15 Listopad 2024
24-07-2024 przez Iza Janaczek
Zachody słońca są chyba najczęściej fotografowanym wakacyjnym zjawiskiem naturalnym. Najpiękniejsze są ponoć nad oceanem lub morzem. Zachody słońca podziwiane nad naszym rodzimym Bałtykiem, prócz walorów estetycznych, mają jeszcze moc sprawczą. To czas, gdy i owszem, w czasie pogody plaża jest pełna ludzi, ale – nie ma na niej parawanów, co sprawia, że nawet siedząc można widzieć Bałtyk. Podwójna magia, zaiste!
Bez względu na własne umiejętności, fotki uwieczniające wpadanie słońca do morza czy oceanu - wychodzą zawsze. Zachwycamy się więc tym spektaklem w realu, choć częściej jednak, oglądając go przez szkiełko – mierząc do niego z aparatu. Trochę szkoda, bo co na żywo, to na żywo, ale niestety my, ludzie, dziś wszystko przepuszczamy przez telefonowy obiektyw. Spektakularny widok z Burdż Chalifa, kormorany na Jeziorze Szkoderskim, Wieżę Eiffla czy Taj Mahal… Nawet występ Eda Sheerana oglądamy przez telefon, stojąc prawie że pod sceną, dlaczego więc miałoby się upiec zachodowi słońca? No właśnie. ;)
„Gdy jest smutno, to kocha się zachody słońca.” Słowa te wypowiedział Mały Książę, bohater powiastki filozoficznej, którą stworzył Antoine de Saint-Exupéry.
Ten delikatny, subtelny cytat idealnie pasuje do letnich długich wieczorów, w których żegnamy się ze słońcem. I to - bez większego żalu, wiedząc, że jutro znów wstanie wraz z nowym dniem i będzie się przetaczało po nieboskłonie, leniwie tocząc ciepłą jasność przez całą podniebną, błękitną autostradę.
I choć mamy świadomość, że jutro będzie nowy brzask, nowe południe i kolejny zachód słońca, to jednak ten konkretny moment jego znikania i nastająca dzwoniąca w uszach ciemność powoduje jakiś dziwny żal…
Coś się skończyło. Coś odeszło bezpowrotnie. Choć jutro będzie bez wątpienia równie pięknie – „dziś” już się nie powtórzy. „Dziś” odeszło wraz ze słońcem.
Czy zachody słońca wywołują smutek, czy tylko go potęgują, bądź wyciągają na światło dzienne z zakamarków głowy? To bardzo indywidualne pytanie i pewnie każdy odpowie na nie inaczej. Mały Książę też nie spieszy z podpowiedzią – co najwyżej sugeruje, że smutek to choroba, na którą cierpią też fikcyjne postaci z bajek. Można by rzec – mocno to przygnębiające, ale „na szczęście” coraz mniej osób o tym wie, bo – coraz mniej czytamy.
To strata tak niepowetowana. Dokładnie taka, jak oglądanie wspaniałości natury, bądź tych, czynionych ręką człowieka – tylko i wyłącznie przez smartfonowy ekranik. Zaiste dziwny z nas gatunek. ;)
Zachody słońca są dobre. Uczą zgody na nieuchronne zmiany i takie samo – odchodzenie, choć zdecydowanie nie jest to najsurowsza lekcja życia w praktyce, a co najwyżej mały, nieszkodliwy spoiler. Dlaczego? Bo ta gasnąca w lazurowej wodzie gwiazda ognista, jak pisał sam Słowacki, "to raczej nostalgiczny slajd, a nie ponura przepowiednia."
Ta spektakularna wersja w naturze i w kolorze, podziwiana nad Bałtykiem, na albańskiej plaży, wśród skał Madery, Cypru czy Majorki, to takie light’owe demo – nieobrazujące poczucia straty, a jedynie piękno znikania, którego proces odnawia się wraz z kolejnym brzaskiem.
Bez dwóch zdań, w wakacje to słońce zachodzi nam piękniej i bardziej magicznie. I choć każdy taki wieczorny spektakl oznacza krok w kierunku jesieni, słoty i szaro-burej zawieruchy, idziemy w to, wracając na punkt obserwacyjny, skąd widać je jeszcze lepiej.
Czy to oznacza, że jesteśmy smutni? Może i jesteśmy. A już na pewno – bywamy. Jednak, w chwili, gdy patrzymy na złocistą kulę znikającą za morskim widnokręgiem czy też za wysokimi górami, zdecydowanie bliżej nam do uczucia spokoju i harmonii, do wewnętrznej zgody.
Na szczęście lato dopiero się rozkręca. Zatem – bez względu na powód tych co wieczornych misteriów i tego, dlaczego nas tak fascynują – niech trwają i niech wracają codziennie.
I patrząc, jak znów odchodzi, podobnie jak wczoraj i tydzień temu, myślę sobie, że to wielki przywilej asystować mu w tej codziennej rutynie. Odchodzenie słońca nie tyle budzi smutek, co raczej ulotną tęsknotę, która powoduje, że rano, wraz ze słońcem, wstajemy z łóżka, by przeżywszy dobrze dzień, wieczorem znów odprowadzać je na skraj dnia, czekając na nadejście kolejnego.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
Napisz komentarz