Gru 202406
Gdy byliśmy dziećmi, na dzień 6 grudnia, wielu z nas czekało z wypiekami i niecierpliwością. Wielu nam ta sympatyczna, ciepła niecierpliwość została do dziś. Zwłaszcza gdy mamy w swoim otoczeniu kogoś, kogo chcemy w tym dniu obdarować czymś miłym.
Dziś imieniny Mikołaja i wspomnienie człowieka, który dał początek legendzie. Mowa tu o biskupie, który zapisał się w historii, jako wielki i hojny darczyńca oraz człowiek, który był uważny na ludzką krzywdę i potrzeby bliźniego, zanim to stało się tak bardzo modne i medialne.
Od czasu, gdy sam żył i czynił dobro, minęło wiele stuleci i rzec można (ze smutkiem), że czas nie był zbyt łaskawy dla wspomnienia etosu tego wyjątkowego człowieka.
Skąd takie surowe spostrzeżenie? Z obserwacji tego, co wokół. Można odnieść wrażenie, że dziś w XXI wieku, święty Mikołaj ciut nam spowszedniał. Tak jak i to, czym się kierował i co mu przyświecało. Choć istniał naprawdę i rzeczywiście był wyjątkowo dobrym, empatycznym człowiekiem, dziś wiele setek lat później, w ludzkiej pamięci i świadomości, jest zaledwie echem samego siebie. Stał się komercyjną wizytówką świąt, a także atrakcją szkolnych i zakładowych wigilijek.
Pękaty staruszek w wypożyczonym czerwonym stroju, przepasany szerokim pasem i z białą sztuczną brodą, to element, bez którego nie wyobrażamy sobie grudnia.
No właśnie – „element”, zaledwie obowiązkowa część bożonarodzeniowego folkloru, a nie żywy (wciąż) symbol bezinteresownego dzielenia się dobrem.
Dziś Mikołaj wyskakuje z każdej świątecznej reklamy, telewizyjnej, radiowej czy też tej w internecie. Przechadza się po centrach handlowych i po ulicach. I to nierzadko w stężeniu tak dużym, że brakuje palców u rąk, by zliczyć, ileż tych przybyszów z Laponii mieści się, w tym samym momencie, w jednym hipermarkecie albo na jednej handlowej ulicy.
Mimo tego, że wraz z dniem świętego Mikołaja rozpoczyna się najmilszy ponoć czas w roku – ogromna część świata smutnieje. Powszednieje nam magia i powszednieje Mikołaj. Nic dziwnego, bo patrząc na piątego naśladowcę biskupa z Miry, widzianego w ciągu godziny w jednym centrum handlowym, mało kto zastanawia się, kim był ten „najpierwszy” i dlaczego do dziś się go wspomina.
Jakby nie patrzeć – czas wciąż przyspiesza, pędząc nie wiadomo gdzie, a w jego pędzie - niknie gdzieś świąteczna magia. I nie pomagają wzruszające filmy i bajki.
Być może to temu, że choć zostały one pięknie wyprodukowane i oprawione w kolor oraz muzykę – to opowiadają wciąż tę samą historię. Łatwą do przyswojenia, lecz nie do końca „tę pierwszą”.
A prawdziwa historia o pierwszym, szlachetnym Mikołaju to ta mówiąca, że dobro i hojność nie potrzebują głośnej oprawy i komercyjnych kadrów. Ponieważ dobro i hojność to dzielenie się tym, co piękne - w ciszy i pełnej uwadze na obdarowywanym i jego emocjach. Po prostu.
Myślę sobie również, że nie bez powodu dzień wspomnienia świętego Mikołaja następuje po dniu Wolontariusza.
To idealne wręcz połączenie filozofii i spojrzenia na świat. Można rzec, że pierwszy Mikołaj był pierwszym wolontariuszem, a każdy wolontariusz jest trochę jak pierwszy Mikołaj, ten od dzielenia się dobrem, a nie tylko firmowymi cukierkami.
Podobieństw między tymi dwoma, nazwijmy to, „misjami” jest cała masa.
Wszak to ten najpierwszy Mikołaj wsłuchiwał się w potrzeby innych, zwłaszcza tych, nieumiejących szukać pomocy na własną rękę. To on obdarowywał ich swoją uwagą, dobrym słowem i własnym czasem. Podobne cele przyświecają wolontariuszom. Działają z potrzeby serca, dzielą się własnym czasem, uwagą i przestrzenią dobrych myśli i wiedzy.
Jedyne, co odróżnia wolontariuszy, także tych działających w ramach naszej Fundacji, od prawdziwego, pierwszego Mikołaja to strój, image oraz zawołanie, choć i to, które znamy, jest prawdopodobnie produktem bliższym naszych, a nie jego czasów.
I patrząc na te podobieństwa dochodzę do wniosku, że magia wspólnego i świadomego „bycia w realu” nie zginie w szumie i pędzie współczesnego modelu bliskości, dopóki obok będą ludzie, którzy będą robić swoje. Nie da się też pochłonąć powierzchowności, której najwyższą formą ekspresji jest uniesiony kciuk lub serduszko w komentarzu pod cudzym postem w social mediach, dopóki obok nas będą osoby, dla których będziemy ludźmi, a nie awatarami w social mediach.
Już dobrych kilka lat temu atmosfera czasu oczekiwania na magię świąt przeniosła się na poziom wirtualny. I z roku na rok przenosi się tam coraz mocniej i szerzej – tworząc jej nową definicję, opartą trochę na ilości, gubiącej po drodze jakość. I właśnie dlatego tak bardzo potrzeba nam prawdziwych „Mikołajów”, którzy będą robić swoje - ignorując ten modny i jednocześnie coraz bardziej bezduszny komercyjny szum.
Zwykliśmy uważać, że prezent to rzecz, przedmiot, coś materialnego. Prześcigamy się więc w szukaniu tych oryginalnych, eleganckich, a czasami też – droższych, by pokazać, że nas stać. A co!
Owszem, zwłaszcza dziś, w dniu świętego Mikołaja, miło jest dostać coś fizycznego i namacalnego, zwłaszcza gdy jest się dzieckiem marzącym o nowej zabawce. Jednak my, bądź co bądź – mocno i długo już dorośli, często marzymy o tym, czego nie da żaden perfum, apaszka, zegarek lub torebka. My, profesjonalnie już dorośli, marzymy o poczuciu bliskości i uwadze drugiego człowieka.
A także o zwykłym:
Marzymy też, by ktoś odczarował naszą stoma-samotność. By ją dla nas zrozumiał i pomógł zrozumieć ją - nam. By uśmiechnął się pokrzepiająco i powiedział:
Te zwroty nie dzwonią dzwoneczkami, nie brzmią kultowym „Santa Claus is coming”. Nie szeleszczą też eleganckim papierem do pakowania prezentów. Mają natomiast zdolność roztapiania okowów strachu i samotności. Roztaczają również autentyczny czar bliskości i wspólnoty. Motywują i dają poczucie bezpieczeństwa, co w porównaniu z materialnym, nawet najdroższym prezentem, stanowi wartość absolutnie bezcenną i dziś – coraz bardziej unikatową.
W Dniu Świętego Mikołaja, w dniu imienin pierwszego Wolontariusza, gdy świat, jaki znamy, zatacza mentalne koło, pytając retorycznie, co zrobić, by powróciła do nas codzienna radość, warto przypomnieć sobie pierwszego Mikołaja.
I warto wiedzieć, że każdy z nas może być jak On. I tak jak On, każdy z nas może nieść radość oraz dobro tam, gdzie wielu nie spodziewa się nawet zdawkowego uśmiechu.
W Dniu Świętego Mikołaja życzmy sobie tego, co kiedyś było codziennością, a dziś jest unikatem.
Wszystkiego pięknego dla nas wszystkich. Ho, ho, ho
Tekst: Izabela Janaczek
Zdjęcia, Fundacja Stomalife, pixabay