17 Listopad 2024
Paź 202331
Są święta podniosłe, ważne, alarmistyczne, bolesne, ciepłe, rodzinne. I jest Halloween.
Święto - kontrowersja. Z jednej strony uwielbiane przez młodych, nie tylko metrykalnie – także duchem, z drugiej, krytykowane za obrazoburczość i bezczeszczenie sacrum.
Jak to naprawdę jest z Halloween?
Dziś jest świetna okazja, by ugruntować sobie zdanie na temat tego święta lub... je zmienić ;)
Rzućmy okiem i dowiedzmy się, czy naprawdę trzeba go tak, nomen omen...demonizować?
Halloween, wcale nie jest "tworem", który przywędrował do nas z Ameryki. Owszem, tam święto to zostało rozpowszechnione i spopularyzowane, niemniej, jego początki datowane są na około 4000 lat przed narodzinami Jezusa Chrystusa. To zaś oznacza, że Ameryka, w kształcie geopolitycznym i mentalnym, jaki znamy dziś – wtedy po prostu nie istniała dla reszty świata, z uwagi na fakt, że Kolumb, jeszcze jej nie odkrył, bo sam urodził się tysiące lat później,
Dawno, dawno temu, na ziemiach należących natenczas do Celtów, a dziś do Irlandczyków obchodzono Samhain – święto powitania zimy. Mówiąc bardziej dokładnie, było to święto końca lata - końca żniw. Święto znamionujące początek zimy. Celtowie uważali, że to czas wyjątkowy. Czas, w którym dzieją się rzeczy mistyczne i trudne do wytłumaczenia. Wraz z chwilą zmian pór roku, dokładnie w noc z 31 października na 1 listopada, według Celtów, przyroda otwierała magiczny portal do drugiego świata, który umożliwiał zmarłym duszom powrót na ziemię. Granica między żywymi i umarłymi przestawała istnieć. Jakby opadła dzieląca te dwa światy kotara.
W tym dniu mieszkańcy dawnej Irlandii palili ogniska. Palenie ognia w długą, ciemną, zimną noc miało znaczenie podwójne. Pomagało zbłąkanym, dobrym duszom trafić do miejsca ich przeznaczenia. Natomiast te złe, według starych celtyckich wierzeń – ogień odstraszał. W ten sposób jasny płomień chronił domostwa żywych - i ich samych.
Ten przejaw szacunku do zmarłych i troski o żywych przetrwał do dziś – choć w ciut zmienionej formie.
Dynia... czy może rzepa?
Dziś słowo "Halloween" kojarzy się przede wszystkim – z dynią.
Nie zawsze tak było. Dynia bowiem, zastąpiła rzepę. A wszystko wzięło się od celtyckiej legendy. Pewien farmer - Jack, tak bardzo obraził diabła, że ten, za karę, zabronił mu wstępu do piekła. Historia milczy, dlaczego zakaz ten rozszerzony został także na bramy niebios.
Tak więc, po śmierci, duch Jacka skazany został na wieczną tułaczkę po czyśćcu. Nie mając swojego miejsca, błąkał się on w ciemnościach. Szukał drogi, która skończyłaby jego udrękę. By było mu łatwiej oświetlał sobie trudną drogę prowizoryczną latarenką. Zrobił ją z rzepy - wydrążając jej środek, do ktorego włożył węgielek, który w złości rzucił za nim obrażony diabeł. Tak oto przemierzał Jack nieznane mu ścieżki, mając tylko rzepią latarenką.
Jego los nie został zapomniany.
Na pamiątkę farmera Jacka, dziś również w wigilię Halloween wiele osób zapala lampiony, które według tradycji, oświetlać mają drogę potrzebującym pomocy duszom. Choć dziś robi się je nie z rzepy a z dyni.
Skąd ta zmiana?
Z początkiem XX wieku, w czasach wielkiego głodu, wielu Irlandczyków wyemigrowało do Stanów Zjednoczonych. Wraz z nimi do Nowego Świata przybyła też tradycja obchodzenia Samhain, które z czasem nadejścia chrześcijaństwa straciło swą nazwę i wiele z pierwotnych tradycji. Nazwa Samhain zamieniona została na Halloween, co oznacza: All Hallows' E’en - All Hallows' Eve –czyli w wolnym tłumaczeniu to - wigilia Wszystkich Świętych.
Wraz ze zmianą kraju celebry, zamieniono atrybut Jacka, na bardziej dostępny. W Ameryce łatwiej było o dynię niż rzepę. Pomysł się przyjął. Także w innych, hucznie celebrujących Halloween krajach – są nimi Wielka Brytania, Kanada, Australia i oczywiście – Irlandia.
Systematyzując zatem – Halloween, to nie święto amerykańskie, a irlandzkie, a dokładniej mówiąc – celtyckie. I w postaci, jaką znamy obchodzone jest raptem od około 100 lat, choć jego wcześniejsza forma ma tych wieków znacznie więcej.
Dziś dynia ze światełkiem przede wszysktim dekoruje ogrody i wnętrza i, już tylko symbolicznie, wskazuje drogę zbłąkanym duszom a także – odstrasza te, które należą do potępieńców. Podobnie jak stroje, które wkładane są w tym dniu przez świętujących.
Błędnie zakłada się, że mają one przyciągać zło – jest wręcz odwrotnie, mają je odstraszać i chronić dusze przebierańców.
Nie bójcie się zatem, Drodzy Kochani, gdy w ten długi wieczór drogę zastąpi Wam szkieletor, duch Billego Kida albo gnijącej panny młodej... Jeśli tylko nie jesteście potępionymi duszami – nic Wam nie grozi :)
Na potwierdzenie tego faktu warto mieć coś co przekona przebierańców.
Cukierek, czy psikus? A może... ciasteczko?
Tradycja częstowania cukierkami przebierańców pukających do drzwi także ma początki w pradawnych czasach, gdy obchodzono święto Samhain, choć została mocno zmodyfikowana. Wtedy zbłąkane dusze szukające pomocy przybierały ludzką postać - najczęściej, ludzi najbardziej potrzebujących – głodnych nędzarzy. Pukali oni do drzwi domostw prosząc o strawę lub pieniądze. Często podarek dla wędrowca czekał już w tę noc przed domem. Jednak, gdy tak nie było, zbłąkane dusze rzucały zły czar na domowników o twardych sercach.
Dziś strawy na progu zastępują symboliczne słodkości, dawane przebierańcom.
Dziś także żadne dziecko nie rzuci na nikogo klątwy, ale w pytaniu: "cukierek, czy sztuczka", zdecydowanie – może kryć się podstęp ;)
Nie otrzymawszy słodkości, przebierańcy mogą dokonać małych, nieszkodliwych psot. Należą do nich – schowanie wycieraczki, zaklejenie dzwonka, naklejenie wesołych naklejek na skrzynkę na listy bądź – "profesjonalne postraszenie" :) Wszelkie inne, bardziej szkodliwe psikusy są przejawem wandalizmu i nie mają nic wspólnego z zabawowym, pogodnym zamysłem celebrowania Halloween.
Ciasteczko, to obok cukierka, atrybut, jaki do lat 30-tych ubiegłego wieku kojarzył się z Halloween. Zasada była taka jak w pradawnych czasach tylko, że w tej wersji, dusze proszące o pomoc mogły liczyć na dar, jakim było specjalnie pieczone na tę okazję - ciastko dla duszy.
Wraz z nadejściem chrześcijaństwa zmieniono zasady funkcjonowania Samhain.
Miejsce tego pradawnego, pogańskiego święta, w nowej religii i kulturze zajął Dzień Wszystkich Świętych. Zmienił się też adresat podarunku. Od tamtego czasu, ciasteczka dla duszy otrzymywali najubożsi, którzy w zamian za okazaną im łaskę i miłosierdzie, mieli się modlić za dusze zmarłych przodków swoich darczyńców.
Nie takie święto straszne choć strrraszne :)
Halloween, jest obok Świąt Bożego Narodzenia najmocniej celebrowanym świętem w Stanach Zjednoczonych. Jest również wydarzeniem, na które Amerykanie wydają więcej pieniędzy.
Można rzec, że Amerykanie "zwariowali" na punkcie Halloween.
Już końcem października dorodne dynie i inne halloweenowe ozdoby znajdują swe miejsce w ich ogrodach i w domach. Oni sami przebierają się w tematyczne stroje, pieką "makabrycznie" wyglądające ciasteczka a na stole stawiają dyniowe cukierniczki, miseczki i kubki.
Domy przystrajają lampionami i – celebrują, odwiedzając się nawzajem, spędzając ten strrrraszny wieczór we własnym – nie wirtualnym towarzystwie.
Jak wynika z obserwacji przebieranie się raz do roku za "straszne postaci" nie czyni z przebierańców ludzi gorszych i złych, a na świat nie sprowadza nieszczęść. Jak to mówią i Amerykanie i entuzjaści Halloween w Polsce – to tylko zabawa, która nie przeszkadza kultywować innych świąt, w tym – Dnia Wszystkich Świętych.
I owszem, niektóre stroje, zwłaszcza dorosłych, mogą przyprawiać o gęsią skórkę, podobnie jak serwowane w te wieczory przekąski, koniecznie, z upiornym motywem. Jednak, jak podkreślają - to wciąż zwyczajna zabawa. Sposobność, by się spotkać, spędzić czas, potańczyć i pośmiać się w towarzystwie .
Bo Halloween to święto, które ma łączyć ludzi w dobrej zabawie i śmiechu. Nie ma tu miejsca na zło. Bo tak naprawdę złem, bez względu na temat, jest brak zrozumienia, a także akceptacji tego, czego się nie zna i co gorsza, poznać nie chce.
................................
Tekst Iza Janaczek
Foto unsplash.com