Stomia – temat dość niezwykły!
Od 15 lat choruję na Leśniowskiego-Crohna. Choroba przebiegała bardzo zmiennie. W 2011 roku, na marzec, zaplanowano u mnie zabieg operacyjny resekcji jelit. Niestety było to konieczne, mimo – jak mi się wydawało – skutecznego leczenia. Dwa tygodnie przed planowanym zabiegiem rozstałam się z mężczyzną – jak się później okazało – także ojcem mojego dziecka.
W szpitalu, przed zabiegiem resekcji odbyły się standardowe badania. W tym czasie towarzyszył mi strach, którego nigdy nie zapomnę
Dzień zabiegu: operacja udała się, wszystko było w porządku, tylko po przebudzeniu miałam dziwne sny, jakby na jawie. Myślałam sobie „te leki, mają działanie”. To była moja pierwsza operacja, wiec mętlik w głowie po lekach był rzeczą normalną. Miałam wrażenie, że śniło mi się, że moja siostra będzie ciocią, a mama babcią. Coś mi nie pasowało…aż do wizyty profesora, który mnie operował.
Profesor wszedł do mojej sali uśmiechnięty — operacja się udała, nawet jelita wyglądały lepiej, niż się zapowiadało — powiedział, po czym złapał mnie za rękę i dodał — I do tego ta ciąża!
— Jaka ciąża? — zapytałam zdziwiona.
— No jest Pani w trzecim miesiącu ciąży, odkryliśmy to podczas operacji — odpowiedział.
Byłam tak zdziwiona, że spuentowałam to zdaniem — Profesorze chyba Pan jest w ciąży!
Minę musiałam mieć bezcenną. Zero objawów, zabieg wycięcia jelit, a oni próbują wcisnąć mi kit o ciąży. Nie uwierzyłam, ale mimo wszystko zadzwoniłam do przyjaciółek z tą informacją. Szok trwał…
Kolejnego dnia, obudziło mnie kłucie w podbrzuszu – to pewnie ciąża – pomyślałam. Zostałam przewieziona do kliniki ginekologicznej, płacząc w karetce i myśląc „No co teraz będzie?!?”
W klinice czułam się tak, jak można czuć się po operacji. Jednak nareszcie porządnie mnie nakarmili, bo w zaistniałej sytuacji musiałam dużo jeść. Dobrze, że była przy mnie mama, zresztą także pielęgniarka. Poprosiłam ją, żeby pomogła mi się wykąpać. Kiedy doszłam do łazienki zobaczyłam, ze moje paznokcie u stóp są sine…Skończyłam kąpiel, mama poszła po lekarza. Tłum przy moim łóżku w trakcie wizyty lekarskiej wskazywał na to, że nie jest dobrze.
Jak się okazało miałam już zapalenie otrzewnej, konieczny był szybki powrót do kliniki i reoperacja. Ratująca już, jakby nie patrzeć, dwa życia ♥♥♥
Na SOR-ze podpisałam zgodę na wyłonienie ewentualnej stomii. Podjęcie decyzji zajęło mi dosłownie kilka sekund, po czym pojechałam na salę operacyjną. Jak można się domyśleć, stomia została wyłoniona. To był kolejny szok – zero akceptacji swojego ciała i tego co wydarzyło się w klinikach.
I tak ze stomią przeżyłam 6 miesięcy ciąży oraz kolejne kilka po urodzeniu dziecka. 8 miesięcy później udało się ją zamknąć i odtworzyć przewód pokarmowy. Z ciążą – mimo iż była zagrożona – kłopotów nie było, stomia jednak dała mi w tym czasie popalić i ostatecznie cieszę się, że już jej nie mam.
Mam jednak świadomość, że jeszcze kiedyś mogę się z nią spotkać. I uwierzcie mi – stomia to nie rak, da się z nią funkcjonować, tylko trzeba się tego nauczyć! Pozdrawiam Was wszystkich z moim 3,5 letnim synkiem Boryskiem!