Rozmowa z Katarzyną Rusek
Po nagłym zabiegu wyłonienia stomii za granicą, Katarzyna sama musiała nauczyć się radzić sobie z nową sytuacją. Mimo trudności nie straciła optymizmu i chęci niesienia pomocy innym. Po powrocie do Polski i zdobyciu niezbędnej wiedzy postanowiła zaangażować się w wolontariat, by wspierać osoby z podobnymi doświadczeniami.
Czy otrzymałaś kiedyś pomoc od innego pacjenta ze stomią?
Myślę, że jestem trochę nietypowym przypadkiem. Stomię wyłoniono mi nagle, i to nie w Polsce, lecz za granicą. Tam pielęgniarki i niektórzy lekarze nie byli obeznani ze stomią, bali się zmieniać worek, a w szpitalu robili to głównie rezydenci lub stażyści, którzy wyraźnie się na mnie uczyli. Spędziłam tam miesiąc, sama dbając o stomię. Później wynajęłam dziewczynę do pomocy w codziennych czynnościach, takich jak gotowanie, zakupy i szukanie worków stomijnych w aptekach, bo były one trudno dostępne.
Po powrocie do kraju przez pierwszy rok nie miałam kontaktu z nikim, kto miał stomię. Jedyną osobą, która mi pomogła, była znajoma znajomej – pielęgniarka stomijna. Umówiłam się z nią na spotkanie, podczas którego pokazała mi różne rodzaje worków oraz dodatkowe akcesoria, takie jak pudry, plastry, półksiężyce i pasty. Wszystko mi wytłumaczyła i poinformowała o możliwości refundacji sprzętu stomijnego. Dzięki niej zdobyłam potrzebną wiedzę i wsparcie.
Jednak po tym spotkaniu nie szukałam kontaktu z innymi osobami ze stomią. Nie czułam, że jest mi to potrzebne – miałam wiedzę, którą potrzebowałam, i czułam się na tyle pewnie, że mogłam radzić sobie sama.
Kiedy dowiedziałaś się o Fundacji StomaLife?
O Fundacji dowiedziałam się przypadkiem. Wydaje mi się, że usłyszałam o niej od pielęgniarki stomijnej w szpitalu albo znalazłam informację w kwartalniku „Po prostu żyj”. Wcześniej byłam wolontariuszką w innych organizacjach, więc pomyślałam, że fajnie byłoby wrócić do tej działalności, zwłaszcza że byłam wtedy na L4 i miałam więcej czasu. Zapamiętałam logo lub nazwę Fundacji, więc postanowiłam poszukać kontaktu w internecie. Napisałam maila, pytając, czy prowadzą wolontariat i czy mogłabym się zaangażować. Zawsze ceniłam pracę z ludźmi, ponieważ te relacje dają mi dużo energii i satysfakcji, dlatego chciałam być blisko osób, którym mogłabym pomóc.
Dołączyłaś do Fundacji tylko z myślą o wolontariacie, czy też chciałaś poznać innych pacjentów?
Chciałam po prostu pomagać innym i czuć się przydatna, zwłaszcza po tym, jak zdobyłam wiedzę na temat stomii i nauczyłam się radzić sobie w nowej sytuacji. W szpitalu poznałam pielęgniarki, w tym pielęgniarkę stomijną, które zasugerowały mi, że mam dobre podejście do ludzi i do tematu stomii. Początkowo nie zdawałam sobie sprawy, jak ważne może być moje podejście, ale osoby, które mnie poznały i widziały, jak funkcjonuję na co dzień, sugerowały, że mogłabym dzielić się swoją historią, aby pomóc innym.
Byłam aktywna, wychodziłam z domu, chodziłam po górach, a swoje doświadczenia opisywałam na Instagramie, który zaczęłam prowadzić podczas podróży po Ameryce. Niestety musiałam przerwać tę podróż z powodu operacji, ale postanowiłam dalej opisywać swoją codzienność, tym razem już ze stomią. To zainspirowało innych, a ja zrozumiałam, że dzieląc się swoją historią, mogę pomóc tym, którzy mają trudności z zaakceptowaniem swojej sytuacji. Dzięki tym doświadczeniom i sugestiom od ludzi z mojego otoczenia uświadomiłam sobie, że mogę naprawdę pomóc innym, którzy przechodzą przez trudny czas.
W czym pacjenci najczęściej potrzebują pomocy?
Najwięcej pomocy osoby ze stomią potrzebują w procesie akceptacji swojego nowego stanu, który jest wielopoziomowy. Akceptacja nie dotyczy tylko wyglądu ciała, ale również zmiany trybu życia. Każda zmiana wiąże się ze stresem i wyjściem ze strefy komfortu, a to właśnie jest coś, w czym możemy im pomóc na początku. Dodatkowo istnieje wiele stereotypów i obaw związanych ze stomią, takich jak strach przed brzydkim zapachem, odklejaniem się worków czy ograniczeniami w codziennych czynnościach.
Brzydki zapach i odklejanie się worków to realne problemy, które wynikają głównie z niedopasowanego sprzętu oraz rodzaju stomii. Osoby ze stomią muszą nauczyć się radzić sobie z tą nową sytuacją, przyzwyczaić się do niej i opanować różne triki oraz poszerzać swoją wiedzę. Po roku, kiedy radziłam sobie jedynie z własną stomią, spotkanie z innymi stomikami nauczyło mnie wielu rzeczy, których wcześniej nie wiedziałam lub robiłam inaczej, czasem niepoprawnie. Na przykład dopiero przy stomii na jelicie cienkim dowiedziałam się, że nie dbałam właściwie o nawodnienie organizmu, co było dla mnie ważnym odkryciem.
Dlatego tak ważne jest dzielenie się wiedzą i oferowanie wsparcia osobom, które dopiero zaczynają swoją drogę z wyłonioną stomią. Pomoc w tym trudnym okresie adaptacji może znacząco ułatwić im przejście przez ten proces i przyspieszyć ich powrót do normalności.
Czego nauczyłaś się o sobie, pomagając innym?
Pomaganie innym nauczyło mnie wielu rzeczy o sobie. Przede wszystkim daje mi niesamowitą satysfakcję i energię. Choć niektórzy mówią, że pomaganie ich wyczerpuje, u mnie działa to odwrotnie. Każdy kontakt z nową osobą jest dla mnie zastrzykiem energii, który mnie napędza. Dowiedziałam się również, że mam naturalną zdolność nawiązywania relacji i pozytywnego wpływania na ludzi, nawet w zdalnych kontaktach.
Często jestem inicjatorką spotkań i potrafię zainspirować innych do działania. Kiedyś ktoś powiedział mi, że mam wyjątkową umiejętność mobilizowania ludzi. Choć wcześniej tego nie dostrzegałam, teraz widzę, że kiedy coś zainicjuję, inni chętnie się angażują. To odkrycie potwierdziło moje zdolności w budowaniu relacji i wywieraniu pozytywnego wpływu na innych. Te doświadczenia pokazały mi, że pomaganie innym nie tylko daje im wsparcie, ale również wzbogaca moje życie, dodając mi siły i motywacji.
Co jest trudne w pomaganiu innym?
Rozumiem, że najtrudniejsze jest dla Ciebie zrozumienie i rozmowa z osobą, która świadomie działa na swoją niekorzyść, mimo że jest świadoma konsekwencji swoich działań. W takich sytuacjach może być trudno znaleźć odpowiednie słowa, ponieważ trudno pojąć motywacje takiego postępowania. Ja również mogę sobie wyobrazić, jak trudno jest nie wiedzieć, jak pomóc, gdy ktoś świadomie sobie szkodzi.
Odmawianie również bywa wyzwaniem. Choć nie miałaś jeszcze wielu sytuacji w wolontariacie, gdzie musiałabyś powiedzieć „nie”, to takie chwile zawsze są trudne, bo jako wolontariusze często czujemy silną chęć niesienia pomocy. Ale odmawianie bywa konieczne, by zachować równowagę i zadbać o własne granice. Czasem trzeba umieć powiedzieć „nie” dla dobra obu stron.
Jak radzisz sobie z trudnymi historiami pacjentów, które słyszysz jako wolontariuszka?
Zawsze jakaś historia zostaje w głowie. Nasz mózg automatycznie porównuje różne sytuacje i doświadczenia. Staram się jak najbardziej pomóc i wesprzeć osobę, z którą rozmawiam. Na początku moje kontakty były głównie online, a dopiero później zaczęłam spotykać się z ludźmi osobiście. Pamiętam przypadek chłopaka, który napisał, że potrzebuje pomocy i chce porozmawiać. Rozmawialiśmy najpierw na czacie, a potem przez telefon. Historie pacjentów na pewno zostają w mojej głowie, czasami zastanawiam się, na ile faktycznie mogę im pomóc i czy nasze rozmowy rzeczywiście coś zmieniają.
Myślę jednak, że mam zdrowe podejście. Choroba nauczyła mnie, by nie brać na siebie zbyt dużego ciężaru cudzych problemów. Staram się pomagać, ale staram się to robić w sposób, który nie obciąża mnie nadmiernie. Dzięki temu mogę zachować równowagę i być skuteczną w swojej roli, jednocześnie dbając o własne zdrowie emocjonalne.
Czyli potrafisz być asertywna i znaleźć czas dla siebie?
Tak, potrafię być asertywna. Nie czuję presji, że muszę natychmiast odpowiadać na wiadomości czy telefony. Wiem, że mogę odpowiedzieć w wolnym czasie, bez konieczności reagowania od razu. Nie jestem przywiązana do telefonu i nie mam poczucia, że muszę natychmiast reagować na każde zgłoszenie. Uważam, że ważne jest, aby znaleźć czas dla siebie i utrzymać zdrową równowagę między pomaganiem innym a dbaniem o własne potrzeby.
Czy był taki moment, w którym chciałaś zrezygnować z pomagania?
Tak, w pewnym momencie zrezygnowałam, kiedy poszłam na studia. Pomagałam wtedy w rehabilitacji dziewczynki z porażeniem mózgowym i było mi trudno zrezygnować, ponieważ zżyłam się z jej rodziną. Ale musiałam skupić się na studiach.
Uważasz, że warto pomagać innym?
Oczywiście, że warto pomagać innym. Pomaganie daje olbrzymią satysfakcję. Często mówi się, że trudno ocenić, kto czerpie większą korzyść z pomagania – pomagający czy osoba, której się pomaga. Korzyści są obustronne i przynoszą wiele dobrego zarówno pomagającemu, jak i tej drugiej osobie. Czy każdy może pomagać? Myślę, że tak, ale pomoc może mieć różne formy i stopnie zaangażowania. Każdy może znaleźć sposób, który jest dla niego odpowiedni i korzystny zarówno dla niego, jak i dla osoby potrzebującej pomocy. Przytoczę ciekawy przykład z mojego życia. Kiedyś, po różnych doświadczeniach z wolontariatem, przeprowadziłam się do Krakowa i miałam trudności ze znalezieniem pracy. Poszłam do Urzędu Wojewódzkiego na spotkanie z doradcą zawodowym, gdzie wypełniałam obszerne testy psychologiczne i zawodowe. Doradczyni była zaskoczona moimi wynikami, które sugerowały, że mam bardzo niskie skłonności do bezwarunkowej pomocy innym, co nie wskazywało na empatię czy działania wolontariackie jako moją mocną stronę. Mimo to wróciłam do wolontariatu, ponieważ pomaganie innym okazało się dla mnie ważne i satysfakcjonujące. Dla mnie wolontariat to coś innego niż praca zawodowa – jest bardziej hobby i działaniem z serca, czymś, co robię zarówno dla siebie, jak i dla innych. Myślę, że nawet osoby o skrajnych wynikach testów psychologicznych mogą znaleźć sposób na pomaganie, który będzie pasować do ich charakteru i możliwości.
5 październik 2024
Rozmawiała: Klaudia Katarzyńska