Zaginieni
Wywiad z Niną Jaszewską i Igą Ore-Ofe
Rozmawia: Maja Jaszewska
Maja Jaszewska: Jak doszło do powstania Fundacji Zaginieni?
Nina Jaszewska: Chciałyśmy z Igą stworzyć profesjonalnie miejsce zajmujące się poszukiwaniem osób zaginionych, ale też intensywnie działające w obszarze edukacji i pomocy psychologicznej oraz prowadzące kampanie społeczne mające na celu zapobieganie zaginięciom. Poznałyśmy się z Igą, współpracując przy zaginięciach w oddolnych nieformalnych inicjatywach. Iga działała w nich dłużej. Bardzo dobrze nam się współpracowało i dalsze współdziałanie było czymś naturalnym. Obie marzyłyśmy o fundacji i działalności sformalizowanej, a nie amatorskiej. Bo praca przy zaginięciach sformalizowana a nieformalna to są zupełnie inne kwestie. W przypadku fundacji ilość możliwości działania ogromnie wzrasta. W tym celu stworzyłyśmy zespół wybitnych specjalistów działających z pasją, bo do każdego projektu podchodzimy w pełni profesjonalnie. Jeszcze przed zarejestrowaniem fundacji miałyśmy zespół gotowy do działania i masę pomysłów.
Iga Ore-Ofe: Pracując nieformalnie, czułyśmy się mocno ograniczone w działaniach. Doskwierał nam też brak pomocy specjalistów. Jedynym wyjściem z sytuacji było założenie fundacji, która zajmie się zaginięciami kompleksowo i będą w niej pracowali jedynie specjaliści.
MJ: Skąd wasze zainteresowanie tematem zaginięć?
NJ: Ten temat pasjonuje mnie od dawna. Już lata temu czytałam o zaginięciach i nawet rozpisywałam sobie mapy informacji dotyczących poszczególnych zaginięć na podstawie danych z Internetu.
IO-O: Ja kompletnie inaczej planowałam swoją przyszłość. W stronę zaginięć poprowadziło mnie zainteresowanie seryjnymi mordercami. Zastanawiała mnie ich psychika i to, w jakich warunkach dorastali. Zgłębiałam źródła motywacji ich zachowań. Potem zajął mnie temat zbrodni wojennych. Być może dlatego, że moja rodzina była mocno doświadczona przez wydarzenia historyczne. Przeczytałam na ten temat wiele książek, obejrzałam wiele programów. Kiedyś przez przypadek natrafiłam na temat zaginięć, co mnie zainteresowało. Niedługo potem zostałam poproszona o napisanie artykułu na ten temat. Siłą rzeczy dowiadywałam się coraz więcej. A potem przez kolejny przypadek znalazłam się w inicjatywie społecznej osób poszukujących zaginionych, gdzie poznałam Ninę.
MJ: To, co robicie, jest ogromnie absorbujące. Nie da się chyba zajmować sprawą zaginięcia od ósmej do szesnastej, a potem odłożyć ją do następnego dnia.
NJ: Szczególnie, jak ma się duszę dziennikarską. A my obie z Igą mamy zacięcie dziennikarskie. Zanim zajęłam się zaginięciami, pisałam artykuły, recenzje, reportaże i przeprowadzałam wywiady. To wszystko jest dobrym podłożem do dzisiejszej działalności, bo teraz prowadzimy dziennikarskie śledztwa. To prawda, że nie ma życia poza tematem, którym się w danej chwili zajmujesz. Jeśli jest problem do rozwiązania, zaprząta on wszystkie myśli i całą uwagę. Cały czas gonimy za prawdą, za faktami, które pozwolą przynieść wytchnienie rodzinom zaginionych. A tego nie da się robić w wyznaczonych godzinach.
IO-O: Jesteśmy uzależnione od pracy w fundacji. Tak to można podsumować.
MJ: Jak wygląda fundacyjny dzień pracy?
IO-O: Czasami zaczyna się o szóstej rano, a kończy o pierwszej w nocy. Wczoraj tak właśnie było. Przede wszystkim zajmujemy się z Niną scalaniem działań wszystkich działów Fundacji Zaginieni. Jest rozbudowany dział wsparcia psychologicznego, który ma swojego koordynatora. Jest dział prawny, dział redakcji, dział bezpieczeństwa, nad którym teraz bardzo ciężko pracujemy. Jesteśmy z Niną ogniwem scalającym pracę wszystkich działów. Zajmujemy się całą papierologią, marketingiem fundacji, przyjmujemy zgłoszenia zaginięć, rozmawiamy z naszymi słuchaczami i czytelnikami.
NJ: Jeśli chodzi o pracę naszych wolontariuszy, to każdy ustawia ją sobie na miarę swoich możliwości. Niektórzy działają dla nas dwa, trzy razy w tygodniu, inni po kilka godzin, a niektórzy od świtu do nocy, tak jak my. Przywiązujemy dużą wagę do tego, żeby poszczególne działy fundacji współpracowały ze sobą. Kiedy mamy zgłoszone zaginięcie, niezbędna jest współpraca między psychologiem klinicznym, radcą prawnym a specjalistą do spraw bezpieczeństwa wewnętrznego. Naszą działalność możemy rozdzielić na pomoc rodzinie oraz samemu zaginionemu. Rodzinie pomagamy poprzez bezpłatne konsultacje psychologiczne. Mamy zespół kilkunastu fantastycznych ludzi świadczących taką pomoc – są to albo psychologowie, albo studenci ostatniego roku psychologii klinicznej. Każda osoba, nie tylko ta, która kiedykolwiek doświadczyła zaginięcia, może skorzystać z ich porady. Na taką pomoc składa się cykl 11 bezpłatnych spotkań. Udzielamy też darmowych wskazówek prawnych. Jesteśmy do dyspozycji 24 godziny na dobę. Nasza praca nie kończy się w momencie odnalezienia, szczęśliwego bądź nie. Jesteśmy dostępni tak długo, jak długo będzie taka potrzeba.
Jeśli chodzi o pomoc samym zaginionym, nie chcę wchodzić w szczegóły. W skrócie powiem tylko, że współpracujemy z prywatnymi detektywami i rozbudowujemy sieć takiej współpracy. Są oni gotowi w każdej chwili ruszyć i w swoim terenie rozpytywać, sprawdzać informację, weryfikować wszelkie tropy. Mamy też dział bezpieczeństwa, który w naszym imieniu prowadzi działalność operacyjną. A wśród naszych psychologów działa zespół profilowania osób zaginionych. Oprócz tego prowadzimy podstawowe działania, jak kolportaż ulotek i plakatów czy rozmowy ze świadkami i kontakt z mediami.
MJ: W jakim stopniu medialne nagłośnienia zaginięć pomagają w poszukiwaniach i przyczyniają się do odnalezienia?
IO-O: Nagłaśnianie w mediach z jednej strony ma tę zaletę, że zdjęcia osoby zaginionej są upowszechniane, co działa jak swoisty alert internetowy. Ale z drugiej strony pojawiają się wszelkiego typu spekulacje, oceny, wyroki, co jest bardzo krzywdzące dla rodziny i samej osoby zaginionej. Obserwatorzy bez skrupułów grzebią w prywatnym życiu rodziny osoby zaginionej. My jako fundacja nie mówimy więcej, niż musimy. Mamy świadomość, że zaginięcia budzą silne emocje i duże zainteresowanie społeczne, tym bardziej więc uważamy na to, aby udostępniać jedynie konieczne informacje. Wyobraźmy sobie nastolatkę, która uciekła z domu, a ma przy sobie telefon i czyta wszystkie te oceniające, niemiłe i wścibskie komentarze na swój temat. Skutek będzie taki, że jeszcze trudniej będzie jej wrócić do domu.
NJ: Internetowe śledztwa postronnych osób często potrafią bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Upublicznianie zbyt wielu informacji na temat osoby zaginionej może jej utrudnić decyzję o powrocie do domu.
IO-O: A jeśli jeszcze młoda osoba jest w kryzysie i stoi między wyborem – żyć czy nie żyć, to wówczas internetowy hejt lub chociażby wywlekanie jej spraw na światło dzienne mogą ją popchnąć ku dramatycznej decyzji. Trzeba być bardzo ostrożnym. Niestety mam wrażenie, że ludzie, którzy piszą pod informacjami o zaginięciu nastolatków, nakręcają złą atmosferę komentarzami typu: trzeba ostro trzymać, jak wróci, trzeba mu natrzeć uszu. Rodzice zaginionych nastolatków są w ogromnym stresie i jeśli nakręca ich spirala złych komentarzy, to po powrocie dziecka zamiast rozmawiać, żeby dojść do sedna problemu i go rozwiązać, dają upust negatywnym emocjom. Dlatego nasza fundacja zajmuje się też wsparciem, w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem, które wróciło do domu po ucieczce. Co zrobić, żeby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła? Krzyk i złość tylko spotęgują problem. Dlatego bardzo uważnie podchodzimy do tego tematu i ważymy każdą informację przed upublicznieniem jej.
NJ: Wspomniane zagrożenia dotyczą przede wszystkim social mediów. Natomiast upublicznienie jedynie koniecznych informacji o osobie zaginionej oraz jej wizerunku w mediach tradycyjnych jest bardzo pomocne. Tu przykładem jest Child Alert, czyli system nagłaśniania w mediach masowych zaginięcia osoby małoletniej. Nie wolno jednak dopuszczać do tego, aby z zaginięć robić portal plotkarski. Zaginięcie wiąże się z ogromnym stresem. Rodzina nie wie, co dzieje się z zaginioną osobą. Ta niepewność jest straszna, towarzyszy jej mnóstwo koszmarnych wyobrażeń. Taka emocjonalna sinusoida wykańcza. A jeśli na to nałoży się internetowy hejt, komentarze samozwańczych tropicieli, to naprawdę ciężko wytrzymać całe to napięcie. Trzeba chronić komfort życia osób zaginionych i ich rodzin.
MJ: Jakiego typu zaginięcia najczęściej się zdarzają?
IO-O: Rocznie za zaginione uznaje się dziewiętnaście tysięcy osób. Około 95% z nich się odnajduje. Ale liczba ta zawiera nie tylko te szczęśliwe odnalezienia, ale też pewną liczbę zgonów. Zaginięcia mają bardzo różny charakter. Od osób starszych, które wyszły i zgubiły drogę do domu, po uciekające z domu nastolatki. Przyjmujemy zgłoszenie i kontaktujemy się z naszymi specjalistami,. Żeby wiedzieć, jak dalej poprowadzić rodzinę osoby zaginionej, tak aby nie trafiła do jasnowidza, zamiast szukać w terenie czy skontaktować się z grupą poszukiwawczą. Oczywiście, zaginięcie przede wszystkim powinno się zgłosić na policję. Bez tego nie ma możliwości zgłoszenia do naszej bazy zaginięć. Są osoby, które pierwszej pomocy szukają u wróżek, zamiast powierzyć sprawę profesjonalistom.
MJ: Jak układa się wasza współpraca z policją?
NJ: Bardzo dobrze. Przede wszystkim chcę podkreślić, że to policja jest filarem poszukiwań w Polsce. Mamy wielki szacunek do pracy policji, uważamy, że to ona przede wszystkim powinna się zajmować zaginięciami, a my chcemy w tym tylko pomagać, służyć swoimi możliwościami i doświadczeniem. Oczywiście zdarza się, że mamy pewne uwagi w konkretnych przypadkach, ale kontakt z policją zawsze mamy bardzo dobry. Policjanci są wobec nas bardzo pomocni, komunikatywni i sympatyczni. Oby tak zawsze było.
IO-O: Odkąd jesteśmy fundacją, policja traktuje nas jak dobrego pomocnego duszka. Słuchają tego, co mamy do powiedzenia, i traktują bardzo poważnie.
MJ: Ważną częścią waszej działalności jest edukacja psychologiczna i prewencja zaginięć oraz propagowanie bezpiecznych zachowań. Co robicie w ramach tych tematów?
IO-O: Nagrywamy spoty, podcasty, publikujemy artykuły. Jak wspomniała Nina, świadczymy pomoc psychologiczną w nietypowym wymiarze. Jest to aż 11 bezpłatnych spotkań online dla osób w kryzysie.
NJ: Wydaliśmy e-book i audiobook adresowany do dzieci i dotyczący ich bezpieczeństwa. Wypuściliśmy też spot reklamowy będący elementem kampanii społecznej: „Nie wracam sam, nie wracam sama”. Zaginięcia, wypadki, napady podczas samotnych powrotów do domu to realny problem. Dlatego postanowiłyśmy stworzyć akcję społeczną skierowaną na ten temat. Spot jest jednym z jej elementów. Był bardzo pracochłonny. Wzięli w nim udział wspaniali ludzie, między innymi studenci Warszawskiej Szkoły Filmowej. Staraliśmy się, żeby miał jak najbardziej uniwersalny charakter, żeby problematyka zapewnienia sobie bezpieczeństwa przy powrotach do domu była jak najbardziej otwarta. Punkt ciężkości położyliśmy na wyrabianie w sobie praktyk bezpieczeństwa. Bierzmy taksówkę, udostępniajmy bliskim lokalizację z taksówki, wracajmy razem ze znajomymi.
IO-O: Spot jest na tyle uniwersalny, że dotyczy również osób późno wracających z pracy czy dzieciaków wracających wieczorem po zabawie z rówieśnikami. Na naszej stronie internetowej jest dostępny artykuł napisany przez detektywa zajmującego się bezpieczeństwem. Zawiera kilka cennych rad.
Z kolei nasz podcast Halo Fundacja daje nam dziennikarskie spełnienie. Wychodzi regularnie co dwa tygodnie w piątek o godz. 20. Rozmawiamy z ratownikami, policjantami, osobami, które były ofiarami przemocy, z Dorosłymi Dziećmi Alkoholików, z lekarzami, z chorymi na depresję. Skupiamy się na danym człowieku, aby podzielił się swoim trudnym, ale ważnym życiowym doświadczeniem. To może być pomocne dla słuchaczy w problemach, z którymi się mierzą.
NJ: Zaginięcia zaczynają się dużo wcześniej niż nagła fizyczna nieobecność. Zazwyczaj wiedzie ku nim szereg sytuacji, piętrzące się problemy i narastająca bezradność. Dlatego tak ważna jest prewencja i pomoc uzyskana, zanim dojdzie do ostatecznego desperackiego kroku.