Lawina zdarzeń. Wywiad z Dominiką Pokorowską

Przygoda ze stomią

Wywiad z Dominiką Pokorowską

Rozmawia: Magdalena Łyczko

 

Gdyby kobiecą siłę i pokorę, można było podawać w jakiś jednostkach miar jej nazwa powinna pochodzić od nazwiska Dominiki. Zaczęło się od euforii urodzin synka, a potem nastąpiła lawina niespodziewanych zdarzeń. Poznajcie panią psycholog, która kocha życie, świat cyfr i planszówki.

 

Magdalena Łyczko: Stomię wyłoniono u pani na skutek komplikacji okołoporodowych

Dominika Pokorowska: Tak, zgadza się. W trakcie porodu doszło do pęknięcia krocza czwartego stopnia. Od razu po porodzie przewieziono mnie na salę operacyjną, gdzie byłam szyta przez około godzinę. Wtedy nie docierało do mnie co się stało. Cieszyłam się, że ciężki poród mam już za sobą. Na początku wydawało się, że wszystko będzie w porządku, jednak po kilku dniach okazało się, że wytworzyła się przetoka odbytniczo-pochwowa, na tyle duża i rozgałęziona, że nie było szans na to, by się zrosła. W związku z tym w czerwcu ubiegłego roku została u mnie wyłoniona ileostomia, a w listopadzie miałam operację wycięcia kanału przetoki i rekonstrukcję krocza. Taka dosyć skomplikowana, koronkowa robota.

 

MŁ: Lekarze przygotowali panią na życie w nowej rzeczywistości?

DP: Na samym początku jedynie wspominano o możliwości wyłonienia stomii. Chirurg określił, że być może samo się zrośnie a w najgorszym wypadku będzie trzeba wyłonić stomię. Jak wspomniałam, to miał być najczarniejszy scenariusz, dlatego uwierzyłam, że wszystko będzie ok, że drugi raz pech mnie ominie Dni mijały, a ja czułam, że bez stomii to się nie uda Gdy usłyszałam, że jest konieczna, zrobiło mi się słabo, nogi się pode mną ugięły. Nie byłam zorientowana w temacie, słyszałam, że jest jakiś worek, do którego się wypróżnia, ale samą wizją byłam przeażona. Od pierwszej wzmianki do operacji minęły około dwa tygodnie to był dla mnie wystarczający czas, by oswoić się z sytuacją. Poza tym, miałam noworodka przy piersi i nie miałam czasu na rozmyślania o tym, co to będzie. Jedyne o czym marzyłam to nieprzerwany sen.

Gdy wyszłam ze szpitala, przyjechał do mnie przedstawiciel handlowy. Opowiedział, co i jak z tymi workami, zrobił szkolenie i pomógł wszystko załatwić. Potem przyjeżdżał jeszcze kilka razy, udzielał także porad przez telefon.

 

MŁ: Pamięta pani pierwsze odczucia albo myśli tuż po operacji wyłonienia stomii?

DP: Zanim poszłam na operację, wróciłam na przepustkę do domu. Po trzech tygodniach w zamknięciu i przed kolejną hospitalizacją chciałam zrobić wszystko jakby na zapas. Dlatego byliśmy w parku, w lesie i nad Wisłą, spotkaliśmy się z przyjaciółmi. To był intensywny czas. W tamtym momencie nie chciałam zamęczać głowy myślami o stomii ani o niej czytać. O co w tym wszystkim chodzi, dowiedziałam się po fakcie. Kiedy się wybudziłam, przede wszystkim cieszyłam się, że żyję! Była to moja pierwsza operacja pod narkozą i bałam się, że coś pójdzie nie tak, że się nie obudzę. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam swoją stomię przeżyłam szok. Nie mogłam uwierzyć, że tak da się żyć. Bałam się jej dotknąć, cokolwiek przy niej robić. Wiadomo, że na początku o wielu rzeczach człowiek nie ma pojęcia, wszystko jest nowe

 

MŁ: Kiedy szok minął?

DP: Z każdym dniem był mniejszy. Momentem przełomowym była samodzielna zmiana worka i pielęgnacja samej stomii. Myślę, że z nowym stanem oswoiłam się po kilku tygodniach.

 

MŁ: Jak zareagowali najbliżsi?

DP: Byli bardzo wspierający i zaangażowani w szukanie lekarzy. Obdzwaniali specjalistów, wypytywali znajomych, czy nie znają jakiegoś dobrego proktologa.

 

MŁ: Czym zajmuje się pani zawodowo?

DP: Obecnie jestem na urlopie rodzicielskim. Skończyłam psychologię, przez jakiś czas pracowałam w Centrum Terapii Autyzmu, potem poszłam trochę w innym kierunku. Zrobiłam kurs księgowości i teraz pracuję w korporacji jako księgowa.

 

MŁ: Czy fakt, że jest pani najpierw psychologiem, a dopiero potem księgową, ułatwił, złagodził przejście przez trudny moment?

DP: Nie wiem. Myślę, że dużą pomocą było dziecko. Musiałam się mobilizować, a nie użalać nad sobą. Po operacji podeszłam do tematu zadaniowo. Skupiłam się na tym, jak poradzić sobie z nową sytuacją. Zaczęłam oglądać filmiki instruktażowe, szukać informacji. Pani psycholog w szpitalu dała mi namiary na Fundację STOMAlife. Uważam, że każdy pacjent po operacji wyłonienia stomii powinien skorzystać z konsultacji psychologa, od razu dostać namiary na poradnię stomijną czy punkty konsultacyjne, grupy wsparcia, fundacje społeczność jest bardzo ważna. Mnie bardzo pomogło uświadomienie sobie, ile osób ma stomię, że ludzie sobie z tym radzą i żyją normalnie. Dzięki innym stomikom dowiedziałam się, że mogę zamówić próbki różnych worków, złapałam kontakt do pielęgniarki stomijnej, która pomogła mi uporać się z przeciekami, w końcu dobrałam odpowiedni sprzęt. Od tego momentu, gdy nic nie podcieka, dużo lepiej radzę sobie psychicznie. Nie boje się, że wyjdę z domu na spacer i coś mi odpadnie, i będzie problem, bo właśnie jestem w lesie, a tu nie ma łazienki. Zaczęłam nawet pływać w basenie.

 

MŁ: Czy stomia w jakiś sposób panią ogranicza?

DP: Stomia nie jest ograniczeniem, tylko sytuacja, w jakiej jesteśmy pandemia. Tęsknię za spotkaniami z przyjaciółmi w restauracjach i graniem z nimi w planszówki. Przed ciążą sporo tańczyłam, z chęcią wróciłabym do tego; myślę, że stomia nie jest w tej kwestii przeszkodą. Ze sprzętem, którego teraz używam, nie bałabym się jechać na wakacje, pływać w morzu itp. Są osoby, które ze stomią uprawiają wspinaczkę, kulturystykę, zachodzą w ciążę. Dla mnie jedynym ograniczeniem jest sposób ubierania się, nie mogę założyć zwykłych dżinsów, bo kończą się w połowie worka. Z powodu pandemii niewiele wychodzę z domu, dlatego wciąż noszę spodnie ciążowe, w których jest mi po prostu wygodnie.

 

MŁ: Czy stomia jest tematem tabu?

DP: Dopóki ten temat mnie nie dotyczył, niewiele o nim słyszałam. Wiedziałam, że istnieje coś takiego, bo moja ciocia przez chwilę miała stomię, ale rzadko o tym rozmawiałyśmy. Od kiedy sama mam stomię i mówię o tym otwarcie, okazuje się, że sporo osób ją miało, ma albo zna kogoś ze stomią. Byłam u fryzjerki i okazało się, że jej syn miał stomię. Rozmawiałam z koleżanką ze szkoły rodzenia i dowiedziałam się, że jej teściowa jest po jakimś wypadku i trzeba było wyłonić jej stomię. Na co dzień ludzie nie mówią o tym otwarcie, krępują się, wstydzą. Czytam czasami takie wpisy na grupie na Facebooku: mama ma stomię i od roku nie wychodzi z domu, bo wstydzi się i boi, że ludzie to zauważą, wyczują, że zdarzy się jakaś niekomfortowa sytuacja. Myślę, że dla wielu osób to jest trudne.

 

MŁ: Trudne na pewno i wstydliwe?

DP: Dla mnie nie, dlatego chcę o tym mówić, żeby zwiększyć świadomość. Nie wszyscy znajomi wiedzą, że mam stomię, bo nie pisałam o tym na Facebooku, ale kiedy ktoś mnie pyta, co u mnie słychać, to nie mam oporów, żeby o tym powiedzieć.

 

MŁ: Jest szansa na zespolenie?

DP: Tak. Wie pani, inną sytuacją jest, gdy ktoś ma chorobę Leśniowskiego-Crohna i latami cierpi z powodu uporczywego bólu czy biegunek. Albo gdy, wychodząc z domu, musi mieć wyznaczoną trasę od toalety do toalety. Taka osoba, woli mieć stomię i żyć normalnie, niż żyć w strachu i bólu, ale bez niej. Ja byłam zdrowa i cały czas mam nadzieję, że mój stan wróci do tego sprzed porodu.

 

MŁ: Jeśli miałaby pani wesprzeć kogoś, kto będzie miał wyłonioną stomię i właśnie umiera ze strachu, to

DP: Powiedziałabym, że każdy w takiej sytuacji odczuwa lęk, ale po operacji jest naprawdę lepiej, niż można to sobie wyobrazić. Jeżeli jest taka konieczność, warto powiedzieć: tak, ok, nie ma co zwlekać. To poprawia komfort życia. Szczerze? Nie wyobrażam sobie takiej operacji, jak moja,                                                   bez uprzednio wyłonionej stomii. Na pewno proces gojenia byłby znacznie utrudniony, a ja dużo bardziej bym cierpiała. Po operacji byłam szczęśliwa, że mam stomię i wdzięczna lekarzom za tę decyzję. Pani profesor, która mnie operowała, była wręcz w szoku, że tak szybko i tak pięknie się goję. Nie miałam żadnych problemów, ropni, stanów zapalnych, naprawdę polecam. Wiadomo, że nie jest to coś, o czym człowiek marzył całe życie, natomiast lepiej sobie zrobić stomię i operację raz a porządnie, niż przejść wiele męczących, nieudanych operacji tylko po to, żeby jej uniknąć.

 

MŁ: Kto w tej sytuacji daje najwięcej wsparcia?

DP: Na pewno mój partner Poza tym, po narodzinach Adasia moja mama przyleciała do Polski na dwa miesiące, żeby nam pomóc. Niestety obecnie utknęła za granicą ze względu na pandemię.

 

MŁ: W jaki sposób lubi być pani wspierana przez partnera?

DP: Najważniejsza jest rozmowa i akceptacja, świadomość że mu stomia nie przeszkadza. Poza tym lubię, gdy jest pomocny. Ostatnio miałam grypę żołądkową, bardzo źle się czułam. Bez problemu przejął stery opiekę nad synem i domem. Lubię też, gdy mnie tak po prostu przytuli, jak mam gorszy dzień.

 

MŁ: Proszę mi opowiedzieć o synku, jaki jest, co lubi

DP: Adaś, mimo trudnego początku, bo poród był trudny również dla niego, jest jak iskra, bardzo energiczny, silny i wesoły Kiedy skończył 6 miesięcy zaczął raczkować i stawać przy łóżeczku, opierać się przy meblach. Teraz ma 8 miesięcy gania po mieszkaniu, wspina się na łóżko, rzuca ubraniami. Dzisiaj w toalecie podarł prawie całą rolkę papieru i był z tego powodu przeszczęśliwy. Jest wulkanem energii i trudno za nim nadążyć. Ma też starszego siedmioletniego przyrodniego brata i mamy wielką braterską miłość, a nawet wspólne zabawki.

 

MŁ: Co dla pani jest najważniejsze?

DP: Myślę, że rodzina i przyjaciele.

 

MŁ: Gdyby mogła pani spełnić nawet nierealne marzenie, co by to było?

DP: Chyba własne mieszkanie, a potem podróż dookoła świata.

 

PS Kiedy skończyłyśmy pracę nad wywiadem, dostałam maila, a w nim m.in. te słowa: miałam USG i dostałam zielone światło na zespolenie. Być może niedługo moja przygoda ze stomią się skończy. Za to mam nadzieję, że nie skończą się znajomości ze stomikami.

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na