bo przecież, po co czekać do "kiedyś", skoro umówić się można podczas tej rozmowy?

I w taki sam sposób traktujemy siebie, choć nie zawsze sobie to uświadamiamy. Mówimy: Kiedyś się umówię na badania. Kiedyś się umówię do psychologa. Choć takie zdanie kończy w zasadzie temat, może mieć zdecydowanie bardziej dramatyczne skutki niż niewinne umawianie się bezterminowo na kawę. A jednak – robimy to – w myśl dość popularnej zasady: "jest ryzyko jest zabawa". Ale o tym, że do niej przystąpiliśmy dowiadujemy się – kiedyś.

kiedys-3.jpg

Czasami "dziś" to już jest bardzo późno, a co dopiero "kiedyś"
Czekamy na lepsze "kiedyś" prawie ze wszystkim. Czekamy z wypoczynkiem, z realizacją marzeń, z pójściem do lekarza, z badaniami, choć od roku dzieje się coś niepokojącego. Czekamy też z ważnymi decyzjami. Często (za) długo zastanawiamy się nad rzeczami, których nie rozumiemy i które przerażają, jakoś naiwnie wierząc, że jak odsuniemy decyzję w czasie na bliżej nieokreślone "kiedyś", to temat zmaleje lub zniknie. Nic bardziej mylnego.

kiedys-4.jpg

"Kiedyś dam sobie zrobić stomię. Ale jeszcze nie teraz"
Zdanie to brzmi, jakby dotyczyło zabiegu przedłużania włosów, albo stawiania baniek. Tymczasem wyłonienie stomii to nie zabieg kosmetyczny, lecz – ratujący życie. Odkładanie decyzji na "kiedyś" może skutkować tym, że żadnego "kiedyś" nigdy nie będzie.
Nie uświadamiamy sobie tego nawet zakładając, że kiedyś będzie czas o tym pomyśleć.

kiedys-5.jpg

Móc o sobie decydować to wielki przywilej, choć czasami dotyczy rzeczy, które przerażają.
A stomia przeraża. Temu też często zamiast zmierzyć się z tematem, zasłaniamy oczy wierząc naiwnie, że skoro my nic nie widzimy, to i nas nie widać.
W przypadku stomii "kiedyś" rzadko się udaje. Dlatego, choć to niebywale trudny temat, warto się nad nim pochylić.

Nie mam pojęcia, o czym mówię? Cóż... Mam aż za dobre. Dlatego wiem, że nie warto czekać tam, gdzie wręcz nie można.
Prokrastynowanie tematów trudnych i niewygodnych albo niewygodnych, bo trudnych, to coś, w czym my, ludzie jesteśmy dobrzy. Niestety, ta umiejętność nie przynosi splendoru.

Wierząc staremu polskiemu przysłowiu" "Polak jest zawsze mądry po szkodzie". I coś w tym musi być, skoro powstało nawet porzekadło.

Żyjąc w komunikacyjnym szumie, przebodźcowani i bombardowani złymi lub przerażającymi wiadomościami, instynktownie odkładamy te, które mogłyby być naszym własnym udziałem. I dobrze, jeśli uświadomimy sobie to teraz, a nie w bliżej nieokreślonym "kiedyś".

kiedys-6.jpg

Wciąż mała świadomość społeczna na temat stomii nie pozwala stawiać jej na równi z rozrusznikiem serca, choć i to, i to – ratuje życie.
A wpływ otoczenia ma znaczenie. I to ogromne. Boimy się stomii u bliskich, tak mocno, że przenosimy ten strach i opór na nich. "- Byleby ci stomii nie zrobili" - usłyszała od swej mamy na oko 25-letnia pacjentka chorująca na Crohna. "Stomia obniża jakość życia" – to inna teoria, która ma się całkiem dobrze. Na tyle dobrze, że ludzie wolą ryzykować życie, zamiast zasięgnąć fachowej wiedzy o tym, jak to jest naprawdę.

A naprawdę jest – inaczej, ale bardzo często, wcale nie gorzej. Wiele stomii kończy chorobę podstawową lub pozwala na długą remisję. Pacjent nie posiadający już objawów jakiejkolwiek choroby, a jedynie stomię, która często nie jest problematyczna, żyje nie gorzej niż człowiek z rozrusznikiem.

kiedys-7.jpg

Słowo "kiedyś" często pada z ust osób przewlekle chorych
Nie tylko w temacie stomii, ale też w kontekście normalnego życia.
Kiedyś znów prześpię całą noc. Kiedyś znów zjem bigos. Kiedyś odwiedzę Paryż.
W kontekście choroby galopującej w coraz gorsze rokowania, te zwykłe plany często stają się tylko marzeniami. Na długo albo na zawsze.

Bardzo często przestają nimi być dopiero wtedy, gdy odważymy się zrezygnować z nadużywania słowa "kiedyś" i weźmiemy sprawy w swoje ręce. Im szybciej – tym lepiej. Teraz. Nie kiedyś

"Kiedyś – nie ma takiego dnia tygodnia" - Janet Dailey /amerykańska pisarka

Tekst Iza Janaczek
Foto pixabay

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na