czekanie na  (1).jpg

Jak czekać, by się nie dłużyło? O długofalowym szczęściu i permanentnym pechu

  02-01-2025 przez Iza Janaczek

Gdy zima przechodzi w opcję szaro i bez perspektyw na odrobinę jasnego nieba z choć jednym promieniem słońca, jeszcze tęskniej spoglądam na zdjęcia, gdy to, co dziś w kolorze mopa, tętniło zielenią, błękitem i ptasim świergotem. I odliczam do czasu, gdy znów tak będzie.
Lubię las, pola i łąki. W wiosennej, zielonej odsłonie i w letniej, gdy wszystko, co piękne z natury, dostępne jest w opcji do syta.
By czuć się dobrze, nie potrzebuję baru z zimnymi drinkami, budki z goframi i weekendu w spa. Nie potrzebuję deptaka z pamiątkami z Zakopanego, Zakynthosu czy Mielna, czyli tak naprawdę z Chin. A jeśli najdzie mnie ochota kupić sobie pamiątkę z Chin, po prostu wybiorę ten kierunek i nabędę u źródła, choć wtedy zapewne nie będzie to ciupaga czy rafandynka. Choć… kto wie ;)

Jednak ze wszystkich pamiątek świata najbardziej lubię zdjęcia. Owszem, nierzadko wracam z podróży z lokalnymi specjałami lub rękodziełami, które powstały w miejscu, które odwiedzam, jednak najlepszą pamiątką są dla mnie zatrzymane w kadrach chwile.

czekanie na  (6).jpg

Zwłaszcza zimą, spędzaną w kraju, tęsknię za tym, co jasne i ciepłe. Odkryłam, że o ile światło i ciepło daje mi napęd, o tyle szarość i zimno wprost odwrotnie, przyspiesza utratę mocy z życiowych baterii.
Choć to zjawisko męczy i odbiera siły, cieszę się, że mam świadomość jego istnienia i (wciąż) wolę przetrwania tego czasu, bo to oznacza, że jeszcze nie jest tak źle, skoro jeszcze panuję nad tym zalewającym każdą jasną myśl poczuciem marazmu. A to naprawdę wielki dar i przywilej, zważywszy, jak wielu ma z tym problem.

"Ty to masz szczęście," słyszę wiele razy. Cóż… Myślę sobie, że to jednak trochę bardziej skomplikowane.

To nie tak, że wygrałam los na loterii życia, bo dziś mam wielki przywilej żyć lepszym życiem, niż kiedyś. Dla równowagi warto dodać, że na tej samej loterii straciłam również za jednym zamachem 12 lat aktywnego, czynnego, dobrego życia, wiarę w to, że w ogóle dam radę to przetrwać, a finalnie jeden cały organ.

czekanie na  (4).jpg

Myślę sobie, że w zasadzie to nie tak, że my, ludzie mamy trwające bez końca szczęście albo permanentnego pecha w opcji: long play.
Jedno i drugie się nam po prostu przydarza. Ot tak. Czasami incydentalnie, czasami całymi sekwencjami.
I cały szkopuł w tym, co z tym, co się podziało, zrobimy i jak efekty tych zdarzeń zagospodarujemy.
Można więc efekt ten pielęgnować (mowa tu o poczuciu szczęścia i harmonii), podlewać i patrzyć jak pięknie rośnie. A można też odrzucić zakładając, że i tak czar ów rychło pryśnie, więc po co się starać.

Skąd taka ocena sytuacji skoro nie mamy większego doświadczenia w nawigowaniu długofalowym poczuciem szczęścia? I skąd pewność, że tym razem nie można inaczej?
Bo przecież, jak pokazują nieśmiałe przykłady z życia tych, którzy zaryzykowali - można żyć dobrze, a już na pewno tak, by co rano chciało się wstawać z łóżka i robić małe, nieśmiałe plany choć to wymaga zerwania z pewnym wypracowanym tokiem myślenia, który kategoryzuje i układa w szufladki słowa i zdarzenia, rzadko kiedy głębiej się im przyglądając.

To wielkie niedopatrzenie, bo patrząc uważniej, gołym okiem dostrzec można, jak na wiele rzeczy wciaż mamy realny wpływ.

czekanie na  (2).jpg

Dlatego właśnie lubię tą moją naturalną terapię przestrzenią, gdy wokół tylko drzewa lub woda, a nade mną niebo. Lubię wiedzieć, że mogę być tam, gdzie mam dostęp do swobodnego nabrania powietrza w płuca i dobrej energii w tworzone plany. Gdzie cisza, spokój i brak agresywnych bodźców przekonujących do tego, by coś konkretnego kupić, wybrać, zrobić, ugotować, ubrać a nawet - pomyśleć.

I tak mi właśnie najlepiej. Z dala od zgiełku popularnego deptaka, na którym trzeba zrobić zdjęcie, żeby wyszło, że bywamy. Z dala od zatłoczonych plaż, gdzie parawany to drugi horyzont. I z dala od miasta, choćby jak fajne kawiarenki i wszystko-mające sklepy w nim były.

Lubię wiedzieć, że gdy życie przygasi mi kolory, mam możliwość ich odbudowania. I owszem, trochę to trwa, zwłaszcza, że polska zima 2025 póki co nie przedstawiła dobrej oferty pogodowej, ale warto wierzyć, że mamy wpływ na to, jak będzie wyglądało czekanie na lepsze. Czy będzie to tylko konsekwentna, ale jednak wciąż stagnacja, czy konsekwentne robienie planów tak, aby być gotowym, gdy przyjdzie moment, by to całe piękno wziąć na klatę. 

czekanie na  (5).jpg

I owszem, może i jestem szczęściarą, że umiem dostrzec wartość dodaną w (czynnym) czekaniu, ale – co stoi na przeszkodzie, by i inni byli? Jak to pięknie napisał Stachura – „dla wszystkich starczy miejsca, pod wielkim dachem nieba”… Owszem, teraz to jednak wątpliwa przyjemność tak stać i czekać, gdy zimno i ciemno, ale przecież taki stan rzeczy wiecznie trwać nie będzie.

Pytanie, czy będziemy gotowi na inaugurację błękitu, czy wiosna zaskoczy nas tak, jak co roku zima drogowców?

Dzień dobry, dobrzy Ludzie, patrzycie czasem w niebo? :)

czekanie na  (7).jpg


 


 

Napisz komentarz
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Napisz odpowiedź
Imie:*
Komentarz: *

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Fundacja STOMAlife - administratora danych osobowych - ul. Chałubińskiego 8 00-613 Warszawa, w postaci adresu e-mail na potrzeby otrzymywania powiadomień ze strony stomalife.pl

* Pola wymagane
Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na