17 Listopad 2024
Kwi 202422
Podróż Szymona do dalekiego Orientu i z powrotem powoli i nieubłaganie dobiega końca. Marzenie o postawieniu stopy (i kół Yamahy) w dalekim nierzeczywistym wprost Omanie zostało osiągnięte. Pozostało więc wrócić, przeanalizować wszystko, co się podczas tej wyprawy działo i – zaplanować kolejną. Piszę o tym z wielką przyjemności i - pewnością, bo Szymek właśnie tak do tego tematu podchodzi, co zdradził mi podczas jednej z rozmów. Oman był jednym z marzeń.
Na realizację czeka już kolejne, które powoli, powolutku nabiera kształtów :)
To był długi dzień. Ostatni na kontynencie azjatyckim. Rozpoczął się bardzo wcześnie, bo jeszcze przed wschodem słońca. Ale po kolei.
Poprzedni dzień, po pierwszej nocy w pieczarze, w której nie można było chrapać, Szymek spędził zwiedzając Göreme i okoliczne miejscowości. Na kolejny dzień -świtem umówiony był na lot balonem. Cenę, jaką wynegocjował, udało się zbliżyć do akceptowalnej, więc po uzgodnieniu wszystkich szczegóły pozostało mu tylko czekać na kolejny poranek.
Wczesnym rankiem kolejnego dnia okazało się, że lot się nie może odbyć z powodu mocnego wiatru. Była 4 nad ranem. Szymek postanowił nie kłaść się już. Zapakował więc rzeczy na motocykl i ruszył oglądać wschód słońca nad Kapadocją.
W ten sposób pożegnał się z Göreme. Tego dnia kierował się na Ankarę, za następny cel wybierając Stambuł.
Około 15, Szymek wjechał do miasta, a niedługo później – po około dwóch miesiącach – znów postawił stopę – i koła motocykla na kontynencie europejskim. Dokonał tego przejeżdżając tunelem pod cieśniną Bosfor. W Stambule Szymek postawił na wygodę, wybierając tradycyjny hotel, i to mieszczący się w samym centrum, około 200m od Błękitnego Meczetu, dzięki czemu najpiękniejsze miejscówki Stambułu były w zasięgu spaceru.
Uliczki miasta były kręte, wąskie i bardzo zatłoczone. Przejechanie kilometra zajęło Szymkowi pół godziny. Dodatkowo hotel nie posiadał parkingu, więc Szymon zmuszony był do zaparkowania motocykla wprost na chodniku.
Przyznać trzeba, że Stambuł nie jest dla Szymona pierwszyzną. Był on w tym starym i wyjątkowym mieście podczas poprzedniej wyprawy. Wtedy też bardziej skupił się na zabytkowej stronie miasta.
Tym razem postawił więc na relaks i błogie nicnierobienie. Niedaleko mostu Galata Szymek wykupił rejs statkiem po cieśninie Bosfor. Łączy ona morze Marmara z morzem Czarnym. To tu znajduje się też granica kontynentów europejskiego i azjatyckiego.
Po wycieczce Szymek udał się w stronę dwóch największych meczetów Stambułu. Mowa tu o Błękitnym Meczecie oraz o meczecie Haga Sophia, który znany jest na całym świecie, także za sprawą książki Dana Browna „Inferno”.
Błękitny Meczet powstał za czasów panowania Sulejmana Wspaniałego. Osadzono go na trzecim z siedmiu wzgórz miasta. Jest drugim co do wielkości meczetem w Stambule.
Niekwestionowaną palmę pierwszeństwa wśród zabytków Stambułu dzierży jednak Hagia Sophia, co w wolnym tłumaczeniu z greki znaczy Kościół Mądrości Bożej. Jego budowę rozpoczęto około 1500 lat temu, a fundatorem tego cudu był cesarz Justynian I Wielki, dziś święty kościoła prawosławnego, kiedyś cesarz cesarstwa bizantyjskiego, podczas jego największego rozkwitu.
Dzieje tej świątyni były bardzo burzliwe. Przechodziła z rąk do rąk, z wiary do wiary, by finalnie zostać meczetem. Jak przeczytać można na portalu ciekawostki historyczne, wybudowana w VI wieku n.e. Hagia Sophia była świątynią chrześcijańską. W wieku XV po podboju Bizancjum przez imperium osmańskie, została przejęta przez muzułmanów i zamieniona w meczet. Początkiem XX wieku, Hagia Sophia została przekształcona w ogólnodostępne muzeum. Z kolei, w roku 2020 prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, podpisał dekret, który to wielkie muzeum formalnie znów przekształca w miejsce sakralne czyli muzułmański meczet. Historia zatoczyła koło. Dziś zwiedzać można jedynie część obiektu, druga część – ta modlitewna jest niedostępna dla zwiedzających.
Po uczcie dla oczu i duszy Szymon poszukał także tej dla ciała. Udał się więc na Wielki Bazar, stamtąd - do jednej z knajpek, gdzie zamówił prawdziwego tureckiego kebaba.
To była długa podróż, która teraz, na samej końcówce bardzo przyspieszyła. Szymon zmierza do Polski, do domu i do ludzi, którzy czekają na niego od momentu, gdy odpalił silnik motocykla, by ruszyć w nieznane.
Już niedługo będzie można zobaczyć Szymona na żywo i usłyszeć - od niego samego jak wiele i jak bardzo stomik może, gdy tylko bardzo mocno o tym marzy.
Tekst Iza Janaczek
Foto Szymek Bogdanowicz