Lip 202301
1 lipca przypada Ogólnopolski Dzień Psa. Wiecie, Drodzy, Kochani dlaczego to święto wypada akurat dziś? By nie tyle uczcić, co zaalarmować i obudzić sumienia i myśli tych, którym szwankuje i jedno i drugie.
1 lipca to bowiem dzień, gdy do schronisk trafia najwięcej psów…
A często zaczyna się tak wspaniale, choć jak pokazują statystyki i tak mocno zaniżone, są to złego miłe początki…
Maleńka, kwiląca kulka pod choinką, nieporadnie gramoląca się na kolana córki lub synka. Obwiązane czerwoną wstążeczką szczenię wręczane – tak, „wręczane” jak maskotka małemu solenizantowi. A puchata, kwiląca słodko kulka rośnie… Szczenię mężnieje, potrzebuje uwagi, strawy i czasu.
I okazuje się nagle, że w naszej zabieganej przestrzeni, gdzie praca, gdzie szkoła, korepetycje z matmy przed liceum, balet dla córki i kung-fu dla synka, nie ma przestrzeni, czasu i kasy dla psiaka. Dla stworzenia, które być może czuje już jakieś animozje. Być może dostrzega, że choć początkowo było w centrum świata, to gdy urosło stało się jego niepotrzebnymi, zaniedbanymi peryferiami. Dostrzega, choć nie rozumie dlaczego wszystko się tak zmieniło. Mimo to nadal ufnie trwa przy człowieku. Bo człowiek to przyjaciel, a przyjaciół się nie opuszcza.
Jaka szkoda, że psi kodeks nie obowiązuje w ludzkim, ponoć lepszym i ponoć bardziej cywilizowanym świecie.
Psy mają swoje światowe święto. Obchodzone jest w sierpniu. W Polsce jednak, jakoś długo w tym temacie była cisza. Choć pies od zarania dziejów towarzyszy swojemu człowiekowi na dobre i na złe, to dopiero stosunkowo niedawno fakt ten, także w naszym kraju, uhonorowano oddzielnym świętem. Stało się to z inicjatywy czasopisma „Przyjaciel Pies”, działającego w tym temacie wraz z użytkownikami portalu pies.pl.
W taki właśnie sposób święto to stało się faktem także w Polsce. Bez dwóch zdań słusznie i zasadnie.3
Ogólnopolski Dzień Psa ustanowiony został 1 lipca 2007 roku i co roku w tym dniu głośniej i wyraźniej prawdziwi miłośnicy zwierząt upominają się o prawa tych, którzy sami upomnieć się nie mogą i nie potrafią.
W Dniu Psa organizowane są różnego rodzaju festyny, spotkania i wydarzenia – dla całych rodzin, oczywiście psy również są na nie zaproszone.
Jako, że to środek lata i pogoda sprzyja te, często plenerowe imprezy, przyciągają wiele osób. I bardzo dobrze. Bo dzień ten, to nie tylko święto piesków zadbanych, wyczesanych, mających pełny brzuszek i poczucie bezpieczeństwa w psim łebku. To także święto tych zapomnianych i samotnych.
Ten dzień ma również uświadomić, jak wiele psich serc nadal marznie w samotności w psich przytuliskach, przepełnionych schroniskach i w zimnych klatkach, do których zagląda często tylko rozpacz i smutek, bo i nadzieja je omija…
Horror psów zaczyna się z pierwszymi wakacyjnymi pomysłami i planami. Sopot, Mikołajki, Majorka czy Dominikana… Ładne pensjonaty, eleganckie hotele, all inclusive i plaże ze znakiem: NO DOGS / ZAKAZ WPROWADZANIA PSÓW. I tu pojawia się pretekst… „- W sumie to już dawno powinniśmy podjąć jakąś konkretną decyzję, z budżetu ubywa, bo karma kosztuje, czasu nie ma, by jeździć z nim do weterynarza i te ciągłe kłótnie o to, kto wyprowadzi. Sąsiadom się powie, że uciekł, że wpadł pod samochód, że został na wsi u teściów…”
Potem tylko pozostaje już wybrać miejsce, daleko od naszego miasta i dobrze przywiązać do drzewa głęboko w lesie, by nikt nie słyszał szczekania i wycia. I już. Po wszystkim. Można pakować walizki i robić miejsce w telefonie na milion pięknych zdjęć ze szczęśliwych wakacji.
Ważne! Trzeba tylko zadbać o dostateczną odległość, by pies nie wrócił i by się nie wydało kłamstwo. Wyrzuty sumienia znikają wraz z kilometrami. To była dobra decyzja. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Można się pakować na wakacje.
Są i inne modele ukazujące ludzki egoizm i bezrefleksyjność. Pies na krótkim łańcuchu, z którego nie sięga do miski z wodą, w nieogrzewanej budzie, gdzie zimą hulają wszystkie wiatry świata, a latem spiekota zamienia ją w gorącą pułapkę… Pies w betonowym małym kojcu, w którym, tylko gdy patrzy w górę, w niebo, ma kontakt z normalnym światem… Pies godzinami zamknięty w mieszkaniu, popychany, bity, nagrywany i pokazywany w social mediach gdy piszczy z bólu…
Ludzki świat zdziczał mentalnie. Nie potrafiąc patrzeć w przód i myśleć odpowiedzialnie, wielu dokonuje złych wyborów. Być może dlatego kupuje zwierzę, “bo szczenię cudnie wygląda na fotkach, bo więcej serduszek i lajków, bo dziecko się uparło, bo zawsze był w domu pies, to niech jest, choć miejsce psa jest przy budzie a nie przed kominkiem. Pies to pies, nie ma co przydawać mu cech i zalet. Ona ma słuchać i wykonywać polecenia, a nie myśleć i czuć”.…
Idąc tym tokiem myślenia, gdy tylko pojawia się najmniejsza trudność, wielu “miłośników psów” bez skrupułów potrafi wyrzucić ze swojego życia tego prawdziwego przyjaciela, przywiązując go w lesie do drzewa, by umarł podwójnie. Najpierw wewnętrznie ze strachu i tęsknoty a potem fizycznie, z głodu i pragnienia.
I dlatego zwłaszcza dziś, gdy baloniki, karma i smaczki, warto upomnieć się o te psy, które w schroniskach lub w lesie tęsknią i boją się, nie rozumiejąc dlaczego się tam znalazły.
Skąd w nas, w gatunku nadrzędnym i ponoć lepszym od innych, tyle bezrefleksyjności i obojętności na los innych? Trudno pojąć.
Wszak psy to nie tylko najlepsi przyjaciele człowieka, to także certyfikowani terapeuci i odznaczani za odwagę ratownicy.
O roli psa w dogoterapii pisaliśmy już wcześniej. Psy genialnie odnajdują się w roli pomocnika osób ociemniałych, tych z epilepsją i z zaburzeniami psychicznymi. Pomagają dzieciom ze spektrum autyzmu, czy tym z różnych powodów mającym problem z odnalezieniem się w rzeczywistości. Pomagają odzyskiwać spokój i harmonię. Działają jak puchaty, mięciutki plasterek. Nie oceniają. Kochają, Bardzo często „pomimo”, rzadziej, jeśli w ogóle nie wcale: „za”.
Nieoceniona jest również pomoc psów podczas akcji ratowniczych będących efektem naturalnych kataklizmów: pożarów, powodzi, trzęsień ziemi, czy śnieżnych lub błotnych lawin.
Psy z narażeniem własnego życia szukają ludzi, nieznanych sobie, obcych. Ich imperatyw, to pomagać, otoczyć troską i nieść pomoc… A nasz? Warto się zastanowić, zwłaszcza dziś.
Na szczęście nie wszystkie psy cierpią. Są ludzie, dla których psie dobro jest celem nadrzędnym i co ciekawe, z tych samych powodów, wg których dla innych pies nie jest wart uwagi i troski. Na szczęście w naszym ludzkim gatunku zdarzają się odstępstwa od tej coraz częstszej, smutnej reguły widzącej w zwierzęciu – konkretnie w psie, problem, bądź tylko rzecz, która nie czuje, nie myśli i przyzwyczai się do wszystkiego, bo w końcu to zwierzę – a konkretnie – “tylko pies”…
Na szczęście są ludzie dla których “tylko pies” jest “aż psem”. Kochanym, niezastąpionym członkiem stada, naszego ludzkiego domowego stada, w którym, czworonóg jeśli dostaje szansę – doskonale się odnajduje.
Za co więc kochamy psy? Pewnie za to za co wielu ludzi je odpycha i odtrąca.
– Za mokry nos na naszym policzku, który budzi, gdy jego właściciel jest głodny.
– Za kudłaty łepek pchający się do głaskania gdy mamy gorszy dzień i nic nie jest w stanie nas pocieszyć…
– Za ogon kręcący się jak śmigło helikoptera, gdy wracamy ze sklepu, a nasz psiak się cieszy tak, jakbyśmy wracali z wielkiej długiej podróży.
– Za skulone uszy, gdy przewróci kwiatek czy wskoczy ubłocony po spacerze na beżowy fotel
– Za: “nie martw się człowieku, lepiej chodźmy na spacer, przyda /ci się trochę ruchu”
– Za: “będziesz to jadł? Bo ja chętnie”
– i za to że są i chcą być, mimo, że nie zawsze na to zasługujemy.
Za to psy zasługują zawsze na naszą miłość, uwagę i troskę. I dobrze, że ją otrzymują. I nie, nie w formie nagrody, jak smaczek, gdy czworonóg zrobił sztuczkę. Psia bezinteresowna miłość to wielka sztuka. I ludzie, choć bardzo się starają, rzadko potrafią wzbić się tak wysoko. Ale potrafią, o czym też pisaliśmy na naszej stronie, opowiadając historię Rudiego, psiaka ze stomią i jego opiekunów, którzy nie poddali się i nie zostawili swojego przyjaciela w potrzebie. Zadziorny jamniczek z wielkim apetytem na życie dzień po dniu udowadnia, że stomik może cieszyć się życiem, i to że ma 4 i to krótkie łapy w niczym nie przeszkadza.
Bierzmy przykład z naszych czworonożnych, kudłatych często niesfornych przyjaciół. Bywają małe i duże, kędzierzawe i nie. Miewają krótkie łapki i takie sięgające nieba. Są prestiżowo rasowymi psami z rodowodem lub zwyczajnymi kundelkami ale w typie wilczura, pinczera lub wszystkiego po trochu… Bez względu na to, jak wyglądają i jaki mają charakterek, w każdym z tych stworzeń bije wspaniałe gorące serce, które nie ocenia, lecz kocha. Tak po prostu, za to że w ogóle jesteśmy.
W Ogólnopolskim Dniu Psa podziękujmy naszym przyjaciołom na czterech łapach, za to, że bez ustanku czuwają nad tym, by było nam dobrze, choć rzadko sobie z ich pracy zdajemy sprawę…
A przecież to one najpiękniej:
– motywują do codziennego ruchu, na czym korzysta nasze serce, głowa i układ trawienny
– strzegą naszego spokoju ducha, wpływając na to, że łatwiej się uczyć, przyswajać i odczuwać radość,
– pomagają gdy smutno – bo już samo obserwowanie psa powoduje spadek kortyzolu (hormonu stresu) a zabawa z nim, bądź jego głaskanie podnosi poziom dopaminy.
– pomagają w budowaniu odporności – bo ponoć to dzięki psom rzadziej zapadamy na przeziębienia
– no i powodują, że czujemy się potrzebni, gdy świat się nam wali…
W Dniu Psa, kochanym psiakom, dużym i małym mówimy: dziękuję Drodzy, Kochani, dajcie dziś swoim podopiecznym ciut więcej smakołyków, pogłaszczcie za uszkiem i pozwólcie im wyprowadzić się na dłuższy spacer.
Tekst
Izabela Janaczek