24 Grudzień 2024
Lip 202315
Wyobrażacie sobie, że moglibyście odłożyć telefon komórkowy do szafki i wyjść z domu? I to tak na dłużej niż 10 minut. Wyjść i wrócić dopiero po 24 godzinach? I dopiero wtedy znów wziąć do ręki telefon?
No właśnie… Ja chyba też nie. Wszak w telefonie mamy wszystko. Wszystko. Zdjęcia dzieci, wnuków, aktu urodzenia i opisu ostatniej kolonoskopii. Telefon służy za notatnik, budzik i alarm, mający przypominać nam o czymś ważnym.
Dzięki niemu w każdej chwili możemy zadzwonić do kogoś, kto dosłownie znajduje się na drugim końcu świata. I nie tylko usłyszeć jego głos ale i zobaczyć tę osobę. I to wszystko przez telefon.
Telefon usypia nas relaksacyjną muzyką i dotrzymuje towarzystwa czytając głośno książkę, gdy prasujemy, biegamy, zmywamy naczynia czy jedziemy samochodem. Możemy dokonywać nim płatności w sklepie i bez konieczności pójścia do banku – przelewać pieniądze. Z jego pomocą łączymy się z całym światem, oglądamy filmy, relacje na żywo i programy naukowe. Dzięki telefonowi uczestniczymy w konferencjach i spotkaniach on line. Dzięki różnym aplikacjom ćwiczymy, tańczymy, odchudzamy się i wirtualnie zwiedzamy muzea. Bez wychodzenia z domu. Kupujemy bilety i planujemy podróże. Telefonem utrwalamy również najcudniejsze chwile naszego życia, które później, również za pośrednictwem telefonu pokazać możemy rodzinie, przyjaciołom i reszcie świata, w każdym jego zakątku.
Wszystko to brzmi na tyle cudownie, że biorąc pod uwagę powyższe funkcje telefon komórkowy, smartfon, wydaje się być największym osiągnięciem ludzkości, które wraz z tym stosunkowo małym urządzeniem daje nam, ludziom, nieograniczone wprost możliwości.
Z telefonem budzimy się i zasypiamy. Edukujemy siebie i innych, a także spotykamy z ludźmi – w sieci, nie na żywo. Płacimy przelewy i podróżujemy. Czytamy, gotujemy, tańczymy, ćwiczymy, odchudzamy się i mamy sesje z psychologiem. Prowadzimy też biznesowe spotkania. Robimy zdjęcia i kręcimy filmy.
No istna magia i to – mieszcząca się w dłoni!
Zatem…. Skoro to taka magia, to dlaczego 15 lipca obchodzimy Światowy Dzień Bez Telefonu Komórkowego? I pozostając w tym temacie, warto zadać kolejne pytanie. Czym zatem jest fonoholizm?
Odrzucając pierwszy, absolutnie bezkrytyczny „smartfon-PR”, spójrzmy na ten wynalazek nieco szerzej.
Już od kilkunastu lat z inicjatywy internautów w social mediach rozsławiane jest święto, dla wielu będące prawdziwym wyzwaniem. Polega na odłożeniu telefonu komórkowego na 24 godziny i nie korzystanie z niego pod żadnym pozorem. Patrząc, co ten wspaniały wynalazek ludzkości zrobił z tą ludzkością, taki challenge day (dzień wyzwania) jest światu bardzo potrzebny.
Telefony komórkowe przez swą wielofunkcyjność zdominowały nasz świat. Domowy, szkolny, zawodowy. Cały. Tak naprawdę bardzo wielu z nas nie umie sobie wyobrazić życia bez „komórki”. Nie wychodzimy bez niej z domu, a gdy już musimy wyjść a telefon ma wyczerpaną baterię – zabieramy też z sobą ładowarkę bądź powerbank (przenośne urządzenie do ładowania telefonu bez konieczności podpięcia do prądu). Telefon mamy z sobą zawsze i wszędzie. Idąc na randkę, na spotkanie z przyjaciółmi, do kina, do lasu i w góry. Ba, zabieramy go nawet do toalety.
Zwłaszcza ludzie młodzi nie wyobrażają sobie, by mogli z jakiegoś powodu rozstać się z „komórką”.
Jak do tego doszło, że nawet w góry czy do teatru zabieramy telefon? I dlaczego jest on pierwszą rzeczą, po którą sięgamy, gdy się obudzimy (no, chyba, że nosimy okulary – wtedy one mają pierwszeństwo)… Najpierw mogliśmy tylko do siebie dzwonić i odbierać wiadomości tekstowe (SMS-y). Telefon komórkowy był dla wybranych, majętnych, tych, których stać było na opłaty za korzystanie z tego technologicznego cudu. U schyłku XX wieku, każda rozpoczęta minuta rozmowy kosztowała bez mała 3 złote z haczykiem. Spróbujcie, Drodzy, Kochani omówić projekt robiony na zajęcia z prawa lub wytłumaczyć córce, jak ugotować zupę na zasmażce nie tracąc przy tym fortuny. No właśnie.
Technologia nie znosi stagnacji, zatem i w temacie telefonów komórkowych raz za razem dokonywała się mała rewolucja technologiczna.
Tak doszliśmy do czasów obecnych, gdzie narzędzie mające pomagać nam wygospodarować czas dla siebie i pomóc uzyskać kontrolę nad własnym życiem, kontrolę tę przejęło, oczywiście, zabierając przy tym, wolny czas.
Nawet się nie spostrzegliśmy, gdy zamiast rozmawiać z żywymi ludźmi, zaczęliśmy czatować z tymi w sieci, często nigdy nie widzianymi na żywo. Zamiast wyjść z psem, do lasu, parku, lub z przyjacielem do muzeum, wolimy pospacerować po wirtualnym Luwrze nie ruszając się z fotela. Zamiast uprawiać własny ogródek, hodujemy marchewkę i róże w grze, jaką mamy w telefonie, a zamiast przeczytać wartościową lekturę godzinami przeglądamy social media czerpiąc z nich wiedzę, często destrukcyjnie działającą na naszą psychikę.
My ludzie XXI wieku korzystając z telefonu, czyli bardzo często, wyglądamy trochę jak słoneczniki, wpatrując się w telefon ze zwieszonymi głowami i świata nie widząc poza ekranem i tym, co na nim… I nie jest ważne, czy w tym czasie przechodzimy przez jezdnię, czy „podziwiamy” zachód słońca, czy jesteśmy na romantycznej kolacji, czy – pilnujemy dziecka na plaży. Z raportów ratowników WOPR wynika, że z roku na rok jest gorzej. Ludzie stają się coraz bardziej bezmyślni i agresywni, gdy zwróci się im uwagę. Rzadko też umieją podziękować za odnalezienie dziecka, które potrafi przejść plażą kilometr lub dwa, zanim rodzic oderwie wzrok od telefonu.
I tu dochodzimy do tematu fonoholizmu. To stosunkowo nowy termin, oznaczający w dosłownym rozwinięciu – uzależnienie od telefonu komórkowego.
Fonoholizm, jak przeczytać można w coraz liczniejszych opracowaniach, to uzależnienie. I traktowane jest przez lekarzy poważnie. Tak, jak inne poważne uzależnienia. Te od alkoholu, czy narkotyków. Uzależnieni jesteśmy gdy telefon sprawia, że nie panujemy nad swoim czasem. Gdy zawalamy terminy i zarywamy noce oglądając filmy, grając w gry bądź czatując. Gdy, przez telefon zaniedbujemy pracę i swoich najbliższych. Ba, gdy gubimy dziecko na plaży lub w parku.
Fonoholizm diagnozowany jest najczęściej u osób urodzonych po 1995 roku. Wynika z tego, że największy problem z uzależnieniem od telefonu mają ludzie młodzi – to tak zwane „pokolenie sieci” lub pokolenie szklanych ekranów.
Ten nałóg przebiega bardzo podobnie jak na przykład nałóg alkoholowy. Fonoholizm wiąże się ściśle z siecioholizmem, cóż bowiem po telefonie, gdy nie można się przez niego łączyć z internetem. Siedzenie w sieci zjada czas, relacje z najbliższymi i z czasem radość życia i jego sens. Siecioholizm lub cyberzależność nie bierze jeńców. Uzależnione jednostki, a jest ich coraz więcej, ograbia ze wszystkiego, co dla nich drogie i ważne. Kilku wypróbowanych przyjaciół, rodziców i rodzeństwo zastępują znajomi z sieci, prawdziwe życie w „realu”- gry – też w sieci. Tam „spotkać” można ludzi z całego świata.
Oni nie pomogą gdy położy nas grypa lub gdy dopadnie rak… Gdy stracimy pracę lub gdy będzie nam doskwierać dojmująca samotność krzycząca szczególnie głośno w bezsenne noce… Tego jednak uzależnione osoby nie dostrzegają, nie rozumieją i nie chcą przyjąć do wiadomości.
Może Was, Drodzy Kochani, ominęła ta plaga XXI wieku ale może znacie kogoś, kto ma objawy, jakby chorował?
Fonoholika poznać po tym, że praktycznie nie wypuszcza telefonu z ręki, wciąż sprawdza powiadomienia i niemal cały czas odwiedza media społecznościowe. Bez telefonu w ręku fonoholik czuje się źle, jest poddenerwowany, rozdrażniony a często także odczuwa lęk, jest niegrzeczny, niekulturalny i opryskliwy. I ani dobre maniery, ani wysoki poziom kultury osobistej, wiek, płeć czy wykształcenie, nie są barierą, by osoba uzależniona właśnie tak się zachowywała.
Jeśli macie w swoim otoczeniu kogoś, kto zachowuje się podobnie, bądź obserwujcie u siebie takie zachowania, warto poszukać pomocy, bądź – jeśli problem nie jest jeszcze bardzo zaawansowany, spróbować pomóc sobie na własną rękę.
Właśnie dlatego powstało to nieformalne święto. By zwrócić uwagę na fakt, że urządzenie, które miało pomóc nam prowadzić szczęśliwe życie, to życie nam kradnie, zamieniając nas w niewolników, ludzi słoneczniki, osoby które się pocą z nerwów i które nie wiedzą co zrobić z rękoma, gdy na chwilę nie trzymają w nich telefonu.
Stara sentencja mówi, że wszystko, co w nadmiarze – szkodzi. Żeby w pełni cieszyć się życiem, trzeba z jego dobrodziejstw i udogodnień korzystać z umiarem, rozglądając się na boki i biorąc pod uwagę wiele opcji. Bez dostosowywania do rytmu narzucanego przez telefon każdego swojego dnia, pory na sen lub kontaktu z prawdziwymi przyjaciółmi.
Specjaliści radzą, by nie czekać z dniem bez telefonu do 15 lipca, by zacząć swoją terapię już wcześniej. W każdym dowolnym momencie. Wyjść do parku, do lasu, na pizzę ze znajomymi czy do biblioteki, po prawdziwą książkę. Kontrola nad własnym życiem to niebywały przywilej, z którego wielu z nas dobrowolnie zrezygnowało, oddając swój czas, sen i uczucia małemu sprzętowi, gdyż miał on nam pomóc rozwijać nasze osobiste pasje i marzenia. Tymczasem, my, ludzie – słoneczniki, dopasowaliśmy wszystko do tego, by móc mu służyć. By być stale w sieci. Reagować, komentować, postować, uczestniczyć w kilkunastu konwersacjach na raz, choć przy prawdziwym stole siedzi być może rodzina, bądź przyjaciele czekając na wspólną rozmowę.
Zamiast spędzać wakacje marzeń z rodziną, robimy dziesiątki zdjęć, które wrzucamy od razu do sieci, szukając akceptacji, zachwytu i podziwu, mającego symbol czerwonego serduszka. Im więcej serduszek pod zdjęciem, tym większy zawód naszych bliskich, którzy nie tak sobie te wakacje życia wyobrażali.
Technologia jest dobra i przywilejem jest, że możemy z niej korzystać. Ważne jednak, by naprawdę służyła do tego, by nasze życie usprawniać, czynić ciekawszym, bogatszym, a w razie zagrożenia – by je ratować. Źle się jednak dzieje, gdy to, co ma nasze życie ubogacać i ratować, niszczy je odbierając nam wszystko, na czym nam zależy.
Data 15 lipca to tylko symbol. Walkę z własnymi słabościami warto zacząć w chwili, gdy się zorientujemy, że mamy problem – bez czekania na konkretny dzień.
Zastanówmy się, kiedy ostatni raz wyszliśmy gdzieś na spacer z kimś dla siebie ważnym, ale tak naprawdę, nie tylko w sieci. Kiedy posiedzieliśmy w parku, tak po prostu patrząc na kaczki pływające w stawie i rozmyślając… Kiedy położyliśmy się spać bez siedzenia do nocy w telefonie.
Patrząc na to, co wokół, myślę sobie, że choć zdecydowanie nie wszyscy jesteśmy fonoholikami, to jednak wszyscy sięgamy po telefon. Często za często. Bo jakoś tak łatwiej niż po książkę, czy po buty, by wyjść do lasu…
W tym roku Dzień Bez Telefonu przypada w sobotę. To idealny dzień, by spróbować schować telefon głęboko do torebki czy plecaka i wyjść z domu. Z własnymi myślami, bądź z osobą bliską sercu, na prawdziwy spacer, do znajomych, na prawdziwą kawę i prawdziwą rozmowę.
Tym razem nie wirtualnie. Nie w telefonie, ale – w najprawdziwszym „realu”.
Dla nas, starszego pokolenia, może to być podróż sentymentalna do czasów, gdy brak telefonu nie przeszkadzał żyć w harmonii ze światem i sobą.
Dla młodszego pokolenia, będzie to takie „staromodne demo”, taka inscenizacja ukazująca, jak to było kiedyś, gdy ludzie po prostu ze sobą rozmawiali
Kto wie, może się nam nawet spodoba powrót do takiej harmonii, która kiedyś była normą a dziś jest wyzwaniem
………………..
Uzupełnieniem dzisiejszego felietonu są zdjęcia, pochodzące ze strony pixabay.com/
Tekst Iza Janaczek