24 Grudzień 2024
Mar 202419
Co roku 20 marca, "na chwilę" przed rozpoczęciem prawdziwej wiosny, obchodzimy Dzień Szczęścia. To miłe, dobre i pozytywnie kojarzące się święto – jednak, czy na pewno? W obliczu epidemii smutku i zniechęcenia – temat szczęścia zmusza do małego rachunku sumienia, którego efekt, prawie zawsze, powoduje, że jesteśmy jeszcze bardziej nieszcześliwi.
I właśnie dlatego, Dzień poświęcony szczęściu to coś więcej niż tylko kolejna okazja do obowiązkowego celebrowania – bo przecież święto to święto. To również doskonały moment, aby zastanowić się nad własnym życiem i zrozumieć, dlaczego wciąż tak trudno jest nam osiągnąć pełnię szczęścia. Pomimo ogromnych postępów w dziedzinie nauki, technologii i dostępu do dóbr materialnych, coraz więcej ludzi cierpi z powodu chronicznego niezadowolenia i braku spełnienia emocjonalnego. Przyczyny tego stanu rzeczy są złożone i wynikają z różnych czynników, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych.
Mamy narzędzia i wiemy jak – dlaczego więc jest nam tak trudno?
Jak pokazują liczne sytuacje i przykłady z życia, jedną z głównych przeszkód na drodze do szczęścia jest nasze - społeczne wyobrażenie o tym, czym ono jest i w jaki sposób powinno być osiągane. Według tego wyobrażenia, szczęście to przede wszystkim rozwój aspektu: "mieć", co dzieje się ze szkodą dla aspektu "być".
Współczesna kultura często utożsamia szczęście z sukcesem materialnym, bogactwem i prestiżem społecznym. Reklamy bombardują nas obrazami perfekcyjnych życiowych scen, sugerując, że prawdziwe szczęście można osiągnąć poprzez posiadanie nowego samochodu, drogiego zegarka czy luksusowych wakacji. Podobnie rzecz ma się ze scenkami odgrywanymi z okazji świąt. Reklama magii świąt to piękna, zgrabna, elegancko ubrana rodzina, która z wielkim entuzjazmem lepi pierożki, jednocześnie tańcząc i rozsypując wszędzie mąkę. To radosny, wystudiowany szum, gwar, perfekcja, luksus i - absolutnie nieosiągalny ład, jaki możliwy jest tylko w reklamie, bo w życiu codziennym, przy takim szalonym rozgardiaszu jest to zwyczajnie nierealne.
Takie wystudiowane i mocno podkolorowane podejście do szczęścia często prowadzi jedynie do pustki i niezadowolenia. Zwłaszcza, gdy osiągnięte cele nie przynoszą oczekiwanego uczucia satysfakcji. Wtedy też, dochodzi nierzadko do efektu błędnego koła, lecz zamiast zmienić kurs i próbować osiągnąć zadowolenie i szczęście inaczej, skoro w ten konkretny sposób nie wyszło, mówimy sobie, że "nie wyszło" bo to, co zrobiliśmy, było niewystarczające i stąd brak satysfakcji.
Lajki, komentarze, zasięgi
Szczęście, choć przecież z definicji jest niewymierne, doskonale się dziś monetyzuje. Służą do tego rozliczne narzędzia – w których prym wiodą social media. Celebryci i inni socialmediowi eksperci pokazują na swych profilach, jak wygląda szczęście i doradzają – jak je osiągnąć. Sęk w tym, że często w tym wykalkulowanym przekazie, autentyzmu jest tyle, co w wystylizowanych reklamach szczęśliwych świąt.
I choć obserwatorom raczej z tych socialmediowych lekcji nie przybywa poczucia szczęścia i spokoju, wzrasta w nich pewność, że to ich wina, ponieważ są nieciekawi i wiodą nieciekawe życie.
Dziś, coraz częściej podnoszą się głosy, że przed erą social mediów ludzie byli sobą, a mając własne zainteresowania i pasje, byli też szczęśliwsi. Obecnie – często nie chcą być sobą, bo nie ma w tym efektu "wow", który by podziwiali inni. I właśnie dlatego dziś, nierzadko chcą być kimś innym, zwłaszcza kimś kto odniósł sukces, taki, jak ten promowany w social mediach.
Czy to przekłada się na poziom szczęścia? Bardzo prawdopodobne. Ciągłe siłowanie się z sobą i z życiem, by "być wystarczającym" według wzorców z naszych czasów – powoduje potężne znużenie, zniechęcenie i poczucie porażki. A z takiego życiowego miejsca bardzo trudno dostrzec, choćby zarys szczęścia.
Szczęście tak bezcenna że aż cenne za bardzo
Kiedyś mówiło się, że "należy liczyć siły na zamiary", dziś - że "wyznacza się sobie ambitne cele". Cele, niejednokrotnie niemożliwe do osiągnięcia. I to nie przez ich techniczną niewykonalność, lecz przez ich stłoczenie w jednym momencie i czasie.
Nie celebrujemy już szczęścia samego w sobie. Dziś szczęściem jest osiągnięcie jakiegoś wyznaczonego celu. Często kosztem szczęścia innych, a także – własnego, z czego sobie nawet nie zdajemy sprawy. Ale, gdy w końcu zdobędziemy to, czego pragniemy, często okazuje się, że nie dało nam to oczekiwanego uczucia satysfakcji, o szczęściu już nie wspominając. To powoduje, że zwiększamy tempo i zaczynamy stawiać sobie kolejne cele, wierząc, że dopiero one przyniosą nam prawdziwe szczęście. W ten sposób wpadamy w niekończący się cykl niezadowolenia i ciągłego dążenia do czegoś więcej, nie zauważając, że być może to, czego szukamy, jest w zasięgu wzroku i możliwości.
Dobra wiadomość pilnie poszukiwana
Dzisiejsze czasy to czasy przesytu złymi wiadomościami. Codziennie atakują nas w obszarach geopolityki, klimatu, przestępczości czy zdrowia, a raczej wciąż namnażających się powodów jego braku. Złe wiadomości słyszymy niemalże wszędzie. A dla równowagi często nie ma nic... Ani jednej dobrej nowiny. Każdy jej zalążek przykrywany jest od razu czymś negatywnym.
Taka sytuacja prowadzi do ciągłego lęku, wewnętrznego niepokoju i poczucia nieuchronnej katastrofy. Zdecydownaie nie jest to klimat do odczuwania szczęścia.
Szczęście – co wobec tego robić, by je poczuć?
Nie ma jednej uniwersalnej rady, by je odczuć i zatrzymać na dłużej, tworząc na jego podstawie – filozofię dobrego, harmonijnego życia. Warto jednak choć próbować o nie powalczyć, z uwagi na fakt, że stawką jest nasze własne życie.
Od czego zacząć? Ponoć najlepiej od zmiany naszego spojrzenia na szczęście Zamiast postrzegać je jako coś zależnego od zewnętrznych warunków, warto uświadomić sobie, że szczęście to stan umysłu, który możemy osiągnąć, tak po prostu, pozwalając sobie na własne przemyślenia, własne zainteresowania i własne hobby – choćby nawet niespecjalnie modne czy z efektem "wow".
Nie bez znaczenia jest tu życiowa codzienna równowaga, której dziś tak bardzo nam wszystkim brakuje. Tworzą ją: właściwa dieta, praca, relaks i jakościowy sen. To cztery składowe, które, gdy występują w równowadze, pomagają równowagę utrzymać.
Równowaga to odpoczynek po pracy, sen po wysiłku, zdrowa regularna dieta zamiast jedzenia typu fast food, a także, ruch na świeżym, powietrzu zamiast kolejnej kawy, papierosa i nadgodzin. To wreszcie zaakceptowane poczucie życia dla życia a nie życia dla ciągłego osiągania wyznaczanych celów.
To również wynikające z powyższych - właściwe relacje międzyludzkie i inwestowanie w siebie. I nie, nie chodzi tu o kolejny kurs samodoskonalenia, ale o wyciszenie się i wsłuchanie we własne myśli. Na spacerze w lesie. Podczas lektury dla przyjemności, a nie branżowej lub słuchając muzyki relaksacyjnej zamiast kolejnego firmowego podcastu.
To oczywiście też jest ważne, ale traci na znaczeniu, gdy jesteśmy zmęczeni ciągłym poszukiwaniem kolejnych celów i kolejnych szczęść.
I tak naprawdę - tylko to, a nie przeświadczenie, że "jesteśmy niewystarczający", powoduje, że nie odczuwamy z działań tych żadnej satysfakcji. Prawdopodobnie szybko się to zmieni, gdy tylko będziemy zrelaksowani, wyspani i wypoczęci.
To takie proste, a jednocześnie tak bardzo trudne.
Czym zatem jest szczęście? Jest czymś, na co wszyscy zasługujemy i tak naprawdę tylko od nas zależy, czy odnajdzie do nas drogę. Odłóżmy więc na chwilę wszystkie te "ważne cele do zrealizowania" i zróbmy mu miejsce :)
„Szczęście to nie cel. To produkt uboczny czerpania z życia w pełni” – Eleanor Roosevelt, dyplomatka, publicystka, żona 32. prezydenta Stanów Zjednoczonych
Tekst Iza Janaczek
Foto pixabay