zalewska-renata-320.jpgTrzeba działać na wszystkie możliwe fronty

Rozmowa z Renatą Zalewską

Praca w branży medycznej często wiąże się z wyzwaniami, które wymagają zarówno wiedzy, jak i niezwykłej wrażliwości na potrzeby innych. Jednym z takich obszarów jest opieka nad pacjentami z wyłonioną stomią, którzy każdego dnia muszą zmagać się z wyjątkowymi trudnościami. Dla Renaty praca to nie tylko dobór odpowiedniego sprzętu medycznego, ale również wsparcie emocjonalne i psychiczne dla pacjentów oraz ich rodzin. Rozmawiamy o tym, jakie wyzwania napotykają osoby, którym pomaga oraz jakie wsparcie jest dla nich najważniejsze. Renata podkreśla również, jak ważna jest edukacja społeczeństwa na temat stomii i jak wiele stereotypów nadal krąży wokół tego tematu.

Na początek chciałabym zapytać, jak dowiedziałaś się o istnieniu Fundacji STOMAlife?

Poznałam Fundację przede wszystkim dzięki pracy w branży stomijnej.

Od kiedy pracujesz w branży medycznej?

Z wykształcenia jestem pielęgniarką. Pracuję od 1997 r. Byłam zatrudniona w firmach farmaceutycznych i medycznych. W branży zaopatrzenia medycznego działam już od kilku lat. Musiałabym sięgnąć pamięcią, ale to już ponad 10 lat. Jest pewna różnica między farmacją a zaopatrzeniem medycznym, jednak w obu tych dziedzinach mam spore doświadczenie.

Czy pamiętasz pierwszy kontakt z pacjentem, który miał wyłonioną stomię?

Tak, oczywiście. Był to starszy pan, który był ponad 40-letnią osobą z wyłonioną stomią i był dla mnie wyjątkowy. Bardzo mi utkwił w pamięci. Był to emerytowany nauczyciel, były dyrektor szkoły podstawowej. Miał stomię od ponad 40 lat. Jego rodzina, poza żoną, czyli: dzieci, wnuki i prawnuki, dowiedziała się o tym dopiero, kiedy pan Włodzimierz w ostatnim okresie swojego życia zaczął bardziej chorować i trafił do szpitala.

Przez te 40 lat ten pan potrafił tak dbać o swoją stomię i tak ją pielęgnować, że nikt z jego otoczenia nie wiedział, że ją ma. Był to pacjent, który jako pierwsze zaopatrzenie stomijne miał pas krakowski. Kiedy kończyłam liceum medyczne, uczono mnie o tym rodzaju zaopatrzenia stomii. Wtedy każdy pacjent stomijny miał taki pas. Można sięgnąć do internetu i zobaczyć, co to jest. To jest historyczna sprawa. Zakładano do tego pasa jednorazowe torebki foliowe, a te, które się najbardziej sprawdzały i były najtrwalsze, to niebieskie opakowania po sproszkowanym mleku, które nazywano „niebieskim mlekiem”. Proszę sobie wyobrazić, że ten człowiek, będąc pedagogiem, tak dbał o siebie, że mimo kolostomii nie było od niego czuć żadnych nieprzyjemnych zapachów i nie było widać stomii.

Obecnie na rynku jest ponad 11 firm oferujących sprzęt stomijny, a pacjenci ciągle narzekają i stawiają coraz wyższą poprzeczkę. Uważam, że obecne rozwiązania są na najwyższym poziomie i mamy ogromny postęp w przypadku zaopatrzenia stomijnego. Można spierać się o kolor worka, jego wielkość czy kształt, ale podstawowe systemy są do wyboru: jednoczęściowy lub dwuczęściowy. Pacjentowi można zaproponować płytkę, czy to hydrokoloid, czy silikon, w zależności od jego potrzeb. To kwestia bardzo indywidualna. Mamy wiele możliwości i obecnie możemy pacjentowi dobrać, co tylko sobie wymyśli. Dlatego czasami, jeśli ktoś bardzo narzeka, niezłośliwie, ale z życzliwością proponuję sprawdzić pas krakowski i mówię, że może to będzie najlepsze rozwiązanie.

O stomii niestety krąży jeszcze wiele stereotypów. Jakie słyszysz najczęściej?

Najczęściej powtarzanym stereotypem jest to, że od tych osób śmierdzi, że za nimi lecą muchy. Uważa się również, że są to osoby wykluczone z rynku pracy, samotne, cierpiące na depresję, a nawet skłonne do samobójstw. Niestety, słyszałam na ich temat wiele negatywnych opinii.

Również temat wydalania i potrzeb fizjologicznych nie jest powszechnie omawiany.

A przecież każdy z nas to robi, bo jest to potrzeba naturalna, fizjologiczna, bez której nie da się żyć.

Czy w Twojej pracy zdarza się, że oprócz pomocy w doborze odpowiedniego sprzętu medycznego i zaopatrzeniu stomii, pacjenci potrzebują też innego rodzaju wsparcia?

Powinno być tak, że obok poradni stomijnej funkcjonuje też poradnia psychologiczna. To naprawdę bardzo, bardzo potrzebne. Pacjenci z wyłonioną stomią i ich rodziny potrzebują porad psychologicznych i terapeutycznych. Brakuje psychologów i terapeutów, którzy mogliby pomagać tym osobom od strony psychicznej. Nie mówię, że zawsze można pomóc, bo to może być za duże słowo. Sfera emocjonalna jest niemierzalna i trudna do oceny, ale ci ludzie często są zostawieni sami sobie. Ich rodziny także. Teraz, dzięki Bogu, jest internet i wiele nagrań, filmików szkoleniowych dotyczących strony technicznej i zaopatrzenia stomii. Natomiast bardzo mało informacji jest o stronie psychicznej. Brakuje informacji o tym, co pacjent może czuć, jak odbiera swój świat po wyłonieniu stomii, jak jego życie się zmienia.

Pacjenci sami muszą sobie radzić albo chodzić na terapię prywatnie.

Tak, a nie każdego stać na prywatne wizyty u psychologa czy prywatną wizytę pielęgniarki stomijnej. To jest wielki problem. Proszę sobie wyobrazić, że pacjenci z małych miejscowości i wsi mają ogromne trudności. Czasami aż chce się płakać. Ogarnia mnie wielki smutek i żal. Najbardziej roszczeniowi ludzie to osoby z dużych miast, gdzie mają wszystko dostępne. W Warszawie jest punkt konsultacji stomijnej prowadzony przez pielęgniarkę ze Szpitala Bielańskiego – Joannę Zakrzewską, która pracuje prawie 30 lat w tej dziedzinie. Pacjenci mogą tam korzystać z darmowej pomocy. Wyobraźmy sobie kobietę, mężczyznę czy dziecko z małej wsi. Dziecko jeszcze ma szansę, bo rodzice zabiorą je do ośrodka specjalistycznego, gdzie znajdzie pomoc i wsparcie. Dorośli często są zdani na siebie.

A jak sobie radzisz z różnymi trudnymi historiami pacjentów?

To trudna i bardzo indywidualna kwestia. Nie można zastosować jednego klucza czy algorytmu. Każda sytuacja jest inna, wyjątkowa i zaskakująca. Jak sobie radzę? Trzeba działać na wszystkie możliwe fronty. Czasem trzeba pojechać do ośrodka zdrowia, poprosić o pomoc pielęgniarkę środowiskową. Jeśli jej nie ma, to poprosić lekarza rodzinnego, żeby zgłosił taką osobę do opieki społecznej. Są różne możliwości dotarcia do tych osób.

Z racji mojego zawodu mam też inne podejście do kontaktów międzyludzkich. Nie pracuję na poczcie ani w banku, gdzie kontakt z ludźmi jest inny i z pełnym szacunkiem - tam ktoś może mieć trudności z radzeniem sobie z emocjami i brać wszystko do siebie. Oczywiście, że ja też przeżywam pewne sytuacje, które wymagają więcej czasu, ale ze względu na pracę w tym zawodzie umiem je oddzielić od reszty, proszę mi uwierzyć.

Zdarza Ci się wspierać nie tylko pacjentów, ale też ich rodziny i bliskich?

Tak, na przykład ostatnio dowiedziałam się o śmierci mojego pacjenta, którego bardzo lubiłam, wykładowcy psychologii z Łodzi, pana Jarka. Informację przekazał mi jego zięć, Maciek, który zadzwonił z wiadomością, że stało się najgorsze. Powiedział, że Jarek prosił, aby poinformować najbliższych, w tym mnie. Dzwonią do mnie, gdy mają problemy i gdy chcą o coś zapytać. To normalny kontakt - nie tylko z pacjentem, ale i z rodziną. Tego się nie da oddzielić.

Jakie są najtrudniejsze momenty w Twojej pracy?

Najtrudniejszym momentem jest dla mnie śmierć pacjenta. To najgorsza sytuacja, z którą muszę się zmierzyć. Niestety, takich przypadków jest coraz więcej, zwłaszcza z powodu chorób nowotworowych. Jest to niezwykle przykre i smutne. Ten moment jest dla mnie najtrudniejszy. Z kolei, jeśli chodzi o zaopatrzenie stomii, im trudniejsza sytuacja, tym bardziej się cieszę, ponieważ lubię wyzwania.

Był moment, kiedy chciałaś zrezygnować?

Wyobraź sobie, że teraz podnoszę jeszcze swoje kwalifikacje, więc raczej nie.

Czy pacjenci są otwarci na pomoc?

Pacjenci są otwarci na bezpłatną pomoc. Niektórzy wręcz uważają, że im się to należy, że tak powinno być. Kiedy wyjaśniam pacjentom, że jestem u nich dzięki Fundacji, często dopiero wtedy zaczynają to doceniać. Zwłaszcza gdy dzwonią do swojej przychodni i okazuje się, że nie ma tam pielęgniarki, która przyjdzie do pacjenta i pomoże przy stomii. W większości przypadków właśnie tak to wygląda. Niektóre moje koleżanki po fachu nawet nie chcą się tym zajmować i tego nie ukrywają. Szanuję to, bo nie każdy lubi i chce to robić. Czasami też w szpitalu trzeba długo czekać na pielęgniarkę, która się tym zajmuje.

Co pomaganie innym daje Tobie?

Widok poprawy stanu zdrowia pacjentów sprawia mi ogromną radość i satysfakcję. To, że mogę realnie pomóc, jest dla mnie niezwykle ważne i daje mi ogromne poczucie spełnienia.

Jak powinna wyglądać idealna opieka nad pacjentem ze stomią?

Powinno być więcej infolinii, takich jak te prowadzone przez Fundację. Bezpłatne infolinie, porady i informacje są niezwykle ważne. To jak informacja turystyczna w obcym mieście – powinna istnieć podobna informacja dla pacjentów. Potrzebujemy więcej punktów telefonicznych, które zapewnią pomoc. Należy przeprowadzić społeczną kampanię informacyjną skierowaną do osób, które w przyszłości będą miały wyłonią stomię, bo nie wiadomo, czy ktoś z nas nie będzie potrzebował takiej pomocy w przyszłości. Na ten cel są dostępne środki, które można wykorzystać na edukację i profilaktykę. Nie może być tak, że ktoś budzi się po operacji z workiem na brzuchu i dopiero wtedy zaczyna się problem. Potrzebujemy więcej informacji i medialnego szumu, aby przekazywać numery telefonów do pomocy. Tak to widzę. Powinna istnieć informacja, czym jest stomia i jak sobie z nią radzić. Wiele osób nie wie, co to jest stomia, ponieważ nikt im o tym nie mówi.

Tym bardziej że stomii nie widać na pierwszy rzut oka.

Tak. A ponadto istnieją nowoczesne rozwiązania i bardzo dobry sprzęt. Jak ktoś ma źle zrobiony botoks, to widać od razu, ale jak coś jest zrobione idealnie, to się nie rzuca w oczy.

5 październik 2024

Rozmawiała: Klaudia Katarzyńska

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na