Skoro piesek stomik cieszy się życiem, jaką my, ludzie, mamy wymówkę?

Skoro piesek stomik cieszy się życiem, jaką my, ludzie, mamy wymówkę?

  29-04-2023 przez Iza Janaczek

Był sobie pies. Długowłosy jamniczek. Czarna sierść, podpalana tu i ówdzie w brąz, długie kudełki, śliczny, charakterny pyszczek. Ot, jamniczek, jak wiele jamniczków, można by rzecz. Ten jednak był inny...

Kiedyś wyróżniał go smutek, wyraźnie bijący z całej jego małej, psiej postaci. Piesek był uosobieniem bólu i namacalnego wręcz braku nadziei na lepsze...
Dziś bije od niego blask. Ten śliczny czworonóg dosłownie promienieje. W całej jego postaci widać efekty miłości i troski, jakiej doświadczył. Widać też determinację, by jak najlepiej zagospodarować dar, jaki dostał. Nowe życie.

Rudi, bo tak ma na imię, ma 11 lat. Choć już powinien być statecznym, dojrzałym, poważnym starszym psem, jest psim żywiołem. Dosłownie. Goni mewy po plaży, pluska się w morzu, łazi po górach – na swych krótkich nóżkach zdobył nawet Turbacz. Skąd taka odmiana?

By odpowiedzieć na to pytanie trzeba cofnąć się do czasu, gdy Rudi chorował. Długo i boleśnie. Przeszedł 7 operacji. Jego psie życie wisiało na włosku.

Miłość i determiancja jego Opiekunów oraz odwaga i wiedza pani weterynarz sprawiły, że psiak dostał drugie życie. I to jakie!

Rudi, to piesek ze stomią. Chyba jedyny w Polsce, a już na pewno, jedyny, o jakim wiemy.

To także żywy przykład na to, że prawie wszystko jest możliwe, gdy mocno się w to wierzy.

fot. Szymon Janaczek

W ludzkim świecie jest bardzo podobnie. Tylko mamy ciut łatwiej, bo możemy się "po ludzku" komunikować. Możemy pytać i dostawać odpowiedzi. Zwierzać się i otrzymywać wsparcie.

Oczywiście nie zawsze i nie na wszystko mamy wpływ. Jednak, na bardzo wiele rzeczy wciąż tak. I tu zauważę ciut przewrotnie - czy się nam podoba czy nie. Zdarza się, że bardzo często się nam nie podoba i dlatego uparcie tkwimy po stronie mostu, którą znamy. Choć u nas spękana ziemia i brak nadziei a tam daleko zielone, żyzne wzgórza i cudny błękit nieba, boimy się wejść na most. Czy to źle? To zależy od sytuacji. Raczej na pewno nie jest to właściwa postawa, ale nikomu nie wolno oceniać tych, którzy się boją. To ich strach i ich życie, nie nasze. Czy Rudi, gdyby mówił ludzkim językiem, zgodziłby się na pierwszą w Polsce operację wyłonienia stomii u pieska? Tego nie wiemy. Wiemy, że zgodę wyrazili jego Opiekunowie, chcąc przywrócić szczęśliwe życie kochanemu stworzeniu. Efekt operacji przeszedł najśmielsze oczekiwania.

U ludzi wygląda to podobnie. Wielu z nas boryka się z licznymi problemami. Wiele rzeczy zachowujemy jednak tylko dla siebie, rozmawiając o nich jedynie z sobą samym / samą. I tylko we własnej głowie. Choć wiemy, że moglibyśmy komuś opowiedzieć o swoim bólu, obawach i niemocy... Wyżalić się, wypłakać gorycz i strach. Poradzić się. Bardzo często jednak nie robimy tego. Wierzymy i tłumaczymy sobie, że to nasza sprawa i ogarniemy ją sami. I tkwimy nadal po znanej już sobie stronie mostu. Czy to źle? Chyba trochę tak..

Człowiek nie jest stworzony do samotności. Oczywiście, dobrze jest pobyć samemu, ale bardzo źle - być samotnym. "Samotność to taka straszna trwoga, ogarnia mnie przenika mnie" - śpiewał w "Liście do M" Rysiek Riedel, wokalista Dżemu. To prawda.

W samotności wszystko jest wiele straszniejsze i mniej zrozumiałe. Decyzje są trudniejsze, a problemy nie do ogarnięcia.

Wyłonić stomię? Pójść na terapię? Wziąć kredyt? Zmienić pracę? Wyjechać w roczną podróż życia? Adoptować psa? To decyzje, których nikt za nas nie podejmie, ale – z pomocą, wsparciem drugiego, dobrego człowieka, będą one zdecydowanie łatwiejsze i przyniosą lepsze efekty

Mówi się, że tort, podany elegancko, na srebrnym talerzyku, smakuje lepiej niż ten sam kawałek, po tym, jak ktoś już na nim usiadł. Podobnie jest też z decyzjami. Decyzja wymuszona uciekającym czasem, ogromnym strachem, cudzym autorytetem a nie własnym przekonaniem - to tort, ale taki na którym ktoś wcześniej usiadł. Niby jest, niby słodki, ale jednak to nie to.

Nie zawsze mamy czas na podjęcie decyzji. Nie zawsze mamy na to szansę. Wiele stomii wyłania się bez wiedzy i zgody pacjenta, gdy już na stole operacyjnym okazuje się, że to jedyna opcja, by pacjent mógł żyć...

Jednak, to wciąż część historii wyłaniania stomii u ludzi. Druga część to decyzje, które trzeba podjąć i wiem o tym, ale odkładamy je i nie chcemy się z nimi zmierzyć.

Sama wiem, jak bardzo trudno podjąć decyzję, by po prostu pójść, wyciąć jelito i przykleić sobie do brzucha woreczek. Na zawsze. Oswojenie tej myśli zajęło mi kilka lat. Wiedziałam, że czas się zbliża, ale im było gorzej, tym bardziej się zapierałam. Decyzja przyszła w najmniej oczekiwanym momencie. Nie, nie traumatycznym i dramatycznym. Przeciwnie. Pisałam już o tym, tu na blogu, w historii "Złe miłego początki". Dane mi było skosztować tortu podanego na srebrnym talerzyku. Smakował wybornie. Nadal smakuje.

Dziś, cieszę się, że zdążyłam z tym tortem, zanim ktoś na nim usiadł. Skorzystałam z szansy, by się po ludzku wyżalić, wypłakać strach, posłuchać rady tych, którzy mi dobrze życzą, wziąć głęboki oddech i podjąć decyzję. W końcu, nie tylko jamniczek ze stomią może zdobyć szczyt góry, człowiek ze stomią tym bardziej.

To była długa droga. Od początku choroby, do momentu decyzji o wyłonieniu stomii. Mój własny Everest, bez treningu, bez aklimatyzacji, bez butli tlenowej. Przeszłam drogę, jakiej nie życzę innym. Inni przeszli jeszcze gorszą, a jeszcze inni, może mieli lżej...
Po co cierpieć, jeśli jest opcja, że nie trzeba? Życie, choć na co dzień nie rozpieszcza, bywa naprawdę wspaniałe. Ma smak truskawek i szarlotki, albo kotleta z kapustą. Pachnie jak bukiet róż albo las i ma kolor, jaki kochamy najbardziej.

Nie szukajmy wymówek, szukajmy możliwości. Psiak posiadający stomię zaakceptował ją, choć łatwo nie było. Nie mógł przecież powiedzieć, czy i jak mocno go boli, uwiera, szczypie, a z racji tego że z natury jest pieskiem "niskopiennym" woreczek plątał mu się po gruncie, co było bardzo uciążliwe.
Nam ludziom taka opcja nie grozi. Już jesteśmy mocno do przodu ;) Możemy też mówić, gdy nas boli i prosić o pomoc, gdy zajdzie taka potrzeba. Decydować o sobie to naprawdę wielki przywilej.

fot. Szymon Janaczek

Życie w swej nieprzewidywalności bywa zarówno straszne jak i wspaniałe. Co znaczy "straszne", wielu z nas wie aż za dobrze. Czas, by tak samo wielu stomików zrozumiało i poznało w praktyce słowo: "wspaniale".

Dla Rudiego "wspaniale" to znaczy móc gonić mewy, zażywać długich spacerów, obwąchiwać inne psy - jak równy z równym i wcinać psie smaczki.
Na całe szczęście mamy inaczej, ale – równie wspaniale ;) Nikt nam nie każe gonić ptactwa po plaży i wcinać psiej karmy. Interakcje z innymi czoworonogami też niekoniecznie muszą być tak intensywnie. My - ludzie ze stomią, możemy za to przytulać się z tymi bez stomii - jak równy z równym, trzymać ich za ręce, śmiać się o północy z głupich żartów, jeść razem rzeczy zakazane przed wyłonieniem, jeździć na rowerze, tańczyć, wychodzić do kina i żyć. Po prostu.

Skoro piesek zrozumiał, że życie same w sobie jest wartością dodaną i trzeba je celebrować, dlaczego wielu z nas nadal tak trudno to zrozumieć i...wypróbować?

Może, warto pójść w ślady Rudiego i zostawiając dawne życie za sobą, zdecydowanie ruszyć naprzód?

Kto wie, do czego zainspiruje nas historia tego niezwykłego pieska i jego Opiekunów :)

Dzień dobry, dobrzy Ludzie

fot. Szymon Janaczek

Napisz komentarz
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Napisz odpowiedź
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na