Wywiad z Marzanną Radziszewską
Rozmawia: Iwonna Widzyńska-Gołacka
Dr nauk med. Marzanna Radziszewska mówi o psychobiologii, nauce o emocjonalnych przyczynach chorób, która upatruje źródła prawie wszystkich chorób w stresie, oraz o tym, w jaki sposób możemy, wykorzystując tę wiedzę, ustrzec się i samemu pomóc sobie w powrocie do zdrowia.
Iwonna Widzyńska-Gołacka: Psychobiologia, sądząc po nazwie, zajmuje się powiązaniem psychologii z biologią. W jaki sposób – najogólniej mówiąc – psychologia wpływa na biologię człowieka?
Marzanna Radziszewska: Nauka głównego nurtu bazuje na paradygmacie materialistyczno-redukcjonistycznym, czyli na założeniach, że rzeczywiste jest tylko to, co jest materią, oraz że funkcjonowanie jakiejś całości, np. organizmu ludzkiego, można poznać poprzez zrozumienie, jak działają jej części. Podejście akademickie sprowadza zdrowie i chorobę do poprawnego lub niepoprawnego działania tkanek, narządów oraz procesów metabolicznych wywołanych przez czynniki materialne i traktuje ciało na podobieństwo maszyny, którą można mechanicznie naprawiać – tak jak byśmy byli biorobotami. To, co dzieje się w psychice, jest opatrywane jedną etykietką – stres, a jego wpływ na ciało postrzega się wyłącznie przez pryzmat aktywacji osi HPA (podwzgórze – przysadka – nadnercza), która mobilizuje nas w chwili stresu do walki lub ucieczki. Jesteśmy o wiele bardziej skomplikowani. Aktywacja osi HPA ma miejsce w chwili emocjonalnego napięcia, ale każdy stres ma swoje subtelne odcienie – nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, by zauważyć, że smutek, żal, poczucie winy, lęk, gniew, rządza zdobycia czegoś mają zupełnie inny wydźwięk. Każdy, kto ma żywy dostęp do emocji i uczuć, potrafi dostrzec różnice pomiędzy tymi stanami. W każdym stresie jest aktywowana oś HPA, a jej aktywacja powoduje szereg konsekwencji, które w sytuacji rozpoznawanej jako stan zagrożenia mają służyć do przystosowania ciała do walki lub ucieczki. Ale istnieje jeszcze inny plan tej akcji – często przez medycynę głównego nurtu pomijany. Stres wiąże się z przeżywaniem burzliwych emocji i uczuć. Istnieje już wiele naukowych badań wskazujących na to, że doświadczeniom emocjonalnym towarzyszy wytwarzanie różnorodnych substancji chemicznych. Można by rzec, że każda emocja ma swój biochemiczny odpowiednik. Substancje wytwarzane pod wpływem emocji są rozpoznawane przez receptory na powierzchniach błon komórkowych. Komórki dostosowują swój stan fizykochemiczny do stanu naszej psychiki. Pozytywne emocje wspierają procesy wzrostu, naprawy i odnowy komórkowej. Trudne emocjonalnie doświadczenia są swoistym sygnałem dla ciała – jego komórki modyfikują swój stan tak, by tym doświadczeniom sprostać. Choroba jest więc specjalnym programem natury, który służy dostosowaniu się ciała do sytuacji trudnej emocjonalnie, z którą nie potrafimy sobie poradzić na poziomie psychiki.
IW-G: Co zdaniem psychobiologii jest powodem chorób?
MR: Moja definicja choroby brzmi: choroba jest skutkiem naszej niezgody na to, że rzeczywistość istotnie różni się od naszych oczekiwań. Gdy zderzamy się z doświadczeniem, które odbiega od naszych wyobrażeń o tym, jak powinno być, przeżywamy trudne, bywa, że bardzo burzliwe emocje. Niestety, większość z nas nie potrafi właściwie sobie z nimi radzić. Mamy swoje wizje tego, co czuć „powinniśmy”, a czego nie, co czuć wypada, a co jest skazą na naszym wizerunku. Gdy przetacza się przez nas burza uczuć, zamiast wyrazić je w konstruktywny sposób, włączamy – często automatycznie, nieświadomie – mechanizmy obronne, np. tłumienie, wyparcie, racjonalizację bądź projekcję. Niektórzy z nas nie mają do swoich emocji i uczuć dostępu. To, że nie potrafią z nimi nawiązać kontaktu, nie oznacza, że ich nie ma. W konfrontacji z trudnymi doświadczeniami chemia emocjonalna zalewa ciało i na nie oddziałuje, niezależnie od tego, czy potrafimy nazwać to, co czujemy, czy nie. Niewyrażone emocje i uczucia kumulują się w ciele i wcześniej czy później zaowocują objawami somatycznymi.
IW-G: Jest pani lekarką – jak to się stało, że zainteresowała się pani psychobiologią i rozpoczęła studia w tym kierunku? Co panią skierowało na drogę niezbyt popularną wśród lekarzy?
MR: Już podczas stażu po studiach obserwowałam wśród pacjentów zależności pomiędzy tym, co dzieje w ich psychice, a ich zdrowiem. Jedni zdrowieli szybko, inni tkwili tygodniami, bez większych zmian, w stanie, w którym trafili do szpitala. Pamiętam, jak bardzo poruszył mnie przypadek kobiety, która „na zawołanie” zareagowała gorączką i wysokim ciśnieniem (choć na nadciśnienie nigdy nie chorowała), gdy dowiedziała się, że będzie operowana przez innego lekarza, niż chciała. Operacja się nie odbyła. W kolejnym terminie wykonywał ją lekarz, którego sobie wymarzyła. Już po 2-3 dniach od operacji czuła się rewelacyjnie, choć rekonwalescencja po takim zabiegu trwała zwykle około tygodnia. Zawsze kierowała mną ciekawość i otwartość na nieoczywiste według mojej aktualnej wiedzy odpowiedzi na pytania, które stale w mojej praktyce się pojawiały. Nie unieważniałam tego, co widzę, tylko dlatego, że dla nauki materialistycznej to zjawisko było nieracjonalne. Rejestrowałam zjawisko i szukałam jego zrozumienia. Prawdziwe poznanie przychodzi tylko wtedy, gdy jesteśmy otwarci na wszystkie odpowiedzi w miejsce przywiązania do tego, co dziś jest dla nas oczywiste.
IW-G: Psychobiologia mówi o tym, że głównym, najważniejszym powodem chorób jest stres. Jeśli to rzeczywiście prawda, jaka jest przyczyna tego, że osoby mające podobny poziom stresu zapadają na różne choroby?
MR: Najprościej można to wytłumaczyć tak: kiedy przeżywamy trudne emocjonalnie doświadczenie i nie potrafimy sobie z nim poradzić na poziomie psychiki, ciało rozwiązuje ten problem na poziomie biologicznym. Dostosowuje naszą biologię do emocjonalnej treści problemu, z którym się borykamy, i jest w tym procesie bardzo precyzyjne. Na przykład źródłem mojego emocjonalnego cierpienia jest to, że na moim terytorium znalazł się intruz – koleżanka w pracy wkracza w moje kompetencje, teściowa robi mi porządki w szafkach według swojego uznania, partner zrobił bałagan, szukając czegoś, a ja właśnie pięknie posprzątałam… Jeśli moim odczuciem w tej sytuacji jest „śmierdząca atmosfera”, zareagują powiązane ze zmysłem węchu zatoki. Gdy cierpię, bo granice mojego terytorium zostały naruszone z powodu braku mojej czujności, zareaguje pęcherz moczowy – biologicznym rozwiązaniem mojego problemu jest wyraźniejsze zaznaczenie granic, czyli ich obsiusianie. Z punktu widzenia racjonalnego umysłu może brzmieć to trochę abstrakcyjnie, ale ciało reaguje zgodnie ze swoimi możliwościami biologicznymi. W psychobiologii istnieje pojęcie „biologicznego niezmiennika”, czyli precyzyjnej reakcji ciała na emocjonalne doświadczenie. Jest ona zawsze taka sama, niezależnie od kultury, rasy czy jakichkolwiek innych uwarunkowań.
IW-G: Czy znany jest mechanizm medyczny powodujący, że stres wywołuje chorobę?
MR: Istnieje już bardzo wiele badań naukowych potwierdzających fakt, że emocje i uczucia mają swoje biochemiczne odpowiedniki. To punkt wyjścia do zrozumienia, dlaczego oddziaływanie stresu na ciało jest o wiele bardziej specyficzne, niż wynikałoby to z działania osi podwzgórze – przysadka – nadnercza. Wiadomo też już, że ponad 90% naszych genów współpracuje z różnymi czynnikami pochodzącymi spoza wnętrza komórek, pod wpływem których ich ekspresja ulega modyfikacji. Można być nosicielem genu, który jest wiązany z jakąś chorobą, np. rakiem piersi, ale gen może pozostawać uśpiony do czasu, zanim nie zostanie aktywowany, np. przez emocjonalne doświadczenia. Tymi zagadnieniami zajmuje się dziś epigenetyka. Logika tzw. biologicznych niezmienników wydaje się intuicyjnie oczywista, choć nauka oparta na materialistycznym paradygmacie raczej się nimi nie zajmie. Wkraczamy tu bowiem w sferę emocji i uczuć, a tych nie da się sklasyfikować metodami uznanymi za miarodajne przez naukę głównego nurtu.
IW-G: Bardzo wielkie obawy, wręcz przerażenie budzi wśród ludzi choroba nowotworowa. W jaki sposób sobie z nią radzić?
MR: Choroba nowotworowa, jak każda inna, jest sposobem dostosowania się ciała do stresu, z którym nie potrafimy poradzić sobie na poziomie psychiki. Cierpienie emocjonalne jest bardzo intensywne i/lub długo trwa. Może też być tak, że jest to konsekwencja nawarstwionych, nieuwolnionych, niewyrażonych emocji doświadczonych podczas różnych wydarzeń. Okoliczności tych wydarzeń mogą być różne, ale przeżyte emocje są takie same. Może to dotyczyć jakiegoś powtarzającego się życiowego schematu. Na przykład ktoś jest przewrażliwiony na punkcie niesprawiedliwości i doświadcza serii wydarzeń, w których wątek niesprawiedliwości odgrywał kluczową rolę. Dotykamy tu bardzo ważnego aspektu – tego, że każdy z nas pojmuje i postrzega rzeczywistość w swój unikatowy sposób. To, co rozumiemy jako sprawiedliwość, uczciwość, odpowiedzialność, a nawet miłość, jest pojmowane i doświadczane przez każdego inaczej. W obliczu każdej choroby, a w przypadku choroby nowotworowej szczególnie, trzeba się zatrzymać i przewartościować cały system swojego postrzegania świata. Problemu nie da się rozwiązać z poziomu, na którym on powstał. Choroba woła: twój sposób postrzegania świata nie służy ci. Zatrzymaj się i zweryfikuj swoje przekonania. Naucz się szacunku do tego, co czujesz, i do sposobu konstruktywnego wyrażania tego, co czujesz. Rzadko jest to możliwe bez wsparcia doświadczonego terapeuty. Praca z chorobą z perspektywy psychobiologii jest nie tylko poruszaniem się po języku emocji i uczuć, ale także po subtelnościach poziomów ludzkiej świadomości. To poziom świadomości (tzw. inteligencja duchowa) stanowi bazę do tego, jak rozumiemy rzeczywistość i jak jej doświadczamy.
IW-G: Czy mogłaby pani doktor podać konkretne przykłady chorób wywołanych stresem?
MR: Nie przepadam za udzielaniem odpowiedzi na takie pytania, gdyż problem jest zawsze wielowymiarowy. Leksykonowa klasyfikacja biologicznych niezmienników służy jako nawigacja, każda historia jest inna i bywa, że dla laika czy osoby początkującej w studiowaniu psychobiologii na pierwszy rzut oka nie pasuje do ogólnikowego hasła. Swoje wykłady lubię w szczególności ilustrować takimi nieoczywistymi przykładami. To, w jakiej tkance lub narządzie przejawią się niewyrażone emocje i uczucia, zależy bardzo precyzyjnie od doświadczonego odczucia. Spójrzmy na przykład problemu, który możemy nazwać „konfliktem kierunku”. Konflikt kierunku oznacza wątpliwości co do decyzji, które trzeba podjąć – na przykład, czy zakończyć relację, zmienić pracę, miejsce zamieszkania, jaki kierunek edukacji wybrać, gdzie wyjechać na wakacje… Jeśli stres związany jest z tym, że mam za mało danych, żeby podjąć właściwą decyzję (nie wiem, która będzie lepsza), mogą zareagować moje zatoki.
U ptaków m.in. w tym miejscu znajdują się receptory umożliwiające im rozpoznanie właściwego kierunku lotu. Jeśli towarzyszą mi rozterki przeciwnej natury – nie wiem, jaką decyzje podjąć, bo każda jest zła (muszę wybrać mniejsze zło), moje ciało może zareagować zawrotami głowy. Zatrzyma mnie w miejscu, żebym nie musiała podejmować niekomfortowej decyzji. To tylko mała próbka. Konflikt kierunku może manifestować się na poziomie ciała jeszcze na wiele innych sposób, a każdy zależny jest od subtelnych różnic w wydźwięku naszego emocjonalnego doświadczenia.
Pani doktor Marzanna Radziszewska uczy psychobiologii w ramach Akademii Psychobiologii Vedica®. Indywidualne konsultacje prowadzi tylko dla studentów akademii oraz dla uczestników treningów identyfikacji i uwalniania emocji prowadzonych wspólnie z psychoterapeutką Jolantą Toporowicz.
Innych indywidualnych konsultacji nie udziela.