reset - okok.jpg

Weekendowy reset - zmiana lokalizacji to jeszcze nie odpoczynek

  13-06-2025 przez Iza Janaczek

Planujemy weekendowy wyjazd, robimy listę atrakcji, rezerwujemy noclegi, sprawdzamy polecane knajpy, szykujemy buty „do chodzenia” i wygodny plecak lub walizkę w zależności od temperamentu i pomysłu na wyjazd. Wszystko gotowe – z wyprzedzeniem, z dokładnością. Odhaczamy kolejne punkty w kalendarzu i… avantiii! Ahoj przygodo, witaj odpoczynku..

city-break-2.jpg

Tylko że zamiast odpocząć – robimy to samo, tylko w innej lokalizacji. Zmieniamy miejsce, ale nie zmieniamy swoich nawyków. Innymi słowy, nasze tempo i filozofia życia podróżuje razem z nami. Często bez naszej zgody, czyli na gapę.

No i choć miało być inaczej, jest jak zwykle. A więc, miały być spacery wąskimi uliczkami Rzymu, leniwe popołudnie na Piazza Navona czy przy Coloseum, spędzane na sączeniu kawki, którą w takim aromacie można wypić tylko tu… Miało być powoli i bez planu, ot siedzenie, jedzenie lodów i obserwowanie znad wysokiej szklanki pstrykających sobie fotki turystów… I choć zgadza się sceneria, czujecie, że to nie to… W sensie jest plac, jest włoska kawka, są turyści, tylko Wy nie do końca tu jesteście.

Macie tak? Znacie to? Co powoduje, że nawet na wyjeździe czujemy się jak w domu, czyli najczęściej źle i w ciągłym niedoczasie? Myślę, że odpowiedzi będzie tyle, ilu odpowiadających.

city-break-1.jpg

Najczęściej winowajcą takiego stanu rzeczy jest źle spakowany bagaż niematerialny. Do walizki zabieramy to, do czego przywykliśmy na co dzień, a w zasadzie, nie tyle zabieramy, co samo się pakuje. 
Co mam na myśli?
Maile, deadline’y, rachunki, terminy rat kredytu, konflikt z koleżanką z biura… Nierzadko nawet na szalony weekend, który ma odprężyć i zresetować stres, zabieramy firmowy telefon. Na wszelki wypadek, bo deadline, termin, dopinanie projektu… No sami rozumiecie.
To wszystko powoduje, że nawet będąc tysiące kilometrów od domu, nadal funkcjonujemy według znanego scenariusza: plan, tempo, „wykorzystaj czas maksymalnie”.

No i pięknie. Udowodniliśmy sobie, że potrafimy być dorośli i połączyć pracę z wypoczynkiem. Tylko… po co?

city-break-3.jpg

Odpoczynek to nie program do zarządzania efektywnością. To raczej umiejętność pozwolenia sobie na bycie nieco nieproduktywnym.

Tak, tak, wszyscy wiedzą, mało kto testuje na sobie.

Słyszałam gdzieś hasło, że prawdziwy reset zaczyna się od środka. Ktoś powie, coacherskie dyrdymały, złote myśli dla znudzonych... O.K. Można i tak – mocno na wyrost i na skróty. Tylko… po co?
Przecież nie wszystkie złote myśli z internetu są myślami oderwanymi od realiów... Zwłaszcza gdy znajdzie się w grafiku przestrzeń, by rzeczywiście ocenić ich przydatność dla nas samych.
I serio – nie chodzi o to, żeby leżeć na ławce i patrzeć w sufit nieba. Chociaż czasem też. Chodzi o to, żeby w końcu gdzieś usiąść bez poczucia, że coś nam ucieka lub ze trzeba to dopiąć akurat w tym momencie.

Myślę sobie, że instagramowe bycie „tu i teraz” nie działa, jeśli człowiek jest ciągle „tam i potem”. I nie, to że sobie zrobimy focię przy Koloseum, czy Fontannie Czterech Rzek, nie załatwia sprawy. To tylko sygnał, że w danym miejscu byliśmy, ale nie poczucie, że naprawdę…

city-break-5.jpg

Fakt pozostaje faktem, nawet jeśli człowiek zmienił lokalizację, ale głowa nadal siedzi w trybie „ogarniam, nadążam, pamiętam, jestem w kontakcie”, to tak naprawdę nie wyjechał na mały urllop, lecz tylko zmienia lokalizację.

Bo, by naprawdę w danym miejscu być, trzeba świadomie zrezygnować z przyzwyczajeń, które w codziennym życiu stanowią i jego sedno, i tło. Wyjazd, by zrobić sobie pauzę, jest trochę jak zmiana outfitu, z firmowego na domowy. Skoro więc na kawę do Rzymu ubieramy romantyczną sukienkę, zamiast firmowego garnituru, w szafie zostawmy też to, przed czym do tego Rzymu uciekliśmy.
Czy to jest łatwe?
Nie. Wręcz przeciwnie.
Zadbanie o dobrostan własnej głowy to jedna z najtrudniejszych rzeczy w życiu… Bo jak to tak „nagle przestać myśleć” o tym, co stanowi treść życia…?
I fakt, city break nie załatwi sprawy, ale, teraz, skoro już wiemy, może być pierwszym małym szkicem tego, nad czym warto popracować.
Można powiedzieć, że to bez sensu, bo pewnych rzeczy zmienić się nie da i jest jak jest... OK… Tylko – po co się demotywować? Wszak póki piłka w grze, póty wiele szans na przełomową bramkę.

Dzień dobry, dobrzy Ludzie :)

city-break-7.jpg

Wszystkie zdjęcia: pexels

Napisz komentarz
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Napisz odpowiedź
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na