Ryzykowny temat
Autor: Anna Maruszeczko
Fajnie jest rano wstać. Kiedyś, za młodu, bardzo tego nie lubiłam. Zmieniło mi się, gdy mój ukochany Blondyn był niemowlakiem i budził nas mniej więcej o czwartej nad ranem. Schodziłam na dół naszego wiejskiego domu, sadzałam dziecię w foteliku za wielkim stołem i zanim ono dostało jeść, mama już wwąchiwała się w parującą kawę z mlekiem, miodem, cynamonem, kardamonem i imbirem. Zgodnie z zasadą: „Szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko” czy raczej: „Maseczkę w samolocie nakładamy najpierw sobie” ‒ wszak to była kawa absolutnie ratunkowa. Z czasem wręcz przebierałam nogami, żeby wyskoczyć z łóżka i napić się tego boskiego napoju. Do tej pory wstaję szybko, by powoli napić się kawy. Najlepsze są pierwsze trzy gorące łyki. Ubolewam, że krótko trwają. Ale od jakiegoś czasu pracuję nad tym, by zatrzymać czas, serio, i jednym ze sposobów jest radykalne spowolnienie. Zauważyłam, że, że to, co robię wolniej, trwa dłużej. Mało tego, jak pisze mój ulubiony publicysta, autor kultowej Pochwały powolności Carl Honoré: „Naturalne spowolnienie, które przychodzi z wiekiem, może wzmocnić efekt pozytywności”.
Teraz, gdy Blondyn śpi do południa, w tym samym domu nad Bugiem nadal zrywam się o poranku, by jak najszybciej zaparzyć kawę i pić ją powoli. Przestałam się denerwować, że moje duże dziecię grasuje po nocy, a potem przesypia pół dnia, bo razem z młodszą siostrą skutecznie mi wytłumaczyli, że nastolatki, zwłaszcza w wakacje, tak mają i już, i że to fizjologia. No i w sumie, bardzo dobrze. Gdy wstaję i dom śpi, ja jestem wolnym człowiekiem. Niech śpi jak najdłużej!
To jest mój czas. A te mgły nad rzeką o świcie?! Tak samo magiczne jak naście lat temu. Efektowne, jak moja dymiąca gorąca kawa, tylko piękniejsze.
„Za młodu”, „Z wiekiem” ‒ ja tu dziś trochę ryzykuję. Temat dojrzałości, mówiąc poetycko – południa życia, co dopiero starości?!, to ryzykowna sprawa. „Muszę uważać, co wrzucam na Instagrama, bo zależy mi, żeby śledziło mnie coraz więcej osób. Nie chcę nikogo obrażać, ale starsi ludzie nie są zbyt atrakcyjni”. Buuu. To z innej, najnowszej książki C. Honoré’a – SIŁA WIEKU. Szczęśliwe życie w epoce długowieczności. Wyznanie nastolatki. Może jej przejdzie. A może nie. Nie zapomnę, gdy swego czasu zakładałam magazyn dla dojrzałych emocjonalnie, świadomych kobiet i próbując forsować tematy dotyczące wieku średniego, wzbudzałam w redakcji powszechny popłoch. „Nie sprzeda się!“, „Nie kupią nas!“. Aż sama się wystraszyłam.
Ciągle króluje kult młodości i ludziom, którzy wchodzą w wiek dojrzały, indukuje się strach przed tym, że „zaczynamy wypadać z obiegu, bo przybywa nam lat”. „Sami strzelamy sobie w stopę. Nie ma tabletek na cofnięcie czasu. To szalona perspektywa, bez sensu!” – przyszedł mi wtedy z pomocą pewien znany psychoterapeuta.
Przywołany tu współtwórca ruchu SLOW, teraz sam w sile wieku, w swojej ostatniej książce opisuje inny ważny trend naszych czasów: rewolucyjną i bardzo potrzebną zmianę w naszym podejściu do starzenia się. Na to, że się starzejemy, nie ma rady. Jednak w epoce długowieczności – która jest faktem! – możemy starzeć się lepiej niż nasi przodkowie.
Honoré zebrał wiedzę na temat tego, jak lepiej korzystać z dłuższego życia, nie wycofywać się z niego przedwcześnie, zasiadając przed telewizorem i pozwalając na to, by rdzewiały ciało i duch.
Jest wiele przesłanek pozwalających wierzyć, że można sensownie żyć przez kilkadziesiąt lat drugiej połowy swojego życia.
Jednak trzeba by porzucić schemat, który każe nam uczyć się za młodu, pracować w średnim wieku, a odpoczywać na stare lata. Ludzie, w swojej większości, planują, że będą odpoczywać, gdy tylko przejdą na emeryturę. Wydaje im się, że muszą odpocząć, zanim umrą. Marzą o tym i śnią. Znam takich, którzy odpoczywają, nudząc się niemożebnie i frustrując w samotności, czterdzieści lat.
„Starość nie jest utraconą młodością, lecz nowym etapem szans i siły”, przekonuje mój ulubiony autor z Kanady. Bagaż lat nie musi być balastem, tylko możliwościami. Ale uwaga! Takie myślenie o drugiej połowie swojego życia nie może być odkryciem na stare lata. Warto spojrzeć na to inaczej dużo, dużo wcześniej. Uwolnienie się od wizji smutnej starości przyniesie prawdziwe ukojenie już wtedy, gdy odezwą się w sercu pierwsze lęki związane z przemijaniem.
W książce Honoré’a znalazłam mnóstwo krzepiących danych na temat cech zaawansowanego wieku. Na przykład na całym świecie tak zwane badania podłużne dowodzą, że ludzkie szczęście opisuje wykres w kształcie litery U. Najniższy punkt przypada na wiek średni, a potem, po pięćdziesiątce, zadowolenie rośnie. Starzenie odciska wprawdzie piętno na ciele, jednak zdrowie psychiczne z wiekiem nierzadko się poprawia. Hurrra! Dotyczy to zwykle nawet osób chorych bądź ubogich.
Nie chcę spojlerować, powiem tylko, że wielką zdobyczą zaawansowanego wieku, o jakiej przeczytałam u Honoré’a, jest nieprzejmowanie się opiniami i ocenami innych. A przyznajmy, że bycie więźniem własnego czy cudzego wyobrażenia o sobie bywa mocno dojmujące i potrafi zmarnować niejedno życie. „Dbaj o to, co myślą inni, a będziesz ich więźniem” (Laozi). Honoré przytacza spowiedź niejednego szczęśliwego sześćdziesięciolatka, który mówi o swoim wyzwoleniu z takiego więzienia.
Tymczasem, w oczekiwaniu na swoje wyzwolenie, tak się przejęłam małą liczbą lajków pod wpisem na Facebooku, że wylałam poranną kawę na moją świeżutką Nadzieję. To książka cegiełka akcji charytatywnej „Nadzieja. Polscy pisarze niosą pomoc w pandemii”. Kupując tę książkę – pomagasz seniorom. Bo przecież, nawet jeżeli zmienimy myślenie o starości na bardziej optymistyczne, to zawsze będą tacy, którzy bez nas sobie nie poradzą.
Kawa była z mlekiem, więc plama nie jest taka straszna. Powzięłam postanowienie o wyzwoleniu się spod jarzma „lajków” etc., ale nie od opinii na temat ludzi i świata. Na końcu Nadziei Mariusz Szczygieł zamieszcza ciekawą opinię na tytułowy temat.
„Wyjaśnię: «nie żyję nadzieją» ani nie «mam nadziei» (…) Włączam program trzeci: niczego specjalnie nie oczekuję. Albo inaczej: otwieram się na to, co ma być. Nie wiem, czy będzie lepiej, czy gorzej. Rozglądam się, staję się czujny i uważny. (…) Mogę w ogóle nie czekać, tylko działać. Samo działanie jest wartością (praca, pisanie, pomaganie, podróżowanie, cokolwiek chcecie). A przy tej okazji NA PEWNO znajdę coś, co będzie wskazaniem.
Bo najważniejsze są wskazówki, które daje nam życie.
A więc ewentualnie podsuwające się możliwości, a nie nadzieja”.
Może więc zacznijmy myśleć, ile mamy możliwości w epoce długowieczności.