17 Listopad 2024
Kwi 202119
Tego wieczoru Maleństwo czuło się wyjątkowo smutne i samotne. Już od dawna popołudnia nie wyglądały tak, jak dotychczas. Smutek udzielał się Mamie Kangurzycy, która wszelkimi sposobami próbowała rozweselić Maleństwo. Po dłuższym zastanowieniu doszła do wniosku, że chyba wie, dlaczego popołudnia Maleństwa są ostatnio takie smutne. Domyśliła się, że jej ukochany Synek jest już na tyle duży, że zaczął interesować się swoim magicznym woreczkiem, a jej do dziś się wydawało, że jest jeszcze zbyt mały, by mu ten sekret wyjaśnić. Tak było do dziś. Postanowiła, że spróbuje mu to wytłumaczyć, a swoje słowa ubierze w szaty baśni. W pewnym momencie powiedziała: „Chodź, opowiem Ci bajkę o chłopczyku Jędrusiu, który był kangurkiem.” Maleństwo otarło łezki ze swoich pięknych oczu i z zainteresowaniem zaczęło słuchać opowieści swojej kochanej Mamy Kangurzycy:
„Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, w pięknym wiosce niedaleko Chełmna, żył chłopiec o imieniu Jędrzej. Mama lubiła mówić do niego Jędruś. Przyszedł on na świat pewnej gwieździstej nocy. Mama od początku wiedziała, że jeśli będzie miała synka, to będzie miał na imię Jędrek. Był ślicznym i bardzo, bardzo dzielnym chłopcem. Kiedy trochę podrósł, lubił bawić się klockami, z których budował piękne domy. Jednak oprócz wielkiego zamiłowania do konstruowania, Jędrusia wyróżniało coś jeszcze. Na swoim maleńkim brzuszku miał woreczek i w zupełnie inny – a co za tym idzie bardzo wyjątkowy sposób-działał jego układ pokarmowy. Mimo że ten worek był inny i może trochę dziwnie wyglądał na brzuszku, był również wyjątkowy, po prostu czarodziejski, bo sprawił, że chłopiec żył pełnią życia bez ciągłego bólu brzuszka”.
Chłopczyk w skupieniu słuchał Mamy, lecz w pewnej chwili zapytał cicho: „Mamo, czy to jest bajka o mnie?” Mamie na chwilę wzruszenie odebrało mowę, ale przytuliła synka bardzo mocno i szepnęła mu do ucha: „Tak. To Ty jesteś moim królewiczem z bajki”. Jędrek wtulony w Mamę spokojnie usnął.
Następnego pięknego, jesiennego dnia Mama zabrała Jędrka na długi spacer po parku. Oboje byli już troszkę zmęczeni i Mama chciała wracać do domu, ale Jędruś chciał zostać dłużej, ponieważ liczył na spotkanie ze swoją rudą przyjaciółką – Wiewióreczką, którą nazwał Tosią. Mama Kangurzyca zmartwiła się troszkę, bo nie była przygotowana na dłuższą wyprawę, a woreczek Maleństwa wymagał wymiany. Jednak możliwość spotkania rudej Tosi i wywołania uśmiechu na małej buźce warta była zaczekania. Mama była bardzo zaskoczona, ponieważ spostrzegła, że Tosia trzyma w pyszczku „pakiecik ratunkowy”. Zwierzątko podbiegło i położyło zawiniątko u stóp mamusi i Jędrka. Kiedy zaskoczona Mama zaczęła przeglądać zawartość podrzuconej torebeczki, odkryła, że jest w niej dokładnie taki sam woreczek, jakiego używa jej synek. Był też tam „woreczek na woreczek”. Jędrek podbiegł do ławki. Mama skorzystała z pakieciku, który zawierał również nasączone chusteczki i szybko wymieniła synkowi woreczek. Jędrek z powrotem pobiegł do drzewa, przy którym w szeleszczących liściach buszowała wiewiórka. Właśnie o tych dużych kłopotach Małego Człowieka Jędrek chciał opowiedzieć Tosi. O swoim trochę innym brzuszku, który często go bolał, ale od czasu jak ma do niego przyklejony woreczek, to może żyć jak każdy chłopiec w jego wieku. Wiewiórka Tosia chyba też była baśniowa, bo w podskokach podbiegła i odezwała się do niego ludzkim głosem: „Jędruś, mój Przyjacielu, sam widziałeś, że w dziupli mam ukryte takie specjalne paczuszki. Ty częstujesz mnie orzeszkami, a ja mogę pomóc takim Małym Kangurkom jak Ty. Wiesz, że na świecie żyją takie zwierzątka, które nazywają kangurkami?”.
Jędruś poczęstował ją orzechami i powiedział: „Od wczoraj tak, bo Mamusia opowiedziała mi wczoraj bajkę o jednym z nich i ja chyba mam z nimi coś wspólnego… Myślę, że ja też jestem Kangurkiem i łączy mnie z nimi mój magiczny woreczek”. Mama Kasia widząc, jak jej szczęśliwy synek biega za wiewiórką, stwierdziła, że chyba nie będzie musiała kontynuować „Bajki o Kangurku”. Tosia pomogła wyjaśnić Jędrkowi czemu zawdzięcza swoje zdrowie, możliwość biegania po lesie i wszystkich innych zabaw, jakie tylko może sobie wymarzyć. Dodała, że na świecie jest bardzo dużo małych Kangurków, a nawet obiecała mu, że z jednym z nich, Oscarkiem, będzie mógł się spotkać. Już po chwili zauważyła, że w oddali biega mały chłopczyk. Był to Oscar w towarzystwie swojej Mamy –Ady. Chłopczyk tak wysoko skakał , szybko biegał i robił fikołki, że nawet nie zauważył, kiedy jego bluzeczka i spodnie ubrudziły się od tych szaleństw. Wtedy Jędruś zrozumiał, że Oscar też jest Kangurkiem i że jemu również natychmiast potrzebny jest mały „pakiecik ratunkowy”. Zadarł głowę do góry, a mądra Tosia wyjęła z dziupli kolejną paczuszkę i rzuciła ją wprost w ręce Jędrka, który przybiegł z całą zawartością do Mamy Oscara .Chłopiec był bardzo wdzięczny Jędrusiowi za pomoc. W tej chwili zrozumieli, że łączy ich bardzo wiele, czego inne dzieci tak od razu mogłyby nie zrozumieć. Mama Kasia była bardzo dumna ze swojego Małego Kangurka! Zawsze wiedziała, że jest wyjątkowy, ale często martwiła się o niego. Jak każda Mama Kangurzyca starała się wyjaśniać synkowi, dlaczego woreczek na jego brzuszku jest taki wyjątkowy, ale to spotkanie z Oscarem pomogło obu chłopcom zrozumieć, że inne Kangurki przeżywają takie same radości i smuteczki. Oscarek był starszy od Jędrka i szepnął mu na ucho: „Nie martwmy się pękającymi woreczkami, przytrafi nam się to jeszcze wiele razy, ale pamiętaj, że dzięki naszym magicznym workom, mamy również super moc, siłę i energię do zabawy!”.
Jędruś i Oscar zrozumieli, że mogą być prawdziwymi bohaterami, że z chłopców, którzy martwili się czy znajdą przyjaciół, zmienili się w super chłopaków, którzy świetnie sobie radzą i jeszcze mogą pomagać innym. Teraz już żaden z nich nie czuł się inny, tylko… zwyczajnie wyjątkowy.
Mamusia Oscarka powiedziała Mamie Jędrusia, że zna jeszcze jedną Mamę Kangurzycę o imieniu Justyna, która ma córeczkę Amelkę. Okazało się, że dziewczynka miała dziś troszkę gorszy dzień i dlatego nie przyszła na spotkanie do parku. Ale od czego mamy telefony? Chłopcy, którzy zaprzyjaźnili się w mgnieniu oka, poprosili swoje Mamusie, by mogli porozmawiać z Amelką, serdecznie ją pozdrowić i życzyć zdrowia. Gdy Amelka usłyszała w słuchawce głos innych Kangurków, od razu powiedziała mamie, że poczuła się lepiej i poprosiła Ją, by mogła dołączyć do zabawy. Po chwili na parkowej dróżce ukazały się dwie postaci w pięknych pomarańczowych płaszczykach. Oscar i Jędrek wybiegli im na spotkanie. Od razu domyślili się, że to idzie ich nowa koleżanka Amelka oraz jej Mama.
Amelka przytuliła się do kolegów i powiedziała: „ Słuchajcie chłopcy! Ja też jestem Kangurzątkiem, trochę od Was starszym, bo już chodzę do szkoły. Tam niestety jeszcze nie wszystkie dzieci rozumieją, że dzięki naszym magicznym woreczkom nie boli nas brzuszek. Mam propozycję! Może stworzymy Drużynę Torbaczy i spróbujemy poszukać naszych przyjaciół, bo mamusia mi mówiła ze na świecie jest bardzo dużo takich Kangurków jak my, które boją się początków życia z woreczkiem. A może ja zaprosiłabym Was i Wasze Mamy do mojej szkoły? Gdybyśmy innym dzieciom razem wytłumaczyli, że nasz woreczek pełni podobną rolę jak okulary albo rozrusznik serca (bo słyszałam, że Błażejowi z IV klasy właśnie on pomaga żyć szczęśliwie i radośnie), to wtedy dzieci, które nie są Kangurkami na pewno by zrozumiały, że to nic takiego i nic strasznego!”.
Nie tylko dzieci się zaprzyjaźniły. Ada, Justyna i Kasia też poczuły się sobie bardzo bliskie. Doskonale pamiętały, że ten magiczny dla dziecka woreczek, wiązał się z trudnym początkiem ich macierzyństwa. Każda z nich dobrze o tym wiedziała, ale dziś postanowiły mówić tylko o dobrych stronach. Im także brakowało znajomości z inną Mamą Kangurzycą. Tylko one rozumiały siebie nawzajem tak na 100 procent, a teraz z ogromnym podziwem słuchały propozycji najstarszej w tej grupie Amelki. Bez długiego namysłu stwierdziły, że Drużyna Torbaczy to doskonały pomysł i na pewno pomogą swoim niesamowitym dzieciom w jej uruchomieniu. Zrozumiały również, że Ruda Wiewióreczka zjawiła się tu nieprzypadkowo.
Jędruś rozejrzał się dookoła, szukając Tosi. Nie chciał ,żeby było jej smutno, że bawi się z dziećmi, a nie z Nią. Mądra Tosia siedziała na gałęzi i z góry spoglądała na trzy słodkie kangurki, które biegały po polanie i kiwała do nich łapką w której trzymała kolejny znany im już pakiecik. Amelka uśmiechnęła się, bo wiedziała, że w razie nieoczekiwanej przygody, Ona też jest bezpieczna.
Słońce powoli zachodziło, gdy Maleństwa i ich Mamusie uśmiechnięci wracali do domu. Siedząca na drzewie Wiewiórka machała im łapką na do widzenia. Mądre zwierzątko wiedziało że dzielne Kangurki, zasną dzisiaj z uśmiechem na buzi, a woreczki na ich brzuszkach będą im przypominać, że nie są one oznaką choroby, tylko wielkim krokiem na drodze do zdrowia.
Ale to jeszcze nie był koniec przygód w tym niesamowitym magicznym dniu. Przy furtce prowadzącej do wyjścia z parku stała Babcia Dorota. Jest to dobra Wróżka Wszystkich Małych Kangurków (i tych większych też). Wróżka swoją moc czerpała z bardzo wysokich gór i szczytów, wśród których przyszła na świat. W ręku miała przezroczysty woreczek a w nim…krówki. Częstując nimi dzieci powiedziała: „Taką piękną bajkową przygodę trzeba osłodzić, bo przecież małe, jak i duże kangurki oprócz przygód i wrażeń na pewno kochają słodycze, więc ja spieszę do Was z krówkami dla osłody na uśmiechniętej buzi. Na koniec powiem Wam jeszcze dwa sekrety”. Nachyliła się do dzieci i szepnęła: „Ja też jestem Kangurkiem”. A do zachwyconym spotkaniem Mam powiedziała: „Wy też moje Drogie zasłużyłyście na cukierka, ale…nie wyrzucajcie papierka! Przeczytajcie, co jest na nim napisane. Polecam to miejsce.To najlepszy adres dla Kangurków i Torbaczy.”
Zrobiło się późno. Przy parkowej furtce wszyscy się pożegnali, obiecując sobie, że na pewno nie stracą ze sobą kontaktu. Gdy zapadła noc, pełni wrażeń wszyscy leżeli w swoich łóżeczkach, zastanawiając się czy to na pewno była bajka?
Autorzy: Mirela Bornikowska, Zuzanna Kawczyńska, Agnieszka Siedlarska, Katarzyna Lewandowska, Justyna Mańkowska, Ada Wojtkowiak – Szczerba