25 Luty 2025
10-01-2025 przez Iza Janaczek
Jeśli jest słówko, które potrafi zgrzać człowieka w tempie: 2 sekundy do setki, to jest to słówko: „wyluzuj”.
„Wyluzuj”, w momencie, gdy człowiek gotuje się w środku, nie działa jak przykręcenie kurka od zwiększania temperatury gotowania, a wręcz przeciwnie.
Co to w ogóle znaczy „wyluzuj”?
Wyluzuj, jak zaobserwowałam, to siostra innej cennej rady na szybko, a mianowicie: „ogarnij się”.
Obie idealnie oddają klimat tego, co wokół, obie też idealnie dopasowane są do naszych czasów, czyli do samodzielnej realizacji i to bez czytelnej instrukcji obsługi…
Wyluzuj?
Trudno ocenić intencje osoby dającej taką właśnie radę, czasami to tylko bezrefleksyjność, czasami – aż bezrefleksyjność.
Bo tak naprawdę w momencie wielkiego stresu, próby sił, czy spiętrzenia spraw, które rozsadzają głowę, gdy człowiek zda sobie sprawę, że choćby jak próbował, nie da się szybciej siedzieć, „wyluzuj” rzucone do niego od niechcenia, działa jak ostatnia przysłowiowa kropla, która przelewa czarę. I dodatkowo jest swoistym paradoksem, bo odbierając siły, dodaje mocy.
Na czym ów paradoks polega? Ano na tym, że człowiekowi zaczyna brakować sił do innych, ale jednocześnie przybywa tej, która każe poradzić sobie samemu, co z kolei powoduje poczucie odniesienia pyrrusowego zwycięstwa.
No bo w takiej sytuacji, na co te wszystkie grupy wsparcia, ludzie wokół, internetowi guru, skoro w zderzeniu z życiem to po prostu, zwyczajnie...
NIE DZIAŁA?
Działa, Ludzie drodzy, działa, tylko trzeba właściwego miejsca i przestrzeni.
Z dobrym słowem jest jak z chlebem. Tak jak idąc po chleb, nie szukamy go w obuwniczym czy w sklepie meblowym, tak dochodząc do ściany, nie zwracajmy się do niej. Choćby nawet miała wygląd kogoś, kogo (pozornie) dobrze znamy.
Recydywa w trwonieniu zaufania to coś, co popełniamy często i z różnych powodów.
Czasami dlatego, że mierzymy innych swoją miarką. Czasami dlatego, że naczytaliśmy się, że takie dzielenie się wszystkim ze wszystkimi powinno zadziałać. Jak? Trudno znaleźć nawet drobnym druczkiem.
I owszem, żyjemy w czasach, w których życie toczy się w świecie nie tylko realnym, ale też wirtualnym. To wielkie wyzwanie odróżniać je i umieć rozumieć komunikaty, jakie się w obu pojawiają.
I myślę sobie, że i owszem, w lapidarnych treściach jest wiele uroku i zdecydowanie wygrywają one w kategorii: reklama czy hasło przewodnie kampanii informacyjnej, ale w kwestii wsparcia mentalnego odpadają w przedbiegach.
Wyluzuj – gdy ktoś zawalił 3 projekt i wyleci z pracy, przez niewyspaną noc spędzoną na SORze.
Nie martw się – gdy ktoś stoi przed najtrudniejszą decyzją w życiu i nie wie, jakie będą tak naprawdę jej konsekwencje.
Jakoś to będzie – gdy ktoś właśnie usłyszał, że rak wrócił i się rozsiał i że szanse są marne.
Inni mają gorzej – gdy dziecko nie ma już miejsca na udach, na nowe okaleczenia.
Ogarnij się – gdy ktoś myśli o tym, by serio nigdy więcej nic już nie czuć,
Wyluzuj, ogarnij się, nie martw się, jakoś to będzie, inni mają gorzej", rzucone bez głębszej refleksji w zamian chwili empatii i uwagi - to zło.
I to tak prawdziwe, tak straszne, jak broń w rękach szaleńca.
Zdajmy sobie sprawę z tego, że pomagać też trzeba umieć, że zacytuję klasyka. A jeśli nie umiemy, nie silmy się na bezrefleksyjne komentarze w wersji zgrzebnej, czyli bez cienia empatii, zwłaszcza nie widząc rozmówcy, bo nigdy, nigdy nie wiemy, gdzie jest, gdy czyta/słyszy takie właśnie słowa.
Dzień dobry, dobrzy Ludzie
Napisz komentarz