17 Listopad 2024
Lut 202428
- Oj, już nie marudź. Pójdę do lekarza...
- Kiedy?
- Kiedyś. Niedługo. Jak tylko znajdę czas.
Chyba nie ma człowieka, który by chociaż raz nie użył tego mało mierzalnego sformułowania. "Kiedyś" to słowo-pułapka. Po prawdzie to najsprytniejsze oszustwo świata. Jest tym bardziej perfidne, że częściej wierzą w niego ci, którzy słówko "kiedyś" wypowiadają, niż ci, do których jest kierowane.
Słówko "kiedyś" traktujemy jak coś wymiernego, coś, czego można się uchwycić, tymczasem równie dobrze można próbować złapać w dłonie wiatr. "Kiedyś" może oznaczać "niebawem", albo "za rok". Najczęściej oznacza jednak – "nigdy".
Słowo "nigdy" to "lustrzane" odbicie "kiedyś"
To nie przesada, choć, zdecydowanie – metafora. W życiu kierujemy się kalendarzem – w poniedziałki angielski córki, we wtorki joga, w środy warsztaty szkicowania, w czwartki wieczór z poezją, w piątki judo syna, w sobotę, wiadomo, sprzątanie domu, a w niedzielę obiad z obowiązkowym rosołem.
Każdego 15. dnia miesiąca płacimy rachunek za prąd, gaz lub wodę, 20. - za mieszkanie.
Nie "kiedyś" – lecz w konkretnych terminach. Na ogół jesteśmy karni i zdyscyplinowani, jeśli chodzi o tematy materialne i nie wymagające jakiegoś głębszego wchodzenia w intymną relację z własną głową. Kiedy jednak trzeba w tym skrupulatnie ułożonym grafiku wcisnąć gdzieś cytologię, mammografię, kolonoskopię lub psychologa – włączamy termin "kiedyś".
"Kiedyś" to także najlepsza szufladka dla wszystkich marzeń i planów. I kiedy już sobie te marzenia ładnie w niej ułożymy, tak, że nic nie wystaje i szufladę znów można zamknąć jednym zdecydowanym ruchem, okazuje się, że trudno to "kiedyś" sprecyzować.
A dlaczego? To proste. Bo nie ma takiego dnia tygodnia.
"Kiedyś", czyli: jest ryzyko jest zabawa
Wierząc #Książkopedii, którą znaleźć można na portalu Twoja Księgarnia, w języku polskim występuje około 200. tysięcy słów. Z kolei podpierając się informacjami podawanymi przez Instytut Polski w Wiedniu, przeciętny Polak zna czynnie około 30 tysięcy słów, a biernie – nawet 100 tysięcy. Do komunikowania się wystarczy ich ponoć tylko 1200. I wśród tych słów, które nam wystarczą do komunikacji, znajduje się "kiedyś". Słowo nie mające większego znaczenia.
A jednak, lubimy to słówko i często z niego korzystamy. Prawie zawsze świetnie pasuje, lecz, co pokazuje czas, nie zawsze pozostawia dobre wrażenie. "Kiedyś umówimy się na kawę" – mówimy, gdy chcemy zakończyć rozmowę, świadomie wprowadzając rozmówcę w błąd. Bo przecież, po co czekać do "kiedyś", skoro umówić się można podczas tej rozmowy?
I w taki sam sposób traktujemy siebie, choć nie zawsze sobie to uświadamiamy. Mówimy: Kiedyś się umówię na badania. Kiedyś się umówię do psychologa. Choć takie zdanie kończy w zasadzie temat, może mieć zdecydowanie bardziej dramatyczne skutki niż niewinne umawianie się bezterminowo na kawę. A jednak – robimy to – w myśl dość popularnej zasady: "jest ryzyko jest zabawa". Ale o tym, że do niej przystąpiliśmy dowiadujemy się – kiedyś.
Czasami "dziś" to już jest bardzo późno, a co dopiero "kiedyś"
Czekamy na lepsze "kiedyś" prawie ze wszystkim. Czekamy z wypoczynkiem, z realizacją marzeń, z pójściem do lekarza, z badaniami, choć od roku dzieje się coś niepokojącego. Czekamy też z ważnymi decyzjami. Często (za) długo zastanawiamy się nad rzeczami, których nie rozumiemy i które przerażają, jakoś naiwnie wierząc, że jak odsuniemy decyzję w czasie na bliżej nieokreślone "kiedyś", to temat zmaleje lub zniknie. Nic bardziej mylnego.
"Kiedyś dam sobie zrobić stomię. Ale jeszcze nie teraz"
Zdanie to brzmi, jakby dotyczyło zabiegu przedłużania włosów, albo stawiania baniek. Tymczasem wyłonienie stomii to nie zabieg kosmetyczny, lecz – ratujący życie. Odkładanie decyzji na "kiedyś" może skutkować tym, że żadnego "kiedyś" nigdy nie będzie.
Nie uświadamiamy sobie tego nawet zakładając, że kiedyś będzie czas o tym pomyśleć.
Móc o sobie decydować to wielki przywilej, choć czasami dotyczy rzeczy, które przerażają.
A stomia przeraża. Temu też często zamiast zmierzyć się z tematem, zasłaniamy oczy wierząc naiwnie, że skoro my nic nie widzimy, to i nas nie widać.
W przypadku stomii "kiedyś" rzadko się udaje. Dlatego, choć to niebywale trudny temat, warto się nad nim pochylić.
Nie mam pojęcia, o czym mówię? Cóż... Mam aż za dobre. Dlatego wiem, że nie warto czekać tam, gdzie wręcz nie można.
Prokrastynowanie tematów trudnych i niewygodnych albo niewygodnych, bo trudnych, to coś, w czym my, ludzie jesteśmy dobrzy. Niestety, ta umiejętność nie przynosi splendoru.
Wierząc staremu polskiemu przysłowiu" "Polak jest zawsze mądry po szkodzie". I coś w tym musi być, skoro powstało nawet porzekadło.
Żyjąc w komunikacyjnym szumie, przebodźcowani i bombardowani złymi lub przerażającymi wiadomościami, instynktownie odkładamy te, które mogłyby być naszym własnym udziałem. I dobrze, jeśli uświadomimy sobie to teraz, a nie w bliżej nieokreślonym "kiedyś".
Wciąż mała świadomość społeczna na temat stomii nie pozwala stawiać jej na równi z rozrusznikiem serca, choć i to, i to – ratuje życie.
A wpływ otoczenia ma znaczenie. I to ogromne. Boimy się stomii u bliskich, tak mocno, że przenosimy ten strach i opór na nich. "- Byleby ci stomii nie zrobili" - usłyszała od swej mamy na oko 25-letnia pacjentka chorująca na Crohna. "Stomia obniża jakość życia" – to inna teoria, która ma się całkiem dobrze. Na tyle dobrze, że ludzie wolą ryzykować życie, zamiast zasięgnąć fachowej wiedzy o tym, jak to jest naprawdę.
A naprawdę jest – inaczej, ale bardzo często, wcale nie gorzej. Wiele stomii kończy chorobę podstawową lub pozwala na długą remisję. Pacjent nie posiadający już objawów jakiejkolwiek choroby, a jedynie stomię, która często nie jest problematyczna, żyje nie gorzej niż człowiek z rozrusznikiem.
Słowo "kiedyś" często pada z ust osób przewlekle chorych
Nie tylko w temacie stomii, ale też w kontekście normalnego życia.
Kiedyś znów prześpię całą noc. Kiedyś znów zjem bigos. Kiedyś odwiedzę Paryż.
W kontekście choroby galopującej w coraz gorsze rokowania, te zwykłe plany często stają się tylko marzeniami. Na długo albo na zawsze.
Bardzo często przestają nimi być dopiero wtedy, gdy odważymy się zrezygnować z nadużywania słowa "kiedyś" i weźmiemy sprawy w swoje ręce. Im szybciej – tym lepiej. Teraz. Nie kiedyś
"Kiedyś – nie ma takiego dnia tygodnia" - Janet Dailey /amerykańska pisarka
Tekst Iza Janaczek
Foto pixabay