Małgorzata Bocheńska

Relacja pacjent - pielęgniarka opiera się na wzajemnym zaufaniu, bo jak inaczej pokazać miękkie, poranione podbrzusze? Trzeba uwierzyć, że oddajemy się w sprawne, ręce profesjonalistki, która pomoże i nauczy niezbędnych czynności w pielęgnacji stomii. Małgorzata Bocheńska to pielęgniarką z powołania, wybrała ten zawód świadomie, bo jako dziecko boleśnie odczuła, co znaczy nowotwór jelita grubego. Połowę życia spędziła w szpitalu, gdzie pracowała jako oddziałowa. Jest skromna i empatyczna, a wewnętrznym spokojem mogłaby rozłożyć na łopatki największego buntownika. Ona oswaja pacjentów w nowej rzeczywistości, a doświadczenia pacjentów zmieniły jej postrzeganie codzienności. Magdalenie Łyczko opowiada jak osiągnąć balans, na oddziale i życiu.

f27ec85a-6d8a-454f-aa36-7bb907bbbe03.JPG
 

Od czego zaczęła się pani historia związaną ze stomikami?

Ta historia, ma dwa wątki. Pierwszy osobisty. Kiedy byłam trzynastoletnią dziewczynką, zachorowała moja mama. To był nowotwór jelita grubego. Wtedy nie wiedziałam, że mama na stomię, tylko raz widziałam, jak coś wycierała ściereczką pod kołdrą i wyrzucała do worka.

W 1971 roku to był dramat, bo nie było mowy o jakimkolwiek sprzęcie. Mama bardzo szybko zmarła. Kiedy przyszedł moment wyboru szkoły, chciałam iść w kierunku, dzięki któremu będę w stanie pomóc chorym, podobnym do mamy.

To bardzo trudna strata i wzruszający wątek. Jaki był drugi?

Zawodowy, ten sięga osiemdziesiątego siódmego roku. Zostałam wtedy oddziałową na chirurgii ogólnej w Szpitalu Specjalistyczny im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu. To były czasy, kiedy stomikom trudno było żyć, głównie z powodu kiepskiej jakości sprzętu i jego braku. Pacjenci używali pasów krakowskich albo woreczków foliowych - jak dobrze pamiętam nazwę - Medica.

Naklejało się je na brzuch za pomocą papierowego przylepca. Worki w żaden sposób nie zabezpieczały pacjenta, rozklejały się, dlatego nieprzyjemny zapach był nieunikniony. Tacy pacjenci byli zawsze izolowani w separatkach, które wszyscy omijali szerokim łukiem. Później troszeczkę się to zmieniło.

 
 

Później, to znaczy kiedy?

Paradoksalnie był to okres stanu wojennego oraz późniejsze lata, kiedy do Polski trafiały dary z zagranicy. Wtedy udawało nam się, znaleźć sprzęt dobrej jakości, lepiej się trzymał i zabezpieczał pacjenta, był namiastką tego, co mamy na rynku dzisiaj.

Jak ocenia pani sprzęt, do którego stomicy mają dostęp dzisiaj?

Mamy świetne narzędzia do pracy, na rynku jest szeroki wybór bardzo dobrego sprzętu. Każdy producent ma coś niepowtarzalnego, zadaniem pielęgniarki jest tylko albo aż wiedzieć, co, kiedy i jak zastosować i prawidłowo dopasować dla pacjenta. Mówimy o spersonalizowanym doborze sprzętu stomijnego oraz indywidualnej opiece stomijnej.

Czy zmianie uległa również sama praca pielęgniarki?

Wszystko się zmienia i cieszę się, że na plus. Rola pielęgniarki 30 lat temu, a teraz, to dwie różne rzeczywistości. Kiedyś obowiązki ograniczały się do wykonywania poleceń lekarza i były to czynności związane z terapią. Dzisiaj pielęgniarka to zawód samodzielny. Mamy też większą wiedzę z wielu dziedzin medycyny. Zmieniło się także podejście do pacjenta, dzisiaj mówimy o holistycznej opiece, a pielęgniarka jest aktywnym członkiem zespołu interdyscyplinarnego.

Proces przygotowania do stomii jest wieloetapowy. Czy dzięki temu pacjent ma wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się do zmiany?

Coraz więcej operacji jest planowych, dzięki temu pacjent może być właściwie przygotowany. Obecnie mówimy o prerehabilitacji - działaniach, które wieloaspektowo mają przygotować pacjenta do zabiegu operacyjnego. Jako pielęgniarka uczestnicząca w tym procesie, na etapie przygotowania pacjenta do zabiegu wyłonienia stomii, staram się wytłumaczyć jak wygląda stomia, przedstawić praktyczne rozwiązania dotyczące zaopatrzenia stomii. Jednym z bardzo ważnych elementów przed zabiegiem operacyjnym jest wyznaczenie miejsca stomii. Osobą uprawnioną do realizacji tej procedury są pielęgniarki, które ukończyły kurs specjalistyczny z zakresu opieki nad pacjentem ze stomią.

Wszystkie działania mają uświadomić pacjentowi oraz rodzinie że ze stomią można żyć, wiele osób już ją ma i przekonało się, że z tego powodu nie trzeba rezygnować z dotychczas prowadzonych aktywności.

Społeczna świadomość na temat stomii wzrasta?

Niby jest większa ale mam wrażenie, że wciąż niewystarczająca. Gdyby dzisiaj zadałaby pani pytanie na ulicy, co to jest stomia, niewiele osób potrafiłoby udzielić prawidłowej odpowiedzi. Musimy mówić więcej i głośniej. Dlatego Towarzystwo Pielęgniarek Stomijnych, wspólnie z innymi towarzystwami naukowymi oraz organizacjami pacjentów stomijnych, stara się propagować wiedzę na temat stomii, żeby nie wykluczać tych ludzi ze społeczeństwa, ani żeby oni sami się nie izolowali.

Co w pracy pielęgniarki stomijnej jest najważniejsze? Może trzeba mieć jakieś konkretne predyspozycje zawodowe?

Myślę, że każdy kto wybiera pielęgniarstwo, dokonuje świadomego wyboru. To nie jest łatwa praca, bez względu, czy to jest pielęgniarka stomijna, czy nie. Każdy oddział ma inną specyfikę i różne uciążliwości z nim związane. Ważne jest kształcenie kierunkowe, jak uzyskanie specjalizacji w dziedzinie pielęgniarstwa, czy to chirurgicznego, czy ukończenie kursu z opieki. Bo jeśli mamy pacjenta edukować, musimy zacząć od siebie.
Oczywiście w tym, co robimy bardzo pomaga doświadczenie. Musimy zdawać sobie sprawę, że pacjent nas podpatruje, jak to robimy i jakie to przynosi efekty. Jeśli pielęgniarka założy worek, a za godzinę on się rozszczelni, to na pewno pacjent będzie czuł się źle, a w głowie zacznie się gonitwa negatywnych myśli. "A co, jeśli tak będzie za każdym razem, jeśli pielęgniarka, która ma doświadczenie, nie potrafi tego zrobić, to ja też będę mieć problem." Bywa, że worek się odkleja ale im mniej takich sytuacji, tym lepiej dla pacjenta.

Poza tym są różne stomie...

Każdy pacjent od samego początku wymaga fachowej pomocy, bez względu na rodzaj stomii. Jeśli stomia jest prawidłowa, nie przysparza większych problemów w pielęgnacji i zaopatrzeniu. Ale są też stomie trudne, powikłane, wówczas pacjent wymaga specjalnego nadzoru, dobrze żeby była to pielęgniarka stomijna, która ma doświadczenie.

Dużo mówi się o przygotowaniu pacjenta do wyłonienia stomii, prerehabilitacji ale czy są wytyczne dotyczące okresu pooperacyjnego?

Okres pooperacyjny, wymaga, szerokiego spojrzenia, bo widzimy nie tylko stomię ale przede wszystkim pacjenta, który wymaga wzmożonego nadzoru i wielokierunkowej obserwacji, a także terapii. To nie tylko jelito, worek, obsługa, to przecież wielkie emocje i stres pacjenta. Trzeba być trochę dyplomatą i nauczyć się słuchać, co i jak mówi chory. Z pacjentem przygotowanym do planowego zabiegu, akceptującym nasze działania, można porozmawiać, taka osoba jest chętna do współpracy, inaczej się uczy oraz szybciej zdrowieje. Trudniejsza jest współpraca z pacjentem, który zbieg operacyjnego przeszedł w trybie ostrym bez przygotowania. To ogromny szok dla tych ludzi, często te stomie są powikłane, niejednokrotnie są wyłonione w nieprawidłowym miejscu, bo na te czynności nie było czasu. Ratujemy życie pacjenta.

W relacji pacjent - pielęgniarka ważne jest zaufanie, trudno je zbudować?

To umiejętność nie do przecenienia, zdobywa się je własnym autorytetem, poprzez właściwe podejście i efekty postępowania, a także skutków działań. Bardzo często większość pacjentów, to pacjenci onkologiczni. Choroba nowotworowa oznacza, że "choruje" cała rodzina, bo pacjent zawsze jest czyimś, mężem, ojcem, dziadkiem czy wujkiem. Dlatego wsparciem obejmujemy również grono najbliższych, bo im też jest trudno.

Dlaczego pojawiają się głosy pacjentów, że po wyjściu ze szpitala czują się pozostawieni samym sobie?

Obecnie w opiece zdrowotnej liczy się ekonomia, dostępne są nowe techniki operacyjne, dlatego pobyt pacjenta skraca się do minimum. Trwa od trzech do pięciu dni, maksymalnie do tygodnia, w przypadku powikłań trochę dłużej. Z jednej strony to dobrze, bo nikt w szpitalu nie chce leżeć, ale z drugiej, to tu pracuje zespół, który jest przygotowany do sprawowania opieki nad pacjentem i ukierunkowanego edukowania pacjenta. Pierwsza i druga doba po zabiegu operacyjnym nie są dobrym czasem na edukację czy praktyczne zajęcia w zakresie doboru sprzętu. Wtedy pacjent ma grosze samopoczucie, dochodzi do intensywnego leczenia, rehabilitacji, a dodatkowo często dokucza mu ból, a podane środki przeciwbólowe utrudniają przyswajania nowych treści.

Oprócz tego, wszyscy wiemy jak wygląda sytuacja w szpitalach. Brakuje w nich pielęgniarek, a te które są, najczęściej są przepracowane. Muszą obowiązkowo prowadzić szeroko rozbudowaną dokumentację, co skraca czas na bezpośrednią opiekę, dlatego pacjenci mogą czuć niedosyt. Po skończonym dyżurze idą do następnej pracy, są niewypoczęte, a to oznacza mniejsze zaangażowanie w opiekę. Człowiek ma określoną wydolności organizmu, tego nie da się przeskoczyć. Stąd jest, jak jest. Dlatego pacjenci, mogą czuć się, że zostali wrzuceni na głęboką wodę.

W pani pracy niezbędna jest wiedza, doświadczenie, empatia... Co pani robi, by nie zgubić siebie w tym wszystkim?

Robiłabym dokładnie to samo, bo jeśli coś jest pasją, to nas nie męczy. Jeśli dzisiaj stanęłabym przed koniecznością wyboru zawodu, nie zdecydowałabym inaczej. Owszem, byłam przeciążona, tuż przed emeryturą. Pełniłam funkcję oddziałowej i jednocześnie pracowałam jako pielęgniarka zabiegowa. Trudno było pogodzić te funkcje, do tego miałam problemy zdrowotne, dlatego po ukończeniu sześćdziesięciu lat, poszłam na zasłużoną emeryturę.

Emerytura emeryturą ale dalej prężnie pani działa między innymi jako prezes w Towarzystwie Pielęgniarek Stomijnych.
Tak, głównym celem Towarzystwa Pielęgniarek Stomijnych są działania edukacyjne dla naszych członków i pacjentów. Dlatego też włączam się w opracowanie różnych procedur, czy standardów postępowania, które będą drogowskazem w pracy pielęgniarki i materiałem edukacyjnym dla pacjenta. W tym roku udało się wprowadzić i rekomendować procedury dla pielęgniarek dotyczące zaopatrzenia stomii sprzętem dwu i jedno częściowym w połączeniu z wytycznymi dotyczącymi zastosowania akcesoriów stomijnych. Ponadto podejmujemy współpracę z Naczelną Radą Pielęgniarek i Położnych i Ministerstwem Zdrowia w celu porządkowania oraz sankcjonowania szeroko rozumianej opieki stomijnej.

Działalność na rzecz Towarzystwa, to nie jedyna zawodowa aktywność. Czym pani jeszcze się zajmuje?

Obecnie z ramach specjalistycznej opieki pielęgniarskiej sprawuję opiekę nad pacjentami stomijnymi oraz zajmuję się leczeniem trudno-gojących się ran w domu pacjenta.

Kiedy znajduje pani czas dla siebie?

Dobre pytanie, czas dla mnie... Niestety nie mam dzieci, ani wnuków, dlatego mam więcej czasu, niż większość kobiet w moim wieku. Mam wspaniałego męża, bardzo wyrozumiałego, empatycznego i wspierającego mnie we wszystkim, co robię.

 
ea00c302-33bf-4a58-8a18-3ffd8bc11498.JPG
 

Niejednokrotnie wiózł mnie do pacjenta, bo jak mówi: trzeba Gosiu, to jedziemy! Jestem spełniona zawodowo i osobiście. Wiem, że dużo dobrego zrobiłam dla ludzi, bo czuję szacunek wśród lokalnej społeczności. Myślę, że tak trzeba żyć. Chyba każdy z nas pragnie, by życie zawodowe przeżyć dobrze, mieć osiągnięcia i satysfakcję.

Pacjenci potrafią okazywać wdzięczność i radość z otrzymanej pomocy?

Tak, pamiętają o imieninach, wysyłają zdjęcia, piszą jak się czują. To wspaniałe, że podtrzymują kontakt, nawet gdy nie są już moimi pacjentami. A gdy przychodzą święta, to zawsze staram się wszystko zrobić z wyprzedzeniem, bo wiadomo że dzień przed w Wigilią oraz w Wigilię odbieram tylko telefony i odpowiadam na SMS-y.

Musi być w pani dużo dobroci, skoro telefon rozgrzany jest do czerwoności...

W szpitalu spędzamy połowę życia, dlatego trzeba wszystko odpowiednio poukładać zarówno z pacjentami jak i ze współpracownikami. Nie jest to łatwa, ani wdzięczna rola. To balansowanie między zespołem lekarskim, pielęgniarskim i samymi pacjentami. Warto się starać, żeby unikać konfliktów w miejscu pracy. Oddziałową byłam wymagającą ale może dlatego mnie szanują? (Śmiech)
Przez cały okres życia zawodowego nie miałam skarg od pacjentów, nie było "dywaników" u dyrekcji czy u ordynatora. Jako oddział w rankingach dotyczących jakości sprawowanej opieki, zawsze byliśmy z przodu peletonu, to realny wymiar pracy całego zespołu także mojej. Do pracy przychodziłam wcześniej, w pół do siódmej, żeby się spotkać z zespołem nocnego dyżuru. W pokoju czekała na mnie kawa, bo nigdy nie zdążyłam wypić w domu. Kiedy odchodziłam z pracy powiedziałam, że to była najlepsza kawa, później żadna inna już tak nie smakowała. Ponadto dane mi było pracować ze wspaniałymi ordynatorami, niestety większość już odeszła i lekarzami specjalistami, dzięki którym wiele się nauczyłam. I w tym miejscu jeszcze raz bardzo im dziękuję.

Jaki smak życia lubi pani najbardziej?

Życie składa się z drobnych smaczków. Nie oczekujmy niczego wielkiego. Każdy pacjent to jakaś historia, czasem wymaga wsparcia, zwykłej rozmowy albo chwili zwierzenia. Widziałam wiele ludzkich tragedii, uczestniczyłam w rożnych sytuacjach życiowych pacjentów, to oni nauczyli mnie zmiany podejścia do życia.
Czasem słyszę narzekania innych, na rzeczy mało istotne, nie podoba mi się to. Doszłam do momentu, że na wiele rzeczy nie zwracam już uwagi. Cieszę się tym, co przyniósł mi kolejny dzień życia . I jedyne, czego chcę to zdrowie, bym jeszcze coś dobrego mogła zrobić.

tekst: Magda Łyczko
zdjęcia: archiwum własne Bocheńska Małgorzata
jesień 2024

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na