01 Listopad 2024
Paź 202430
Od dobrych kilku lat Halloween, święto obchodzone hucznie w Stanach Zjednoczonych, szturmem zdobywa uwagę mieszkańców kraju nad Wisłą, dzieląc ich na entuzjastów i krytyków tego „strasznego” święta.
Czy Halloween jest złe, czy złe są założenia, jakie się mu przypisuje, to pytanie, na które nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, bo punkt widzenia, a co za tym idzie i odpowiedź, będzie zależna od tego – kto jej będzie udzielał i czym się będzie kierował.
Fakt jednak pozostaje faktem – Halloween zagościło na dobre i u nas. I świętują go zarówno dzieci, jak i dorośli, traktując ten czas jako moment oderwania się od codzienności. A skoro tak, to warto temu wydarzeniu przyjrzeć się bliżej. W myśl zasady, że gdy człowiek pozna to, co nieznane, przestaje to być nieznane a przez to i straszne. Choć w przypadku Halloween, nomen omen „święta strachu”, brzmi to trochę jak koniec zabawy.
Halloween, co mówi historia?
Utarło się, że domem tego święta są Stany Zjednoczone, tymczasem nie jest to prawdą. Stany Zjednoczone jedynie zaadoptowały je i na ogromną skalę rozwinęły, ingerując równocześnie w główny rekwizyt. W oryginale atrybutem święta, z którego wywodzi się Halloween była rzepa, ale z powodu braku dostępności jej na tamten czas w Stanach Zjednoczonych, zamieniono ją na bardziej powszechną – dynię.
Halloween swe prapoczątki ma w dawnej Irlandii. Jego korzenie sięgają aż do czasów Celtów i święta, które obchodzili oni na zakończenie czasu zbiorów płodów rolnych, które przypadało na koniec lata. Wydarzenie to było niejako początkiem przygotowywania się do zimy i nosiło nazwę Samhain. Koniec zbiorów i koniec lata rozpoczynał czas wyciszenia i stagnacji, czyli czas zimy. Wtedy też przyroda zapadała w długi sen. Wierzono, że w tę niezwykłą noc, w której październik zmieniał się w listopad, bramy do świata zmarłych przestawały istnieć. Według starożytnych wierzeń w tę właśnie noc otwierało się przejście do innego wymiaru i dusze zmarłych znajdujące się w zaświatach mogły przybyć z powrotem na ziemię. By je odstraszyć, żywi palili ogniska. Miały one podwójną rolę – po pierwsze wskazywały zbłąkanym ludziom drogę do domu, po drugie - odstraszały niepożądanych, niematerialnych gości.
Zmieniały się czasy i zmieniał się świat. Stare wierzenia ustępowały miejsce nowej religii. Także święto Samhain z czasem uległo dużej modyfikacji i wraz z napływem Irlandczyków migrujących początkiem XX wieku z Europy, dotarło do USA. To właśnie tam narodziło się już w zupełnie innej formie, w której istnieje do dziś.
Bez cienia przesady rzec można, że Amerykanie zwariowali na punkcie Halloween, co uczyniło je, po Bożym Narodzeniu, najbardziej komercyjnym wydarzeniem w roku. Ta moda na celebrowanie zabawą święta, którego atrybutem jest wydrążona dynia imitująca lampion i straszne, niekiedy makabrycznie wyglądające przebrania dotarła w końcu i do nas. I z każdym rokiem zyskuje na popularności.
A skąd kontrowersje?
Wynikają one być może najbardziej z faktu, mówiącego, że Halloween, jakie dziś znamy, ma pogańskiego praprzodka. Wszak Samhain to stare pogańskie święto celtyckie kojarzone z mocami i postaciami wykraczającymi poza granice naszego postrzegania świata. I choć dzisiejsze świętowanie nie ma nic wspólnego z tamtym „praświętem” obchodzonym w zamierzchłych czasach, to fakt, że dotyka ono (choć z dużą dozą dystansu i humoru) rzeczy ostatecznych – w znacznej części społeczeństwa budzi pewien niepokój.
Takie podejście powoduje, że motywy (choć w tym dniu traktowane z wielkim przymrużeniem oka) związane z przemocą, śmiercią, zjawiskami nadprzyrodzonymi i mrocznymi postaciami, u części negujących Halloween osób manifestują się mocnym i głośnym sprzeciwem. Krytycy tego wydarzenia uważają, że Halloween promuje strach i przemoc, co jest szkodliwe dla dzieci. Tymczasem dzisiejsza formuła święta, żywcem przeniesiona zza oceanu, traktuje Halloween, jak dzień psikusów, przebieranek i spotkań, choć w nietypowej scenerii i w nietypowych kostiumach. Jednak, mimo makabrycznych rekwizytów i scenerii, jak podkreślają ci, którzy je obchodzą, w formule Halloween nie ma miejsca na przemoc i czarną magię. Według nich to czas zabawy, żartów i rozrywki.
#Stomik może się bawić?
Oczywiście, że tak. Może, a nawet powinien, jeśli czuje, że ta forma ekspresji to coś, co go rozwija i sprawia, że zwyczajnie czuje się lepiej. Bez względu na to, czy mówimy o tańcach z okazji święta lasu, Andrzejkach czy o Halloween.
Dla stomika, podobnie jak dla każdej osoby bez stomijnego woreczka, radość, śmiech i dobre serdeczne towarzystwo odgrywają ogromną rolę w podnoszeniu jakości życia i zmniejszeniu poczucia izolacji. Śmiech i będące jego efektem przyjemne odprężenie, pomagają radzić sobie z codziennymi wyzwaniami i wpływają na bardziej optymistyczne spojrzenie na świat. Radość pozwala też odreagować stres oraz przywraca poczucie komfortu. Taka wzajemna towarzyska terapia śmiechem podczas spotkań i wspólnego celebrowania różnych okazji sprawia, że stomicy czują się (znów) częścią społeczności. I na nowo odkrywają radość z przeżywania małych przyjemności. To absolutnie kluczowe, by czuli się przede wszystkim ludźmi, którzy jak inni mogą mieć bogate życie towarzyskie, spotykać się, tańczyć, żartować i spędzać czas tak, jak być może robili to przed operacją wyłonienia stomii.
No to cukierek czy świeczka?
A dlaczego nie obie te rzeczy?
Według przeciwników i krytyków Halloween, Polska to kraj przywiązany do tradycji i ma swoje święta, które celebrowane są u nas z dziada pradziada. Jednym z nich jest wspomnienie tych, którzy odeszli i obchodzimy je dzień po Halloween, czyli 1 listopada, jako Święto Wszystkich Świętych.
W tym dniu odwiedzamy cmentarze i trzymając w dłoni zapalony znicz, pochylamy się w zadumie nad miejscami doczesnego spoczynku naszych bliskich.
Z kolei według sympatyków Halloween, święto duchów to tylko wieczór zabawy, psot i śmiechu, który nie ma nic wspólnego z tematami wykraczającymi poza granice dobrego smaku, prawa, moralności czy bezpieczeństwa.
Zakładając więc, że każde z tych świąt ma swoją wartość i cel, pozytywny - choć prezentowany w inny sposób, czy oba te wydarzenia da się jakoś pogodzić? Czy można i cukierek i świeczkę?
Być może. Choć takie podejście zależy w dużej mierze od naszej, ludzkiej dobrej woli, chęci zrozumienia i uszanowania racji obu stron a także od sposobu, w jaki patrzymy na świat.
Tekst: Iza Janaczek
Zdjęcia: pixabay