Kwiryn Buzalski, 85-letni stomik

Pan Kwiryn Buzalski ma 85 lat, od 11 lat jest stomikiem, a od 9 lat prezesem ZOR POL-ILKO w Koszalinie. Jak twierdzi, mimo tego, że wiek nie pozwala mu na wiele rzeczy, stomia nie wpłynęła na jego życie negatywnie, a wręcz przeciwnie.

Jak obecnie wygląda Pana życie? Czym się Pan zajmuje w wolnym czasie?

Przy moich 85 latach na niewiele mogę sobie pozwolić, ale codziennie około trzy godziny spaceruję z psem. Mieszkam z córką, zięciem i wnukiem i dla nich gotuję obiady, dwa razy w tygodniu wypiekam domowy chleb, a w wolnych chwilach siadam do komputera i pracuję. Układam plany i projekty na najbliższe miesiące, robię sprawozdania, rozliczenia i przeglądam oferty dotacji, grantów, gdzie można by zdobyć trochę grosza – w ten sposób uzyskaliśmy pieniądze na modernizację naszego biura.

Jak długo funkcjonuje Pan ze stomią?

Jedenasty rok noszę ją z honorem.

Jak wyglądał w Pana przypadku proces akceptacji stomii?

Gdy mnie wybudzono po operacji, pierwszą czynnością jaką wykonałem było obmacanie brzucha, kiedy ręka trafiła na stomię, zaraz ode chciało mi się żyć, wydawało mi się, że ja pracoholik nagle znalazłem się w ślepym zaułku. Usiłowałem za wszelką cenę zasnąć raz na zawsze. Pielęgniarka stomijna, która towarzyszyła memu przebudzeniu, walczyła ze mną i nie dawała mi zasnąć, aż usłyszałem „teraz może pan spać dowoli”. Kilka dni przekonywała mnie, że ze stomią mogę normalnie żyć. Nie wierzyłem jej, „pani to dobrze mówić, pani stomii nie ma, a ja z tą dziurą w brzuchu mam dalej żyć, ale jak?”. Przyprowadziła mi do szpitala starszą ode mnie, pełną werwy panią, , która opowiadała o swoim aktywnym stylu życia, o tym jak bawi się na weselach swoich wnuków, a nawet wypije kielicha. Przekonała mnie, pomyślałem jak ona może, to czemu nie mógłbym ja?!

Czy po wyłonieniu stomii w jakiś sposób zmieniło się Pana życie? W jaki sposób wpłynęła na nie stomia?

Rehabilitacja w szpitalu i wola życia sprawiły, że wszędzie było mnie pełno, toteż ósmego dnia wypisano mnie ze szpitala. Byłem już szósty rok wdowcem, dlatego cała kuratela mojej osoby, tak w szpitalu, jak i w domu spadła na syna. Mieszkałem wówczas w Pile, a córka w Koszalinie, dlatego też wzięła tygodniowy urlop, by mnie pilnować, abym nie przesilał się. Gdy wróciłem do domu, mówię córce „idę z psem na spacer”. Syn i córka na to „nie tak szybko”. „Pójdziesz ze mną, ale tylko raz wokoło bloku” – powiedziała córka. Myślałem, że skoro w szpitalu cały dzień chodziłem, to i z psem nie będzie problemu, ale świeże powietrze zrobiło swoje i raz wokół bloku mnie zmęczyło. Gdy córka wróciła do Koszalina, dzwonię do dyrekcji szkoły, że mogę podjąć się już pracy, ale ci poradzili, żebym do końca miesiąca nabrał sił, a później odrobię zaległości. Czyli jednym słowem nic się nie zmieniło w moim życiu.

Czy wyłoniona stomią sprawiała jakieś problemy?

Nie ze stomią nie miałem większych problemów, oby tak dalej!

Czy spotkał się Pan z dyskryminacją lub wykluczeniem w codziennym życiu z racji, że jest Pan stomikiem?

Ponieważ nigdy nie kryłem się z tym, że jestem stomikiem, raczej spotykałem się ze współczuciem, co mnie denerwowało.

Działa pan aktywnie na rzecz stomików i towarzystw stomijnych. Dlaczego zdecydował się Pan to robić?

Ponieważ coraz trudniej było mi finansowo. Mimo pracy w prywatnej szkole uzgodniłem z córką, która mieszkała w służbowym mieszkaniu na małym metrażu, że sprzedam swoje w Pile i kupimy równoważne w Koszalinie. Gdy zacząłem szukać w internecie oddziału POL-ILKO w Koszalinie, nie znalazłem, a nadarzyła się okazja, odbywały się spotkania z Coloplastem i ConVatekiem. Wystąpiłem wtedy z zapytaniem do zebranych stomików, czy nie zechcieliby powołać Oddziału w Koszalinie. Nigdy nie myślałem o tym by być prezesem jako nowy na tym terenie, ale wybrani do zarządu powiedzieli mi „jak żeś powołał to teraz prezesuj”. A ja jeśli cokolwiek robię – to na serio, tym bardziej, że w trakcie pierwszego wspólnego opłatka ze wzruszeniem i łzą w oku życzono mi takich spotkań więcej. Dlaczego to robię? Bo taka moja natura, i tu użyję słów Biblii – stomicy w Koszalinie „byli jak owce bez pasterza”. Dzisiaj nie trzeba nikomu tłumaczyć co to jest stomia, środki masowego przekazu tyle przeprowadziły z nami wywiadów, że społeczeństwo zna naszą dolę. Niech świadczy o tym fakt, że w ubiegłym roku za jednym razem otrzymaliśmy i osobowość prawną i status organizacji pożytku publicznego, chociaż nikt mi nie dawał szans, ale wystarczająco udokumentowaliśmy naszą działalność.

Czy uważa Pan, że kampania społeczna jest potrzebna i jakie skutki Pana zdaniem mogą przynieść takie działania?

Kampania społeczna jest ze wszech miar potrzebna, nie tylko w celu likwidacji dyskryminacji społecznej otoczenia, ale dla samych stomików, którzy wstydzą się swojej stomii i tym samym mają problemy z reintegracją społeczną, zawodową i towarzyską. Moim zdaniem, aby skuteczność działania była jeszcze większa, konieczne jest także większe nagłośnienie tej akcji.”

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na