24 Grudzień 2024
Lis 202318
Gdy w roku 1928 Alexander Fleming odkrył penicylinę, zupełnie z resztą przypadkiem, nikt nie sądził, że antybiotyki najpierw dadzą ludzkości ogromną nadzieję na skuteczniejsze leczenie, by później, tę nadzieję, mocno ograniczyć.
Antybiotyki to wielkie dobrodziejstwo nauki - mocno czerpiące z natury – co podkreślił sam Fleming mówiąc: "to natura wyprodukowała penicylinę, ja ją tylko odkryłem".
Jak to się więc mogło stać, że coś, co miało nas chronić, w dzisiejszych czasach coraz częściej tworzy furtkę do kolejnych niebezpieczeństw?
Na to pytanie już dawno znaleziono odpowiedź, która - nie napawa jednak optymizmem. Dziś świat skupia się zatem na tym, by szerzyć świadomość tego, jak niebezpieczne jest nadużywanie antybiotyków, zarówno przez pacjentów jak również – niebezpieczne jest ich bezrefleksyjne przepisywanie przez lekarzy.
Czym są antybiotyki i kiedy przestały być tylko sprzymierzeńcami
Antybiotyki to substancje, których zadaniem jest "oczyszczanie" organizmu z zagrażających mu bakterii, co dzieje się przez hamowanie ich namnażania a także przez ich likwidację. Ze względu na przełomowe działanie, antybiotyki zostały okrzyknięte najważniejszym wynalazkiem medycyny XX wieku.
Ta funkcja poparta ich ogromną skutecznością, spowodowała, że antybiotyki zaczęto stosować chętniej, częściej i... co widać dziś, w wieku XXI – zupełnie bez kontroli. To skutkuje smutną konkluzją, że nie zawsze są w stanie zadziałać tak, jak powinny.
W roku 2008 Komisja Europejska ustanowiła Dzień Wiedzy o Antybiotykach, z kolej 7 lat później WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia poszła krok dalej ustanawiając Światowy Tydzień Wiedzy o Antybiotykach. Trwa on w dniach 18-24 listopada. W tym czasie kładzie się szczególny nacisk na szerzenie wiedzy na temat antybiotyków i tego, kiedy ich stosowanie pomaga, a kiedy, staje się pułapką.
Antybiotyki na wirusy to kiepski pomysł
Stosunkowo łatwa dostępność antybiotyków spowodowała, że stały się one niejako remedium na każdy problem. Na kaszel, katarek, przeziębienie – u przedszkolaka, pierwszaka, przed maturą, w pracy, by nie brać L4 czy przed ważnym wystąpieniem. Co gorsza, z powodu takich właśnie typowych wirusowych objawów, bardzo często pacjent otrzymuje receptę na antybiotyk. Wypisywany przez lekarza, często po ocenieniu "na oko" męczących pacjenta objawów i po wstępnym z nim wywiadzie. Z reguły, bez antybiogramu potwierdzającego, czy jest zasadność sięgania po antybiotyk i to - akurat ten. W ogromnej większości takie leczenie się nie sprawdza, z uwagi na fakt, że choroba nie ma podłoża bakteryjnego a – wirusowe.
Warto podkreślić, że antybiotyki nie działają na wirusy. Antybiotyki działają na bakterie.
Czym się różni zakażenie wirusowe organizmu od zakażenia bakteryjnego
Budową i skalą działania w organizmie. Zakażeniem wirusowym jest przeziębienie, katar i grypa, które przekształcić się mogą w zakażenia bakteryjne, takie jak angina, zapalenie ucha czy zakażenie dróg moczowych. I dopiero po wystąpieniu tych chorób do leczenia należy wdrożyć antybiotykoterapię.
Przyjmuje się, że zakażenie wirusowe przechodzi w bakteryjne, gdy temperatura ciała wynosi powyżej 39 stopni, wydzielina z nosa zmienia się z wodnej, w gęstą i ropną i gdy wynik badania CRP wykaże znaczne przekroczenie normy – co oznacza, że w organizmie toczy się stan zapalny. Jednak, by mieć absolutną pewność, czy objawy pokrywają się z tym, co faktycznie dzieje się w organizmie i czy już czas na podanie antybiotyku, warto wykonać antybiogram. To badanie zlecić powinien lekarz. Antybiogram jest badaniem mikrobiologicznym, którego celem jest upewnienie się, że podanie antybiotyku jest zasadne. Pomaga też wskazać, jaki antybiotyk będzie najbardziej właściwy do leczenia danego szczepu bakterii.
To badanie jest ważne. Zapobiega wypisywaniu recept z antybiotykiem bez pewności, że jest to absolutnie potrzebne i nie działa na szkodę pacjenta. Zarówno dużego jak i małego.
A pozostając w temacie pacjentów małoletnich - bezwzględnie należy pamiętać, że wirusowymi zakażeniami są wszystkie podstawowe choroby wieku dziecięcego, do których zaliczana jest: różyczka, świnka, odra czy ospa wietrzna. Tych chorób nie leczy się antybiotykami.
Dr Google lub Zosia samosia, czyli – po co mi lekarz?
Błędne założenie mówi, że antybiotyki przyspieszają leczenie. A to jeszcze bardziej mylne – że leczenie wszystkiego. Pacjenci często sięgają więc po nie bez wizyty w gabinecie lekarskim i – bez konsultacji ze specjalistą. Korzystając z internetu sprawdzają i porównują objawy dopasowując do własnego samopoczucia to, co wyczytają. Następnie, leczą tę wyczytaną i dopasowaną chorobę. Nierzadko – własnym sumptem i korzystając z posiadanych w domu leków. Bardzo często w domowych apteczkach, prócz witamin i leków przeciwbólowych, znajdują się również antybiotyki, pozostałe po leczeniu poprzedniej infekcji.
Sięgając po nie pacjent popełnia całą sekwencję błędów, które często, nie tylko nie dają zamierzonego efektu, lecz odwrotnie - powodują pogorszenie zdrowia. Jeśli nie od razu, to w perspektywie niedalekiej przyszłości.
Samodzielnie zaordynowana (sobie, bądź własnemu dziecku), domowa kuracja antybiotykowa stosowana jest nierzadko:
Częste, wręcz regularne, samodzielne sięganie po antybiotyki to główny grzech wielu młodych, czynnych zawodowo mam. Nie mogąc sobie pozwolić na kolejne L4 z powodu przeziębienia swojego dziecka, aplikują mu, bez głębszej refleksji, antybiotyk, który mają w apteczce domowej.
Historia zna przypadki, gdy zbyt częste i niezasadne kuracje antybiotykowe skutkowały u dzieci problemami jelitowymi już w wieku szkolnym. Te z kolei, jak pokazują liczne obserwacje, prowadzić mogą do przewlekłych i nieuleczalnych chorób jelit, kóre, nierzadko, kończą się wyłonieniem stomii.
Warto - zawsze warto skonsultować z lekarzem podanie każdego leku, w szczególności antybiotyku i zwłaszcza, gdy temat dotyczy dzieci, które nie mogą decydować same za siebie i polegają na wiedzy i odpowiedzialności dorosłych.
Ta zasada działa w dwie strony. Warto więc również trzymać rękę na pulsie i dopytywać lekarza, co zostało zdiagnozowane oraz czy antybiotyk (jeśli został rekomendowany i przepisany) na to konkretne schorzenie na pewno zadziała, skoro nie został zlecony antybiogram. W trosce o własne zdrowie, merytoryczny dialog z lekarzem jest wręcz wskazany. Zwłaszcza, że jak wykazały obserwacje kanadyjskich naukowców, wiele przepisywanych antybiotyków nie powinno było w ogóle znaleźć się w procesie leczenie danego pacjenta, jednak, gubieni rutyną lekarze (zwłaszcza ci starsi) przepisywali je mimo to.
Antybiotykoodporność – co to takiego?
Według badań najważniejszych organizacji zajmujących się publicznym zdrowiem wynika, że odporność na antybiotyki, to ogromne i stale rosnące niebezpieczeństwo, z którym mierzy się współczesna medycyna.
Antybiotykoodporność, mówiąc bardzo w skrócie, to nic innego jak odporność bakterii atakujących organizm pacjenta na antybiotyk, który powinien ją zwalczyć. W takim wypadku branie antybiotyków nie pomaga, a wręcz szkodzi.
Niestety częste stosowanie uporczywej antybiotykoterapii - bez celowanych antybiotyków i bez sprawdzenia czy w ogóle jest ona zasadna, prowadzi do wielu zdrowotnych komplikacji.
Polska na tle Europy znajduje się w niechlubnej pierwszej dziesiątce "nadużyć antybiotykowych". To bardzo zła statystyka, zwłaszcza, że, tak jak w przypadku palenia papierosów, gdy świat wyhamowuje, my – wręcz przeciwnie.
Wiele antybiotyków pacjenci biorą na własną rękę, jednak, ich lwia część przepisywana jest w gabinetach i przychodniach. Gdy przepisywane są na infekcje wirusowe - nie pomagają a szkodzą. Uszkadzają system immunologiczny, osłabiając jego zdolności i niszcząc "pożyteczne" bakterie zasiedlające układ pokarmowy. Obok szeregu innych, mają też jeszcze jedną, bardzo niebezpieczną właściwość – czynią bakterie chorobotwórcze odpornymi na leczenie – co powoduje, że pacjent staje się zupełnie bezbronny w obliczu choroby.
Antybiotyki a stomia
Zasadniczo nie ma bezpośredniego powiązania, ale to pośrednie trudno przeoczyć.
Antybiotyki źle stosowane stają się toksyną. Jak wykazują obserwacje dzisiejszego świata, w naszym wypadku, konkretnie – Polski, nadmierne spożywanie tych leków jest nagminne, zarówno u dzieci jak i młodzieży a także dorosłych.
Antybiotyki zaprogramowane są tak, by niszczyć bakterie. Robią to więc, bez rozróżnienia, czy niszczą te dobre, czy złe. Takie działanie daje mnóstwo, wręcz cały wachlarz uciążliwych skutków ubocznych ale przede wszystkim na takim systemie działania cierpią probiotyczne "dobre" bakterie, które zamieszkują nasze jelita. Rola pożytecznych bakterii jelitowych jest nie do przecenienia. Regulują one bowiem dobrostan całego układu pokarmowego. Brak dobrych bakterii powoduje zaburzenie pracy jelit, a to skutkuje wieloma chorobami przewlekłymi, takimi jak choroba Leśniowskiego Crohna a także – wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Jak wskazują liczne obserwacje, XXI wiek to czas, gdy choroby autoimmunologiczne przybrały na sile (a do takich właśnie zalicza się wymienione tu choroby jelit).
Coraz więcej osób – także bardzo młodych, zapada na te wyniszczające choroby. W wielu, bardzo wielu przypadkach, oba podane tu przykłady chorób jelit kończą się wyłonieniem stomii i często jest to operacja ratująca życie. Warto więc zdobyć się na refleksję w tym temacie, zwłaszcza, gdy antybiotyki zbyt często goszczą w chorobowym menu naszym, lub – naszego dziecka.
Superbakterie to fakt
superbakterie to bakterie odporne na antybiotyki. Wyhodowane przez lekkomyślność pacjentów połączoną z często - lekarską rutyną i brakiem wystarczającej wiedzy - obu grup.
Każda superbakteria, a jest ich coraz więcej, ma swój początek w nadużywaniu antybiotyków, stosowanie ich poza kontrolą i stosowaniu ich w ogóle – bez zasadności.
Dzisiejszy świat stoi nad przepaścią. Coraz trudniej leczyć choroby bakteryjne, które albo już się uodporniły na celowane dla nich antybiotyki, albo jest to tylko kwestią czasu.
Superbakterie są szczególnie niebezpieczne dla chorych z obniżoną odpornością i przebywających w placówkach szpitalnych. Nie jest więc przypadkiem, że wiele superbakterii pochodzi właśnie stamtąd.
Zakażenie superbakterią skutkuje dalszym, często dramatycznym pogorszeniem się zdrowia i dalszą trwałą degradacją organizmu. Nierzadko też kończy się śmiercią pacjenta.
Wśród szpitalnych superbakterii przodują te, których nazwy są znane częstym "bywalcom" tych placówek – nierzadko z własnych dramatycznych przeżyć. Mowa tu:
Pomyśleć... że wszystko jest w naszych rękach
I to dosłownie. Wielu takich dramatycznych sytuacji można uniknąć.
Wystarczy wdrożyć w życie kilka ważnych, mądrych i wcale nie skomplikowanych zasad, a mianowicie:
Skoro już wiemy – zmieńmy coś
Dziś w Dniu Wiedzy o Antybiotykach i przez cały tydzień dedykowany temu zagadnieniu, o antybiotykach będzie się mówić dużo i często - w cyfrach. O nadużyciach, o sukcesach, o wyleczeniach, o zasadności ich stosowania i - o zgonach, przez nie spowodowanych.
Pocieszająca wieść niesie, że my ludzie znów daliśmy radę odeprzeć atak tego, co niepokoi. Środowisko medyczne opracowało już superantybiotyk na gnębiące nas superbakterie. Z jednej strony, to wielki powód do radości z drugiej, „szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. To ponoć słowa Alberta Einsteina. Warto wziąć je sobie do serca, bo i owszem, na razie mamy nowy superantybiotyk, który będzie nas chronił przed starymi superbakteriami, ale – czy nie jest prawdopodobne, że stanie się z nim to, co z poprzednimi, czyli spowszednieje i nam i bakteriom, czyniąc nas znów kompletnie bezbronnymi?
Zapobiegajmy więc zamiast cierpieć i jeszcze bardziej chorować. A jeśli już konieczne jest leczenie antybiotykowe podchodźmy do niego z rozwagą i wstrzemięźliwością, pamiętając, że do każdej walki należy się dobrze przygotować.
A walka o zdrowie to walka najważniejsza.
...............................
Tekst Iza Janaczek
foto: gov.pl
foto pixabay
gov.pl
nfz.gov.pl
polskieradio.pl
nowafarmacja / blog
medicover
medonet
medexpress.pl / serwis internetowy
zikodlazdrowia / blog
e-zikoapteka
poradnikzdrowie